I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


      Kopnięty czarnym trepem kamień potoczył się przez nierówny chodnik, ostając na niewielkiej szparze pomiędzy betonowymi płytami. Jasnowłosy chłopak wypuścił spomiędzy pełnych warg strużkę białego dymu, starając się przy tym wypchać nieposłuszną kulkę z dziury, jednak wielkość butów mu na to nie pozwalała.

- Bez sensu - mruknął sam do siebie, wsuwając dłoń do kieszeni przydużych spodni swojego brata, które gwizdnął mu z suszarki, gdy ten był zajęty zabawami ze swoją dziewczyną. Nic dzisiaj nie szło po jego myśli.

Nie dość, że musiał wyjść z mieszkania, bo ten idiota podczas seksu był głośny, a ruda wiedźma darła się wniebogłosy za każdym razem, gdy ten ją puknął, to jeszcze kamień się zbuntował.

Nie to jednak, by Taehyunga obrzydzał seks, bo nic do niego nie miał. Sam coś tam, gdzieś tam i z kimś tam...

No dobra. Raz z kurduplem Jiminem, chociaż nie wspominał tego zbyt dobrze. Był to jego pierwszy i ostatni kochanek, który niestety zostawił za sobą tylko rozczarowanie zerowymi umiejętnościami, gdy idzie o stosunek. Do dzisiaj Taehyung nie mógł wyrzucić z głowy seksu, który fatalnie zakończył ich związek. Było to na tyle upokarzające, że najchętniej wymazałby ten epizod ze swojego życia, los jednak chyba uwielbiał sobie z niego kpić, bo twarz Parka w tamtym momencie będzie wspominał, nawet na łożu śmierci.

Idiota niby wsunął i na chwilę się zatrzymał, więc blondyn miał ochotę powiedzieć, by wszedł cały. Nie czuł dyskomfortu i chciał mieć to w końcu z głowy. Dobrze, że się powstrzymał, bo chwilę później kurdupel zaczął się poruszać i wyszedłby na chama lub prostaka, wspominanie o małym fiutku było bowiem nie na miejscu, chociaż oczywiście nie jego winą było, że to połowa standardowej wielkości. Cóż. Jego ex-kochanek powinien zainwestować w coś na porost członka, bo z takimi warunkami, to on mu kariery playboya nie wróżył. Sam cudem dotarł tylko do tego nieszczęsnego trzeciego stosunku, podczas którego zastanawiał się, czy na śniadanie zjeść frytki, czy może płatki, podczas gdy Park sapał, stękał i zmieniał pozycje, na nic się to jednak nie zdało, bo Tae nawet jęków udawać nie potrafił. Po wszystkim ich drogi się rozeszły, bo jakby Tae chciał słuchać dyszenia i spocić się jak świnia, to zapisałby się na zapasy.

Przez długi czas seks więc ograniczał się dla niego do zboczonych opowiadań w internecie, bo świadomość, że ma oddać się jakiemuś idiocie, który nawet nie trafi w jego prostatę sprawiała, że wszystkiego mu się odechciewało. Teraz wprawdzie wpakował się w związek z Hoseokiem, który był całkiem przystojny, wysportowany i zabawny, jednak nie miał pojęcia, czy kiedykolwiek mu przy nim stanie, dlatego też ciągle zwodził go, udając cnotkę, którą jakby nie patrzeć był. Wolał jednak uniknąć posądzenia o impotencję, czy aseksualizm, to godziłoby w jego męską dumę. Może i był urodzonym pasywem, jednak powinien mieć chcicę, a ta nigdy jakoś szczególnie się nie objawiała.

Westchnął ciężko i zgasił papierosa glanem, odchylając zaraz głowę do tyłu. Okręcił się kilkakrotnie, mając gdzieś to, że pewnie wyglądał jak idiota.

Gdzie jego książę na białym koniu, który jak szalony wjedzie mu pomiędzy uda, doprowadzając do rozkoszy? Wysoki, inteligentny, wyglądający jak młody bóg? Mający wielkiego członka, mogącego niemal rozerwać jego tyłek, ze sprawnymi ustami i ostrymi zębami, przez które chodziłby wiecznie posiniaczony i naznaczony czerwonymi śladami? Czy...

- Uważaj, tancerko, bo zostanie z ciebie mokra plama.

Taehyung otworzył oczy zaskoczony i zatrzymał się, nieco tracąc równowagę, gdy czyjeś dłonie znalazły się na jego talii, a przyjemny głos zabrzmiał tuż przy jego uchu. Nieznajomy od razu wzmocnił ucisk, przez co jego plecy znalazły się przy torsie mężczyzny, na co jego ciało automatycznie zareagowało gęsią skórką.

- Och! - pisnął, zaraz obracając głowę w stronę intruza. - O cholercia...

W jednej chwili jego policzki pokryły się czerwienią, a przez całe ciało przeszedł dreszcz, jakiego nigdy w życiu nie doświadczył. Ciemne oczy wpatrywały się w niego z rozbawieniem, a dym z wąskich warg delikatnie pieścił jego twarz. Normalnie kopnąłby kogoś w krocze, gdyby śmiał tak bezczelnie chuchać w jego piękne lico, teraz jednak nie potrafił wykrztusić z siebie słowa. Ba! Ledwo pamiętał o oddychaniu, a nogi odmawiały mu posłuszeństwa, bo cały swój ciężar opierał o bruneta, który chyba nie miał nic przeciwko, bo przesunął swoją dużą dłoń na brzuch Tae i uwięził go w uścisku, a on sam skłamałby gdyby powiedział, że nie chciałby pozostać w takim więzieniu do końca swoich dni.

Mężczyzna był perfekcyjny, idealny. Jego męska, a zarazem delikatna twarz wręcz emanowała stanowczością oraz pewnością siebie, jak gdyby był panem świata i nikt nie miał prawa mu się sprzeciwić. Ciemne, nieco zaczesane na jedną stronę włosy wręcz prosiły się, by ktoś (Taehyung) za nie przyciągał do pocałunków, do których pewnie stworzone były te cholernie seksowne usta. Wszystko to jednak wydawało się być niczym, gdy blondyn wreszcie skupił się na samym ciele, które przecież przylegało do jego, doprowadzając go do duszności.

Odstające obojczyki, umięśnione ramiona, które niedbale okryte były tylko koszulką, chociaż na dworze było zimno i on sam marzł w grubej, zimowej bluzie. Twardy tors, żylaste ręce, czyli wszystko to, co mieć wymarzony kochanek powinien. W dodatku, cholera, ten pociągający zapach fajek, miętowej gumy i perfum, od którego Tae mógłby dojść tu i teraz, ale był zbyt podenerwowany, by to uczynić.

- Coś nie tak? - pociągający głos nieznajomego znowu zaczął pieścić ucho niższego, a on sam nie wiedział, czy powinien uciekać i zachować resztę godności, czy ją pierdolić, i błagać tego młodego boga seksu, by został jego mężem. Był w kropce, a ten diabeł w ludzkiej skórze nie pomagał, lekko ocierając się swoim kroczem o pośladki Tae, który był już pewien, że to książę z bajki, bo to, co poczuł, nie mogło być małe jak kluska Jimina.

- N-nie, trochę mi słabo - uśmiechnął się lekko, co w tej sytuacji było nie lada wyczynem, bo bliżej mu było do grobu, aniżeli normalnego funkcjonowania.

- Właśnie widzę. Potrzebujesz pomocy?

- N-nie wiem, chyba - zwilżył swoje wargi językiem, wpatrując się z uwagą w twarz wyższego, który wyrzucił papierosa i przesunął pachnącą tytoniem dłoń na policzek mniejszego, doprowadzając go do upokarzającego jęku.

- Wziąłbym cię tak, byś nie mógł chodzić, ale to okolica, w której mieszka rodzeństwo mojego słodziaka i sam rozumiesz, nie mogę się narazić, bo wyjdę na puszczalską szmatę.

Taehyung zamrugał kilkakrotnie, starając się przetrawić zaserwowaną mu informację, co było dla niego niczym kubeł lodowatej wody. Czerwony na twarzy wyrwał się z uścisku bruneta i z wymalowanym oburzeniem na twarzy wyciągnął palec wskazujący przed siebie i pokręcił nim na boki.

- Kto powiedział, że chciałbym się z tobą pieprzyć, chory pajacu? - pisnął, robiąc kilka kroków do tyłu. Oczywiście, że by chciał, ale musiał być jedynym, ten idiota stracił więc szansę na zdobycie jego cudownej persony. Tym bardziej, że zaczął się śmiać, co z jednej strony doprowadzało go do szału, z drugiej sprawiało, że wskoczyłby mu w ramiona.

- Jesteś słodki, doprawdy - brunet podszedł do niego i poczochrał jego włosy, zerkając na blok, przed którym stali. - Namjoon jest, czy nadal pieprzy Dasom?

- Co? - Kim również spojrzał na uchylone okno od pokoju swojego brata, zaraz jednak wracając do nieznajomego, z którym skrzyżował wzrok. - Skąd go znasz?

- Ruchaliśmy się kiedyś - puścił mu oczko, a Taehyung zakrył usta dłońmi, odskakując jeszcze bardziej. Jak to Namjoon i facet?! - Żartowałem, panikaro. Mam część do jego motocyklu, a miałem po drodze.

- Jesteś okropny! - oburzył się po raz kolejny blondyn, zakładając dłonie na piersi. Ten wielki baran był zdecydowanie najbardziej irytującą osobą we wszechświecie. Droczył się z nim specjalnie!

- Trochę, ale lubisz to - uśmiech na jego beznadziejnie perfekcyjnej twarzy powiększył się, irytując tym samym drugiego. - W każdym razie nie mam za bardzo czasu, mógłbyś mu to przekazać? - wyciągnął z kieszeni mały pakunek i podsunął Tae, który spojrzał na dłoń sceptycznie.

- Skąd wiesz, że się z nim znam? I czemu mam cokolwiek przekazywać? Może to jakieś narkotyki?

- Wspominał, że ma wyjątkowo uroczego braciszka, a takich nie ma zbyt wielu w tej okolicy - przysunął się do niego na niebezpieczną odległość i pogładził po policzku, na co Tae nawet nie mógł nic zaradzić, bo był pewien, że zrobiło mu się mokro w okolicach pośladków, chociaż to niemożliwe. - A tak na serio, to masz na sobie jego spodnie, które przerabiał u mnie w domu i wszędzie poznam te krzywe naszywki.

Po raz kolejny Tae poczuł się źle. Ten człowiek nie był normalny. Raz kusił i podrywał, by potem zgnieść go jak robala. Los był taki nie fair, że dał mu wygląd, a mózgu już nie.

- Daj mu to, a się odwdzięczę, obiecuję - brunet wsunął pakunek do kieszeni Kima, napierając tym samym nieco na jego ciało. - I nie bądź zazdrosny, bo to ty jesteś tym słodziakiem. Po prostu wolałbym pierdolić się z tobą w bardziej intymnej atmosferze, bo Namjoon już sprał dupę Hoseokowi, że w ogóle śmiał cię przytulić. Nie bój się jednak... - jego gorący oddech zaczął drażnić ucho chłopca, który był czerwony z podniecenia, ale i ze wstydu, że nieznajomy wiedział o jego chłopaku. - Ja nie stchórzę i nie odmówię ci mojego członka. Zakończę twój celibat, Taehyungie.

Usta mężczyzny spoczęły na policzku mniejszego, chwilę później zaś, zanim zdążyłby on zareagować, nieznajomy zniknął, zostawiając go z oszalałym sercem i mętlikiem w głowie. 




/ siemka misie. Jak obiecałam, tak dodaję. Nie oczekujcie po tym wielkiej fabuły - to mega luźne opowiadanie, które raczej opiera się na zboczuszkowych tematach, a nie wzniosłych ideach (chociaż orgazm Tae to dość poważna sprawa!). Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;D Będzie seks, więcej seksu i trochę motocykli, smaru i sprawnego języka Jungkooka :D 

Im więcej komentarzy i reakcji, tym szybciej będzie nowy part. Dodam jak będę usatysfakcjonowana, bo w sumie kto mi zabroni? KC WAS <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro