CZ.5 15. Ty jesteś jakimś cholernym psychopatą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moje serce robi tysiące uderzeń na minutę. Mam nadzieję, że to mi sie śni, zaraz sie obudzę, okaże się, że to tylko zły sen, a ja odetchnę z ulgą. Jednak nie... niestety. To dzieję się naprawdę. On naprawdę tu jest. Stoi przede mną. We własnej osobie. Tylko jak? Jak to możliwe?

- C-co ty.. jak ty sie tu.. - zaczynam, ale nie jestem w stanie dokończyć żadnego z tych zdań.

- Ty nie żyjesz do chuja! - przerywa mi Borowski.

W odpowiedzi słyszymy tylko ten cholerny śmiech. Ten, którego nie chciałam słyszeć już do końca życia.

- Cuda się zdarzają. - odpowiada patrząc na mnie przenikliwie - Prawda Wiktoria? - zagląda mi jeszcze głebiej w oczy - Nawet takie, że Bugajczyk, przed którym tyle czasu próbowałem cię uchronić, zranił cię i się rozstaliście.

- Ty jesteś jakimś cholernym psychopatą.- szepczę w jego stronę.

- Jak ty kurwa w ogóle przeżyłeś ten pożar? - pyta Adrian. W jego głosie słychać przerażenie jak i zdziwienie.

- Nie wnikaj bo wsiąkniesz. - Arek parska w jego stronę - Myślałaś, że jestem głupi, hm? Że tak o po prostu pozbędziesz się mnie przy użyciu jednej zapałki? - wybucha śmiechem - Tylko Ernest był tak głupi, że naprawdę zdechł w tym pożarze. Ale nie ja.

- To niemożliwe. Zakopywali cie pod ziemią. Był pogrzeb. Widziałam twoje zwłoki...

- Już ci tłumaczyłem. - przerywa mi i krzyżuje ręce na klatce piersiowej - Ze mną sie nie igra. A te zwłoki.. nie moje. - wzrusza ramionami.

- Tak jak byłeś skurwielem bez uczuć, tak nadal nim jesteś. - stwierdzam kiwając z niedowierzaniem głową.

- Nie bądź śmieszna Wiki. - przechyla głowe i patrzy na mnie ze złośliwym uśmiechem. Widzi, że się boję. I podoba mu się to.

- Czego od niej chcesz? - odzywa się Borowski.

- Chciałem tylko tyle, aby poznała prawdę. Julka tylko pokazała ci jaki naprawdę jest Bugajczyk. Od początku wszystko było zaplanowane. Jej rozpacz jak się dowiedziała, że nie żyje, potem wizyta Igora u niej. Wszystko było wcześniej ustawione. Wiedziałem, że Igor będzie czuł sie winny i przyjdzie z nią porozmawiać. Od tego się zaczęło. - Myślałam, że moje serce nie może bardziej pęknąć, a jednak myliłam się. To co poczułam teraz, boli bardziej niż cokolwiek innego.
- Nie miej żalu. To wszystko dla twojego dobra. Aby pokazać ci z jakim krętaczem żyjesz i, że poleci na pierwszą lepszą.

- Nie mów tak. Wszystko zaplanowałeś. Zniszczyłeś mi życie. Tego chciałeś?! - podnosze głos a z moich oczu zaczynają wypływać łzy - To twoja zemsta?

- Powinnaś mi dziękować, że po tym co mi zrobiłaś, ja nadal się o ciebie troszczę siostrzyczko. - śmieje się cicho.

- Jebany psychol - wtrąca się Borowski - Wypierdalaj stąd, albo wezwę policje!

- Tylko spróbuj. - z kieszeni wyciąga pistolet i mierzy nim w Adriana - Jestem martwy, więc jak cię zastrzelę, nikt raczej nie będzie mnie o to podejrzewał. - śmieje sie do niego - Prawda Wiktoria? - przenosi swój wzrok na mnie, a ja w tym momencie pierwszy raz w życiu marzę, aby naprawdę umarł.

- Schowaj to. - mówię poważnym tonem.
Dalej na mnie patrzy, ale o dziwo robi to o co go proszę.

- Pamiętaj. Żadnych numerów. - chowa pistolet do kieszenie kurtki - Inaczej...- grozi i składa palce w pistolet i mierzy raz we mnie raz w Adriana - Bumm.. - dodaje i odwraca się po czym odchodzi.

Klękam na ziemi i chowam twarz w dłoniach. Zaczynam płakać jak dziecko. Czuję na sobie ręce bruneta.

- Adrian, on wrócił.. on znowu tu jest. - łkam przez łzy.

- Nie bój się. Poradzimy sobie. Pomogę ci. Wstań, proszę. - łapie mnie za ręce i pomaga wstać - Nie możesz się bać, rozumiesz? - chwyta mnie za ramiona i patrzy w oczy - On tego właśnie chce. Tylko na to czeka. Słyszysz? Na twój strach. Pokaż mu, że na ciebie to już nie działa, że jesteś silna. Proszę, zrób to dla mnie, dla Kuby i przede wszystkim dla siebie. -
Patrzę na niego i sama już nic nie wiem. Wiem tylko tyle, że Adrian ma rację. Nie mogę się bać. Ale jak? Ten strach jest silniejszy ode mnie. Mam miliony myśli i pytań w głowie. Natomiast żadnej racjonalnej odpowiedzi. To już wszystko dawno przestało być normalne. To jakiś horror. Koszmar. W przeciągu kilku dni straciłam męża, siostrę, a do tego okazało się, że mój psychiczny brat, którego zabiłam i nie żyje, jednak żyje. Gdzie ja do cholery jestem?! W jakimś śmiesznym filmie? Jeśli to komedia, to mam nadzieję, że dobrze się bawicie, bo ja ani trochę.
- Wracajmy do domu. Odprowadzę cię. - dodaje, a ja kiwam głową.

Wracamy do domu. Wchodzimy do klatki i wjeżdżamy windą bez słowa pod same drzwi. Otwieram je z klucza i idę do salonu. Widzę w nim Dawida, który śpi na łóżku.

- Stary kurwa wstawaj! - szturcha go Borowski - Miałeś pilnować dziecka!

- No przecież pilnuje. - przeciera twarz rękoma.

- Adrian - zwracam się do bruneta. Patrzy na mnie i wychodzimy sami do kuchni

- Co jest?

- Boję się zostać dziś w nocy sama. - wyznaje i spuszczam głowę w dół.

Wypuszcza powietrze ustami po czym patrzy na mnie.

- Jesli chcesz któryś z nas dziś tu zostanie. - w kuchni pojawia sie Dawid. Patrzę na niego i kiwam głową, że sie zgadzam - A dowiem się chociaż co sie dzieje? - Wchodzi głębiej do kuchni, a my z Adrianem zaczynamy mu wszystko tłumaczyć. Jest w takim samym szoku co my. Nie wierzy jak człowiek, który spłonął, może żyć.
- To jakieś żarty? Jakim kurwa cudem?!

- Nie wiem. - odpowiada Borowski - Ale boję się o nią. - kontynuuje patrząc na mnie - Igor póki co tu nie mieszka, a ona nie może zostać sama.

- Zostanę ile tylko będziesz chciała. - proponuje Dawid i patrzy na mnie z żalem.

- Myślę, że to dobry pomysł. - stwierdza Adrian.

- Jesteście kochani. Naprawdę dziękuję. Nie wiem co bym bez was zrobiła. - podchodze do nich i każdego po kolei przytulam mocno do siebie.

- My też zawsze możemy na ciebie liczyć. - odpowiada Borowski - Zasługujesz na to. - po tych jego słowach niekontrolowanie, mimo tego jak wygląda sytuacja, lekko sie do nich uśmiecham.

Chwilę jeszcze rozmawiamy i Adrian wraca do domu. Ja zostaję z Dawidem. Wracam do kuchni, w której siedzi blondyn.

- Wiki, wiem, że to nieodpowiedni moment, ale co będzie z tobą i z Igorem? - zaczyna nagle jego temat, a mi miękną nogi.

- Nie teraz, proszę.. - wzdycham pod nosem - Masz z nim jakiś kontakt? - pytam, a on potwierdza ruchem głowy.

- Połóż się już. Na dzisiaj starczy wrażeń. Porozmawiamy jutro. - proponuje, a ja sie z nim zgadzam.

Dawid kieruje się do salonu, a ja do sypialni. Okrywam szczelnie Kubę kocykiem w jego łóżeczku i sama kładę się w swoim, po czym natychmiastowo zasypiam.

___________________________________________________

Byliście ciekawi 💋

🔜  next




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#reto