Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak jeszcze jakiś czas temu zionęłam niechęcią do tego fandomu, tak teraz piszę o nim fanfiction... Czym tak naprawdę była moja niechęć? O ile wychowywałam się na CountryBalls, tak shipy wprowadzone wraz z tą odmianą mnie załamały. Rosja i Ukraina, III Rzesza i ZSRR, Rzesza i... Polska.

Z jakiegoś jednak powodu postanowiłam napisać to ostatnie parowanie. Poniekąd zainspirowana filmem "Pianista", pewnym filmikiem z YouTube, no i po prostu chcąc opisać relacje toksyczną.

Tak, bo to parowanie w żadnym wypadku nie może być zdrowe.
Uprzedzam, że żaden ze mnie bóg historii. Temat drugiej wojny w szkole przespałam. Ostrzegam również ludzi, którzy łatwo się denerwują, oraz mają historycznego moralniaka. Będę tu niekiedy żartować jak we wszystkich moich ksiazkach i patriotom może się to nie spodobać.

Zapraszam do czytania

Inspiracja:

°°°

Olbrzymi obłok kurzu w ekspresowym tempie dostał się do płuc kobiety, która na wskutek tego wybuchła nieopanowanym atakiem kaszlu. W tym stanie utrzymanie równowagi graniczyło z cudem i Polska była wręcz przekonana, że gdyby nie właściciel biblioteki - upadła by na ziemię podobnie jak wcześniej trzymana przez nią książka. Łamiąc sobie ręce, kark i Bóg wie co jeszcze.

- Na Boga! - Sapnął nie mniej przerażony mężczyzna, nie puszczając zdradzieckiej drabiny ze swojego niedźwiedziego uścisku.
- Uważaj trochę! Życie ci nie miłe, Polska!?

Dziewczyna wykorzystała to, aby pozbyć się nieprzyjemnego brudu z płuc, opierając się niezgrabnie o półkę z książkami. Uczony prawdopodobnie widział z tej perspektywy wszystko co znajdowało się pod jej szerokim kożuchem, ale w obliczu śmierci było to ostatnie z jej zmartwień. Tym bardziej, że właściciel księgarni przerastał wiekiem parokrotnie jej ojca. I podobnie przez Polskę był traktowany.

- Może postaraj się sprzątać tu trochę częściej... - Odezwała się w końcu, patrząc z góry na towarzysza.
- Inaczej prędzej, czy później nie obejdzie się bez ofiar śmiertelnych.

Tamten zachichotał na to zniewieściale, upewniając się, że drabina stoi jak należy. Zaraz potem odsunął się na tyle, aby umożliwić dziewczynie zjechanie na konstrukcji, jakby szczeble byłby tam absolutnie zbędne. Jej czarne trzewiki zastukały dźwięcznie o podłogę, a ona sama otrzepała ubranie z resztki kurzu, na koniec poprawiając nakrycie głowy.

- Czy to moja wina, że za każdym razem wybierasz półki, na które nikt nie zagląda?

- To by oznaczało, że ludzie nie wiedzą co dobre... - Mruknęła niezobowiązująco, kierując się w stronę porzuconej książki, jednak mężczyzna już trzymał ją w dłoniach z nieczytelnym wyrazem twarzy. Polska czując się nieco niezręcznie, schowała dłonie za plecami, wyglądając najpewniej jak uczennica, która czekała na naganę od nauczyciela... I zapewne właśnie tak było.

Głębokie westchnienie w końcu wydostało się z ust właściciela.
- Może to dlatego, że mało kto chce czytać narzucone nam twory... - Odparł mało entuzjastycznie, powoli oddając książkę.

"Hinter dem Horizont"

Ta potarła wciąż nieco brudną okładkę, dłuższą chwilę wpatrując się w niebieską grafikę morza umieszczonej na przodzie. Wiedziała jakie nastawienie ma reszta w kwestii Niemieckiej literatury, ale nie podobało jej się kiedy Bibliotekarz, lub ktoś inny starał się zaszczepić w niej wyrzuty sumienia z tego powodu.

Chociaż, tak... Zazwyczaj był to właśnie Bibliotekarz.

Dla Polski nie to było zdziwieniem. Odkąd właściciela znała, widziała jego niezaprzeczalną nienawiść w stronę Niemców. Nawet podczas szczegółowych inspekcji nie szczędził sobie przykrych komentarzy, przez które mógł nawet zarobić kulkę.

- To opowieść o marynarzach, a nie bestialskich żołnierzach mordujących powoli nasz kraj... - Zaczęła cicho, ale nim zdążyła dodać coś więcej, książka już została zabrana z jej rąk.

- Jest to również propaganda. - Odparł nieco wzburzony bibliotekarz, machając tym co trzymał w ręku, jak dziecko.
- Uwierz mi Polska, dobrze wiem co znajduje się w mojej bibliotece - Dodał, wolną ręką wygrzebując klucz z kieszeni.

Dłuższy moment dziewczyna obserwowała, jak ze starczym sapaniem, jej przyjaciel wygrzebuje coś z prywatnej szafki. Jej serce zabiło mocniej, spodziewając się czegoś, czego zdecydowanie nie powinna czytać, ani tym bardziej dostać. Uspokoiła się jednak, kiedy nie było to nic podejrzanego. Ale zdenerwowanie powróciło, bowiem jej oczom okazał się kolejny Niemiecki tytuł, różniący się jedynie krwawo czerwoną okładką, na której odbywały się niewinne sceny namiętności.

"In Schnecken"

Jej oczy przeskakiwały to z mrocznej okładki, to z nieco zakłopotanego bibliotekarza.

- No chyba nie. - Odezwała się w końcu słabo dziewczyna.

- Spokojnie - Wtrącił się jej towarzysz, poprawiając lekko swoje okulary.
- Wbrew temu co mówi okładka, jest to naprawdę... Dobra historia. Jak na narzucone standardy... - Zaczął, już chcąc przedstawiać jej walory.
- Jest to historia o młodym artyście, który nie potrafi wydostać się spod wpływu swojego nauczyciela. Pewnie wiele by cię to nauczyło o Niemieckiej mentalności.

Polska zachwiała się nieznacznie, kiedy po raz kolejny wyczuła w głosie bibliotekarza żal. Jej brwi mimowolnie zmarszczyły się.
- Dlaczego uważasz, że powinnam się o niej uczyć?

Ten niezawstydzony odwrócił książkę w swoją stronę.
- Nie zrozum mnie źle, Polska. Myślę, że lekcja jaką można wynieść z tej książki przydałaby się każdemu, bez względu na poglądy. Szczególnie komuś, kto nie zna życia tak dobrze jak ja - Dodał, po krótkiej chwili wyciągając opowieść w jej stronę.

Cóż, poprzednia powieść wydawała się o tyle bardziej zachęcająca, że okładka, ani opis nie zawierała ani jednej kropli krwi, ani niczego co by ja nawet przypominało. Nie wspominając już o bezwstydny obrazie, z którego trudno było wynieść, który z przedstawionych bohaterów jest nauczycielem. O ile byli na niej umieszczeni dwaj mężczyźni, bo Polska szczerze wątpiła, aby właściciel pożyczał jej tego typu książki. Niestety, ale przez wszechobecną czerwień trudno się było domyślić.

Wciąż zirytowana odebrała ona tytuł od towarzysza, który wyglądał na zadowolonego z wyboru. Zaraz potem jego zadowolenie zniknęło, kiedy powieść została grzecznie odłożona na biurko, a Polska zwróciła się niestrudzona do właściciela.

- Wezmę poprzednią książkę.

Niestety, ale nawet jeżeli właściciel miał rację co do propagandy zawartej w powieści o marynarzach, kobieta zwyczajnie nie miała cierpliwości na toksyczne relacje głównych bohaterów.

Ten westchnął tylko zawiedziony, ale bez dłuższego nagabywania zapisał w swoim dzienniku potrzebne informacje, na dziewczynę nie patrząc. Zaraz potem podał jej przedmiot, który z lekkim kiwnięciem głowy przyjęła.

- Postaram się zdążyć do przyszłego tygodnia - Obiecała, chowając powieść pod pachą.

- W najbliższym czasie mogę być nieobecny - Poinformował cicho jej towarzysz.
- Te święta muszę spędzić z żoną... Ledwo uniknąłem śmierci poprzedniej zimy, tym razem mi się to raczej nie uda.

Polska nie mogła powstrzymać serdecznego uśmiechu. Znała ona żonę właściciela i wiedziała, że pomimo wrodzonej uprzejmości potrafiła być ona również prawdziwym diabłem wcielonym. Żartowała nawet czasami, że uzbrojona w wałek i patelnię spokojnie dałaby radę Radzieckim żołnierzom. Szczególnie jakby miała wymówkę w formie pobrudzonej, świeżo co umytej podłogi.
- W takim razie wpadnę do ciebie rano, o ile nie będzie miała nic przeciwko.

Właściciel ożywił się nieco, opierając dłonie o ladę.
- Co ty. Uwielbia cię! Przecież wiesz! - Powiedział, zaraz potem pocierając lekko brodę, dodając ciszej.
- Powiem jej w takim razie, aby przygotowała więcej...

- Nie! - Dziewczyna pisnęła nieśmiało, machając niezręcznie rękoma, zaraz potem oriętując się jak niegrzecznie musiało to zabrzmieć.
- To znaczy... - Odchrząknęła.
- Odstawię tylko książkę, nie chcę być problemem i...

- Oh, nie będziesz problemem.

- Rzecz w tym, że mam wtedy dłuższą zmianę wieczorem... Co jest chyba do przewidzenia...

- Ah...

- Gdyby nie to, chętnie spędziłabym święta z Panem i Pańską Żoną! - Dodała.

- Cóż... - Ten mruknął, kiwając jedynie głową. - W takim razie może za rok!

Dziewczyna uśmiechnęła się otwarcie, powoli zbliżając się do wyjścia. Pewnie gdyby nie strach przed straceniem pracy, uciekłaby na noc do tego małżeństwa. Szczególnie, że nie miała innych osób, z którymi mogłaby te święta spędzić. Pomachała ona do bibliotekarza, szarpiąc za klamkę.
- Za rok!

°°°
Do następnego!~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro