Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Perspektywa Sonii

Tik tak, tik tak.  Mija minuta za minutą. Godzina za godziną. Dzień za dniem. A tu dalej nic się nie zmienia. Mój harmonogram dnia od kilku dni jest ciągle taki sam. Wstaje, śniadanie, lekcje, obiad i szpital. Wszyscy chodzą jak struci. W stanie Alex niema żadnej poprawy. Jak to mówią lekarze zapadła w śpiączkę, ale najgorsze jest to, że nikt nie wie czym jest ona spowodowana. Już 10 dni leży bez ruchu. Z perspektywy czasu widzę, że do jednego się nie pomyliłam. Mój braciszek całe dnie spędza razem z Alex w szpitalu. Nie chce od niej odchodzić nawet na krok mając nadzieję, że w każdej chwili się obudzi. Aż się serce kraje widząc wcześniej pełnego życia chłopaka, z którego zrobił się wrak człowieka. Najgorsza jest świadomość, że zostało nam bardzo mało czasu do walki. Lada dzień nadejdzie pora ostatecznego starcia, a my zostaliśmy pozbawieni nadziei.

Uczniowie, moje koleżanki i koledzy z klasy i szkoły, niczego nieświadomi chodzą weseli, bawią się. Ja tak nie mogę. 

Jak człowiek może się śmiać, kiedy jedna z najważniejszych osób w moim życiu leży bezwładnie od jakiegoś czasu, podpięta do wszelakiego rodzaju aparatury medycznej. Nikomu o tym nie mówiłam, ale ja także mam nadzieję, że te kilka dni okaże się po prostu złym snem, z którego chcę się jak najszybciej obudzić. No dalej Alex wstawaj!

Perspektywa Alex

Czuję się wspaniale. Nie wiem ile już tutaj jestem, ale wypoczęłam jestem prawie gotowa na to aby zmierzyć się z królem demonów. Nie przejmowałam się tym, co dzieje się z moim ciałem. Szczerze powiedziawszy nawet o tym zapomniałam. Tutaj człowiek inaczej żyje i myśli. Obce mu są zmartwienia. Chciałabym tu zostać na dłużej, ale wiem że nie mogę. Niestety

Mam tu sporo czasu na przemyślenia. Zastanawiam się, jak będzie wyglądało to starcie. Jestem niby jedyną szansą na ocalenie ziemi przed najeźdźcą, ale co będzie jeżeli nie dam rady? Wprawdzie w przepowiedni jest napisane, że mogę demona pokonać, ale czy podołam temu? Moje rozmyślania przerwało nadejście Earth, która z miną niewróżącą nic dobrego powiedziała:

- Alex chciałam ci coś pokazać- zrobiła w powietrzu kilka ruchów ręką aż pokazała się mglista kula. Zobacz to dzieję się teraz na ziemi.

Moje oczy ujrzały budynek Akademii, prawie całkowicie otoczony czarnymi chmurami, a niebo przecinały raz po raz pojawiające się błyskawice.  Spojrzałam niepewnie na nią. Nie wiedziałam co chciała mi powiedzieć. 

- Nie patrz się tak na mnie. Wiesz co to oznacza. Wszystkie wiedziałyśmy, że ten dzień nadejdzie. 

- No tak wiedziałyśmy. Dalej ma wątpliwości. Co będzie jeżeli nie dam rady?

- Alex nie wybrałyśmy cię przez przypadek. Twoje narodzenie było z góry zapowiedziane. Tutaj na górze wszyscy wiedzieliśmy, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Dzień złamania pieczęci trzymającej demony na dole. Twoje narodzenie było odpowiedzią na ten czas. Wszyscy w ciebie wierzymy. Jesteś doskonale przygotowana. Musisz tylko uwierzyć w siebie.

- Niema innego wyjścia prawda?

- Niestety. Wiedz, że wszyscy trzymamy za ciebie kciuki. Mam pewność, że dasz radę. A teraz musisz wracać. 

Nie mówiąc nic więcej pocałowała mnie w czoło, a mi obraz zaczął się rozmywać przed oczami. Zobaczymy co przyniesie jutro...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro