13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Aislyn leżała w gorączce już tydzień, a Wulfgar odchodził od zmysłów, gdyż lękał się o swą połowicę. Nie przebolałby jej utraty, i żeby nie oszaleć, codziennie kilka godzin ćwiczył ze swoimi zbrojnymi na placu ćwiczebnym. Sedric został obity przez Wulgara, który nie szczędził mu razów. Nie mógł go zabić, chociaż miał to ochotę uczynić, kiedy dowiedział, iż była to prawda, co mówił młody Leufrik. Odesłał brata na służbę na królewski dwór. Wulfgar napisał do króla Ryszarda i przedstawił swą prośbę. Wierzył sługom na zamku, a i sam doszedł do wniosków, iż jego brat niezdrowo pożądał jego połowicy, co nie mogła mieć miejsca. Każdy rycerz powinien mieć damę, jednak jego dama już miała swego rycerza którym był on, Wulfgar de Mount. Jednak dla bezpieczeństwa przy lady czuwała jedna z niewiast, sprowadzona z wioski. Wulfgar nie miał zamiaru ryzykować życiem swej małżonki. 

Kiedy dzień zmierzał ku końcowi, niewiasta opiekująca się panią, zawołała sługę i posłała go po pana na życzenie milady, która od jakieś czasu nie spała i nie miała gorączki, która ustąpiła w południe. Leufrik zastał pana zamku parującego ciosy z Sir Goweinem w zaciętym pojedynku i zdawało się, że nawet mroźne powietrze mu nie przeszkadzało.

- Panie, Milady wzywa  - sługa zwrócił się do swego pana.

Pan zamku oddał swój miecz giermkowi i ruszył żwawym krokiem przez dziedziniec. Jego rycerze zaprzestali ćwiczeń i ruszyli za swym dowódcą, gdyż chcieli dowiedzieć się co z ich panią. Rycerz będąc już w wielkiej sali, rzucił się biegiem do schodów, pokonując po dwa stopnie naraz. Wpadł do komnaty i zobaczył żonę opartą o wezgłowie łoża. Wyglądała strasznie blado, a jeszcze rano była zaróżowiona. Jednak nawet choroba nie odebrała jej urody, wciąż była piękna i mógł zrozumieć wodzenie oczami swych rycerzy za jego panią.  Dopadł do niewiasty i przytulił z całych sił, a służąca cicho umknęła z komnaty państwa.

- Dobry Bóg mi ciebie zwrócił - wyszeptał w jej włosy, a dziewka poczuła jak wielki Norman zadrżał.

- Panie - powiedziała schrypniętym głosem, gdyż gardło bolało ją niemiłosiernie.

- Najdroższa żono, dla ciebie jestem Wulfgar.

- Wulfgarze, przepraszam - Aislyn zaczęła cicho łkać w jego pierś. 

- Za co? - Głaskał uspokajająco jej długie splątane włosy. 

- Ja - przełknęła z trudem ślinę - nie zrobiłam niczego, czym mogłam ci uchybić, mężu.

- Wiem, ukochana. Nie troskaj się o to. Porozmawiamy o tym , kiedy dojdziesz do siebie. 

- Musisz mi uwierzyć. Twój brat, on...

- Próbował wziąć się siłą - powiedział łagodnie.

- Tak, chciał mnie pohańbić. - Aislyn zatrzęsła się na to wspomnienie i bardziej wtuliła w swego męża, który przyciskał ją do siebie jeszcze mocniej.

- Już ci nie zagraża, odesłałem go stąd do króla. Ale teraz musimy zatroszczyć się o ciebie. Trza cię nakarmić i  oboje musimy wziąć kąpiel, cherie.

- Chętnie Wulfgarze, jednak jestem słaba niczym kocię. Obawiam się, że nie dam rady nawet utrzymać łyżki. - Aislyn opadła na posłanie i wpatrywała się w swego męża, który wyglądał na zmęczonego. Ciemne cienie pod oczami znaczyły jego przystojną twarz i wydawało jej się, jakby schudł.

- Zatem zaopiekuję się swoim kociakiem - rycerz ucałował blade, ale ciepłe usta swej żony.

- Lękałam się, że mną wzgardził i odeślesz stąd. Nie zniosłabym pogardy.

- Nigdy, najdroższa. Niczemu nie jesteś winna, a twoja uroda przyciąga nie tylko Sedrica.

- Nie rozumiem o czym rozprawiasz, mężu. - Aislyn nie zdawała sobie sprawy ze swej urody i jak działała na mężczyzn. Wulfgar wiedział, gdyż sam padł tego ofiarą. 

- Zdaje się, że młody Leufrik darzy cię względami, droga żono. - Aislyn zaróżowiły się policzki na słowa męża, który zachichotał na wstydliwość żony.

- Uratował mi życie, to ino troska o swą panią, nie trzeba doszukiwać się tutaj niczego innego, Wulfgarze.

- Zdaje się, moja piękna, że  twa uroda mąci również moim zbrojnym w głowach. - Pogłaskał swą panią po policzku. - A ty, pani, jesteś nazbyt skromna.  

- Jesteś nazbyt łaskawy, mężu. - Policzki Aislyn przybrały cudowny odcień różu.

Na rozkaz pana zamku w komnacie zapanowało zamieszanie. Służba wniosła drewnianą balię i napełniła ją parującą wodą, po czym dołożyła drew do kominka i zostawiła tacę z serami, chlebem, mięsiwem oraz dzban z winem i piwem. Kiedy pan i pani zostali sami, Wulfgar ściągnął z siebie odzienia, po czym nagi podszedł do swej małżonki, która bacznie przyglądała się poczynaniom męża. Bez skrępowania dziewka pozwoliła ściągnąć z siebie giezło i dała się zanieść do bali. Norman wraz ze swą połowicą zanurzył się w ciepłej wodzi i oplótł jej aksamitne ciało silnymi ramionami. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro