Rozdział 41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Mamy to Haru? - Yuki patrzył na około i obserwował czy nikogo więcej nie przyniesie. Jako iż Haru pochodził z tej wioski to znał zabezpieczenia jakie w niej się znajdowały, tak więc do przeszukania kolejnego archiwum zostawili mu. 

-Nie - syknął. Zawsze podchodził do wszystkiego na chłodno. Był opanowany i trudno było go wyprowadzić z równowagi, ale kiedy ktoś ślęczał mu nad uchem i mu przeszkadzał w pracy i jeszcze ciążyła nad nimi mijający czas, który nie był po ich stornie to zaczynał tracić cierpliwość. Nabrał więcej powietrza przez nos i powoli wypuszczał je ustami. 

Był naprawdę wysokim poziomie bojowym, ponad przeciętny, ale jednak z całej grupy pięciu zdrajców był najsłabszy. Wszyscy o wiele bardziej go przewyższali w bojach, jednak nikt nie mógł dorównać w jego sferze jako lekarz. Był pod wieloma świetnymi lekarzami i zawsze wyróżniał się na tle innych stażystów, ale do jasnej cholery nie mógł być tak słaby w rozszyfrowaniu! Już o dobrych pięciu minut stara się pojąć dlaczego mu nie wychodzi. Przecież wszystko robi według schematu. Zwalił dwie szansy. Po trzeciej przegranej, główna centrala dostaje powiadomienie, że ktoś się włamuje. Pomylić można się jeden raz, ale dwa to już da dużo, a kiedy występuje możliwość pomylenia się i trzeci raz... W tedy jest się totalnym debilem. Zagryzł wargę i jeszcze raz wszystko przemyślał. Uważnie patrzył na pieczęć. Znał ją i wiedział jak ją odblokować. Co prawda zajmowało to sporo, ale widział. Wszystko zrobił tak jak powinien. W niczym się nie pomylił. Wykonał wszystkie potrzebne znaki, dorysował resztę potrzebnych symboli. 

-Posuń się. - Karatachi Yuki stanął przy Haru i uważnie śledził wszystkie znaki. Pamiętał i jakie chłopak obok wykonywał. Widział, że wszystko robił dobrze. - Nie wiem co jest nie tak... ale skoro logiczne i pewne wyjścia nie wychodzą, czas zrobić na opak... 

-Co? Pogrzało cię? Co jeśli spierdolisz - zmrużył oczy niepewny tego kroku.

-Tobie się pojebało dwa razy, więc nie mamy wyjścia. 

Haru widząc pewne oczy białowłosego, wycofał się. Uważnie obserwował ruchy jakie wykonywał. Nie było żadnego zawahania a kiedy miał przerysować ostatni znak zatrzymał się dłoń z przegryzionym placem z którego powoli sączyła się krew. Nabrał więcej powietrza i przysunął palec do reszty śladów. 

Odsunął się zaraz kiedy ku ich ogromnej uldze największe zabezpieczenie puściło, ukazując mniejsze, standardowo i dla pewności. 

-Możesz dokończyć. - Karatachi uśmiechnął się w swoim stylu i odsunął od przejścia. Blondyn już bez zbędnych słów zabrał się do dokańczania roboty. Nie mieli czasu na przekomarzanie się. Kiedy drzwi stanęły otworem wtargnęli do pomieszczenia szukając zwoju, po który dziś to przyszli. 

***

-Dlaczego nie ma Raikage w wiosce? -  Kaori usiadła na jakiejś skale czekając wraz z Karasu na Kei'a który świetnie się bawił zalewając połowę wioski. Ogromne zastygnięte ściany z lawy robiły wrażenie. Za to czerwonowłosa kompletnie wypompowana po oddaniu reszty czakry stała się iście bezbronna. Niby coś tam odebrała ale niewiele. Ktoś jednak musiał być wstanie na obronę z tej pary. Uchiha czuwając na dziewczyną, stała przy niej obserwując okolicę. Przyzwała kilka kruków do patrolu, ale na tym to się kończyło. Nero był poza jej zasięgiem za prawie nigdy się nie zdarzało. Haru i Yuki także nie dawali znaku życia, więc pewnie dalej kłopotali się w archiwum. - Jestem, pewna że już wiesz.

-Zwołano nadzwyczajne spotkanie Kage. Kiedy my ruszyliśmy do kraju Błyskawic, tak zamiast zamartwiać się już skradzionymi dokumentami, zwołano natychmiastowe spotkanie. To normalna procedura kiedy pojawia się wielkie zagrożenie - Kaori spojrzała na nią wielkimi oczami. 

Krasu spojrzała w niebo. Skoro już nie przejmują się że zbierze wszystkie dokumenty, to ktoś w końcu domyślił się o co jej chodziło. Opuszkami palców dotknęła swoich ust. Były wygięte w delikatnym uśmiechu. Ciało zareagowało samo. Kiedy tylko myślała o Shikaro, wszystko stawało się inne, a jej sumienie nieprzerwanie mówiło, że można było to zrobić inaczej... Twarz ponownie stała się beznamiętna. 

Kiedy zaczął pracować nad tym? Zapewne dostał pozwolenie na szperanie w dokumentach. Znając go, maksymalnie zajęło mu to 24 godziny. Skoro w tej wiosce już im odpuścili to ich ostatnia przystań będzie najcięższa. 

-Może w tedy zawalczę z Hokage...

***

Shikaro mimo poznania już wszystkiego dalej nie powiedział nic więcej Kage. Wyznał, że to nie ma sensu już mocno zabezpieczać przedostatni kraj na atak. Muszą skupić się na ostatnim... Kraj Wiatru -Sunagakure. Tylko to wyznał. Musiał, bo już w końcu by się zorientowali. Jak tylko się dało przedłużał powiedzenie wszystkiego. Zaplanował wszystko tak by nie mówić nic. Nie chciał by to co Karasu odrzuciła była bezsensowna, jak bardzo by to nie bolało. Musi wypełnić to co zaczęła. Gdy Karasu zniszczy to wszystko, to co w tedy? Nastanie spokój? Co się stanie z tymi dezerterami? Zacisnął pięści zaraz zaznaczając coś na mapie. 

Od nadzwyczajnego spotkania minęło 12 dni. Tyle dni temu, wioska ukryta we Chmurach została obrabowana z dokumentu wagi państwowej. Od tamtego czasu jakby wszystko ucichło, ale to tylko cisza przed burzą. Trwają tajne przygotowania do zatrzymania Uchiha Karasu, Nero, Karatachi'ego Yuki, Kaori, Haru i Kei'a. Ninja rangi SS. Zdrajcy z wyrokiem kary śmierci. Jednak jest ona nieaktualna. Nie jest pewny jak to wszystko się potoczy. Po ich złapaniu, będą sądzeni przed najważniejszymi ludźmi. Nie będzie tam samego Uzumaki'ego Naruto, który coś powie i nagle 6 żyć będzie odmienione. Nikt nie będzie klepał ich po plecach tylko od razu wsadzą do najciemniejszych celi jakie można było sobie wyobrazić. Będą gnić na dnie w najzimniejszym kraju świata. Kraj Żelaza. Zamieszkują tam samurajowie, którzy są neutralni i to właśnie sądzenie będzie na ich ziemiach. 

-Jak to wszystko ugrasz co Karasu?

***

Haru przyłożył dłonie do lewego ramienia czarnowłosej. Zielona łuna oświetliła jego dłonie. Uchiha patrzyła na to ze spokojem. To jest ostatnia część ciała do wyleczenia i właśnie się skończyła. Była w pełni sprawna. Haru pilnował by wszyscy stali się w pełni zdrowi. 

-Wszystko w porządku. - Skinął głową odsuwając się od dziewczyny. Kiwnęła głową w podzięce i zaraz bez słowa wyszła z pomieszczenia. Czarny opierzony kruk rozsiadł się na zdrowym ramieniu. Przyłożył mały łepek do policzka Karasu. Ta pogłaskała Nero. Małe ciepełko jakie z niego emanowało było rozkoszne i uspakajające. Odetchnęła głęboko. Znalazła się w kuchni. Dała wodę Nero, a sama zaczęła sobie zaparzać zieloną herbatę. 

-Mi też od razu możesz! - Doszedł ją krzyk Karatachi'ego. Bez słowa dodała drugi kubek. - Dzięki!

Jak woda zdołała się zagotować, zalała saszetki z liśćmi i przeniosła je do pokoju dziennego w którym zawsze większość z nich przesiadywała. Rozsiadła się na wolnym miejscu, a Nero jak to Nero zaraz musiał znaleźć się przy Karasu. 

Nie trwało to długo, a do pomieszczenia zawitała wcześniej nieobecna trójka. No tak, trzeba było omówić co dalej. Karasu przymknęła oczy. Nie chciała pokazywać tego błysku. Jeszcze moment. 

Dla nich miała kompletne inne zadanie nić będą uważali. Czas to wszystko kończyć...

-Jaki jest nasz ostatni plan Karasu? - Kaori wyszczerzyła się rzucając się na wolne miejsce przy dziewczynie. - Karasu?!

-Daj jej ty spokój, zołzo - Kei wykręcił oczami. - Już tu wlazłaś robiąc raban, a ludzie chcą spokoju. 

-A spadaj idioto! 

-Utkaj się.

-Sam się utkaj! 

-Możecie się uciszyć... - zamarli na zimny ton Karasu. Znowu to samo... Uchiha znowu stała się zimnym potworem. Niby widzieli z kim mają do czynienia, sami nie byli aniołkami i wzorami do naśladowania, ale Kruk z Konohy... - Plan jest prosty - dalej mówiła z lodowatym tonem. - Wy zostajecie, a z Nero idziemy sami.

Nastała moment ciszy kiedy Kaori, Haru, Kei i Yuki niedowierzali. 

Kiedy nawet nie mieli w szeregach Karasu, planowali jak ją zdobyć. Yuki miał za zadanie obserwowanie jej. Haru raz pojawił się kiedy było całe to zamieszanie z egzaminie. Chciał mieć pewność, że ktoś taki im się przyda. Wszystko szło w dobrym kierunku. Zdobyli zdrajcę, który bez żadnych skrupułów potrafił porzucić wszystko. Pierwsze wrażenie jakie na nich zrobiło było niesamowite. Kogoś tak zimnego nie znali nigdy. Nigdy nie pokazała, że coś poszło nie tak. Zawsze wszystko dopracowane. Wykorzystywała ich jak tylko mogła. Wyciskała ich jak gąbkę pochłaniając ich wiedzę oraz umiejętności. Haru podniósł głowę patrząc w mętne oczy Karasu. 

Wycisnęła ich do cna. Już nic z nich nie będzie. Wstał gwałtownie, ale za nim zdążył coś powiedzieć, Uchiha złapała go w potężne genjutsu i zaraz padł nieprzytomny z powrotem na kanapę. 

-Co? 

-Haru doszedł już do tego sam... Jesteście już niepotrzebni... 

-Kar...- Kaori następna padła, a za nią Kei. Czarnowłosa beznamiętnie spojrzała na białowłosego. Nie ruszał się z miejsca. Żarliwym spojrzeniem obserwował dziewczynę. Jej szkarłatne oczy lustrowały go uważnie. 

-Zabijesz nas podczas genjutsu? - Prychnął rozbawiony. 

-Tak. - Zignorowała jego kpinę. - Będziesz się opierać?

-Z twoim genjutsu nie mam szans. Nawet wiedząc, że w nim jestem, nie będę w stanie się uwolnić. - Rozwalił się na fotelu z coraz szybciej zanikającym uśmiechem. - Wiesz... Nawet cię polubiłem. Wszyscy poczuli do ciebie sympatie. 

-Nie wiem co to sympatia - wstała. - Jesteście głupcami, myśląc o kolegowaniu się w naszej sytuacji. Od początku wam mówiłam, że was wykorzystam do cna. Graliście jak wam zagrałam i w końcu przyszedł czas waszego końca. 

Nigdy nie poczuła chęci zakolegowania się z nimi. Mówiła i ukazywała od samego początku. To oni jako jedynie jednak nie brali z niej przykładu. Głupcy myśleli, że jako zdrajcy będą w stanie żyć szczęśliwie. Przyjaźń w takich momentach nie będzie istniała. Uważała ich, że tak samo jak ona będą ją wykorzystywać do swoich celów. Ich nie sława wzrastała. Byli coraz niebezpieczniejsi, a oni dali się porwać jej planom. Mimo wszystko jak bardzo by się temu opierali... Emocje zawsze wychodzą na pierwszy plan. O ile się ich nie pozbędziesz całkowicie jak Karasu. 

Gdy Karatachi zaczynał tracić przytomność, Uchiha Karasu w tym czasie wysunęła katanę. Odetchnęła głęboko, a Nero zaczynał krakać. 

-Czas wszystko kończyć Nero. Zostały nam dwa przystanki... 

Uniosła białe ostrze, a te błysło pod wpływem ostatniego promienia słońca, wysuwającego się się za okna. Wszystko to zakończyło się wraz z głośniejszym krakaniem i tryskającą krwią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro