Rozdział 1
Ostatni obiad w domu przed długą przerwą od wracania tutaj.
Nie mogłam się już doczekać chwili w której przekroczę bramy Hogwartu.
Upiłam łyk herbaty, gdy nagle przemówił ojciec.
- Rozumiem, że przemyśleliście już moje wczorajsze słowa. Lucjuszu, czy masz już kandydatkę?
- Narcyza Black - odpowiedział, szybko i pewnie.
Ojciec kiwnął głową zadowolony. Potem jego spojrzenie padło na mnie, a moja mina zdzedła.
- Arianno, kim jest twój kandydat?
Spuściłam wzrok. W obliczu tej sytuacji aż głupio było mi się przyznać, że jestem takim nieudacznikiem i nie umiem znaleźć chłopaka.
- Tak, jak myślałem - rzucił prześmiewczo.
Faktycznie, przezabawne, że nawet mój własny ojciec nie wierzy w moje możliwości.
- Zdecydowaliśmy z matką, że najlepszym, - potrząsnął głową, jakby wyrzucając jakąś myśl - a raczej najbogatszym kandydatem byłby ktoś z rodziny Black. W dodatku twój brat bierze za żonę Narcyzę, więc negocjacje będą znacznie ułatwione.
Przewróciłam oczami, dobrze wiedząc co ojciec zaraz powie. I na pewno wskazana przez Niego osoba mnie nie usatysfakcjonuje.
- Regulus Black - oznajmił wzniosłym tonem.
Muszę przyznać, że sam wydźwięk jego nazwiska wzudza szacunek i podziw, ale jest duży problem. Nie znoszę go Kilkukrotnie próbowałam z nim rozmawiać, ale za każdym razem mnie spławiał lub upokarzał. Jest arogancki i zadufany w sobie. Myśli, że wolno mu każdym pomiatać. Co chwilę mi przygaduje i mnie prowokuje. I ja mam za niego wyjść?
- Ojcze - zaczęłam z tupetem, czując zdenerwowanie. - Nie mam zamiaru z nim choćby rozmawiać, a co dopiero tworzyć związku - uniosłam głos.
- Ario, takie małżenstwo to jedyne formalność. Możecie się kochać, ale nie musicie. Musisz tylko mieć z nim syna i publicznie pokazywać, że jesteście szczęśliwi - odparł.
- Że co proszę? Nie musimy się kochać, ale mamy mieć dzieci? Błagam ojcze, wybierz kogoś innego - poprosiłam z rezygnacją.
- Nie. Na razie masz mu nic nie mówić i spróbować bliżej go poznać. Jeżeli faktycznie rzucić na niego zaklęcie niewybaczalne to pomyślimy, ale masz zrobić wszystko, aby dopiąć tego małżeństwa - mężczyzna uderzył pięścią w stół. - Zrozumiano?
Westchnęłam cicho. Nie mam z nim szans.
- Tak jest, ojcze - mruknęłam i wróciłam do jedzenia.
•°•°•°•
Drugi dzień po powrocie ze szkoły, a ja nie miałam z Blackiem żadnej konfrontacji. Całe szczęście.
Siedziałam w zapadającym się fotelu w pokoju wspólnym z podkurczonymi nogami i dokańczałam pracę domową z opieki nad magicznymi stworzeniami. W fotelu obok siedziała Andromeda, która robiła to razem ze mną. Naszym zadaniem było rozwiązać krzyżówki, które dał nam nauczyciel. Na domiar złego każdy miał inną.
- Zwierzę przopominające żabę, zamieszkujące Amerykę Południową? - przeczytała Meda, oczekując ode mnie podpowiedzi.
- Kozłag - odpowiedziałam jej od razu. Magiczne zwierzęta to coś, co leży w zakrecie moich zainteresowań.
- Dobra, a rodzaj małpy żyjącej w stadach mniej rozwinięty niż inne gatunki? - dopytała jeszcze.
- Regulus - zażartowałam, obie parsknęłyśmy śmiechem.
Adromeda wcale nie przepadała za swoim kuzynem tak, jak wydawać by się mogło. Denerwował ją tak samo jak mnie.
Przyjaźnie się z nią od pierwszego roku, więc to chyba oczywiste, że już jej powiedziałam o pomyśle moich rodziców. Obiecała mi pomóc w próbie conajmniej zakolegowania się z nim, a jeśli się nie uda, to w poszukiwaniu kogoś innego.
Jeżeli się podobało, to będę wdzięczna za każdy komentarz, bo one motywują mnie najbardziej! ♡♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro