*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Keily


Jussy, która przez cały ten czas stała z nami w pokoju, przerwała nam na chwilę, mówiąc:

- Keily co ty na to, żebyśmy pojechały do ciebie i wzięły Rilianę ze sobą. Chyba macie sobie wiele do wyjaśnienia?- cwaniacko się uśmiechnęła.

-Ok. Myślę, że to dobry pomysł. - zgodziłam się.

- A i jeszcze jedno. Nawet nie próbuj owijać w bawełnę, powiedziałam Rilianie wszystko. Tak jak już wcześniej mówiłam, możesz mnie później zabić.- ponownie wyszczerzyła rząd białych zębów w moją stronę.

Gdy tylko Riliana stanęła na chwilę do mnie  plecami, pokazałam Jussy, jak podcinam sobie gardło. Co doskonale odebrała jako:

Już nie żyjesz!

Chwilę później wzięłyśmy moje torby i wyszłyśmy ze szpitala. Szłyśmy długim korytarzem w stronę parkingu, na którym zaparkowała Jussy. Riliana szła blisko mnie, zwalniając od czasu do czasu kroku, żeby dotrzymać mojego wolnego tempa.

- Chcesz może odpocząć? - spytała, zaniepokojona widząc, zmęczenie pojawiające się  na mojej twarzy.

- Dam radę. - uśmiechnęłam się, widząc w jej oczach to jak bardzo się o mnie martwi.

Gdy dotarłyśmy do mojego mieszkania, poczułam się jak najszczęśliwsza osoba na ziemi. Szybko usiadłam na kanapie, wypuszczając z siebie powietrze.

-Home sweet home.-  pomyślałam.

Moja przyjaciółka postawiła na ziemi torby i zakomunikowała:

- To, co zostawiam was. Jak chcesz, mogę do ciebie wpaść koło siedemnastej i przy okazji odwieść Rilianę do domu.

Brunetka spojrzała na mnie, a później na moją przyjaciółkę, czekając, zniecierpliwiona na moją odpowiedz.

- Myślę, że do tego czasu na pewno sobie wszystko wyjaśnimy. - uśmiechnęłam się do niej ciepło, pospieszając ją wzrokiem w kierunku drzwi. Chyba chciałam mieć już to za sobą.

Gdy Jussy zniknęła za drzwiami, atmosfera w pomieszczeniu wyraźnie zmieniła barwę. Zauważyłam lekkie zdenerwowanie w oczach Riliany, która siedziała na kanapie, mieszając kawę, którą wcześniej przygotowała jej Jussy. Poczułam lekkie spięcie, nie mając pojęcia jak mam rozpocząć naszą rozmowę.

- Powinnam cię na wstępie przeprosić. - odezwałam się cichym głosem.

Brunetka podniosła na mnie wzrok, delikatnie się uśmiechając.

- Ciężko mi być na ciebie złą, skoro znam powód, dla którego tak postąpiłaś.

-Jussy wszystko ci powiedziała?

- Powiedziała mi o tym, że Colin cię pobił i zagroził, że jeśli się ze mną spotkasz, to zrobi to samo ze mną.

Nie odpowiedziałam, do moich oczu napłynęły słone łzy. Całe to wcześniejsze zdarzenie do mnie powróciło. Zrobiło mi się przykro, że tak potraktowałam Rilianę.

- Przepraszam. Bałam się, że może cię skrzywdzić. Nie zasłużyłaś na to.- odpowiedziałam, gdy tylko udało mi się opanować emocje.

Brunetka usiadła koło mnie, chwytając mnie za rękę.

- Wybaczam ci. Bałaś się o mnie. Pewnie tez bym tak zrobiła.

Oparłam głowę o jej ramię, nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Riliana objęła mnie ramieniem, przytulając mocno do siebie, jej ciepłe dłonie przejechały po moim policzku.

- Nigdy nie chciałam cię stracić, a już tym bardziej zranić.- odpowiedziałam, nie wypuszczając jej z objęcia.

- Nie straciłaś mnie, przecież tu jestem. - poczułam jej mokre łzy na moim czole, po czym po chwili dodała:

- Obiecaj mi, proszę, że to się już nigdy nie powtórzy.

-A Colin? - spytałam z paniką w głosie.

Dziewczyna odsunęła się ode mnie, patrząc głęboko w moje oczy.

- Nie martw się o niego. Jakoś sobie z nim poradzimy.

- Ale?

- Cii- przerwała mi, kładąc słój palec na moich ustach i delikatnie się uśmiechająca.

- Ale jeśli? - spróbowałam ponownie.

- Po ostatnim wydarzeniu pokłóciłam się z nim  i zatrzymałam się kilka dni u Patrycji. Kilka razy próbował się ze mną skontaktować, ale nie odpowiedziałam na jego telefony.

- Jeśli chcesz, możesz zostać u mnie? - zaproponowałam. Wydawało mi się to najbardziej rozsądnym rozwiązaniem na obecną chwilę.

- Jeśli tego chcesz? Mogę ci pomóc, dopóki  nie będzie z tobą lepiej. - jej oczy zabłysły, a ja poczułam się, jak gdyby wszystkie moje marzenia właśnie się spełniały.

- Nie musisz mi w niczym pomagać. - zaprotestowałam.

- Nie bądź takim twardzielem. Jeszcze będziesz mi dziękować. - zaśmiała się.

- No ok niech ci będzie. - ustąpiłam, wiedząc w głębi ducha, że Riliana ma rację.

Brunetka położyła dłoń na moim kolanie, spoglądając głęboko w moje oczy. Poczułam lekkie mrowienie w miejscu, które dotknęła.

- Keily obiecaj, że zostaniesz w moim życiu, nieważne na to, co się stanie.

Chwyciłam jej twarz w swoje dłonie, patrząc w jej śliczne oczy:

- Przyrzekam, że już nic i nikt nie stanie nam na drodze.

Po tych słowach nachyliła się do niej i złożyłam  delikatny pocałunek na jej  ustach, na który Riliana odpowiedziała niemal, że natychmiast. Jej oddech przyspieszył, a każdy kolejny pocałunek stawał się pewniejszy i bardziej zachłanny. Niesamowite ciepło przepłynęło po moim ciele. Nie pragnęłam w tym momencie niczego innego jak jej i jej bliskości. Gdy brunetka mocniej się do mnie przysunęła, ból, jaki pojawił się w moich żebrach, sprawił, że wróciłam do cholernej, bolesnej rzeczywistości.

- Kurwa. - powiedziałam, wyginając się z bólu.

Riliana odsunęła się ode mnie przerażona, patrząc na mnie z wielką troską.

- Przepraszam. Nie chciałam.

- Jeszcze to nadrobimy. - zaśmiałam się do niej, ukazując rząd białych zębów.

- Obiecujesz? - spytała, uroczo się uśmiechając

- Słowo harcerza.- odpowiedziałam, wytykając w jej stronę język.

- Nie wytykaj tak, bo ci go odgryzę. - zażartowała.

Przygryzłam usta, robiąc wystraszona minę.

-Nie wiem, czy mam się zacząć bać, czy cieszyć.

- Jak wolisz. - Riliana odpowiedziała, nie przestając się uśmiechać.

- Jesteś taka piękna. - wtrąciłam, nie mogąc się powstrzymać.

Brunetka lekko się zaczerwieniła, odpowiadając:

- Ty też nie jesteś niczego sobie.

Wyjęłam telefon z kieszeni, robiąc jej zdjęcia.

- Co robisz? - spytała zaskoczona

- Muszę ci coś pokazać.Widzisz to?- przerwałam, odwracając telefon w jej stronę. - Zakochałam się w tych oczach.

Riliana ponownie się zaczerwieniła, po chwili pytając:

- Czy ty właśnie wyznałaś mi miłość? - zachichotała.

Dopiero teraz do mnie dotarło, że nigdy nie powiedziałam, co tak naprawdę do niej czuję.

Po raz kolejny zadurzyłam się w jej spojrzeniu, ostrożnie się do niej przesuwając.

- Pamiętasz, jak ci powiedziałam, że nigdy wcześniej nie byłam zakochana.

Skinęła na potwierdzenie, uważnie mi się przyglądając i nie przerywając mojej wypowiedzi.

-  Jeśli miłość to uczucie ciepła na sercu, gdy jesteś w pobliżu i jeśli to cholerny ból, gdy cię nie ma. To tak. Kocham cię Riliano.

Zauważyłam, jak jej źrenice momentalnie się powiększyły, a moje serce zabiło szybciej.

-Gratulacje Keily po raz pierwszy wyznałaś komuś miłość. - odbyłam wewnętrzny monolog.

Riliana nie odpowiadała chwilę, patrząc zahipnotyzowana w moje oczy.

- Ja ciebie też. - odpowiedziała, ponownie całując moje usta.





   🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉

Dla wszystkich czytelników spóźnione, ale szczere życzenia noworoczne. Szczęśliwego Nowego Roku 2020. Aby spełniło się wszystko, o czym marzycie. 😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro