Let's pretend nothing happened

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

                                   

Keily

-Hej przystojniaczku! - omal, że wykrzyczała do słuchawki Camila, gdy tylko odebrałam telefon.

- Cześć Cam. Co u ciebie?

- Mam super newsa.

- Co się stało? Opowiadaj. - próbowałam być równie entuzjastyczna.

- Jestem zaproszona do mojego szefa na kolację.

- Na kolację? - powtórzyłam zaciekawiona, pytając: -  A z jakiej to okazji? 

- Prawdopodobnie dostanę awans.

- To naprawdę super wiadomość. Gratulacje!

- Dziękuję, ale jest jeden problem. - odpowiedziała radośnie, a jej głos po chwili się załamał.

- Jaki?

-Ponieważ ostatnio świetnie udawałaś moją partnerkę, jesteś również zaproszona.

Telefon o mało nie wypadł mi z ręki, kiedy to usłyszałam.

- Slow down. Że co proszę? - zapytałam, jak gdybym się przesłyszała.

- Musisz iść ze mną. - powtórzyła niemal, że rozkazująco.

- Zacznijmy od początku. Gdzie ta kolacja?

- U niego w domu. - odpowiedziała spokojnie.

Właśnie miałam wrażenie, że dostałam palpitacji serca.

- Poczekaj, więc jak dobrze rozumiem, chcesz, żebym poszła z tobą na kolację do twojego szefa, który jest ojcem Colina.

- Tak dokładnie. - powiedziała pełna entuzjazmu.

-Poczekaj, nie skończyłam.- rzekłam, wypuszczając gorące powietrze przez usta, po czym kontynuowałam: -  Chłopak Riliany to syn twojego szefa i pracujecie razem. Czyli jak dobrze rozumiem, oni też tam będą. A jak dobrze pamiętam to mam się trzymać od niej z daleka? Zgadza się?

- Wiem, ale idziemy razem, a ona będzie tam z Colinem. Więc nie widzę problemu.

Nie wierzyłam w to, co słyszę. Miałam wrażenie, że stanęłam na minie i czekałam, aż wybuchnie.  Nie miałam najmniejszej ochoty iść na to spotkanie i udawać, że w ogóle jej nie znam. W głębi ducha modliłam się o jakąś wymówkę, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Poza tym doskonale wiedziałam, że Camila nie da tak łatwo za wygraną.

- Halo jesteś tam? - usłyszałam zniecierpliwiony głos po drugiej stronie słuchawki.

- Tak. Jestem, ale nie ukrywam, że wcale nie podoba mi się ten pomysł.

- Przeżyjesz. Zrób to dla mnie- przeciągnęła błagalnie.

-Naprawdę muszę iść z tobą? - spytałam niechętnie.

- Nie masz wyjścia. Bądź u mnie jutro o siedemnastej. Pa kochanie. - powiedziała, natychmiast się rozłączając. 

Czy mój dzień mógł zacząć się gorzej?

                                        ***

Zaparkowała pod ogromną, białą rezydencją, powolnie wysiadając z samochodu. Poczułam jak mój żołądek z wolna, podchodzi mi do gardła. Mogłam się tylko modlić, żeby Riliana nie wspomniała przy Camili i Colinie o naszym spotkaniu. O giętkich nogach pokonałam kilka schodów, kierując się w stronę wielkich drzwi. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleje, co najwyraźniej zauważyła Camila.

- Wyluzuj przystojniaku. Świetnie wyglądasz. - uśmiechnęła się ciepło w moją stronę.

Zmusiła się do jak najbardziej szczerego uśmiechu, podążając za swoją towarzyszką.
Gdy znalazłyśmy się w marmurowym holu, gorąco powitała nas mama Colina. Sympatyczna kobieta, sporo po czterdziestce o blond włosach, ani  trochę nie przypominała wyglądem zacnej żony, bogatego sędziego. Mimo że była schludnie ubrana, zdecydowanie nie robiła tego na pokaz. Poprowadziła nas przez kolejne pomieszczenia, radośnie opowiadając o czekających gościach i potrawach, jakie wymyśliła na dzisiejszą okoliczność. Szczerze mówiąc, usłyszałam tylko połowę  z tego, co mówi, ponieważ moje myśli ciągle krążyły wokół spotkania z jedną osobą. Miałam wrażenie, że im bliżej jestem tej chwili, tym słabiej mi się robi. Gdy znalazłyśmy się w pokoju gościnnym, zauważyłam, że większość gości już na nas czekała. Camila bez chwili zastanowienia podeszła do ojca Colina, radośnie się z nim witając. Podążyłam za nią bez słowa, kącikiem oczu rozglądając się po pomieszczeniu, lecz ku mojemu zdziwieniu nigdzie nie zauważyłam Riliany i Colina. Chwilę później Camila przywitała się zresztą kolegów i usiadłyśmy na ogromnej skórzanej sofie.

Gdy rozmowa zdążyła się rozkręcić, a zebrani goście dostali po lampce szampana do pokoju weszła roześmiana Riliana, a zaraz za nią Colin.  

Poczułam przenikliwy ucisk w klatce piersiowej i natychmiast zamarłam. Nasze spojrzenia natychmiast się spotkały, a twarz brunetki w momencie zbladła.

- Przepraszamy za spóźnienie - powiedział Colin, natychmiast się ze wszystkimi witając.

Brunetka podążyła za nim, podając wszystkim rękę.

Gdy Colin znalazł się na wprost mojej przyjaciółki, Camila wstała z sofy, radośnie się uśmiechając.

- Hej. Miło was widzieć. - powiedziała.

Stałam tak chwilę osłupiona, modląc się o cud. 

- Hej Keily. Sorry za ostatni raz. Źle zaczęliśmy.- z zamyślenia wyrwał mnie gruby głos szatyna.

- Było, minęło. - powiedziałam, starając się być jak najmilsza.

- Hej. - rzekła Riliana, wyciągając w moją stronę rękę.

- Cześć. - odpowiedziałam, unikając jej wzroku jak ognia.

Bałam się, że Camila może coś zauważyć i nie chciałam jej za nic prowokować.

Chwilę później zajęliśmy miejsca przy stole.

- Nie macie nic przeciwko, jeśli usiądziemy z wami? - spytał Colin.

- Jasne, że nie. - niemal tak samo radośnie, odpowiedziała mu Camila.

Miałam wrażenie, że jestem na torturach.

Spędziliśmy tak pół wieczoru, udając, że wszystko jest ok. Prawie słowem nie odezwałam się do Riliany, kiedy to Camila w najlepsze rozmawiała z Colinem o pracy i sprawie, którą się zajmują. Miałam wrażenie, że Camila nieustannie obserwuje mnie i Rilianę, choć nie ukrywam, że mogło mi się tylko zdawać.

Po skończonej kolacji brunetka wstała od stołu, pomagając mamie Colina zebrać naczynia.

- Pani Walters. Ja z chęcią pomogę Rilianie, proszę usiąść. - rzekła Camila, podnosząc się od stołu i zbierając talerze. 

Chwilę później zniknęły razem w kuchni.

Zamarłam, nie będąc w stanie się na niczym skupić. W mojej głowie wirowały przeróżne wyobrażenia co dzieje się za tamtymi drzwiami. 

                                     ***

Riliana

Szykowałam się właśnie na służbową kolację, którą ojciec Colina organizował co jakiś czas u siebie w domu. Nie przepadałam za tymi sztywnymi imprezami oraz nudnymi debatami o polityce i prawie. Jednak jako prawie członek tej rodziny musiałam brać w nich udział.

Wkładałam sukienkę, kiedy w drzwiach łazienki stanął Colin, szeroko się uśmiechając.

- Tu jesteś kochanie. Wszędzie cię szukam.

- To nie moja wina, że w domu twoich rodziców są trzy łazienki. - zachichotałam, zasuwając zamek czarnej sukienki.

Colin rozejrzał się dookoła, po czym wszedł do łazienki i zamknął  za sobą drzwi.

- Mamy jeszcze sporo czasu- rzekł, ukazując rząd białych zębów.

- Masz coś konkretnego na myśli? - spytałam.

Jednak zamiast odpowiedzi stanął za mną i zaczął namiętnie całować moją szyję.

- Ślicznie wyglądasz. - rzekł, łapczywie odwracając mnie do siebie.

- Nie wygłupiaj się - powiedziałam, próbując wyrwać się z jego uścisku.

- No tak szybko. Rodzice są na dole, nic nie usłyszą. Obiecuję. - silnym ruchem przycisnął mnie do umywalki,  patrząc na mnie z pożądaniem.

- Skoro tak mówisz. - uśmiechnęłam się, zarzucając ręce na jego sile ramiona.

Colin zbliżył swoje usta do moich, łącząc je w namiętnym pocałunku. Następnie zwinnie podwinął moją sukienkę, jednocześnie sadzając mnie na szafce przy umywalce.

- Brakowało mi ciebie. - wyszeptał mi do ucha.

Chwile później schodziliśmy na dół, ciągle śmiejąc się z tego, co przed chwilą miało miejsce. Spóźnieni szybkim krokiem weszliśmy do pokoju, gdzie czekali zebrani goście.

-Przepraszam za spóźnienie - powiedział mój chłopak, ciągle się uśmiechając. Jednak moje spojrzenie utknęło na ciemnej blondynce, która siedziała naprzeciwko mnie.

- O Boże! - niemal, że krzyknęłam w myślach, dodając. - Mogłam się tego spodziewać. Przecież Camila pracuje z Colinem.

Ruszyłam za moim chłopakiem, witając się z kolejna z każdym przybyłym.

Gdy Colin stanął na wprost Camili, a moje spojrzenie spotkało się z Keily, zamarłam.

- Hej Keily. Sorry za ostatni raz. Źle zaczęliśmy.

- Było minęło- odpowiedziała niebieskooka, spuszczając wzrok w podłogę.

- Hej -powiedziałam, jak najszybciej tylko potrafiłam, wyciągając w jej stronę rękę.

- Cześć - odpowiedziała mi obojętnie.

Poczułam się jak ostatnia idiotka. Mogłam się spodziewać, że Keily będzie się tak zachowywać w stosunku do mnie przy swojej dziewczynie. Co ja sobie myślałam? Gdyby tego było za mało, Colin zaproponował:

- Nie macie nic przeciwko, jeśli usiądziemy z wami?

Po prostu gorzej być nie mogło. Zajęliśmy miejsca przy stoliku. Colin usiadł naprzeciwko Camili, a ja jak na złość na wprost Keily. Była to najbardziej żenująca chwila w moim życiu. Przez pół wieczoru nie odezwała się do mnie słowem, więc nie próbowałam tego zmienić. Kiedy wstałam od stołu, zbierając naczynia, niespodziewanie swoją pomoc zaoferowała dziewczyna Keily. Byłam zmuszona w jej towarzystwie udać się do kuchni. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Gdy wkładałam talerze do zmywarki, Camila stanęła za mną, mówiąc:

-Słuchaj laluniu. Nie wiem, co kombinujesz z Keily, ale trzymaj się od niej z daleka. Chyba nie chcesz, żebym porozmawiała z Colinem?

Zamarłam, a szklane naczynie, które trzymałam w ręku, osunęło się, upadając z hukiem na marmurową podłogę i rozbijając się na drobne kawałki. Do kuchni wbiegła przerażona mama mojego chłopaka, przerywając naszą rozmowę.

- Riliana, nic ci się nie stało? - spytała, uważnie kontrolując czy się nie skaleczyłam.

- Nie w porządku. Przepraszam - powiedziałam ciągle w szoku.

- Camila chodź do nas. - rozległo się wołanie z pokoju gościnnego. - Chcę coś ogłosić.

- Zostawcie to, ogarniemy za chwilę. - powiedziała mama Colina, wyganiając nas z kuchni.

- Jak wszyscy wiecie, zebraliśmy się tu po to, aby uhonorować jednego z naszych pracowników. Przez pewien czas uważnie was obserwowałem. Wasze poświęcenie i zaangażowanie w naszej firmie. Muszę przyznać, że wybór był trudny. Ponieważ i Ben i Camila włożyliście w swoją pracę całe serce. Niestety w tym roku tylko jedno z was jest gotowe na stawienie czoła na sali sądowej. ...- przerwał, po chwili dodając: -Camilo gratuluję.

Po tych słowach podniósł kieliszek wina, a Camila zaczęła skakać ze szczęścia.

- Napijmy się za to! - dodał Colin, stukając się kieliszkiem z dziewczyną Keily.

Wszyscy zaczęli bić brawa i gratulować Camili, a ja ciągle stałam oszołomiona, słysząc słowa tamtej rozmowy. Postanowiłam jednak, że resztę wieczoru będę się dobrze bawić  i ignorować Keily. Poświęciłam całą uwagę Colinowi, robiąc sobie wspólne zdjęcia i wrzucając je na Instagram.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro