Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Uraraka! - pobiegłem do brązowowłosej dziewczyny uśmiechając się promiennie

- Hej Izuku! - rozejrzałem się zdziwiony

-Gdzie Todoroki? - Jak na zawołanie koło mnie pojawił się kolorowo włosy.

Objął mnie ramieniem. Nienawidziłem tego, zawsze czołem się wtedy niekomfortowo. Lubiłem chłopaka, ale ten chciał czegoś więcej a ja do niego nic nie czułem.

- Hej Izuku - uśmiechnąłem się niemrawo uciekając do tyłu, aby wydostać się spod jego ręki.

- Hej Todoroki... - otrząsnąłem się szybko z nieprzyjemnego wrażenie, jakie spowodował gest heterohromika - To co, idziemy?

Moi przyjaciele kiwnęli głowami, a ja odwróciłem się na pięcie.

Ruszyliśmy w kierunku lasu, była jesień, a deszcz co chwila padał na nas, ale dziś pogoda była piękna.

Na niebie pływało tylko kilka małych chmurek, ptaki latały z drzewa do drzewa ciesząc się ostatnimi momentami tutaj przed odlotem.

-Może się rozdzielimy? - popatrzyłem zdziwiony na Shoto który chyba oszalał, rozdzielnia się w lesie to nie jest dobry pomysł.

-W sumie dobry pomysł, ja pójdę w prawo, a wasza dwójka w lewo - popatrzyła na nas jakby myślała, że już jesteśmy razem. Nie ma szans! Nigdy nie pozwolę, aby ten cholerny facet się do mnie zbliżył, uważałem go tylko za przyjaciela, a to że można był go nazwać księciem bo jego ojcem był wódź wioski nic nie znaczyło.

-Czekaj, a nie mogę pójść do przodu, albo z Tobą- chwyciłem się ostatniej deski ratunku, nie chciałem zostać sam na sam z tym chłopakiem.

-Daj spokój i chodź - mieszaniec chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w lewą stronę. Chciałem się mu wyrwać, ale jego ręka mocno mnie trzymała, uniemożliwiając mi ucieczkę.

-Todoroki, to boli! - mój nadgarstek zaczął lekko piec, a ja co chwila się potykałem o wystające z lekko wilgotnej ziemi korzenie. Chłopak był wyższy i miał dłuższe nogi, przez co szedł szybciej. Na moje nieszczęście był poirytowany moim zachowanie, więc szedł szybciej niż zazwyczaj.

Nagle zostałem pociągnięty do przodu, a chłopak przycisnął mnie do drzewa, poleciałem na twardą korę drzewa.

Upuściłem koszyk na ziemię i popatrzyłem przestraszony na chłopaka, z którym dzieliło mnie niestety tylko kilka centymetrów. Nie miałem pojęcia co robić, myśli latały mi nieuchwytne.

Serce zaczęło mi szybko bić, byłem przerażony. Starałem się go odepchnąć, ale był za silny. Zaczął się do mnie zbliżać.

Odwróciłem głowę, ale to go tylko zdenerwowało. Szybkim ruchem odwrócił ją z powrotem w swoją stronę łącząc nasze usta w agresywnej pocałunku.

Z moich oczu popłynęły łzy, musiałem się jakaś wydostać. Kopnąłem go w kolano, przez co odsunął się ode mnie masując lekko bolącą część ciała. Skorzystałem z okazji, pobiegłem przed siebie nie odwracając się już do tyłu.

Nie miałem pojęcia ile już tak biegłem, może minutę, godzinę... a może kilka? Nie zwracałem na to uwagi, biegłem do przodu a z moich oczu ciągle płynęły łzy.

Zatrzymałem się w końcu. Nie miałem pojęcia gdzie jestem, ale teraz mnie to nie obchodziło. Upadłem na kolana i rozpłakał się na dobre, wycierając usta, jakbym co najmniej miał tam coś najohydniejszego na świecie. Ale taka była prawda.

Ciągle czułem na języku ten jego, i te szorstkie usta. Stłumiłem szloch.

Położyłem rękę na piersi, gdzie czułem jak moje serce bije jak szalone, powoli się uspokajając. Oparłem się plecami o jakieś drzewo i podciągając nogi do piersi, zacząłem się uspokajać. Oddech po biegu unormował się, ale wciąż był co chwila przerywany przez mój cichy szloch.

Gdy w miare się uspokoiłem, rozejrzałem się dookoła, byłem w samym środku lasu. Zmartwiło mnie to, w lesie zaczęło się powoli ściemniać, co świadczyło o tym, że za niedługo nadejdzie zmrok. Co jak co, ale nie miałem na razie ochoty zostać w środku lasu na noc.

Wstałem chwiejnie na nogi i zacząłem się kierować w stronę z której myślałem że przybiegłem. Niestety podczas biegu musiałem gdzieś zboczyć z kursu.

Zacząłem przyspieszać, las wyglądał coraz straszniej, a ja co chwila przypominając sobie powód dla którego jestem zagubiony w lesie, płakałem lekko drżąc.

Nagle usłyszałem szelest po mojej prawej stronie.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Polsat

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro