XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Wtulił się mocno w plecy mężczyzny, pocierając nosem o jego kark. Uwielbiał zaciągać się jego męskim zapachem, nie szczędząc sobie pojedynczych, gorących pocałunków na ozdobionej tatuażami skórze. Wszystko w Jungkooku było niemiłosiernie pociągające i atrakcyjne, dlatego panowanie nad własnymi odruchami stanowiło nie lada wyzwanie. Zbyt mocno pragnął jego ciała, by z tym walczyć.

— Masz, koteczku — mruknął młodszy i podsunął blondynowi resztę papierosa, którego Tae z zadowoleniem odebrał, niemal od razu wsuwając między wargi. Przyjemny, chociaż zdecydowanie za mocny dym zaatakował jego płuca, co od razu go rozluźniło. Nic nie było przyjemniejsze od seksownego mężczyzny, fajek, widoku na miasto nocą. No i motocyklu, na którym oboje siedzieli, robiąc sobie krótką przerwę.

Cały dzień spędzili razem, jeżdżąc po okolicznych terenach, by odpocząć od zgiełku miasta. Może i Kim uwielbiał gwar, ludzi i hałas, jednak wycieczka z Jungkookiem była nieporównywalnie bardziej rozkoszna.

Lekki wiatr drażnił jego zarumienione policzki, gdy sunęli polnymi drogami, nie przejmując się nikim i niczym. Nawet nie rozmawiali, wystarczała im ich obecność oraz świadomość, że należeli do siebie.

Teraz, dzieląc się niezdrowym papierosem, również nie wysilali się na wzniosłe dyskusje. Po ostatniej kłótni starali się wszystko naprawić, bo chociaż Jungkook na początku zaręczał, że nie ma zamiaru znowu się angażować, to widząc swoje maleństwo łamał dane słowo i chował go w ramionach, całując czule.

Był od niego uzależniony, a głupie serce szybko biło, gdy tylko ich ciała znajdowały się blisko siebie. Na nic zdały się rozmyślania, że Tae zachował się źle i powinien trochę pocierpieć. Nie potrafił go ranić, bo ciągle w jego głowie był słodkim, rozkosznym kociakiem, o którego musiał dbać i pilnować, by nie stała mu się żadna krzywda. Czasami z tej bezsilności miał ochotę płakać, bo cała stanowczość w magiczny sposób znikała zawsze wtedy, gdy pomyślał o tych słodkich wargach i drobnym ciele. Czuł się za blondyna zwyczajnie odpowiedzialny, a jego nieodpowiednie zachowanie nie miało zbyt wielkiej mocy i nie rzutowało na ten związek tak, jak powinno.

Zakochał się jak skończony idiota.

— Jungkookie... — Starszy przysunął swoje usta do ucha mężczyzny, drażniąc je gorącym oddechem. Mechanik westchnął, przenosząc dłonie na oplatające jego pas rączki, by czule je pogładzić. Chociaż w czasie zabaw wielokrotnie był brutalny, to poza łóżkiem bał się mocniej go dotknąć, by przypadkiem nie naruszyć tej delikatnej skóry.

— Hm? — mruknął, odchylając głowę do tyłu. Oparł ją o ramię kochanka, który tylko mocniej go przytulił, cmokając soczyście w policzek.

— Namjoon się do mnie dobija, wysłał już chyba milion wiadomości — powiedział nieco niepewnie, a brunet zaskoczony zmarszczył ciemne brwi. Od dobrych kilkunastu minut mniejszy lepił się do niego i nie poruszał za bardzo rękoma, więc było to dziwne.

— Wcześniej dzwonił, ale było zbyt fajnie i nie chciało mi się psuć atmosfery. Coś się jednak stało, bo i Dasom pisała, a ona zazwyczaj nie przeszkadza...

— To co, wracamy? Odwiozę cię.

— Okej. — Blondyn skinął głową i puścił Jungkooka jedną ręką, by sięgnąć po telefon. Odblokował go sprawnie i wszedł w skrzynkę, marszcząc po chwili brwi. Jedna z wiadomości nie brzmiała zbyt dobrze i sprawiła, że zrobiło mu się słabo.

Od: NamNam
jak gówniarzu zaraz nie będziesz w domu, to obiecuję, że twój kochaś straci swojego niewyżytego kutasa pod kołami mojego motocyklu!!!

— Coś nie tak? — Jungkook zerknął przez ramię na swojego chłopca, który spuścił wzrok i podsunął mu telefon. Wiadomość była dość jednoznaczna dla nich obojga, przez co przez ich ciała przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Namjoon wiedział.

~

W ciągu kilkunastu minut dotarli pod dom chłopaka, gdzie Jungkook zaparkował, od razu schodząc z maszyny, by pomóc wystraszonemu Taehyungowi zejść. Jasnowłosy był odrobinę roztrzęsiony, przez co wolał dopilnować, by przypadkiem nie wywrócił się i nie zrobił sobie krzywdy.

— Chodź, maluszku — mruknął i złapał go za rękę, ciągnąc w stronę wejścia. Mniejszy odrobinę zaskoczony spojrzał na niego, posłusznie jednak dreptał na górę, starając się zapanować nad drżącymi rękoma.

— Nie wracasz do domu? — zapytał, zaciskając palce na dużej dłoni kochanka, który skrzywił się nieco, wzdychając z niezadowoleniem.

— Nie zostawię cię z Namjoonem, gdy ten jest wkurwiony. To też moja wina, nie mam zamiaru uciekać jak pizda. Jak trzeba będzie, to sam to wyjaśnię, w końcu mi też groził.

Taehyung uśmiechnął się słabo, szybko stając na palcach, by ucałować nos mężczyzny. Nie spodziewał się, że ten postanowi razem z nim stawić czoła bratu, był jednak za to niesamowicie wdzięczny. Nawet jeśli Nam był nieszkodliwy, to samo stanie przed nim doprowadziłoby go do rozpaczy, nienawidził bowiem, gdy ktoś na niego krzyczał. Był cwanym dzieciakiem, w jednak czasie bezpośrednich konfrontacji podkulał ogon. Tym razem nie byłoby inaczej, w końcu był winny. Nie wątpił w to, że Hoseok wszystko wyśpiewał, a z jego perspektywy pewnie wyglądało to paskudnie.

Wciągnął w płuca powietrze i pchnął drzwi, ciągnąc większego za sobą. Nie zsuwał ze stóp butów, brał bowiem pod uwagę szybką ucieczkę. Od razu udał się więc do salonu, gdzie siedział Namjoon, opychający się pizzą. Gdy tylko zauważył swojego młodszego brata, odrzucił kawałek i zerwał się z kanapy, jednak jego zapał ulotnił się z chwilą wkroczenia Jungkooka. Nie spodziewał się go, to było pewne.

— Co on tu robi? — skrzywił się, wskazując na swojego kumpla, który wysunął się na przód, nie puszczając dłoni swojego chłopca. Nie miał zbytnio ochoty na uśmiechy i miłe przywitania, rzucił więc tylko krótkie 'hej', po czym opadł na drugą z kanap, ciągnąc blondyna za sobą. Ten grzecznie usiadł obok, spuszczając wzrok, by nie musieć patrzeć na wytrąconego z równowagi brata.

— W sumie niech będzie, jeden pies — mruknął najstarszy, wracając na swoje miejsce. Szybko wsunął do ust resztkę swojej pizzy, starając się jak najszybciej z nią uporać. Tae w duchu miał nadzieję, że się nią udławi i zapomni o swojej złości. Niestety nadzieja matką głupich. — Chciałem przede wszystkim się upewnić, jednak chyba nie ma potrzeby pytać, czy serio się pieprzycie. Możliwe, że nawet wam przeszkodziłem.

— Raczej powinieneś zadać pytanie, czy jesteśmy razem. Twoja wersja nie brzmi zbyt sympatycznie. — Jungkook ułożył się wygodnie, bawiąc się drżącą dłonią jasnowłosego, któremu coś stanęło w gardle. Prowokowanie nie było dobrym rozwiązaniem, gówniarz jednak chyba niezbyt się tym przejmował. Nie wyglądał na zestresowanego czy niepewnego. Takie zachowanie jeszcze bardziej go krępowało. Cholera wie, czy go nie poniesie.

— Jeszcze niedawno był z Hoseokiem, więc to chyba dość nieostre określenie, gdy idzie o jego relacje.

Najmniejszy zagryzł wargę, wzdychając. Ostatnio temat Junga był dość nieprzyjemny i starał się go za wszelką cenę unikać, szczególnie przy Jungkooku. Zaś Nam znowu rozdrapywał rany, które powoli zaczęły się goić. Nie podobało mu się to, zresztą poczuł, że brunet mocniej ścisnął jego palce i chwilowo zaprzestał oddychania. Nie był zadowolony, tyle Tae wywnioskował, nawet nieszczególnie analizując odruchy.

— Musimy o nim gadać? Przejdźmy do rzeczy. — Jeon wciągnął swoje policzki, zaraz jeden z nich wypychając językiem.

— To jest ta 'rzecz'.

Tae spuścił wzrok, opierając czoło o ramię bruneta, podczas gdy Namjoon w skrócie opowiedział im o wizycie najstarszego i nieszczęsnych zdjęciach.

Jungkook niemal się poderwał, gdy białowłosy podał mu kopertę, z której znajdowały się fotografie. Taehyung nawet nie chciał na nie patrzeć, czuł się bowiem zażenowany tym, że jego brat oglądał go w trakcie gry wstępnej. Sam pretensjonalny ton zawstydził go na tyle, by bać się odezwać, odrobinę go więc sparaliżowało i tylko mocniej ukrył się za ramieniem kochanka.

— Mogę zachować na pamiątkę? — wypalił nagle Jeon, uśmiechając się, gdy w końcu wszystko przejrzał. Niemal w tym samym momencie rodzeństwo wytrzeszczyło na niego oczy, nie rozumiejąc nic z tej dziwacznej postawy. — No co? Ładnie razem wyglądamy.

— Jungkookie...

— A bierz, wcześniej jednak grzecznie wyśpiewaj mi, jak to się stało, że posuwasz mojego brata. — Starszy Kim złapał za plik i wyrwał go z rąk bruneta, który niezadowolony skrzywił się, patrząc na kumpla z niechęcią.

— Dziwisz mi się? Śliczniejszego chłopca nie spotkałem w całym swoim życiu. — Mężczyzna tylko wzruszył ramionami, uśmiechając się w najbardziej bezczelny sposób, jaki było Tae dane ujrzeć. Może gdyby nie ta sytuacja, to zarumieniłby się przez komplement, teraz jednak miał tylko ochotę zapaść się pod ziemię.

— To mój brat, więc nie powinieneś go ruszać. Znamy się lata i nie sądziłem, że aż tak odpierdolisz... — Namjoon warknął nieprzyjemnie, pochylając się do przodu. Oparł ręce o swoje uda, mierząc młodszego groźnym spojrzeniem. Jungkook jednak zdawał się tym nie przejmować, bo tylko objął Tae ramieniem i przyciągnął do siebie.

— Przecież nie rucham twojej dziewczyny, nie rozumiem więc czemu tak sapiesz. Taeś jest dorosły i sam może o sobie decydować, a skoro mu też pasuje ten związek, to raczej powinieneś nas wspierać, a nie się czepiać.

— Ja pierdolę, Jeon! — Białowłosy gwałtownie odsunął się, mocno uderzając plecami o oparcie kanapy. Przejechał ostentacyjnie dłonią po swojej twarzy, która przez złość stała się lekko różowa. — On miał chłopaka, a ty go pukałeś! Zajętych braci kumpla się nie pieprzy.

— Teraz nie jest zajęty, więc nic nie stoi na przeszkodzie. — Brunet wzruszył ramionami, a w Tae wręcz się zagotowało. Odepchnął z całej siły swojego kochanka, prostując się natychmiast.

Jego policzki wręcz paliły, a serce waliło jak nigdy. Był wściekły.

— Nie chcę nic sugerować, ale ja tu, kurwa mać, jestem. Może przestaniecie gadać o mnie w taki chory sposób, co?

— Cicho, Tae. Daj mężczyznom porozmawiać — westchnął Jungkook, kładąc dłoń na głowie chłopca, którą ten szybko strącił, marszcząc nosek jak niezadowolony szczeniaczek. Może i kochał być księżniczką, jednak traktowanie go jak baby nie będzie tolerował.

— Zamknij się, Kook — warknął, a gdy Namjoon prychnął rozbawiony, spojrzał i na niego. — Ty też, hyung. Mam tego dość.

Odetchnął, odsuwając się od kochanka. Bez skrępowania sięgnął po colę brata i upił kilka łyków, by w głowie szybko zaplanować, co chce powiedzieć. A było tego stosunkowo dużo.

— Wiem, że zrobiłem źle z Hoseokiem. Powinienem z nim zerwać, a nie okłamywać, a tobie powiedzieć o Jungkooku, ale jestem głupi i mam. Nie uważam jednak, byś miał prawo się wtryniać w moje uczucia. Przepraszam za całą chorą akcję i obiecuję, że się nie powtórzy. Daj więc spokój i pozwól nam w spokoju ze sobą być. I tak nie zostawię tego głupiego osiłka — wypalił niemal na jednym wydechu, lekko zaskakując obu mężczyzn. Szczególnie Namjoona, który chociaż przyzwyczajony do charakterku młodszego, nie spodziewał się takiej stanowczości. Raczej miał nadzieję, że ten grzecznie się posłucha. Marzył mu się święty spokój, a związek dwóch narwańców ciężko tak nazwać.

— Jaki osi... — zaczął Jeon, jednak pod ciężarem spojrzenia Tae, zwyczajnie przerwał, zagryzając bezradnie wargę.

— Kocham was obu i nie chcę, byście do siebie skakali. Musicie jakoś wszystko to przetrawić, nie ma innej opcji. A teraz wybaczcie, ale Dasom wróciła, idę pomóc jej z kolacją — odparł i szybko ulotnił się do przedpokoju, gdzie stała wystraszona dziewczyna, pędem rozwiązująca swój szalik.

Gdy tylko dostrzegła Tae, podbiegła do niego i złapała go za policzki, mocno je ściskając, przez co Kim chwilowo zmienił się w rybkę.

— O cholercia, a ja prawie ze schodów poleciałam, tak się bałam, że Nam cię zabije...

— Sytuacja względnie opanowana, noona.

— O boże, to dobrze, bo już miałam zamiar wsypać mu coś na przeczyszczenie, by zamknął się w toalecie i przypadkiem nie zabił ci pana przystojniaka.

Blondyn tylko zaśmiał się, kręcąc głową z niedowierzaniem. Jak dobrze, że Dasom zawsze miała plan B.   



/ Wy się bicia, krwi spodziewaliście, a tu Kukson wkroczył do akcji B) Lubię go w wersji nie-amebowej. Taki powinien być zawsze - dbać o księżniczkę <3
Tak na marginesie, byście się nie złościli - kolejnym dodanym ficzkiem będzie trójkąt i polecę już z nim do końca. Chcę go skończyć, więc kolejka teraz to trójkąt->syrenki-> motocykle. Mam nadzieję, że nie będziecie źli, ale koniec trójkąta oznaczać będzie nową serię, bardzo fajną (chyba), postaram się też dać Wam trochę syrenek i motocykli w międzyczasie, by to jakoś wynagrodzić.
I pytanie, bo motocykle to też kilka partów i koniec - chcecie syrenki i moje nowe dziecko, a wtedy rozdziały będą pewnie na zmianę, czy może za motocykle dodać mam trzecie ff (cholernie przesiąknięte wszelkimi fetyszami, wulgarne i dla zdecydowanie prawdziwie zboczonych ludków, czasami wręcz odrażający - dla mnie w sumie to wszystko jest super, ale ja jestem zdeprawowanym fetyszystą i nic mnie nie przeraża), a wtedy party tak jak teraz mniej więcej? 
KOCHAM WAS <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro