10. Ryba

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

༘✶𓆝 𓆜 ––––——༘𓆝༘ ⋆————–˚ ༘✶ ⋆。˚𓆟

Pewnego wieczoru, Cyno zapalił ognisko. Z resztą, dość często to robił. Tyle, że tym razem coś gotował, mieszając w naczyniu swoją kolację. Poza tym nad ogniskiem znajdowała się już upieczona ryba.

Nie było chyba dziwnym, że wiecznie ciekawa świata syrena po prostu z ciekawością i bez słowa, biernie się temu przyglądała. Tighnari nie chciał się wtrącać, ale coś sprawiło, że po prostu puścił parę z ust.

- Co jesz? - zapytał krótko i na temat.

- Pieczoną rybę i kaszę - odparł z lekkim zawahaniem. Podniósł się ciężko i podszedł powoli do brzegu, podsuwając mu gorące naczynie. Jednak niezbyt blisko, by ten się nie poparzył. Chciał mu pokazać wszystko, co było dla niego rodzime. - Jest bardzo dobra. Robimy ją z nasion zbóż.

Syren patrzył na niego chwilę, po czym sięgnął mokrą ręką do naczynia.

- Hej! - krzyknął nagle Cyno i odsunął się na większą odległość, zabierając jednocześnie garnek. - Nie dotykaj teraz! - syknął do niego z lekkim wyrzutem i zmarszczył brwii.

- Nie dasz mi spróbować? - cofnął się do wody i schował się w niej, posyłając Cyno swoją charakterystyczną, skwaszoną minę. - A powinieneś. - wymamrotał, próbując jeszcze coś dodać.

- Powinienem? - zapytał zaintrygowany i po krótkiej chwili odstawił naczynia, pozwalając im się samoistnie gotować. Oparł łokcie o swoje kolana i posłał Tighnariemu wyzywające spojrzenie. - A z jakiegoż to powodu? - uniósł brew i zaśmiał się pod nosem.

- Chciałbym spróbować tego co wy jecie  - powiedział syren, a jego brwii zmarszczyły się w gniewie. Cofnął się nieco do wody i obrócił, jakby zamierzał odpłynąć. - W zamian mogę ci przynieść jakąś rybę… Kompletnie nie umiesz łowić.

- Bo płoszysz mi ryby, bękarcie! - syknął Cyno, na co Tighnari splunął na piach, unosząc się gniewem.

- Nie umiesz łowić ryb! Niczego ci nie płoszę!

Cyno pokręcił głową z rezygnacją i sięgnął po naczynia leżące nad ogniskiem. Położył je na piachu i wstał, odchodząc na chwile, udał się w stronę drzew, aby wrócić z kawałkiem kory w dłoniach.
Tighnari rozważał jeszcze czy nie zgasić mu ognia z czystej złośliwości. Zrezygnował jednak.

- Obiecujesz rybę? - zapytał jeszcze, gdy dzielił kolację na pół. Przygotował dobrze korę drzewa, niepotrzebne kawałki zostawiając przy sobie. W końcu przyklęknął na brzegu i podparł się o swoje kolano, wyciągając rękę. - Tylko nie nurkuj, bo się zepsuje. Możesz zjeść rękami gdy się ostudzi. Dmuchaj.

W końcu cofnął się i wrócił do swojego jedzenia, dmuchając w nie. Musiała minąć dłuższa chwila nim sklejona kasza całkiem ostygła. Jednocześnie, gdy człowiek zdecydował się jeść, syren zaczął równo z nim, wpychając garść kaszy do ust.

- Nari! Nie połykaj całego…! - krzyknął Cyno, jednak uniesienie głosu sprawiło, że Tighnari wzdrygnął się i odruchowo połknął jedzenie szybciej. Jego kora z pieczoną rybą i resztkami kaszy wpadła do wody.

Zanurkował, wystraszony krzykiem i decydując się na ucieczkę, jednak nim minęła chwila, wynurzył się, krztusząc się kaszą. Zatkał się.

- Napij się! - pospieszył go człowiek, odkładając jedzenie. Tighnari drgnął, uparcie nie chcąc wypluć tego co dostał. Z jednej strony z powodu honoru, a z drugiej z powodu dobrego i nowego smaku. - Wody z jeziora. Napij się wody. Unieś ręce do góry.

Syren zanurkował po usta w wodzie i połknął jej dużą ilość. Słona woda nie szkodziła mu ani nie zatruwała go w żadnym stopniu. Żył w niej, więc musiał się przystosować. Jego twarz zaczęła robić się czerwona, gdy po dłuższym momencie, nadal męczył się z tym co zalegało w jego przełyku. Sam nawet nie czuł narastającego gorąca. Uniósł ręce, czując się niezwykle niezręcznie, ale również bardzo niekomfortowo z uwagi na to, że czuł się z lekka mówiąc bezbronny i ograniczony.
Jeszcze chwilę syren walczył z samym sobą rozważając wyplucie jedzenia, jednak ostatecznie dał radę.

Cyno czekał cierpliwie, decydując, że Tighnari powinien poradzić sobie sam. Ten drugi nie czułby się zapewne komfortowo w sytuacji gdzie Cyno przejął kontrolę. A samemu Cyno nie uśmiechało się moczyć na noc i macać otoczone błoną ciało syrena tuż przed snem.
Gdy go nosił, było w porządku. Jednak miało to miejsce zazwyczaj w ciągu dnia, na słońcu. Błona wówczas opadała, nie będąc już potrzebną. Może i nie był biologiem, jednak prawdopodobnie miała ona wynagradzać opływowy kształt u ryb, czego nie posiadały w takim stopniu syreny, będąc humanoidami. Tak czy siak, błona na noc gromadziła się wyjątkowo gęsto, czego zdążył już doświadczyć. Zdzieranie jej i opadanie tak dużej warstwy nie sprawiało przyjemności, ani Cyno, ani Tighnariemu.

- Chciałeś mnie zabić? - zapytał Tighnari. Zanim Cyno odpowiedział, syren posłał w jego stronę kilka nieprzychylnych mu nazw, obrażając go dość dosadnie. Dojadł resztki przemoczonej ryby z powierzchni wody i zniknął pod nią.
Cyno nie mógł ukryć, że taki obrót spraw go nie zadowolił. Jednak tak samo jak nie mógł ukryć tego, tak samo miał się do swojego rozbawienia na temat tego jak tamten zapchał się kaszą, jak i tego jak bardzo Tighnari próbował powstrzymać się od plucia jego jedzeniem.

Pocieszające było, że zjadł chociaż rybę.

༘✶𓆝 𓆜 ––––——༘𓆝༘ ⋆————–˚ ༘✶ ⋆。˚𓆟

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro