7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy ponownie przeleciały nad murami strzały, Wulfgar wydał rozkaz łucznikom, żeby uczynili to samo co wróg. Sam zaś przekazał swoją panią giermkowi, który miał ją bezpiecznie sprowadzić do wielkiej sali.

- Pozwól mi, Panie, pozostać na murach.

- To nie miejsce dla kobiety. Pójdziesz z mym giermkiem, Pani, i nie waż mi się sprzeciwiać, bo cię ukarze.

Aislyn popatrzyła na gniewne oblicze normanskiego pana i wolala nie nadużywać jego woli. Kiwnęła tylko na zgode, uniosła dumnie głowę i zgarniając spodnice, bez słowa opuściła mur oraz rycerza. Dawno temu zrozumiała, że niewiasty były własnością mężczyzn. Czy to ojca, czy małżonka. Jej rodzice pochodzili ze szlachetnego rodu, a ona sama był w połowie Normanką. Wulfgar nie wiedział, iż jej matka była Anglosaską, której ręką została oddana Normanowi. Jej ojciec był dobry dla swej żony. Nigdy jej nie uderzył, ale Aislyn wiedziała, że miewał nałożnice, a matka z tego powodu cierpiała. Była dumną kobietą i nigdy nie uczyniła nic, kiedy jej mąż brał do łożnicy inną. Kochała go, ale była posłuszna. Natomiast ona, Lady Aislyn, nie miała zamiaru cierpieć przez męska chuć. Jeżeli Wulfgar de Mount chciał mieć nałożnice, to niech tak czyni, ale poza murami zamku. Nie zniesie plotek służby na swój temat.

Niewiasta rozejrzała się po wielkiej sali i przedstawiała ona smutny widok. Jej dom był bogato zdobiony gobelinami, proporcami, a tutaj wyglądało jak zapomniane przez Boga miejsce. Postanowiła poszukać kuchni i służby, może mogłaby jakoś pomóc. Nie lubiła bezczynności.
Przemaszerowała przez sale i tuż za schodami było wejście do sieni, a stamtąd do kuchni, gdzie czekała na nią przyjemna niespodzianka. Dojrzała kucharza i służącego, ale poza nimi nikogo więcej nie było, żadnej służebnej dziewki. Zanim zdążyła się odezwać, pierwszy powitał ją kurpulentny starszy czlowiek.

- Pani - pokłonił się - miło widziecie cię w moich skromnych progach i wiedzieć, że ten dom w końcu będzie miał panią.

- Witaj, jestem Lady Aislyn. Chciałabym zobaczyć, co przyrządzasz na wieczerze. - Kucharz na jej słowo lekko się zmieszał.

- Nie ma tego zbyt wiele, Pani. Nie mam z czego gotować.

- Jak to nie masz? - Ciemne brwi niewiasty ściągnęły się. - Pan tego zamku nie jeździ na łowy? A przydomowy ogródek na pewno jest.

- A jakże, Pani. Jeno tylko nikogo do niego nie ma. Nie mamy tutaj żadnej dziewki.

- Sami mężczyźni? - Niedowierzała słowom sługi.

- Z rozkazu poprzedniego pana. Zbyt mieli pobudzoną chuć. Każdej dziewce robili brzuch. Nawet nasz pan Sedric...-urwał, gdyż zdał sobie sprawę, że nie powinien rozprawiać o takich rzeczach.

Aislyn lekko zapiekły policzki, ale nie zganiła kucharza za zbyt rozwiązły język. Tylko poprosiła o pokazanie jej ogródka. Młody chłopak, który ani razu nie wypowiedział słowa, zaprowadził swą pania na miejsce. Dziewka przeżyła rozczarowanie. Z ogrodu prawie nic nie zostało, jeno same chwasty i gdzie niegdzie jakieś warzywo.

- Tutaj jesteś, Milady - usłyszała za sobą ostry ton głosu, na który obróciła się.

- Myślałeś, Panie, że ucieknę, kiedy za murami czeka Alaric? Nie jestem głupia, a dla mego kuzyna jestem niczym leśna zwierzyna do upolowania - rzekła kwaśno.

- Mnie też nie chcesz - złapał niewiastę w swoje objęcia - cherie. Rozpalasz mi krew do żywego. Pragnę cię pani wychędorzyć, lecz poczekam do zaślubin.

- Poczekasz?

- Tak. Ale niezbyt długo. Zmieniłem zdanie - pogłaskał ją po policzku. - Dzisiaj zostaniesz mi poślubiona.

- Nie! - Szarpnęła się. - Jesteś, Panie, taki sam jak mój kuzyn. Twoja chuć przemawia przez ciebi, nic więcej.

Twarz Wulfgara pociemniała z gniewu. Żadna dziewka nigdy mu nie odmawiała swego ciała i ta nie będzie. Już on ją nauczy moresu. Jest szlachetnie urodzona, ale każda nadaje się tylko do łoża i rodzenia dzieci.

- Zostaniesz moją żoną, Lady Aislyn, to nie podlega dyskusji - wycedził i porwał ja do góry, mocno przytulając w bolesnym uścisku.

- Puszczaj mnie ty brutalu!

- Zważaj na słowa, Milady. Nie chcesz się przekonać, jaki potrafię być brutalny. Nigdy nie zbiłem niewiasty, ale ty, Pani, możesz być pierwsza.

Aislyn zadrżała od słów rycerza. Mógł z nią zrobić wszystko. Zacisnęła usta i odwróciła głowę. Nie odezwie się do niego.

Wulfgar czuł ciepłe i miękkie kobiece ciało, aż mu męskość zesztywniała i ledwo mógł się poruszać. Zacisnął zęby i postawił niewiaste w dużej sali przed obliczem mnicha. Wezmą ślub teraz, a później legnie ze swą panią w łożu.

Aislyn była rozsierdzona zachowaniem rycerza. Zostanie poślubiona niczym służebna dziewka. Ale cóż miała do powiedzenia, kiedy była branka?

Świadkami małżeńskiej przysięgi była zaloga zamku, jak również Sedric, który stał nerwowy, kiedy Aislyn nie odpowiadała. Dostrzegła, że chwyta za rękojeść miecza, wiec szybko wypowiedziała słowa przysiegi. Nie chciała być powodem morderstwa.

- Żono- Wulf zwrócił się do swej połowicy - pozwól, że całusem przypieczętuje nasze zaślubiny.

Lady Aislyn zostala porwana w ramiona męża i na oczach wszystkich zebranych namiętnie pocałowana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro