CZ.5 10. O czym wy rozmawiacie?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Igor pov

Bije się z myślami. Zastanawiam się jak mogłem być tak głupi. Miałem dziś jechać do studia, ale odwołałem to i dzwonie po Kacpra. Wiktoria jest w firmie, a Kuba w przedszkolu, a ja potrzebuję z kimś pogadać. Kacper jest jedyną osobą, z którą mogę o tym porozmawiać. Wyciągam telefon i wybieram jego numer. Odbiera bardzo szybko.

- Co jest Bugajczyk? - słyszę jego głos.

- Musimy pogadać. Teraz. - mówie stanowczo.

- Odjebałeś coś? - pyta bardziej stwierdzając - Będę za piętnaście minut i radzę ci pożegnać sie ze swoimi genitaliami. - po tych słowach rozłącza się.

Rzucam telefon na łóżko i sam na nim siadam. Chowam twarz w dłoniach i wypuszczam głośno powietrze ustami. Jestem skończonym kretynem. Idiotą.

Nie wiem jak długo tak siedzę, ale dobre kilka minut bo nagle słyszę pukanie do drzwi. Idę je otworzyć i nawet nie patrzę kto przed nimi stoi. Wracam do pokoju, a po chwili obok mnie widzę Kacpra.

- W co się wjebałeś?

- Stary..

- No powiedz! - wyrzuca ręce w powietrze - Zrobiłeś to?

- Było tak blisko.. bliżej niż ostatnio. Ja nie wiem co sie ze mną dzieje.

- Czyli, że jednak jej nie zdradziłeś? - pyta patrząc na mnie już całkiem zdezorientowany.

- Nie, ale kurwa nie wiem co mam robić, Julka była wściekła, że nie poszedłem na te jej gierki. Boję się, że powie o wszystkim Wiktorii, a ona, mimo, że między mną, a Julką do niczego nie doszło, zostawi mnie, a nie przeżyję tego. - chowam twarz w dłoniach i czuję, że zaraz się rozkleje.

- W co ty się wjebałeś Bugajczyk. - wzdycha głośno Kacper.

- Nie mogę tak. Nie mogę i nie chcę jej więcej widzieć na oczy, tylko jak? Jest siostrą Wiki, pogodziły się. Jakbym teraz zaczął coś kręcić, Wiktoria zorientowałaby sie, że coś jest na rzeczy.

- Nie wiem jak ci pomóc stary. Ostrzegałem cie. Jakim kurwa cudem znowu sie u niej znalazłeś, ja pierdole?! - wstaje i zaczyna chodzić po pokoju.

- Pojechałem do niej, gdy pokłóciłem się z Wiktorią. - przyznaje i mam ochote strzelić sobie w ryj, gdy słysze jak głupio to brzmi.

- Świetnie. Genialnie kurwa. Brawo. I jak ci kurwa nie zajebać?! - podnosi lekko głos.

- Przestań kurwa, wiem, że jestem jebanym idiotą, ale nie zdradziłem jej, nie umiałbym. Po prostu martwię się, że po tym wszystkim co zaszło ten argument może nie wystarczyć.

- Szczerze? - patrzy na mnie krzyżując dłonie na klatce piersiowej, a ja kiwam głową - Gdybym był na miejscu Wiktorii, dostałbyś porządnego kopa w jaja, a twoje ubrania potrzebowałyby spadochronu, by swobodnie lecieć z okien. Być może ty razem z nimi.

- Dzięki. - odpowiadam oschle - Ale masz racje.

- Oczywiście, że mam. Od początku mam. A ty może w końcu zaczniesz myśleć mózgiem, a nie tym co masz w spodniach.

- Zaczynasz wjeżdżać mi na ego stary. - patrzę na niego spod oka.

Wzdycha i przewraca oczami.

- Nie mam sił do ciebie, brak mi słów na twoją głupotę. Prawda jest taka, że doskonale znasz mnie i moje podejście do tej całej sprawy i zadzwoniłeś do mnie bo masz wyrzuty sumienia i potrzebowałeś porządnych zjebów. Więc masz co chciałeś.

- Mhm, pewnie masz rację. Znowu. Muszę się przejść, bo kurwica mnie strzeli. - wstaje z miejsca i idę do drzwi, a Musiał za mną.

Wychodzimy z mieszkania i idziemy gdzie nas nogi poniosą.

***

Nim wróce do domu idę do przedszkola odebrać Kubę. Po kilkunastu minutach znajdujemy się już pod klatką. Wjeżdżamy windą i po chwili wchodzimy do mieszkania. Szlag mnie trafia, gdy czuję te perfumy przekraczając jego próg. Staję w miejscu jak porażony. Czuję jak zalewa mnie pot i błagam, aby o niczym jej nie powiedziała.

- Mamusiu, ziobać cio źlobiłem dla ciebie w psiedśkolu. - Kuba wchodzi do salonu trzymając w ręku rysunek dla Wiktorii.
Wchodzę za nim i zaciskam szczękę, gdy widzę, że ta zdzira siedzi z Wiktorią przy stole i piją sobie herbatę.

- Wow, słońce, jakie piękne. No, to chyba talent. - uśmiecha się szeroko biorąc od chłopca rysunek w swoje ręce po czym przytula Kubę do siebie.

- Cześć Igor. - słyszę głos Julki. Przenosze na nią wzrok i przełykam nerwowo śline.

- Hej. - odpowiadam oschle i podchodzę do Wiktorii. Całuję ją w usta na przywitanie. Odwzajemnia to i uśmiecha do mnie.

- Chodź ze mną skarbie, zjesz obiadek, hum? - Wiki zwraca się do Kuby, a po chwili wychodzą z pokoju.
Zostaje z nią sam na sam i zaczynam się denerwować.

- Po co tu przyszłaś? - pytam przez zaciśnięte zęby.

- A co? Już nie mogę odwiedzić własnej siostry? - śmieje się i bierze łyk napoju z filiżanki.

- Słuchaj, w co ty grasz? - patrze na nią marszcząc czoło.

- Ja? Tajemnica. A z tego co wiem, lubisz te tajemnice. Tylko jakoś wczoraj nie za bardzo chciałeś poznać jej wnętrze.

- Jesteś bezczelna. Jak możesz jej to robić?

- A ty to co? Święty jesteś? - pyta poważnie patrząc na mnie.

- Nie przychodź tu, bo powiem jej co wyprawiasz. - grożę zaciskując pięści.

- Prosze bardzo. - wzrusza ramionami i śmieje się cicho - Powiedz. Nie zapominaj tylko, że ty też na tym stracisz. Nie jesteś niewinny, sam tego wszystkiego chciałeś, sam do mnie przyjechałeś, podobało ci się. Na koniec tylko ruszyło cię sumienie. Gdyby nie ono już nie byłoby o czym rozmawiać. - uśmiecha się szyderczo, a ja mam ochotę wyjebać ją za drzwi i nie widzieć nigdy więcej.

Jednak ma rację w jednym. Sam tego wszystkiego chciałem. Sam ją ściągnąłem do naszej rodziny, pomogłem odnaleźć jej się z Wiktorią, a na koniec sam do niej pojechałem i o mało dwa razy nie przeleciałem.

- Jesteś zwykłą szmatą. - rzucam nagle.

- Mów do mnie jeszcze Bugajczyk. Nie jestem nią. To ty nią jesteś. Taka właśnie jest prawda. Współczuję Wiktorii. Tylko patrzeć jak ją zdradzisz. Łatwo owinąć sobie ciebie wokół palca. Wcale nie jesteś taki twardy jak to opisujesz w piosenkach. Reto to wcale nie jest taki skurwiel.

Nie wiem już co mam powiedzieć, więc patrzę na nią i nie mogę nad sobą zapanować. Mam takie myśli, że przez nie znajduję się teraz w innym miejscu mentalnie. Wracam jednak na ziemię, gdy słyszę głos Wiktorii. Żałuję jednak, że muszę na nią wracać w momencie, gdy widzę ją w drzwiach pokoju, a serce staje mi na baczność, gdy słyszę jej pytanie.

- O czym wy rozmawiacie?




🔜  next



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#reto