6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Panie - zaczęła Aislyn drżącym głosem.

- Wulfgar, albo Wulf - wymruczał.

- Wulfgarze, proszę, ostaw mnie - powiedziała błagalnie.

Uśmiech zaigrał na groźnym obliczu rycerza, kiedy dziewka wypowiedziała jego imię. Nie wypuszczając jej ze swych objęć, zmienił pozycję układając się wraz z niewiastą na boku, przyciskając jej rozkosznie miękkie ciało do swego już mocno pobudzonego. Czuł piersi niewiasty na torsie, a jego duże ciepłe dłonie głaskały krągłe pośladki swej pani. Jeszcze bardziej nabrzmiała męskość Normanowi, którą poczuła Aislyn na swym łonie. Wciągnęła głośno powietrze, kiedy szorstkie palce rycerze przejechały po jej nagiej piersi i pogłaskał jej sutek.

- Aislyn, lepiej dla ciebie, Pani, jak będę tym, który odbierze ci cnotę - mruknął i musnął znienacka jej usta.

- Nie rozumiem - sapnęła, oszołomiona doznaniami. - Czyż... czyż coś mi grozi, panie rycerzu? - wyszeptała i pokryła się ślicznym rumieńcem ku zadowolenia Normana.

- Być może twój kuzyn już ruszył za nami w pościg, cherie, i będzie chciał ciebie, Pani, odzyskać. - Wciąż pieścił jej skórę swymi dłońmi, a dziewka nie rozumiała reakcji swojego ciała, które płonęło od dotyku rycerza.

- Prędzej sczeznę, niźli mu się oddam. To morderca - wysyczała i zadrżała, kiedy ukąsił ją w szyję.

- Jak mniem jest szlachetnie urodzony i jedyną twoją rodzina - szeptał w jej skórę. - Więc uzyska do ciebie dostęp tak, czy inaczej, moja słodka- przesunął dłonią po jej krągłym biodrze i ułożył ponownie pod sobą.

- Panie, zatem pozwólcie, żebym schronila się w klasztorze. Tam mnie jego ręką nie sięgnie. - Aislyn próbowała przekonać rycerza, jedna on zostal nieugiety.

- Nie każdy mężczyzna chce mieć żonę, która już legła z innym. Kiedy cię wezmę, będziesz należeć już do mnie, moja śliczna.

-Nie - dziewka zaprotestowała i wiła się pod nim. - Panie, Wulfgarze, pohańbisz mnie, biorąc teraz me ciało. Tak się nie godzi.

- Obawiam się, cherie, że to jedyny sposób. - Unieruchomił jej ręce nad głową.

- Chciałeś mnie za żonę, to ją ze mnie uczyń, Panie, i nie tylko w łożu. - Wiedziała, że jej los został już przypieczętowany. Wolała tego pokrytego bliznami normanskiego rycerza niż Alarica, który juz dawno by ją zgwałcił. - Lecz niechaj wpierw mnich nam pobłogosławi. Jeszcze dziś.

- Wyjdziesz za mnie dobrowolnie? - Na twarzy Wulfa malowało się zdziwienie. Po czym rozszerzył jej uda, moszczac się miedzy nimi.

- Zdaje się, Panie, że nie mam wyjścia - odpowiedziała cicho. - Jeno proszę, żebyś nie robił ze mnie ladacznicy.

Wulfgar popatrzył w ciemnozielone oczy niewiasty i dostrzegł jej szkliste spojrzenie. Zdał sobie sprawę, że jego chuć przejęła nad nim kontrolę. Czyż nie mógł wpierw poślubić dziewki i dopiero legnąć z nią w łożu? Jakże miał to uczynić, kiedy jego męskość wołała o uwolnienie? Dobry Boże, pragnął zatopić swój członek w ciele Aislyn i wylać w niej swe nasienie. Opuścił usta na jej wargi w namiętnym i naglącym pocałunku. Niewiasta nie wiedziala, co czynić, zatem uległa woli rycerza i rozchyliła lekko usta, a język Normana zagłębił się bardziej i naparł na jej. Z ust Aislyn wyleciało ciche westchnienie, czym zachęciła Wulfgara do śmielszych pieszczot. Głośny huk otwieranych drzwi oderwał Wulfa od niewiasty, którą zdołał zakryć swym ciałem.

