33 - Nienawidzę cię

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1k FOLLOW! Jeszcze raz wielkie DZIĘKUJE❤ #2 🖤

Kilka dni później - Zuzia

Dzisiaj Wigilia. Mama od samego rana nie opuszcza kuchni, a przypomnę, że już prawie 18. Siedzę w swoim pokoju i kończę się malować, czesać włosy, i tak dalej.

Po chwili wychodzę z pokoju i kieruję się schodami na dół. W salonie dostrzegam udekorowaną choinkę, a także nakryty stół. Igor siedzi już przy stole, więc siadam obok niego, nie odzywając się.

- Zuza - słyszę zachrypnięty głos obok swojego ucha. Odwracam głowę w tą stronę i zauważam Igora, który mi się przygląda.

- Hm? - mruczę, patrząc na brata.

- W porządku? Jesteś jakaś... zdenerwowana?

- Nie chcę tu być. Nie chce udawać, że jesteśmy szczęśliwą rodzinką - odpowiadam przenosząc wzrok przed siebie.

- Słuchaj - wzdycha - Zrób to dla mamy. Ja też nie mogę znieść już ojca, ale... matki mi po prostu szkoda.

- Mi też - przyznaję - To już coraz bardziej mnie męczy, Igor.

- Wiem. Mi też nie jest łatwo, ale dobrze wiesz, że od zawsze tak jest. Chciałbym pomóc mamie, ale... nie przetłumaczysz jej.

W tym momencie w pomieszczeniu pojawia się ojciec i mama. Po chwili rozlega się dzwonek do drzwi. Do salonu wchodzą siostry mojej mamy, czyli moje i Igora ciotki. Rodzina ojca pochodzi z daleka, praktycznie nie utrzymujemy z nimi kontaktu, a moi dziadkowie już dawno zmarli.

Wszyscy zasiadamy przy stole i zaczynamy składać sobie życzenia. Gdy zaczynamy jeść, ojciec przenosi wzrok na moje dłonie.

Od kilku dni jak wróciłam do domu, jego praktycznie w nim nie było, albo udawało mi się zakryć tatuaże rękawami bluzy. Jednak teraz nie wypadało założyć bluzy, a rękawy mojego sweterka nie naciągają się na dłonie.

- Co to jest? - warczy ojciec chwytając mocno mój nadgarstek - Coś ty do cholery zrobiła?! - zaczyna na mnie krzyczeć, zwracając na nas uwagę wszystkich przy stole.

- Puść mnie - rozkazuję, próbując wyrwać rękę, ale ma on więcej siły ode mnie.

- Kto ci to zrobił? Ten twój gach, z którym się spotykasz?! - uderza ręką w stół, przez co podskakuję lekko do góry.

Patrzę na mamę błagalnym wzrokiem ze łzami w oczach, ale ona nawet nic nie powie. Nic, kompletnie. Spuszcza wzrok w swój talerz udając, że tego nie widzi.

- Zostaw ją do cholery - wtrąca się Igor i odsuwa ode mnie ojca - Chociaż raz mógłbyś sobie odpuścić. Są święta.

Pocieram dłonią obolałe miejsce na nadgarstku z grymasem bólu na twarzy.

- Moja córka nie będzie tak wyglądać, rozumiesz smarkaczu? - zwraca się do Igora - Nie wtrącaj się.

- Nie rób scen - brat syczy przez zaciśnięte zęby.

- Ja robię sceny? A jak mam być spokojny, skoro nie wiadomo co i z kim ona robi! - wyrzuca ręce w powietrze - Może w inny sposób zapłaciłaś za te tatuaże, co? - zwraca sie do mnie.

- Nienawidzę cię - rzucam w stronę mężczyzny wstając z miejsca.

Wychodzę z pokoju i kieruję się do drzwi.

- Wracaj w tej chwili! - słyszę wołanie ojca, ale kompletnie na nie nie reaguję.

Szybko ubieram się przy drzwiach i wychodzę. Do moich oczu napływają łzy, gdy kieruję się do bramy.

- Zuzia! - tym razem słyszę głos Igora, który za mną wybiega - Zuzia poczekaj - brat dogania mnie za bramą.

- Puść mnie, proszę - strzącham jego dłonie, które położył na moich ramionach.

- Dokąd ty idziesz? No proszę cię, jest wigilia i jest zimno - nadal mnie zatrzymuje.

- Posłuchaj, dziękuję, że stanąłeś w mojej obronie, ale nie wrócę tam, na pewno nie teraz - z moich oczu wypływają kolejne łzy.

- Nie płacz, Zuza. Kurwa, czuję się winny temu wszystkiemu - wyrzuca bezradnie ręce w powietrze.

- To nie twoja wina - zapewniam patrząc szatynowi w oczy - Zapomnij o tym.

- Ale dokąd ty pójdziesz teraz?

- Nie wiem - wzdycham - Zadzwonię do Sebastiana.

- Wróć ze mną do środka - nadal nalega.

- Igor, nie - odmawiam stanowczo - Już postanowiłam. Nie pozwolę ojcu na takie coś. A mama? - prycham - Nawet nie zwróciła mu uwagi. Nienawidzę ich obojga.

- Zuzia, nie mów tak - upomina mnie brat.

- Wesołych świąt, Igor. Kocham cię - przytulam brata do siebie, po czym dyskretnie wyciągam z kieszeni swojej kurtki małe pudełeczko i wrzucam je do kieszeni Igora. Po chwili czuję, jak szatyn odwzajemnia uścisk, wtulając się we mnie.

- Ja ciebie też, siostra.

Odklejamy się od siebie, po czym wycieram łzy. Posyłam bratu lekki uśmiech i odchodzę, a on już mnie nie zatrzymuje.

Sebastian

Kilkanaście minut temu pomogłem mamie wszystko przygotować na ten wieczór. Siadam przy stole, po czym przybiega do mnie Emi i wskakuje na moje kolana. Dziewczynka opowiada coś na temat swoich nowych lalek. Standard.

W pewnym momencie słyszę dźwięk swojego telefonu. Wyjmuję urządzenie z kieszeni jeansów i odbieram, widząc na wyświetlaczu numer Zuzy.

- Hej kochanie - mówię przez uśmiech, gdy tylko odbiorę.

- N-nie przeszkadzam ci? - słyszę jej załamany głos. Uśmiech schodzi z moich ust, gdy dociera do mnie, że płacze.

- Co się stało? Czemu ty płaczesz? - pytam marszcząc brwi i zwracając na siebie uwagę mamy.

- Pokłóciłam sie z ojcem i wyszłam z domu - szlocha przez łzy.

- Gdzie dokładnie jesteś? Przyjadę po ciebie - podnoszę Emi z moich kolan i stawiam ją na podłogę.

- Na przystanku autobusowym obok pałacu - słyszę jak pociąga nosem.

- Nie ruszaj się stamtąd, zaraz po ciebie będę - odpowiadam zabierając klucze do samochodu z blatu, po czym się rozłączam.

- O co chodzi? - pyta mama wyraźnie zaniepokojona.

- Mamo, mogę przywieźć do nas Zuzkę? - patrzę na rodzicielkę, obserwując jej reakcję - Pokłóciła się z rodzicami i...

- Jasne, że możesz - przerywa mi i posyła ciepły uśmiech, który odwzajemniam.

- Dziękuję. Zaraz wracam - odpowiadam i znikam za drzwiami domu.

Po chwili wsiadam do samochodu i odpalam silnik, po czym ruszam w odpowiednim kierunku.

Po kilkunastu minutach zbliżam się do wyznaczonego miejsca. Zauważam z daleka Zuzię, która siedzi na przystanku. Zatrzymuję samochód w zatoce autobusowej i otwieram drzwi pasażera.

- Wsiadaj - rzucam w kierunku brunetki, która po chwili wstaje i wsiada do auta. Patrzy na swoje dłonie ani słowem się do mnie nie odzywając - Zuzia - przerywam ciszę, ale ona nie reaguje - Zuza spójrz na mnie - chwytam jej podbródek w swoje palce i zmuszam by na mnie spojrzała. Zauważam jej lekko rozmazany makijaż i zapłakane oczy. Wycieram kciukami łzy z jej policzków i mocno do siebie przytulam - O co poszło z ojcem? - pytam cichym tonem.

- Proszę, nie rozmawiajmy o tym - pociąga nosem i odsuwa się po chwili.

- Dobrze - odpuszczam - Ale wrócimy jeszcze do tego - dodaję, na co brunetka skina głową. Posyłam jej lekki uśmiech, który ona odwzajemnia - Jedziemy do mnie, moja mama na nas czeka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro