Rozdział 9. Nie chcesz mnie poznać.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Na pewno wiesz, dokąd iść? – zapytała Rubi, gdy przedzierali się po raz kolejny przez leśne chaszcze.

       Ta część lasu była nieco mniej zagęszczona od poprzedniej, ale krzaków oraz cieni pod nogami nie brakowało. Jednak mimo tych przeszkód jej nieodłączny towarzysz dalej upierał się, by nie iść żadnym szlakiem, czy choćby dziką ścieżynką udeptaną przez lokalną zwierzynę. Rubi była więc zmuszona brnąć w zaroślach, które co chwila zaczepiały się o ubrania, utrudniając wędrówkę. W żadnym razie nie zamierzała jednak narzekać, w końcu sama się uparła, by z nim iść. Nie mogła za to wyzbyć się podejrzenia, że specjalnie wybierał taką trasę, by ją zniechęci, ale nie z nią takie numery!

       Za to Wolfgang szedł obok niej, z wypakowanym plecakiem na ramionach i tylko mruknął niemrawo na jej pytanie, ani to potwierdzając, ani zaprzeczając. To tylko pokazało, że jego humor nie poprawił się, odkąd wyszli z chatki babci. Rubi była nawet skłonna przypuszczać, że z każdym przebytym kilometrem jego oblicze stawało się coraz bardziej posępne, utkwione we własnych myślach.

       – Aż tak nie podoba ci się moje towarzystwo? – zapytała, przesadnie zasmuconym tonem, a jej uśmieszek dodatkowo nie pozostawiał wątpliwości, że żartuje. Chłopak jakby tego nie dostrzegając, odpowiedział jej.

       – Nie, nie o to chodzi – odparł, poprawiając przy okazji plecak, który uparcie wolał nosić całą drogę sam.

       – Więc, o co?

       – Nie ważne – zbył ją i nieco przyspieszył kroku.

       Może miał nadzieję, że w ten sposób ucieknie od jej niekończących się pytań, lub liczył na to, że szybsze tempo zmęczy ją na tyle, by nie miała siły na ich zadawanie? Niestety dla niego ani jedna, ani druga opcja nie były w stanie na nią zadziałać.

       – No daj spokój... Nie musisz być taki tajemniczy, przecież cię nie zjem! Chciałabym cię lepiej poznać! – odparła, bez problemu znowu zrównując z nim krok.

       – Po co? – zapytał, zerkając na nią zdziwiony.

       – Moja babcia cię wychowała? – odparła pytaniem na pytanie. Przytaknął niepewnie, potwierdzając jej przypuszczenia. – Więc jesteś częścią rodziny!

       – Niezupełnie... – zaczął, ale nie dała mu skończyć.

       – Jesteś, jesteś! Więzy krwi nie są do tego potrzebne. Jeśli jesteś ważny dla mojej babci, to jesteś ważny też dla mnie! – powiedziała z całkowitą powagą i pewnością w głosie. Mówiąc te słowa, od razu na myśl przyszła jej Kamelia, bo choć nie była jej prawdziwą matką, nie była w stanie sobie wyobrazić, że mogłaby nie być dla niej równie ważna, co taka rodzona.

       – No dobrze – mruknął, niezbyt przekonany. – I co w związku z tym?

       – Rodzina jest dla mnie bardzo ważna, ważniejsza niż cokolwiek innego. Musiałam opuścić tą jej część, z którą do tej pory żyłam, więc teraz chcę odnaleźć tę, która mi jeszcze pozostała. Razem z babcią jesteś jej częścią, więc chciałabym cię lepiej poznać. To takie dziwne? – powiedziała to wszystko całkowicie szczerze. No i oczywiście miała też na to wpływ jej wrodzona ciekawość, czy raczej jak on sam to określił, wścibskość, ale kto by zwracał uwagę na taki szczegół? Na pewno nie Rubi.

       Wolfgang na jej słowa sprawiał wrażenie jeszcze bardziej zmieszanego.

       – Nie chcesz mnie poznać – odparł, skupiając wzrok przed siebie, a w jego tonie słychać było jakby smutną nutę.

       – Oczywiście, że chcę! – dziewczyna upierała się przy swoim.

       – To w takim razie, ja nie chcę, byś mnie poznała – sprostował, równie uparty, co ona. Rubi na to prychnęła.

       – Nie mogę cię, nie poznać!

       – Nie? – zdziwił się, więc pośpieszyła z wyjaśnieniem.

       – No, nie! Gdy znajdziemy babcie, to będę chciała na nowo odnowić z nią naszą więź i jestem niemal pewna, że ona również tego chcę. Więc nawet jeśli z nią nie zamieszka, to będę stałym gościem w jej domu, a ty zostaniesz na mnie skazany. Tak więc naturalną koleją rzeczy jest to, że się bliżej poznamy – zauważyła jak najbardziej słusznie.

       Przyglądała się jego reakcji, ale chłopak przybrał, ponownie jak na początku ich poznania, nieodgadniony wyraz twarzy. Wywnioskowała więc, że Wolfgang pewnie sam nie wie, co o tym myśleć. Nie kwapił się też do jakiejkolwiek odpowiedzi, więc ponownie podjęła temat z nieco innej strony.

       – To może ja zacznę... – zaproponowała, zastanawiając się chwilę, po czym zaczęła wyliczać pierwsze, co przyszło jej do głowy. – Lubię chodzić w ciekawe miejsca, spędzać czas z bliskimi, no i lubię też towarzystwo zwierząt. – Spojrzała na niego wyczekująco.

       – Chcesz mnie poznać? Dobra! – odburknął nieco zgryźliwie. – Lubię chodzić samemu, spędzać czas w samotności i nie lubię towarzystwa innych.

       Rubi spojrzała na niego ostentacyjnie i mogłaby przysiąc, że dostrzegła, jak kąciki jego ust na chwilę się uniosły. Chłopak wyraźnie sobie z niej drwił.

       – Nie wierzę ci ani odrobinę! – odparła. – Moja babcia jest zbyt towarzyską osobą, by pozwoliła ci na samotność. Może i nie była lubiana w naszej wiosce, ale doskonale pamiętam, że dostawała wiele listów od znajomych spoza Agrestowa, a nawet miewała gości! Jestem pewna, że to się nie zmieniło. – za argumentowała, przypominając sobie, jak nieraz widywała, nie znanych jej przybyszy wychodzących lub wchodzących do domu babci, ale wtedy Rubi była zbyt mała i zajęta swoim własnym dziecięcym światem, by bardziej zwrócić na to uwagę.

       Szturchając Wolfganga zaczepnie w ramię, ale on nie zareagował na to w żaden sposób, co nieco ostudziło jej zapał. Chyba stracił ochotę na słowne zaczepki i gderliwość. Szedł tylko obok niej, jakby myślami był gdzieś indziej niż ciałem. Zdarzało mu się to coraz częściej w przeciągu ostatniej godziny.

       – W porządku? – zapytała z troską, a on znowu tylko mruknął coś niewyraźnie. Taka odpowiedź jak zwykle jej nie zadowoliła. – Nie zamydlisz mi oczu, widzę, że coś się trapi. Martwisz się o babcię?

       – Straszna gaduła z ciebie – bąknął w odpowiedzi.

       – A ty zmieniasz temat. Skoro już stwierdzamy oczywistości, to może zdradzisz mi w końcu, co się tak martwi? Człowiekowi lepiej się myśli, gdy ma się z kim dzielić troskami. – Chyba ten nagły potok mądrości, nie był czymś, czego się po niej spodziewał, bo spojrzał na nią zaskoczony. Trwało to jednak tylko chwilę, po czym na powrót przybrał beznamiętny wyraz twarzy.

       – Nie, nie martwię się o babę Jagę. To silna i mądra kobieta, na pewno nic jej się nie stało – stwierdził z niezachwianą pewnością.

       – Więc, co się gryzie? – dopytywała, ciesząc się, że jednak trochę się przed nią otworzył.

       – Skoro tak bardzo musisz to wiedzieć, to nie mam miłych wspomnień z miejscem do którego zmierzamy – zdradził. Nim Rubi zdążyła złapać powietrze w płuca, dodał jeszcze szybko. – I to tyle, co ode mnie usłyszysz na ten temat! Masz mi już więcej nie zadawać pytań związanych ze mną!

       – No dobrze, dobrze! Obiecuję, że już nie spytam cię o nic osobistego, koniec tematu. Nie trzeba się tak od razu denerwować – odparła pojednawczo, widząc, że w tej kwestii nie pójdzie jej z nim łatwo.

       Nie była jednak pewna czy, albo raczej, jak długo wytrwa w tej obietnicy. Bo było niemal pewne, że prędzej czy później ją złamie. Znała siebie samą na tyle dobrze, by w to nie wątpić.

       Szli więc dalej w ciszy, a wokoło nich mieniły się drobne łuny światła, przebijające się przez konary wysokich drzew liściastych. Dzień był przepiękny i ciepły. Gdzieś z oddali roznosiły się odgłosy ptasich nawoływań, a gdy się bardziej wsłuchać, można by było usłyszeć cichy stukot wybijany na drzewie przez samotnego dzięcioła.

       Rubi jednak była zbyt zajęta własnymi myślami, by zwrócić na to wszystko uwagę. Starała się jakoś rozgryźć swojego towarzysza podróży. Intuicja jej podpowiadała, że nie mógł być aż takim odludkiem, za jakiego starał się uchodzić. Wiedziała o nim jak na razie tyle, że podopieczny babci miał swoje tajemnice oraz tematy, na które nie bardzo chciał wkraczać. Gdyby faktycznie nie chciał z nią rozmawiać, mógłby po prostu ją ignorować, w ogóle się do niej nie odzywając, ale jednak to robił i nawet, choć dość często niechętnie i w złości, odpowiadał na nieliczne z jej pytań. Cieszyło ją, ilekroć udzielał jej jakichś odpowiedzi, ale były tak ubogie i wymijające, że nie czuła, by się czegokolwiek z nich dowiedziała, a wręcz przeciwnie, z każdą kolejną informacją wiedziała coraz mniej. Zarówno o nim jak o swojej babci. Po raz kolejny jednak postanowiła mu to odpuścić. Na razie. Może jak już się bliżej poznają, to zyskać jego zaufanie w kwestii tych wszystkich tajemnic? Miała taką nadzieję.

       – To... dokąd tak właściwie idziemy? Gdzie mieszka ten dostawca? – zapytała, po niespełna dziesięciu minutach marszu, a widząc jego spojrzenie spod byka, szybko dodała – No co? Miałam nie zadawać pytań związanych z tobą. Chyba mam prawo wiedzieć dokąd idę?

       – Do Orlikowej doliny – wyjaśnił zdawkowo.

       – Co?! To przecież po drugiej stronie Wilczej góry! – Aż się zachłysnęła na tę nowinę.

       Rzadko opuszczała rodzinną wieś, ale nawet ona słyszała, co nieco o najbliższych wioskach. Orlikowa dolina, choć miała niepozorną nazwę, była znacznie większa i dostatniejsza od Agrestowa, jednak jej sąsiedzi, rzadko odwiedzali tamte strony. Główną przyczyną była właśnie oddzielająca wsie Wilcza góra, o której krążyły wszelkiej maści straszne opowieści. Nawet Rubi, która z własnego doświadczenia była dość wyczulona, by nie wierzyć wszystkim opowieścią oraz plotką, czuła mimowolny niepokój na wzmiankę o tej tajemniczej górze.

       – Jeśli to problem, to możesz jeszcze zawrócić – powiedział Wolfgang, rzucając jej tym wyzwanie. Jeśli myślał, że się go nie podejmie, to grubo się mylił! Momentalnie cały niepokój się z niej ulotnił, zastąpiony determinacją.

       – Problem? Skąd ten pomysł?! To dla mnie żaden problem! Ty chyba nigdy problemu nie widziałeś! Obejście jej zajmie nam tylko kilka dni, nie widzę w tym najmniejszego problemu! – odparła, z nieco przesadnym zapałem, ale tak się nakręciła, że już nie mogła przestać.

       – A kto powiedział, że ją obejdziemy? – zapytał, wyprzedzając ją, żeby nie mogła zobaczyć, jak złośliwy uśmieszek wkradł mu się na usta.

       – Chcesz się na nią wspiąć?! – Teraz to już stanęła jak wryta z niedowierzania.

       – Żaden problem, prawda? – odparł, naśladując jej zdeterminowany ton głosu. Teraz już miała całkowita pewność, że gość robi jej na złość. Może mścił się w ten sposób za tą jej dociekliwość? Mogła tylko zgadywać, co mu tam siedzi w tej rozczochranej głowie.

       Musiała jednak przyznać przed samą sobą, że zaczynała go lubić. Z takim kompanem na pewno nie będzie się nudzić. Zaśmiała się na to w duchu i uśmiechnęła pod nosem. Nie zamierzała jednak dawać mu długo cieszyć się z satysfakcji, że ją czymś przechytrzył, nigdy w życiu!

       – Tak łatwo, to się mnie nie pozbędziesz! – zapewniła, na co już nic nie powiedział, jedynie szedł dalej, coraz bardziej wysuwając się na prowadzenie.

       Ruszyła za nim, nie chcąc go zgubić, w końcu tylko on znał drogę. Sama nigdy by nie trafiła do celu, była więc niestety zdana na łaskę jego humoru w nadziei, że nie postanowi zgubić ją gdzieś po drodze, albo żeby zjadło ją jakieś monstrum. 


******************************************

No przyznaje, wpis pod poprzednim rozdziałem był nieco przekłamany odnoście tego, że już zaczynamy przygodę. W trakcie pisania go, pomyliły mi się rozdziały i zapomniałam, że jest jeszcze ten jeden przegadany rozdział. Ale obiecuje, że już w kolejnym na pewno będzie się dziać nieco więcej niż tylko rozmowy Rubi z Wolfgangiem! Choć tych na pewno nie zabraknie. Rubi u siebie w wiosce nie miała zbytnio przyjaciół, z którymi mogłaby pogadać, więc jak teraz trafił jej się kompan podróży i do rozmów, to jak widać po tym rozdziale, że buzia jej się praktycznie nie zamyka. Mam nadzieje, że to jej gadulstwo nie będzie jakoś bardzo przeszkadzać. Do tej pory tworzyłam postaci raczej neutralne pod tym względem, ani przesadnie rozmowne, ani milczące. Tu więc postanowiłam zaszaleć i dać bohaterce taką nieszkodliwą wadę jaką jest gadulstwo, no i oczywiście wścibskość. He he. xD

Tak więc kończę te moje pisemne gadulstwo, mam nadzieje, że rozdział się podobał i życzę miłego dnia.

Do przeczytania! :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro