XIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 — Nie podoba mi się to, Jeon — mruknął Namjoon, spoglądając z grymasem na młodszego kumpla, który wypuścił ustami powietrze, pociągając zaraz po tym nosem. Odchylił głowę do tyłu, opierając ją o miękką poduszkę, starając się uporządkować myśli i wysilić się na możliwie najlepszą odpowiedź. Nie chciał kłócić się z Kimem, z drugiej strony nie miał też zamiaru w jakikolwiek sposób mu ulegać.

— Domyślam się. Twój grzeczny braciszek nagle okazuje się być niezłym ziółkiem, to dość frustrujące — powiedział po dłuższej chwili. Uniósł się odrobinę, by złapać ze starszym kontakt wzrokowy, trwający ułamek sekundy. — Nic jednak już z tym nie zrobisz. Taehyung jest dorosły, a ty nie możesz wiecznie mu matkować. Seks w wieku dwudziestu kilku lat, to coś normalnego. Sam już...

— Cholera, wiem, serio. Pewnie sypiał z facetami od dawna, ale pomyśl jak się czuję ze świadomością, że w tym samym czasie dawał dwóm. W dodatku jak widać ty o tym wiedziałeś i pieprzyłeś zajętego.

— Tae nie spał z Hoseokiem ani razu, był więc zajęty tylko teoretycznie. W praktyce należał do mnie. — Wzruszył ramionami, zerkając kątem oka na kuchnię, gdzie jasnowłosy robił coś z Dasom, jednak z tej odległości ciężko było mu cokolwiek dostrzec. — Mi też się to nie podobało. Sądziłem, że z nim zerwał, dopiero kilka dni temu się dowiedziałem o tym, że Jung nic nie wie. Wkurwiłem się, miałem z nim skończyć, ale jak widać niekoniecznie mi to wyszło. — Uśmiechnął się nieco bezradnie, sięgając po napoczęty napój mężczyzny, z którego upił kilka łyków, by mieć jakiekolwiek zajęcie, poza siedzeniem i dyskutowaniem. Nie miał ochoty się nad wszystkim roztkliwiać, wiedział jednak, że sprawa musi się całkowicie wyjaśnić, by mogli z Tae normalnie funkcjonować, bez jakichkolwiek obiekcji ze strony brata. Bądź co bądź razem mieszkali i dobre kontakty były niezbędne. Po ostatnich słowach mniejszego miał też dodatkową motywację.

— Czemu w ogóle on? — odparł w końcu Namjoon, chyba dając za wygraną.

— Jest najpiękniejszy. — Jeon uśmiechnął się szeroko, jednak widząc minę kumpla zaraz dodał. — Na początku spodobał mi się wizualnie, jednak potem okazało się, że jesteśmy dla siebie stworzeni. W końcu dla samego ciała tyle bym się nie starał.

Kim zmarszczył brwi, zagryzając przez chwilę dolną wargę, jakby nad czymś intensywnie myślał. Nie wyglądał jednak już tak przerażająco, jak wcześniej, dlatego Jungkook powoli się relaksował.

— Ile to trwa w takim razie?

— Nie pamiętam daty, ale gdy go przyprowadziłeś wtedy z Hoseokiem do warsztatu... Wtedy wszystko się zaczęło.

— A niby tak imprezował... — mruknął starszy, pocierając dłonią twarz. — Cholera, jakie to wszystko popieprzone. Nie wyobrażam sobie was razem, to jakaś abstrakcja.

— Ja sobie ciebie z Dasom też nie wyobrażałem. Taka ładna i mądra dziewczyna, a wybrała sobie kolesia, który na pierwszej randce pomylił pudełka i przyniósł jej w prezencie nitki z igłami, zamiast puszki z czekoladkami — odgryzł się, szczerząc swoje królicze zęby. Namjoon skrzywił się i sięgnął po serwetkę, którą zgniótł i rzucił w bruneta, starając się o groźny wyraz twarzy, na nic jednak się to zdało. Jeon wybuchł niepohamowanym śmiechem, rozkładając ręce i zarzucając je na oparcie fotela.

— Idiota. Nie moja wina, że chowają w takich pudełkach nitki. Chciałem dobrze, zresztą udało się i ze sobą jesteśmy kilka lat.

— No widzisz. Ja też chcę dobrze, więc nic dziwnego, że mi się udało. Zadbam o niego, możesz być tego pewien. — Zagryzł wargę, a widząc zrezygnowanie na twarzy starszego, posłał mu buziaka. Chwilę później usłyszał jakieś szepty, śmiechy, a do pokoju wszedł Tae z Dasom, niosąc napoje i jakieś słodycze.

— Zaraz leci mój film, więc musicie zakończyć dyskusję, bo chcemy z Tae go obejrzeć. — Nowoprzybyła dwójka opadła obok swoich partnerów, a dziewczyna niemal od razu złapała za pilot i włączyła telewizor na odpowiednim kanale. — Zostajecie z nami, czy wolicie jak pierdoły się obrażać?

Jungkook spojrzał na Namjoona, który tylko machnął ręką i objął swoją kobietę ramieniem, opierając brodę o jej szczupłe ramię. Nie odpowiedział nic, jakby wszystko ignorując, a Jeon w duchu dziękował za to niebiosom. Niby przeczuwał, że i tak uda im się wywinąć, jednak świadomość, że było już po wszystkim, była niesamowitą ulgą.

Uśmiechnął się szeroko i wtulił w swój tors Tae, przyciągając go do siebie. Jego księżniczka była w końcu oficjalnie jego i nikt nie mógł tego popsuć.

Po kilkunastu minutach oglądania francuskiej komedii, telefon w kieszeni bruneta zawibrował. Nieco niechętnie sięgnął po urządzenie i odczytał wiadomość.

Od: Namjoon
Wiesz, jest jedna sprawa. Hoseok nadal ma te zdjęcia. Co, jak przekaże je dalej?

Jungkook tylko westchnął, a na jego wąskich wargach wykwitł nieco zaczepny uśmiech.

Do: Namjoon
Nim się nie martw. Mój maluszek jest całkowicie bezpieczny, już ja się o to zatroszczę.

Gdy tylko wystukał wiadomość, rzucił komórkę za siebie i wrócił do głaskania plecków blondyna. Ileż on musiał dla tej wredoty się męczyć, to przechodziło ludzkie pojęcie. Miłość jednak wymagała poświęceń, dlatego ten jeden raz musiał dać się skusić i pozwolić się omotać głupiemu uczuciu.

— Kocham cię, Taeś — szepnął ledwo słyszalnie pewien, że mniejszy tego nie dosłyszał. Po chwili jednak Kim odwrócił twarzyczkę w jego stronę i lekko musnął jego policzek, słodko się uśmiechając.

— Nie masz wyjścia, Jungkookie. Nie mogę być zakochany bez wzajemności.

I to wystarczyło, by serce Jungkooka rozpłynęło się przez nadmiar rozkoszy.


***


Hoseok zacisnął wargi, wpatrując się tępo przed siebie. Nie miał nastroju do pracowania, najchętniej poszedłby do baru i się upił, dając ponieść chwili. Niestety było to teraz niemożliwe, bo pomaganie mamie w prowadzeniu kawiarni stanowiło jego obowiązek i wymigiwanie się problemami z ex-chłopakiem byłoby zawstydzające. W końcu kobieta nawet nie wiedziała, że przyjaciel jej syna to tak naprawdę ktoś więcej. Niespecjalnie się z tym afiszował.

Odstawił na stolik świecznik, który przed chwilą przetarł i z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy udał się w stronę lady, przy której stał jakiś mężczyzna z zapewne żoną. Po przywitaniu zamówili dwie kawy na wynos, które nieco ociężale przygotował. Miał też w duchu nadzieję, że niechcący udławią się napojem i więcej nie będą go irytować.

Naprawdę czuł się tak, jakby miał wybuchnąć, a każdy kontakt z człowiekiem tylko to nasilał. Sam nie wiedział dlaczego. Nie kochał Taehyunga, nie czuł do niego też nic większego. Podobał mu się, to fakt, zresztą ciężko, by było inaczej. Blondyn był prześliczny, zgrabny, miał w sobie coś, co go przyciągało, poza tym dobrze im się rozmawiało i czas raczej upływał im dość przyjemnie. Może nie stanowili wzorcowej pary, ale ładną dla oka na pewno. Czemu więc wkradł się pomiędzy nich Jeon?

Hoseok westchnął i starł z lady kropelki wody, nieco zbyt intensywnie ją atakując, miał to jednak gdzieś. Był zły na Jungkooka, że pieprzył jego chłopca, nawet nie siląc się na jakieś szczególne ukrywanie. Wręcz afiszowali się swoją miłością i to chyba najbardziej go irytowało. Stracił Tae przez to, że nie chciał na niego naciskać i traktował bardziej po przyjacielsku, nie zaś jak dupę do przelecenia. Teraz wiedział, że było to niepotrzebne i wręcz zniszczyło jego związek. Gdyby czasami stawał się stanowczy i po prostu mocno go wziął, to wszystko potoczyłoby się inaczej. W tej jednak chwili było po fakcie i mógł pluć sobie w brodę.

Nie to oczywiście, by uważał siebie za winnego. Był tutaj tym pokrzywdzonym, chociaż wiedział, że jego bierność też miała swój wkład w nieprzyjemną sytuację. Nadal to jednak tamta puszczalska parka była czarnym charakterem tej opowieści. Miał nadzieję, że Namjoon utrudni im życie i da nauczkę. Sam nie miał za bardzo odwagi cokolwiek uczynić, by zniszczyć ich romans, a nieszczególnie życzył im dobrze. Nie miał ku temu powodów.

Małe dzwoneczki oznajmiły, że ktoś wszedł do środka. Nieco niechętnie spojrzał na niskiego, drobnego chłopaka, którego tlenione włosy nieznacznie opadały na ciemne oczy, bacznie obserwujące wnętrze kawiarni. Wyglądał na odrobinę zaciekawionego, jakby podekscytowanego, chociaż Jung nie miał pojęcia z jakiej racji. Miejsce jak miejsce, nic szczególnego. Nie zamierzał jednak tego komentować.

Po dłuższej chwili nieznajomy podszedł do lady i wgramolił się na wysoki stołek, zaraz skupiając wzrok na Hoseoku, który zmarszczył nos, odwzajemniając natarczywe spojrzenie. Niestety najprawdopodobniej wyglądał głupio, bo chłopak się zaśmiał, posyłając mu nieco niepewny uśmiech.

— Cześć — odparł, pochylając się odrobinę w stronę baristy. Jego przyjemny, miętowy oddech niemal natychmiast zaatakował policzek wyższego, który odsunął się jak poparzony, czując jak jego twarz staje się gorąca i pewnie czerwona. Nie miał pojęcia o co chodziło, ale ten krasnal dziwnie na niego działał.

— Dzień dobry. C-co podać? — mruknął, łapiąc za czystą szklankę, którą zaczął wycierać, by w jakikolwiek sposób uspokoić swoje nagle spięte ciało. To nie było normalne.

— Poproszę najlepszą kawę, jaką możesz mi zaproponować. — Niższy zwilżył wargi językiem, skupiając całą swoją uwagę na skrępowanym pracowniku. — Do tego coś słodkiego. Może... Ciebie?

Jung wytrzeszczył oczy, a ślina postanowiła go upokorzyć, bowiem zadławił się nią i zaczął kaszleć.

— Co?

— Nic, daj mi tę kawę, Hoseokkie.

Jung skinął tylko głową i jak poparzony zaczął przygotowywać napój. Ręce mu niebezpiecznie drżały, przez co starał się skupić tylko i wyłącznie na ekspresie. Nie wiedział o co chodziło nieznajomemu, jednak bez wątpienia nie był on normalny.

Zajęty trafianiem do szklanki nie zauważył, jak jasnowłosy sięga po telefon i wysyła krótką wiadomość do przyjaciela.

Do: Kukson
Trzymaj za mnie kciuki, właśnie mam zamiar go zdobyć.I dzięki za zrobienie z niego singla! Wiszę Ci kratę piwa.  


// No to zaczynamy weekend :D
Niedługo wystartuje nowe opowiadanie, już nie mogę się doczekać :D 
Swoją drogą lubicie Chanbaeka? Więzienne i przestępcze klimaty? B)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro