Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zbliżali się. Byli coraz bliżej. Postanowiłam dłużej nie zwlekać. Nacięłam ramię, na którym momentalnie pojawiła się krew. Krzyknęłam:

Ty, który pomóc mi możesz
Za swą usługę opłatę pobierz
Ma krew dla ciebie, jako zapłata
Weź i zrób co chcę!

Tak jak w poprzednim przypadku krew zaczęła znikać, zanim się pojawiła. Obok mnie pojawił się duch:

- Pani czekamy na twe rozkazy.

- Niech wszyscy czekają w gotowości. Mamy walkę do stoczenia.

W międzyczasie postanowiłam wykorzystać moją moc żywiołów, w końcu nie od parady ją mam.

Przywołałam do siebie miecz zrobiony po części z każdej mocy, jaką mam. W końcu dotarły kreatury. Gdy się je oglądało, to aż człowieka na wymioty brało, ale co poradzić taka parszywa robota mnie czekała. Nie chciałam czekać na pierwszy ruch z ich strony, dlatego też krzyknęłam:

- Do boju!

Ruszyliśmy na nich. Część padała pod naporem duchów, część atakując bańkę sama ginęła, oczywiście ja też dawałam z siebie 120%. W wirze walki człowiek nie myślał, jakie umiejętności wykorzystać, ważne było, aby się nie zatrzymywać. Coraz wyraźniej było widać tego, kogo obawiałam się najbardziej, jednak nie pozostawało mi nic innego, jak tylko przygotować się na spotkanie z nim. Po pewnym czasie zauważyłam, że moje siły coraz bardziej się kurczą. Nie miałam czasu do stracenia. Kosiłam przeciwników na prawo i lewo, robiąc sobie ścieżkę do ich przywódcy. Niestety przeciwnicy jakby się zmówili przeciwko mnie. Dziwne, prawda? Miałam wrażenie, że na początku na pierwszy ogień poszły demony najsłabsze, które miały być mięsem armatnim i pójść na pierwszy ogień, mając zmęczyć przeciwnika.

Myślałam gorączkowo co tu zrobić, biorąc pod uwagę, że jechałam na rezerwie. Wyobraziłam sobie pancerz elektromagnetyczny, który mnie otaczał. Wpadający na mnie przeciwnicy dostawali ode mnie potężnego kopa, ładując przy tym mój akumulatorek. Tak to był bardzo dobry pomysł.

Już widziałam mój cel, lecz jak się okazało nie tylko ja jego, ale i on mnie.

- No Wybranko, myślałem że trochę mniej czasu zajmie ci dotarcie do mnie. Rozczarowałaś mnie.

- Będziesz rozczarowany jak padniesz martwy.

- Nie gadaj tylko walcz!

Zaczęło się to, do czego byłam przez tak długi czas przygotowywana. On i ja. Ciemność i światło. On w pełni sił, ja jadąca na rezerwie. W takim tempie walki długo nie pociągnę. Teraz podczas pojedynku wiedząc w jakim stanie jestem przypomniała mi się przepowiednia:

Gdy czas nadejdzie, a on powstanie,

Z mroków pamięci prawda się wyłoni.

Tylko ta jedna, jedyna osoba

Zdoła z nim walczyć oraz pokonać

Jednak swą cenę zapłacić musi

By reszta spokoju zaznać mogła.

Wiedziałam, jaka to jest cena. Kiedyś powiedziałam, że byłabym w stanie zapłacić każdą cenę, aby ocalić resztę. I to jest ta chwila. Zebrałam wewnątrz siebie cząstki mojej mocy, wydostając ją na zewnątrz. Moją osobę zaczęła otaczać kolorowa poświata, coraz bardziej wychodząc z wewnątrz na zewnątrz. Demony zaczęły uciekać w popłochu. Tego pewnie się nie spodziewały. Jednak ja miałam jeden cel. Zebrałam swoją moc w kulę energii, która miała jedno zadanie. Wyeliminować zagrożenie.

- Czy ty wiesz co czynisz?- zawołał przerażony Król Demonów

- Niszczę cię!

- Razem ze mną sama zginiesz.

- Jeżeli to cena za zniszczenie cię, to ją zapłacę.

Rzuciłam kulkę w jego kierunku. Dosięgła celu, niszcząc, a na końcu rozpryskując się na milion małych kawałeczków, które eliminowały jego towarzyszy. Po chwili zobaczyłam, jak  ciemna chmura znika, a na jej miejsce pojawia się słońce.

Długo moja radość nie potrwała. Zaczęłam mieć mroczki przed oczami, a po chwili sama leżałam na ziemi. Z moich ust wydobywała się cienka strużka krwi. Jednak nie było to ważne. Najważniejsze było to, że wygrałam. Ziemia jest bezpieczna.

Zamknęłam oczy. O tak teraz mogę odpocząć. Po chwili nie wiedziałam już co się ze mną dzieje...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro