6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Per. ZSRR

 Jak opisać mój dzień w najprostszy sposób? Śmierć, szczury, zapach rozkładu no i oczywiście krew. Mnóstwo krwi. Wśród moich towarzyszy, którzy są zastraszani, aby nie dezerterowali po postu dochodzi do samobójstw. Nie mogę tego już dłużej znieść. Dowódcy nie walczą tylko piją drogie alkohole i jedzą potrawy, które tak przepięknie pachną, co tylko wzmacnia nasz głód. My jedynie dostajemy resztki, przypominające psie żarcie. Aż dziwię się, że żołnierze jeszcze się nie zbuntowali.

 Miałem racje mówiąc, że wojna potrwa dłużej niż sześć tygodni. Od rozpoczęcia działań wojennych minęły już trzy miesiące. Trzy pierdolone miesiące pełne bólu, cierpienia i śmierci. A najgorsze jest to, że nic nie zapowiada o zakończeniu wojny.

 Przypadkiem udało mi się posłyszeć rozmowę dowódców. Podobno Niemcy walczą na dwa fronty. Z jednej strony z nami, z drugiej z Francją i Wielką Brytanią. I nie chcący dowiedziałem się, że Włochy zaczął prowadzić tajne rozmowy z Ententom. Czyli może jest jakaś szansa na zakończenie wojny jeszcze w tym roku przed Świętami. Przynajmniej jest jakaś nadzieja.

 Dzisiejszy dzień był jak każdy inny. Kolejna bez sensowna strzelanina. Śmiertelny atak na wrogie pozycje. Doszliśmy do ich pozycji i udało nam się zająć okop. Ale nie ma się czym cieszyć. Mogę się założyć, że jutro oni go odzyskają i tak w kółko. Mam wrażenie, że tylko ja widzę jak bardzo jest to bezsensowne. Lecz za każdym razem, kiedy się odzywam z rozkazu Aleksandra jestem bity i poniżany przed moimi towarzyszami. Zapłaci mi za to...Mam dość bycia śmieciem...


Per. II Rzeczpospolitej

 Przyznam, że idąc na wojnę nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Myślałam, że przydzielą mnie do rannych jako sanitariuszka a nie jako żołnierz. Początki wojny nie był takie złe, ale do tej pory nie umiem nikogo zabić. Jedyne co robię to podaje broń i amunicje. Nie umiem nawet posługiwać się nią. Na szczęście po trzech miesiącach spotkałam brata. Josef schudł i miał bardzo zarośniętą twarz. Stałam po drugiej stronie placu, gdzie stacjonowały nasze oddziały. Zastanawiam się czy podejść czy nie. Nie wiem, jak może zareagować. Po chwili wpatrywania się w niego postanowiłam podejść. Rozmawiał z jakimiś znajomymi, którzy powiedzieli, że jakaś dziewczynka do niego przyszła. Czasami nie znoszę mojego wzrostu. Czechy odwrócił się w moją stronę i na jego twarzy pojawił się olbrzymi uśmiech. Mocno przytulił mnie aż podnosząc do góry. Razem z bratem jak już się przywitaliśmy poszliśmy na ubocze, aby porozmawiać.

-No dobra to co tu robisz młoda?

-Idąc do wojska zawarłam umowę z Austrią. Ani mama ani nasza wieś nie musi dożywotnie płacić podatku.

-Twoje poświęcenie jest niesamowite.

-No dobrze to teraz moja kolej. Gdzie byłeś przez ten czas? Mama się zamartwiała, że może narobiłeś długów i ktoś ci coś zrobił.

-Spłaciłem już wszystkie moje długi. Aby to zrobić podróżowałem pieszo po całym cesarstwie i pracowałem trochę tu trochę tam. Kiedy już wszystko spłaciłem wybuchła wojna i zaciągnąłem się...Nawet nie wiesz jak bardzo mi cię brakowało.

-Domyślam się, bo mi też.

-O wzruszyłam się na te wasze wyznania, ale może teraz pogadamy o mnie

--Lucia? Co ty tu robisz? - Zapytałam się mojej siostry stojącej koło nas w stroju sanitariuszki.

-A nie widać? Zajmuję się rannymi.

-Hehehe...to już im współczuję-Czechy zaczął się śmiać co tylko ją rozzłościło

-Oj no już przestańcie. Najważniejsze, że znowu jesteśmy razem.

-Masz racje Hela...Teraz mama nas wszystkich zabije...

-Nie przesadzaj. Jak medal jakiś przyniesiemy to jej ino przejdzie.

-Phi...-nagle Słowacja zaczęła wyglądać za nasze plecy. Aż odwróciłam się, aby zobaczyć na co tak spogląda. Kurczę, mogłam się domyślić. Moja siostra, która pracując w pałacu miała wszystko co jej potrzeba wstąpiła do sanitariuszy, aby być w koszarach i to w węgierskim oddziale. A teraz spogląda na Ignac'a z rozmarzeniem w oczach. Nie pomyślałabym, że może coś do niego poczuć. Zazwyczaj była samowystarczalna, a miłość uważała za stek bzdur. Kidy Pepik poszedł w swoją stronę postanowiłam podpytać siostrę a ona skomentowała to tak jak zawsze.

-Nie doszukuj się miłości, bo ona nie istnieje. To tylko głupi wymysł. Jedynie jest pociąg do drugiej osoby i nic więcej.

-A ja tam wierzę w miłość

-I to twój błąd i słabość

-To znacz?

-Załóżmy, że się w kimś "zakochasz" a ta osoba to wykorzysta przeciwko tobie, zrani, porzuci...Złamałoby to twoje serce. Dlatego uważam, że jedyną "Miłość" jakom uznaje to ta łóżkowa i ty też powinnaś zacząć...- długo myślałam nad jej słowami aż w końcu zasnęła. Przyśnił mi się ten chłopak o idealnie niebieskich oczach. Mogę się założyć, że już zapomniał. Ale mimo to uśmiechałam się sama do siebie...


Per. III Rzeszy

 Ociec wysłał nas do okopów abyśmy walczyli ramie w ramie z naszymi żołnierzami. Było by całkiem znośnie gdybym nie musiał znosić marudzenia mojego brata. Jeśli by ktoś nas chciał porównać to mogę się założyć, że widać, że ja sobie radzę doskonale i w tych warunkach i w walce, a Hans...no cóż po tygodniu w okopach rozpłakał się jak mała dziewczynka. Mi nie przeszkadza jedzenie z puszki ani spożywanie posiłków na gołej ziemi czy spanie na niej. A dla niego najlepiej było by wzbudzić sumienie w ojcu, aby go odesłał do domu.

 Ostatnio zauważyłem dość nietypowe zachowanie u Hansa. Zaczął się interesować meldunkami, ziemią niczyją jak przejść przez nią i jak jest w środku. Dziwne to jak na niego. Często tez gapi się przez lornetkę na okopy francuskie. Nie mam pojęcia o co mu chodzi, ale mam zamiar się dowiedzieć. Chociaż chyba się domyślam. Przed wojną Hans był wielokrotnie wysyłany w celach dyplomatycznych we Francji...Pamiętam, jak raz był u nas jego rówieśnik...Leonard, jeśli się nie mylę. Miałem w tedy może osiem, dziewięć lat nie rozumiałem tego co widzie...ale teraz gdy się nad tym sobie o tym przypominam to już wszystko staje się jasne. Czasami dobrze jest wrócić do starych wspomnień. Pamiętam, że bawiłem się z psem, kiedy usłyszałem jakieś rozmowy dochodzące ze stajni. Pogłosie rozpoznałem brata i pamiętam, że chciałem go przestraszyć i w tedy to zobaczyłem. Całowali się...Wiem, że coś poruszyłem, bo usłyszeli mnie i złapali. Przytrzymali mnie i brat wmawiał mi, że niczego nie widziałem.

-Posłuchaj mnie braciszku. To co widziałeś to nie jest to co myślisz. My się nie pocałowaliśmy

-Widziałem!

-Hans, zajmijmy się nim, bo inaczej wszystkim powie

-Co mamy mu niby zrobić? On nic nie powie.

-Nie ufam mu.

-Czekaj co ty robisz

-Nie! Proszę! Braciszku!

-Oh zamknij się gówniarzu- pamiętam, że zaciągnął mnie francuz na górę stajni po czym pchnął mnie w dół. Potem jak już się obudziłem starałem się zapomnieć co widziałem. Nie dopuszczałem tego do wiadomości. A Leonard i Hans byli obsypywani przez wszystkich gratulacjami za znalezienie mnie i przyprowadzenie do domu. Okazało się, że to była moja wina, ja sam wspiąłem się na górę i spadłem...Ale teraz mi za to zapłacą i za pozostałe upokorzenia jakie od nich doznałem...Niech no tylko znajdę dowody.... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro