Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          Było zimno. Pomimo środka lata zimny powiem wiatru muskał delikatnie jego odkryte części ciała wdając je w nieprzyjemny dreszcz.

Stanął na środku drogi odkładając ciężkie i obciążające jego ręce bagaże, po czym nie patrząc się nawet pod siebie usiadł obok nich na brudnej i lekko mokrej przez deszcz szosie. Obejrzał się wokół w poszukiwaniu jakiegokolwiek źródła życia, lecz nic takiego nie zauważył. Wszystkie domy były już dawno pozagaszane i tylko pojedyncze okna w bloku na przeciw świeciły nie wyraźnym światłem lampek nocnych. Szedł już trzecią godzinę. Zdecydowanie nie przemyślał pewnych kwestii, gdy z wysoko postawioną głową opuszczał dom wujostwa.

Spojrzał na prawo, na lekko wykrzywionego w grymasie ptaka i przypominając sobie o tajemniczym liście, zaczął znowu rozmyślać.

Kim jest nadawca? Czy list napewno był skierowany do mnie? Czy jest w nim ukryta wiadomość?

Westchnął ciężko, gdy jego brzuch zaburczał głośno.

***

- Przestań tak o tym rozmyślać kochanie..- Powiedziała czule kobieta, jadąc ręką po spiętych plecach syna- Wszystko będzie dobrze.

- Nie możesz mi tego zapewnić.-Warknął spychając drobną rękę, by następnie spojrzeć prosto w bladoniebieskie oczy- Wiedziałem że to się nie może udać!

- Nie unoś na mnie głosu.- Powiedziała nadal spokojnie- On wróci. Nie mogliśmy go trzymać całe życie w ukryciu, jest silnym i mądrym chłopcem. Da sobie radę.- Mówiła cicho, lecz wyraźnie w taki sposób że brzmienie jej głosu odbijało się po ścianach pomieszczenia- Teraz jednak większym zmartwieniem jest tu twoje zadanie i proszę żebyś skupił na nim większość swojej uwagi.

Ten tylko skinął niechętnie i odszedł bez słowa w kierunku swoich komnat.

***

Krzyk.

Krew.

Śmiech.

     Harry zerwał się do rzeczywistości. To tylko sen.- Pomyślał wydychając powietrze z ulgą.

Przetarł oczy dłońmi, by następnie wyostrzyć obraz na zielonym krajobrazie. Zasnął na trawie. Pomimo dobrze wyglądającej perspektywy spędzenia nocy pod gołym niebem, to jego stan nie pozwalał mu się nacieszyć chwilą spokoju.

Wstał na równe nogi, a ból w plecach rozniósł się prądem po jego całym ciele.

- Ty nie masz takich problemów, co?- Zagadał sarkastycznie do ptaka obok- No tak. Nie odpowiesz.

- Wracaj!

Harry wzdrygnął się przestraszony pod wpływem obcego głosu.

- Wracaj gówniarzu! Ty.. Ty- Straszy mężczyzna zatrzymał się kładąc ręce na kolana i dysząc, wyrównując niespokojny oddech- Bezczelny. Lepiej tu się nigdy więcej nie pojawiaj!

Harry dopiero w tym czasie zauważył drugą postać uśmiechającą się wesoło i jedzącą szczęśliwie czerwone jabłko, siedząc na pozostałościach po starym murze.

Chłopak łudzącą mu kogoś przypominał, ale nie miał czasu aby na ten temat rozmyślać ponieważ zanim się zorientował owy przybysz był tuż przy nim i z milimetrowych odległości wpatrywał mu się w oczy.

- Nie widziałem cię tu nigdy.

Dopiero teraz chłopak przyjrzał się dokładniej jego rysom twarzy i niebiesko-szarym niczym ocean bez dna, oczą. Jeden kosmyk czarnych i przydługawych włosów wypadł mu z harmonii spiętego z tyłu kuca i żyjąc własną wolą opadł mu na twarz.

- Nie jestem stąd, w zasadzie kieruje się jedynie do Londynu.- Powiedział nadal wpatrzony w chłopaka.

- No to będziemy mieli nawzajem towarzystwo!- Krzyknął z uśmiechem na ustach.- Też nie jestem z..

Chłopak nagle znieruchomiał. Podszedł jeśli było to możliwe jeszcze bliżej i szybkim ruchem odgarnął kruczowłosemu grzywkę.

- A więc Harry Potter, tak..?

- Niestety.- Mruknął pod nosem.- Tak, to ja.

Mina drugiego jakby natychmiastowo dostała grymasu i wyrzucając ogryzek po wcześniejszym jabłku, tylko obrócił się na pięcie i ruszył we własnym kierunku.   

- Nawet nie powiedziałeś jak masz na imię!

Krzyknął Harry za nim kierując się w jego stronę.

- To już nie istotne.

- Poczekaj!- Krzyknął do niego podbiegając, lecz drugi nawet nie zaszczycił go spojrzeniem i kierował się dalej przed siebie.- Możesz chociaż wytłumaczyć?

Czarno włosy nagle przystanął i obrócił się delikatnie w stronę chłopaka w okrągłych korektach.

- Dla twojego dobra nie próbuj za mną iść..

- Mógłbyś może lepiej wytłumaczyć?- mruknął zdenerwowany z takiego obrotu wydarzeń.

Czarnowłosy postanawiając ignorować chłopaka, wznowił kroki. Nie spodobało się to jednak Harry'emu, który postanowił rzucić się drugiemu na plecy. -Co ty do cholery robisz! Złaź!

Nie usłyszał odpowiedzi, bo nagle chłopak na jego plecach zemdlał.

- Chyba sobie ze mnie żartujesz..- Westchnął rozśmieszony ironią tej sytuacji i wziął drugiego na ręce. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro