I. Sen o utopii (nie czilerze)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Widoki niczym z pięknych pocztówek z widokami sowieckiej Rosji przemykały przed oczami Iriny Prysznicow gdy przemierzała je cudem rosyjskiej techniki jakim był pociagus. W głowie widziała juz siebie stojącą na piedestale z powiewającymi za nią czerwonymi flagami i wujem Stalinem po jej prawicy (albo raczej lewicy biorąc pod uwagę jej poglądy, hehe).

Pamiętała wciąż swoich zacofanych rodziców przewracających gnój dla nieistniejącej sylwetki Cara i swojego narzeczonego, który pysznił się swoją prywatną (tfu) posesją. Na imię miał Ivan (tfu) Podstawow, jego włosy były czarne jak zaciemnienie w jakim znajdował się lud (tfu), a jego spojrzenie było tak zobojętniałe jak jego poglądy. Irina nie miała innego wyboru - musiała uciec.

Rosjanka wywodziła się z biednej rodziny z peryferii Piotrogrodu, gdzie jedynym dla niej celem było wyjście za bogatego (tfu) mężczyznę, jednak czasy się zmiemiły, a rewolucja objęła swoimi potężnymi czerwonymi ramionami cały naród pogrążony dotychczas w monarchijnym uśpieniu. Przed Prysznicow objawiła się nowa wspaniała wizja, której spełnienie widziała w Moskwie zajętej przez bolszewików. W swoim potrfeliku trzymała plik znaczków pocztowych z podobizną Lenina, które stanowiły jej najcenniejszą własność (tfu). Niestety (a może stety) było to jedyne co posiadała - resztę zostawiła w domu rodzinnym w Piotrogrodzie, który bez niczyjej świadomości opuściła w poszukiwaniu za czerwonym snem. Słyszała że tam - w Moskwie - otwierają się nowe perspektywy i nie zamierzała tego zmarnować. Bez namysłu wskoczyła w pociąg, wydała swoje ostatnie oszczędności zostawione na posag i wyruszyła ku nowej lepszej rzeczywistości.




















Mam nadzieje ze podoba sie wam moj kombek :)
Jak bd 1 gwiazdka to robię maraton

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro