13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Per. Republiki Weimarskiej

 Podróż długo nie trwała. Czułem ogromny ból, kiedy dotarliśmy na miejsce. Nawet nie miałem czasu się pożegnać z ukochanym. Mój brat wyglądał na zadowolonego, a to dziwne przecież coś go łączy z tą całą francuską.

 Dziadek powitał nas ogromnym przytulaskiem. Uwielbiam go. On jedyny ma jakiekolwiek uczucia, bo ojciec nic nie rozumie. Rainer został przydzielony do lotnictwa, a ja za co dziadkowi szczerze dziękuję mam zajmować się telegramami. Przynajmniej nie muszę biegać po tym błocie.

 Od tych cholernych pocisków świat wygląda paskudnie. Wszędzie błoto, trupy, dziury po pociskach...Mam tego już dość...

 Nie spodziewałem się, że mój brat jest takim dobrym pilotem. Kiedy patrzę jak lata mam wrażenie, że robił to od zawsze. Ja bym nie potrafił kierować samolotem. Nawet nie wszedłbym z kimś do tego. Na szczęście Rainer nie stanowi tu zagrożenia dla Leonarda.

 Kolejny dzień mijał mi na spokojnym odbieraniu wieści z frontu i piciu ciepłego mleka. Ah to takie meczące, ale i tak lepsze niż to co kazał mi robić ojciec. Puściłem sobie gramofon i zacząłem słuchać muzyki Mozarta. Nagle do pomieszczenia wszedł jeden z żołnierzy

-O co chodzi? Mam migrenę a ty mi przeszkadzasz.

-Bański brat został postrzelony. Oberwał dość poważnie, właśnie go przywieźli do lecznicy. Kazano mi poinformować pana.

-Eh. Już idę, idę...ale po co ten pośpiech...

 Dotarłem do lecznicy i spojrzałem na brata z obandażowaną klatką piersiową. Aż wstyd mi przyznać, ale jest taki ładny...Kurde to mój brat a ja mam kogoś! Co mi przychodzi do głowy, o nie!

-Nic ci nie jest?

-Nie. Szkoda tylko samolotu.

-Tak...Eh jak widzę to pielęgniarki nie mogą się napatrzyć na twoje ciało.

-Was?

-Na sam zobacz...Masz tu koszule i zakryj się...Ciesz się, że nie masz nagiego dołu

-Ta...

-Jak to jest? Lecieć...Jakie to uczucie?

-Wspaniałe. Czujesz się wolny. Wszystko wydaje się takie małe i odległe...Przypominają mi się chwile, kiedy uciekałem na koniu i biegałem po lasach, polach...Nawet nie wyobrażasz sobie jakie to wspaniałe... - głos mojego brata był rozmarzony i szczęśliwy co do niego jest nie podobne.

-Przepraszam, ale mam zmienić ci opatrunek z polecenia lekarza. - podeszła do nas jakaś pielęgniarka. Jak się lepiej przyjrzałem dostrzegłem, że to ta żydówka. Lepiej zostanę z bratem, nie ufam jej po tym co powiedziała...

 Dziewczyna zdjęła mu dopiero co założoną koszulę i powoli zaczęła ściągać bandaż przesiąknięty zaschłą krew. Kiedy zdjęła go ujrzałem paskudną ranę na klatce piersiowej. Zrobiło mi się słabo i odwróciłem głowę. Co jakiś czas odwracałem się by zobaczyć co ona robi. Dziewczyna wzięła szmatkę namoczoną wodą i zaczęła przemywać mu skórę. Kiedy tak na nią patrzyłem widziałem jak troskliwie go myje i jak zerka spod swych gęstych rzęs na niego. On nawet nie zwracał na nią uwagi. Chyba nadal zachwycał się lotem.

 Cóż mój brat to ma ogromne powodzenie u pań. Każda niemiecka księżniczka pragnie się z nim ożenić. Ta cała Genevieve to zanim szalej. A teraz ona. Od dziecka wszystkie panie twierdziły, że jest uroczy. No cóż miał jasne włosy, duże niebieskie oczy i słodziutko twarzyczkę. Co się dziwić.

 Gdy dziewczyna skończyła i wyszła podszedłem do niego i usiadłem obok. Spojrzał na mnie obojętnie i zaczął zapinać koszule.

-I co powiesz? Masz już wybraną pannę?

-O co ci chodzi?

-Takeś mądry a nie zauważyłeś jak na ciebie patrzyła.

-To żydówka...

-No tak ty wolisz cycate francuski

-Odwal się. Wiesz, że nie przepadam za nią.

-Dawniej ci nie przeszkadzała

-Byliśmy dziećmi

-Dalej jesteście Rani.



Per. III Rzeszy

 Razem z Hansem zostaliśmy wysłani na zwiady. Wydaje mi się, że on ma coś z głową ostatnio. Ciągle tylko pierdoli o miłości. Aż mi niedobrze jak o tym słyszę.

 Ten dureń po dwudziestu minutach drogi zaczął narzekać na to jak bardzo jest zmęczony i musi przerwę zrobić, bo nie da rady iść. Musiałem się zatrzymać, bo nieprzestanie beczeć. Nie chcę nawet pomyśleć co będzie jak zostanie państwem.

 Siedzieliśmy na kamieniach i moczyliśmy stopy w wodzie. Była taka przyjemna. Milczeliśmy. Ta cisza zaczynała być nie przyjemna. Patrzyłem po lesie czy nie widać wroga. Nagle Hans wstał i zaczął śpiewać jakąś piosenkę o miłości.

-Przestań, bo ktoś nas usłyszy!

-Oj daj spokój...Ta cisza mnie dobija.

-Hans! To nie są żarty!

-Przynudzasz młody...Aaa! - nagle pocisk przeleciał centymetr od nogi Hansa

-Gratulacje. Znaleźli nas. - Ten błazen zaczął ubierać buty. - Co ty robisz! Nie ma czasu! Bierz  broń w łapy i  mi pomóż!

-Aaa!...Ja wracam! Nie chcę się zarazić od tych rusków! Podobno mają zarazki...AAA! Zginiemy tu!

-Hans!...Hans!...- zostawił mnie samego na boso, bo zabrał moje buty. Jak na złość cały brzeg jeziora był kamienisty. Bolało. Ciągłe pociski wylatywały z lasu. Jedyne co mi pozostało to skoczyć do wody.

 Starałem się utrzymać powietrze jak najdłużej, bo każde wychylenie się groziło postrzeleniem. Nagle woda przede mną została przeszyta gradem pocisków. Dostałem kilka razy. Ale się nie poddam i dopłynę na drugą stronę. Gdy mi się udało czym prędzej uciekłem w las.

 Nim do niego dobiegłem dostałem w klatkę piersiową tak jak poprzednio. Zaczęło mi się kręcić w głowie i słyszałem wszystko jakbym stał przy wybuchającym pocisku. Nadawałem już rady. Spojrzałem na mundur. Był cały zakrwawiony. To chyba już koniec. Nikt mi tu nie pomoże...Dlaczego znowu mnie zostawił?

 Kolejne trafienie. Upadłem na ziemię....Nie mam siły się podnieść. Słyszałem czyjeś głosy, ale nie mam pojęcia kogo. Wszystko było przytłumione. Ciągle ktoś strzelał. Poczułem, jak ktoś przekręca mnie na plecy. Ostatkiem sił starałem się wyostrzyć wzrok, aby zobaczyć kto to. Zobaczyłem tylko niewyraźne kolory...Zieleń...Nagle zrobiło się ciemno...



Per. II Rzeczpospolitej

 Usłyszeliśmy strzały. Czym prędzej mój oddział ruszył w tamtym kierunku. Kiedy dotarliśmy na skraj lasu dostrzegłam jakiegoś rannego chłopaka, który upadł na ziemię i rosyjskich żołnierzy. Kiedy moi żołnierze zaczęli walczyć pobiegłam do rannego.

 Powoli przekręciłam go na plecy i przyłożyłam mu kilka bandaży a by zatamować krwawienie. Musimy go zabrać jak najszybciej do lekarza, bo umrze. Nagle spojrzał na mnie przerażony swymi niebieskimi jak letnie niebo oczami. To on...Niestety zaraz zemdlał.

 Kiedy wygraliśmy moi ludzie zanieśli go do naszego obozu. Na szczęście lekarz uspokoił mnie, że wyjdzie z tego.

 Od paru dni był nieprzytomny. Obmywałam go. Zastanawiam się, czy mnie Jeszcze pamięta. Co on tu w ogóle robił? Pewnie lekarz już poinformował jego wuja. No cóż...Ale on wyprzystojniał...

 Siedziałem na jego łóżku i głaskałam go po jego jasnych włosach. Chciałabym, aby już się obudził...Nagle moje życzenie się spełniła. Głaskałam go po jego twarzy, gdy nagle zorientowałam się, że patrzył się na mnie. Jego oczy wyrażały strach. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak zareagować?

-Czy ja umarłem?

-N...Nie...żyjesz. Lekarz mówi, że twój stan jest stabilny.

-Gdzie ja jestem?

-Obecnie w Szpitalnym oddziale Legionów Polskich.

-A ty? Jesteś pielęgniarką?

-Nie...żołnierzem, ale zajmowałam się tobą gdy spałeś...

-Pamiętam...pamiętam jak to się stało...Mój brat mnie zostawił samego...

-Przykro mi...Zapewne już twoja rodzina została poinformowana. Pójdę po lekarza, aby cię zbadała- Już chciałam wstać, gdy chwycił mnie za rękę

-Zostań...proszę...

-Dobrze. Jak masz na imię?

-Rainer...a ty?

-Helena...

 Z dnia na dzień jego stan się polepszał. Bardzo szybko wracał do formy. Lekarz kazał mi pomóc mu w rehabilitacji. Pomagałam mu chodzić. Przyznam, że ta bliskość, gdy się o mnie opierał był taka przyjemna. Uwielbiam jego uśmiech. Niestety, ale nie pamięta mnie...

-Ej czemu się smucisz?

-Nie smucę. Ja po prostu...Nie ważne...A ty jak się czujesz?

-Dobrze. Całkiem dobrze. Dzięki tobie- poczułam jak moja twarz całą się rumieni.

-Cieszę się, że już ci dobrze, ale będę tęsknić, jak wrócisz do siebie. Wreszcie miałam z kim rozmawiać...

-Jeszcze nie wyjeżdżam więc spędźmy ten czas razem. - podał mi rękę, abym wstała. Gdy to zrobiłam przyciągnął mnie do siebie. Czułam jego oddech na skórze. Patrzyliśmy sobie w oczy. Czułam, jak objął mnie swymi silnymi ramionami. Na naszych ustach pojawiły się uśmiechy.

-Wreszcie cię złapałem. Teraz już mi nie uciekniesz - wyszeptał mi do ucha

-Nie rozumiem?

-Przy naszym pierwszym spotkaniu uciekłaś

-P...Pamiętasz to? Myślałam, że..

-Nie umiałbym zapomnieć o tobie

-To czemu...

-Tak wyszło...-Oparłam głowę na jego obojczyku, a on zaczął głaskać mnie po włosach. Słyszałam jego bicie serca, to było takie uspokajające. Jego zapach, sprawiał, że czułam się przy nim bezpieczna w jego ramionach. - Jesteś pierwszą osobą, która mnie rozumie...- wtuliłam się mocniej...-jesteś moją pierwszą prawdziwą przyjaciółką- te słowa zabolały mnie...przyjaciółką i nic więcej...

-A tu jesteś a ja cię wszędzie szukam. Chodź musimy porozmawiać- przerwał nam Austria. Rainer niechętnie odszedł ode mnie. Patrzyłam, jak się oddalał...nie wiem czemu, ale chcę mi się płakać...



 Per. Izraela

Jak usłyszałam co się przydarzyło paniczom, poczułam złość do Hansa. Jak mógł zostawić brata samego. Boję się, że zginął...Nie rozumiem czemu mi na nim zależy. Wdaje mi się, że coś do niego czuję...Zależy mi na nim. Zaczęło się to wszystko rok temu...

...Była zima. Śnieg ciągle sypał, było przeraźliwie zimno i bardzo niebezpiecznie. Szłam samotnie z nową dostawą leków do szpitala. Zaczepiło mnie kilku żołnierzy, wiadomo czego chcieli. Próbowałam uciekać, ale doganiali mnie. Wbiegłam na zamarznięte jezioro. Lód powoli zaczął pękać. Oni również chcieli na niego wejść. Nagle rozległ się strzał z pistoletu. Żołnierze się wycofali, a ja wpadła nagle pod lód. Moje ubranie umożliwiało mi wypłynięcie. Tonęłam. W tedy ktoś chwycił mnie za rękę i pomógł mi wydostać się na powierzchnie. Jak się okazało był to Rainer. Od tamtego dnia mam u niego dług. Jak przyznałam mu się kim jestem on tylko chwycił mnie za rękę i powiedział, że nie dba o moje pochodzenie. Lecz nie może mi tego pokazywać przy ludziach...

 Od tamtego dnia moje serce zaczyna przyśpieszać na samo wspomnienie jego pięknych oczu...Na szczęście udało mi się podsłuchać, że nic mu nie jest... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro