CZ.4 6. Nie wrócę bez niego.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dojechałam na miejsce, w którym umówiłam się z Kosą. Siedziałam w samochodzie czekając na niego. Spóźniał się już dobre dziesięć minut, ale w końcu zauważyłam go wychodzącego z uliczki obok. Wystawiłam rękę przez okno samochodu i wskazałam mu nią, aby wsiadł do auta. Po chwili otworzyły się drzwi, a Kosa siedział już obok mnie.

- Cześć, o co chodzi? - zapytał.

- Słuchaj..- zaczęłam - Igor zaginął, słyszałeś na pewno.

- Tak, słyszałem. - westchnął.

- Musisz mi pomóc. - powiedziałam po czym wyjęłam telefon i pokazałam mu SMS'a, którego wczoraj dostałam, a on zaczął go uważnie czytać.

- O cholera. - odezwał się zszokowany po przeczytaniu wiadomości - Więc słucham? Jak mogę ci pomóc? - spojrzał na mnie.

- Słuchaj, ta wiadomość dała mi do myślenia tylko to, że Igora porwali ci ludzie z gangu, którzy chcieli wymusić od niego pieniądze, ale on nie chciał im ich dać, więc...więc ja im je dałam. - westchnęłam - Jakiś czas był spokój, jednak pół roku temu Igor nagle zniknął, policja kilka dni temu zamknęła sprawę, bo nie ma żadnych śladów ani dowodów. Musisz ich znać, oni mają coś wspólnego z tymi typami, którzy mnie wtedy porwali, pamiętasz? Wcześniej kupowałam od ciebie dragi dla jednego z nich.

- Pamiętam, to nie było mądre. Poczekaj..- zaczął się zastanawiać - Kiedyś, jak jeszcze dilowałem, jeden z nich zadzwonił do mnie i chciał kupić koks. Kazali mi wtedy przyjechać w jedno miejsce, które znajduje się kilkaset kilometrów od Piastowa, w jakimś opustoszałym mieście, zaraz sobie przypomnę jego nazwę, czekaj... Kłomino? Mogli go tam zabrać.

- Kłomino?! - podniosłam ton nie wierząc własnym uszom - Jesteś pewny, że to było Kłomino?

- Tak, na sto procent. - skinął głową.

- Przecież to są dwie godziny drogi od Szczecina..

- A co ma z tym wszystkim wspólnego Szczecin? - przerwał mi.

- Pochodzę ze Szczecina, byłam w Kłominie wiele razy, ale... co oni mieliby tam robić? Przecież w tym mieście są trzy budynki na krzyż. - spojrzałam przed siebie.

- To by wyjaśniało, dlaczego policja nie dała rady ich namierzyć. Nie wiem w jakim celu mieliby go tam zabierać Wiki - westchnął - Co teraz zamierzasz?

- Co zamierzam? Jadę tam. Zabieram Kubę, wiozę go do Szczecina do ojca, jeszcze jutro. Albo nie.. dziś. - powiedziałam na jednym wydechu.

- Błagam cię, nie rób nic sama, to naprawdę niebezpieczne. Chcę ci pomóc, mam nadzieję, że to zrobiłem, ale nie chcę mieć cię potem na sumieniu. - spojrzał na mnie wymownie.

- Nic mi nie będzie, nie pojadę tam sama. O wszystkim powiem Adrianowi, na pewno pojedzie ze mną.

- Na pewno? Bo tak jak mówię, naprawdę nie chcę, żeby ci się coś st...- w tym momencie przerwał, bo z zaskoczenia przytuliłam go. Poczułam na swojej talii jego niepewne dłonie - Co się stało? - zapytał zdziwiony.

- Dziękuję, bardzo ci dziękuję, nawet nie wiesz jak bardzo ci dziękuję. Za wszystko, któryś raz z rzędu już mi pomagasz. - odpowiedziałam po czym odkleiłam się od niego.

- Wiktoria, naprawdę nie masz za co. - zaśmiał się - Myślę, że jesteśmy..przyjaciółmi. Mogę chyba nas tak nazwać, prawda? - zmrużył na mnie oczy.

- Taak. - przeciągnęłam i mimowolnie się uśmiechnęłam.

Wierzcie lub nie, ale od kilku dobrych tygodni, to był mój pierwszy szczery uśmiech.

- Więc przyjaciele muszą sobie pomagać. - dodał.

- Obiecuję, że gdy tylko znajdę Igora, zaprosimy cię do nas. Chciałabym, żebyście odzyskali kontakt, a my mogli się spotykać jak normalni ludzie, jak kumple, a nie...tylko jak coś trzeba i w ukryciu przed innymi.

- Też bym chciał. Wyrwać się z tego wszystkiego i zyskać normalnych przyjaciół, bo póki co moimi jedynymi przyjaciółmi są narkomani. - podrapał się po karku wzdychając.

- Chociaż tak mogę ci się odwdzięczyć. - uśmiechnęłam się ponownie - Będziemy w kontakcie, okej?

- Jasne, to do zobaczenia. - pożegnał się i chciał już wychodzić, ale chwyciłam go za ramię, w wyniku czego znów spojrzał na mnie.

- Jeszcze raz dziękuję..- powiedziałam szczerze.

- Nie dziękuj, tylko jedź tam i znajdź go. - odparł, na co skinęłam głową. Pomachał mi i tym razem wysiadł z samochodu ruszając w swoim kierunku, a ja do mieszkania Borowskich.

***

Weszłam do domu otwierając drzwi z impetem i od razu szukając Borowskiego po mieszkaniu.

- Wiktoria, spokojnie! - Natalia złapała mnie za rękę - Co jest?

- Gdzie jest Adrian?

- Zaraz będzie, wraca z firmy. Powiesz mi o co chodzi? - dopytywała.

- Wiem, gdzie może być Igor.

- Co? Skąd? - wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.

- To naprawdę nie jest ważne, muszę jak najszybciej pogadać z Adrianem.

- Usiądź za chwilę wróci. - usiadła na kanapie ciągnąc mnie za sobą - Wiem, że jesteś teraz w szoku, ale proszę, opowiedz mi.

- Mam znajomego, który wiele razy mi pomógł. I tym razem też to zrobił. Po prostu zna tych ludzi. - wyjaśniłam.

- Więc gdzie jest Igor?

- Nie mam pewności, ale być może w Kłominie.

- W Kłominie? Przecież to dwie godziny od Szczecina.

- Wiem, dlatego chcę zawieźć Kubę do taty, a Adrian musi koniecznie jechać ze mną, nie mogę jechać tam sama, no chyba, że nie będę miała wyjścia. - westchnęłam.

- Nie ma mowy, że pojedziesz tam sama. Adrian jedzie z tobą. Jestem pewna, że nawet sam ci to zaproponuje.

W tym momencie usłyszałam jak otwierają się drzwi do mieszkania. Wybiegłam do przedpokoju chcąc jak najszybciej o wszystkim opowiedzieć Borowskiemu.

- Adrian - zaczęłam - Pakuj się, jedziemy do Kłomina.

- Co? Oszalałaś? Po co?

- Nie zadawaj pytań, Igor tam może jest.

- Słucham? Skąd o tym wiesz? - podszedł do mnie marszcząc czoło.

- Wszystko opowiem ci w drodze. Tylko najpierw pojedziemy po Kubę, okej?

- Chcesz go zabrać ze sobą? - uniósł brwi do góry - Zwariowałaś?

- To chyba ty zwariowałeś, jak pomyślałeś, że zabieram go na poszukiwanie z nami. - wytknęłam go palcem - Natalia musi się zajmować Majką, nie wyrobi jeszcze z Kubą, więc najpierw pojedziemy do Szczecina i zostawię go u taty.

- No chyba, że tak. Idź was spakować, dzwonię do Gruchy, pojedzie z nami. Możemy sobie sami nie poradzić. - wyjął telefon i zaczął szukać numeru.

- Okej. - zgodziłam się i poszłam do pokoju pakować rzeczy swoje i Kuby.

Wyjęłam dużą torbę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Jeszcze tylko jedna kwestia... Praca. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do szefa. Powiedziałam, że mam problemy rodzinne i muszę natychmiast wyjechać. Nie chciał się zgodzić, bo jesteśmy w trakcie tworzenia nowego projektu, przy którym powinnam być obecna, ale stwierdził, że skoro to takie ważne, to może dać mi pięć dni wolnego.

- Wiki..- do pokoju weszła przerażona Natalia - Uważajcie, na siebie..

Podeszłam do niej i mocno ją do siebie przytuliłam.

- Będziemy, obiecuję. Muszę go znaleźć, znasz mnie, wiesz, że nie odpuszczę, dopóki tego nie zrobię. Nie wrócę bez niego. - mój głos znów zaczął się łamać.

- Nie płacz. Jesteś silna. Tym wszystkim co robisz pokazujesz, jak bardzo go kochasz. Wasza miłość jest taka, jaka powinna być - gotowa do poświęceń pod każdym względem. - powiedziała szczerze, a ja uśmiechnęłam się smutno do niej.

- Gotowa? - w progu stanął Adrian - Bo ja tak. Dawid zaraz tu będzie.

- Już idę. - przytuliłam jeszcze raz Natalię i ruszyłam do drzwi biorąc po drodze torbę na ramię.

Borowski poszedł do pokoju pożegnać się z Mają, a później z Natalią. Wyszliśmy z mieszkania, przed klatką czekał już na nas Grucha. Wsiedliśmy do mojego samochodu i ruszyliśmy w stronę przedszkola, z którego musiałam odebrać Kubę.


🔜 NEXT 🙈🔥


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#reto