- Bracie - próg przekroczył Sedric i rozszerzył oczy na widok nagości brata, jak i jego branki. Odchrząknął i ciągnął dalej.- U bram stoi posłaniec.

- Zatem dowiedz się czego chce- rozkazał niezadowolony pan zamku.

- Chce rozmawiać z toba Wulfgarze- Sedric wciąż wlepial oczy w widok przed sobą, a Aislyn naciągneła na ciało futro.

- Wyjdź i czekaj na mnie w wielkiej sali - Norman zwrócił sie do brata i czekał, aż ten opuści komnatę, po czym zwrócił się do niewiasty. - Pani, obawiam się, że twój oprawca dowiedział się, gdzie przebywasz. Jednak nie lękaj się, bowiem jesteś tutaj bezpieczna. Będę cię bronił, przysięgam na swój honor. A teraz ubierz się.

- Ale miłościwy panie, nie mam żadnej sztuki odzienia, która nadawałyby się do założenia - powiedziała nieśmiało, kiedy przypatrywał się jej rosły rycerz.

- W tych skrzyniach - wskazał ręką- są zapewne suknie mojej matki. Nie sądzę iż są modne, ale tylko to ci mogę ofiarować.

- Dziękuję ci, Panie - szepnęła z wdzięcznością. Wulfgar pochylił się nad nią.

- Ubierz się szybko i nie karz mi czekać zbyt długo na siebie, moja słodka. - Skradł jej szybki pocałunek i wstał z łoża zupełnie nie przejmując się swą nagością. Aislyn spłonęła rumieńcem na widok jego nabrzmiałej męskości, a Wulfgar zaśmiał się cicho na ten widok. Jednak był wielce rad, iż jego przyszła połowica była nietknięta i żaden mężczyzna nie widział jej wdzięków .

Zanim posłaniec zdołał się zniecierpliwic na murach ukazał mu się we własnej osobie pan zamku, a przyjego boku Lady Aislyn.

- Czegóż chcecie? - Zawołał de Mount.

- Panie, przybywam z polecenia mego pana, Alarica z Brok. Żąda wydania mu niewiasty, którą ty, Panie, przetrzymujesz, a która jest jego narzeczoną.

- Nic mi o tym nie wiadomo jakobym, przetrzymywał kogoś wbrew jego woli - huknął.

- Lady Aislyn jest własnością Alarica Brok - posłaniec nie ustępował.

- Zatem niech ją mi odbierze, jeśli zdoła - zakupił Wulfgar, jednak Aislyn widziała, że to do niczego dobrego nie doprowadzi.

Jak tylko Wulfgar wypowiedział te słowa, nad ich głowami przeleciał grad strzał. Norman pchnął niewiastę ku ziemi osłaniając ją swym ciałem. Rycerz przygniótł swą panią wielka postura, a jego ciepły oddech owiewał jej lewy policzek.

- Jesteś, cherie, pożądana i niebezpieczną niewiastą - mruknął wprost do jej ucha.

- Przeze mnie, bedziecie mieli ino kłopoty, rycerzu. Lepiej odesłać mnie do klasztoru. Alaric nie lubi, kiedy robi się z niego głupca. Jest zapalczywy i uparty.

- Na Boga, nigdy - zagrzmiał. - Wyzwę go na pojedynek i rozpłatam mieczem na dwie części. Nigdy cie nie dostanie, kwiatuszku.

- Normanie, ty psie! - Powietrze przeciął wrzask zza murów, i Aislyn zadrżała na dźwięk głosu Alarica.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro