Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


    Nagle usłyszeć można było głośny krzyk i      donośne pukanie dłoni w drewniane drzwi.

-Ucisz tego ptaka gówniarzu!-Krzyczał wuj zza drzwi-Usłyszę jeszcze choćby jeden dźwięk, a ten twój stwór jedyny wrzask jaki wydobędzie to ten ostatniego wdechu!

Harry zdezorientowany, odchodząc od swoich myśli rozejrzał się po skromnie przystrojonym, nie wielkim pokoju wyłapując wzrokiem swoją przyjaciółkę Hedwige, ku chwilowemu zdziwieniu zauważył że owa spała, a różne dźwięki dobiegały zza okna. Żmudnie wstając z łóżka, podszedł do uchylonego już okna i otworzył je na szerokość. Za kratami można było zobaczyć dumnie postawionego czarnego puchacza, który przez częste pukanie dziobem i różnego rodzaju skrzety okazywał wielkie zniecierpliwienie.

Chłopak zahipnotyzowany urodą stworzenia, wyciągnął w jego stronę rękę i wciskając się między szparami wąskich krat z ubłaganiem próbował dosięgnąć grzbietu stworzenia. Ptak nagle ożywiony dziobnął okularnika w najbliższy mu palec, zrzucając dopiero co zauważoną kopertę na trawę.

-Na Merlina!-syczy Harry i wyciągając jak najszybciej rękę, wkłada palec do buzi.

Po chwili przypominając sobie o liście, ubiera pierwsze lepsze buty i z zamachem otwierając drzwi ewidentnie na coś wpada, ową przeszkodą wraz z przerażeniem chłopaka okazuje się wuj, który nieudolnie próbując wstać przybiera różne odcienie czerwieni.

-Wuju!-krzyczy podbiegając i wyciągając rękę-Ja..Ja nie chciałem!

-Ty, ty niewdzięczny głupi bachorze!-krzyczy czerwieniąc się jeszcze bardziej-Tyle lat już cię musze utrzymywać za moje ciężko zarobione pieniądze, a w zamian nie dostaje od ciebie nawet żadnej krztyny szacunku!

-utrzymujesz...-Dopowiedział pod nosem z pogardą-Czy nie sądzisz że to za mocne słowa? Kiedy ostatnio dostałem pełnowartościowe pożywne śniadanie? Lub kiedy dostałem chociażby parę dolarów na nową i nieużywaną bluzkę czy spodnie?-Popatrzył na niego z lekkim uśmiechem.

-Jak śmiesz w moim domu, mówić mi w twarz takie rzeczy!-krzyknął łapiąc go za kołnierz spranej koszuli.-Wynoś się! Wynoś i nie wracaj!

Czarnowłosy tylko popatrzył beznamiętnie na wuja i przybliżając się o kroć syknął.

-Nawet nie wiesz z jaką chęcią.

Puszczony z wielką siłą, zatoczył się na nadal uchylone drzwi i wstając zaczął kierować się po kufer.

***

Przechodząc ostatni raz w życiu przez dobrze mu znane i znienawidzone korytarze, oraz pokoje, napawał się tym cudownym uczuciem wolności która lada chwila miała nastąpić. Spojrzał ostatni raz na siedzącego przed telewizorem Dudley'a i jedzącego kolacje wujostwa i bez marnowania słów, wyszedł.

Stojąc na trawniku i powoli analizując niedawną sytuacje, zagapił się w jeden biały punkt, który po wyostrzeniu przez oczy zdawał się być winnym wszystkiemu listem. Zostawiając kufer na ziemi, podszedł do leżącej koperty i schylając się lekko, podniósł. Na kopercie można było zobaczyć jedynie staranny podpis z jego imieniem i nic więcej co mogło by mu mówić o nadawcy. Ocierając ręką o papier, badając każdy jego szczegół w końcu naderwał i wyjął z niej niewielką kartkę niezapisanego pergaminu. Zdziwiony obrócił ją na drugą stronę wypatrując jakichkolwiek zapisków, których i tam też nie znalazł.

Nagle przestraszony odskoczył gdy poczuł chwilowy ból z tyłu głowy i odwracając się szybko do tyłu zauważył tego samego urodziwego czarnego ptaka, który bezkarnie dziobał go w czuprynę. Uśmiechając się lekko, podszedł po kufer i biorąc go pod pachę, ruszył wzdłuż ulicy nadal zastanawiając się nad tajemniczym listem...


***


Koniec Prologu. Mam nadzieje że zachęciłam do czytania i będziecie ze mną przez tę myślę długą przygodę w mojej alternatywie świata J.K- Rowling.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro