1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Per. ZSRR

 Od śmierci Marii, Imperium Rosyjskie stał się jeszcze większym dupkiem niż był. O tą tragedie obwinił mnie i ukarał. Ja nie chciałem tego. Nigdy bym nie chciał, aby coś się jej stało. To była jedyna osoba na tym cholernym świecie którą kochałem. Ona jako jedyna widziała we mnie człowieka...

 Moją matką była prostytutka, więc ojca nigdy nie poznałem. Na początku mieszkałem z nią w burdelu. Nie wspominam tego miło ani jej, ani tego okropnego miejsca. Matka była alkoholiczką, która biła mnie za wszystko. Kiedy miała klientów zamykała mnie w szafie. Pamiętam, że za każdym razem zamykałem oczy i płakałem po cichu, aby nie usłyszała. Jedynie burdelmama była dla mnie miła. Dopiero gdy podrosłem i zrozumiałem, dlaczego taka była. Wykorzystywała mnie i chciała sprzedać. To właśnie w tedy uciekłem i błąkałem się po ulicach stolicy. Musiałem walczyć o przetrwanie. Ciągle kradłem i ukrywałem się. Spałem na gołej ziemi w mrocznych zaułkach i w dokach. Jadłem resztki wyrzucane z restauracji. Błąkałem się po kanałach między szczurami. Nawet dopuściłem się ataku na starszą damę, dźgnąłem ją nożem w brzuch i okradłem. Moje życie było żałosną egzystencją. Przypadkiem spotkałem jedną z prostytutek, którą znałem od urodzenia. To od niej dowiedziałem się, że matka zmarłą tydzień po mojej ucieczce z przedawkowania. Pamiętam jak bardzo się cieszyłem, że zginęła. Nienawidzę jej do tej pory.

 Na ulicy spędziłem trzy lata, aż pewnego dnia przyłapano mnie na kradzieży. To właśnie w tedy poznałem ją. Maria powstrzymała straganiarza i policjantów. Zapłaciła za to co ukradłem i zabrała mnie do restauracji abym coś zjadł. Była pierwszą osobą co była szczerze dla mnie miła. Kiedy poznała moją historię zaproponowała, że zabierze mnie do swego domu. Bałem się jej zaufać, wyglądała na bogatą panią, a takie zabierają sieroty do domów dziecka, gdzie dzieją się straszne rzeczy. Słyszałem o tym od jednego chłopca co uciekł z sierocińca. Bogacze nie dbają o losy sierot. Zamykają je tam i udają, że nie wiedzą o przemocy, gwałtach i handlu niewolnikami. Ale zaufałem jej. Kiedy zobaczyłem jej przepiękny dwór zacząłem się bać, ona widząc to złapała mnie za rękę i obiecała, że się o mnie zatroszczy jak o dziecko, którego nie może mieć. Jej mąż był zły, że ściągnęła do domu jak to on powiedział...,,Takiego śmiecia". Maria stanęła w mojej obronie i zostałem. Niestety nie mogła mnie adoptować ze względu na Aleksandra, ale pozwolono mi zostać u koniuszego, któremu pomagałem. Maria w wolnym czasie przychodziła do mnie i spędzaliśmy razem czas.

 Z każdym rokiem było tak wspaniale, lecz nie dla jej męża. Pewnego razu nie widziałem jej już od dłuższego czasu. Postanowiłem zakraść się od strony kuchni do dworu, aby sprawdzić czy nic jej nie jest. Na moje nieszczęście zostałem przyłapany przez nadzorczynie. To ona mi powiedziała o tym co zawaliło całe moje szczęśliwe życie. Maria spodziewała się własnego dziecka. Nie miała dla mnie czas już w ciąży, a gdy urodziła się Helena cała uwaga Marii została oddana jej. Nie znosiłem Tej smarkuli i jej ojca. Ciągłe prezenty od ojca, babki...Pragnąłem odzyskać Marię, lecz ona była zbyt zapatrzona w długo wyczekiwane dziecko, że nie dostrzegała mnie. Wiem, że jej męża to cieszyło. Coraz częściej wdawałem się z nim w awantury. Potem natknąłem się na komunistów. Ich poglądy przemawiały do mnie. Pragnąłem rewolucji. Uważałem, że to jedyny sposób, aby zmienić ten świat, gdzie burżuazja wykorzystuje biednych ludzi. To właśnie mu powiedziałem podczas jednej z awantur. Za to kazał mnie wybatożyć. Nim straciłem przytomność z bólu usłyszałem błaganie mojej Marysi...Wiedziałem, że nadal mnie pamięta. Po odzyskaniu świadomości uciekłem.

 Nastała wojna z Japonią. To była nasza szansa. Rozpoczęły się strajki na ulicach miast. Wszystko szło dobrze, aż wojska carskie nie zaczęły stawiać oporu. Komuniści widzieli we mnie następcę Carskiej Rosji. Kazali mi uciec. Udałem się do Kongresówki, ziem moje Marysi. Nie spodziewałem się, że przybędzie i będzie chciała się ugadać przeciwko caratowi. Kochałem ją i bez żadnego, ale się zgodziłem w tedy ktoś strzelił, jeden z moich...Złapałem ją nim upadła da chodnik i starałem się zahamować krwawienie, niestety bez skutecznie...Straciłem ją.... Imperium po pogrzebie stał się okrutnym, bezlitosnym człowiekiem rządnym krwi. Poddał mnie licznym torturą. Będąc w celi słyszałem, jak kazał rozstrzelać własną matkę za wywiezienie jego córki za granice. Pewnie spodziewała się co się stanie jak straci żonę. Nasłuchiwałem strzałów, lecz chyba w ostatniej chwili Imperium zmienił zdanie i nakazał spalić ją żywcem na placu. Jej krzyki odbijały się echem po korytarzach lochów pod pałacem...

 Jedyne co mi teraz pozostało to znosić godnie ciągłe tortury, wspominać ukochaną i planować zemstę na nim. Gdyby nie on i jego car...Gdyby wprowadzili zmiany w państwie...nie doszłony do żadnej rewolucji i ona by żyła...Kocham ją, ale nie jak siostrę czy matkę...tylko jak kogoś bliskiego...kogoś dla kogo bym oddał życie...lecz zawiodłem...


Per. II Rzeczpospolitej (Galicjia)

 Odkąd Lucia wyjechała do Budapesztu sytuacja mojej rodziny się trochę polepszyła...Do czasu...Ojciec zmarł rok po jej wyjeździe przez co jest gorzej. Matka cierpi na suchoty i jest coraz słabsza. Josef starał się z początku dbać o gospodarstwo i pełnić obowiązki wójta, lecz z czasem zaczął się poddawać. Zaczął znikać nie wiadomo, gdzie. Ludzie mówili, że stara się wygrać w kart pieniądze. Matka, gdy się dowiedziała o mało zawału nie dostała. Tego nam brakuje, aby się zadłużył. A do tego wszystkiego mamy kiepskie plony. Nie wiem, jak zapłacimy podatek.

Tego dnia jak zwykle pasłam krowę. Siedziałam na niewielkiej polanie pod starą gruszą. Ta sytuacja mnie coraz bardziej przeraża. Nie wiem co z nami będzie jak nie zapłacimy Austrii podatku. Przecież nie zamkną mojego brata w więzieniu...Nagle z zamyślenia wyrwała mnie mama. Przysiadła się do mnie i objęła ramieniem. Jej twarzy była poszarzała i wyrażała zmęczenie. Sukienkę miała już tak wiele razy zaszywaną, że wyglądała jakby była zszyta z kilkunastu różnych skrawków materiału. Trudno powiedzieć, jaki był prawidłowy materiał. Spojrzałam na jej wyniszczone z ciężkiej pracy dłonie na których widniała obrączka. Jej niegdyś ciemne włosy związane w kok zaczęły przeplatać siwe pasma.

-Nie smuć się mamusiu coś wymyślimy. Tata zawsze mawiał, że razem damy radę...

-Brakuje nas....Ale to nic...Potrzebujemy pomocy. Pepik nadal nie wrócił...Nie powinnam tego robić, twój ojciec byłby wściekły na mnie, ale nie mam wyjścia

-Co chcesz zrobić? - mama spojrzała na mnie i pogłaskała mnie po policzku ocierając łzy.

-Musisz pojechać do siostry. Może uda ci się wybłagać Daniela o pomoc albo zatrudnisz się do pracy...Nie chcę tego robić, ale nie mamy wyjścia...Musimy zapłacił coroczny podatek w terminie, bo Reinhard nas zniszczy...- z każdym kolejnym słowem z jej głos załamywał się bardziej.

-Dobrze. Pojadę mamusiu, tylko nie płacz proszę...Zdobędę pieniądze przed zimą. Zobaczysz uda nam się...


Per. III Rzeszy

Powoli zacząłem się przebudzać. Spojrzałem na zegarek, dwunasta tak jak myślałem. Czyli mam jeszcze trochę czasu do przybycia gości. Wstałem i po krótkim ćwiczeniu ubrałem się. Kiedy prawie skończyłem do komnaty wszedł mój dziadek. Na mój widok uśmiechnął się ciepło i pogłaskał mnie po włosach. Nie znoszę jak wszyscy mnie traktują jak małe dziecko. Mam już czternaście lat do cholery.

-Czyżbyś był aż tak zmęczony po wczorajszym balu, że musiałeś spać tak długo? Przypominają mi się czasy jak byłeś malutki i zawsze koło ósmej na balach przybiegałeś do mnie, aby cię uśpić i...

-Nie jestem już dzieckiem dziadku. Po prostu bolały mnie nogi od tańczenia

-A no tak. Ty to chyba wszystkie panny obtańczył.

-Musiałem...Hans nie był nimi zainteresowany i ojciec kazał mi

-Wiem, wiem twój tatuś mi mówił

-Możesz przestać zdrabniać? Ja już nie jestem dzieckiem i zaakceptuj to. - na moje słowa dziadek Wilhelm, Królestwo Prus posmutniał

-Ależ oczywiście. Po prostu zapominam się. Starość nie, radość. To może jutro pojedziemy z rana na małe polowanie co ty na to ty mój malu...nastolatku ty.

-Yh...niech będzie. Mam nadzieje, że Sophie Baden-Württemberg nic nie wymyśli

-Mam takie wrażenie, że nie przepadasz za nią

-Bo nie przepadam. Ojciec twierdzi, że powinienem już myśleć o żonie, a ona według niego jest idealna. I może i jest, ale nie dla mnie. Dlaczego nikt mnie nie rozumie?

-No cóż...u nas w rodzinie tradycja jest bardzo ważna...Szczerze powiedziawszy miałem ten sam problem co ty. Tylko, że ja byłem już dawno dorosł jak aranżowano mój ślub, a nie pierdkiem co dopiero od cycka odszedł

-Wielkie dzięki...Nie mam teraz czasu musze się przygotować na przyjazd gości. Może już sobie pójdziesz na przykład podkurwiać mojego brata...- wyglądał na zaskoczonego, ale posłusznie wyszedł. Nareszcie zostałem sam...

Stałem na marmurowych schodach prowadzących do pałacu. Przed nimi rozchodził się widok na ogrody, nazywane Ogrodami Pruskimi na cześć mojego dziadka, do którego należą. Zacząłem przyglądać się gwardzistą ubranym w mundury galowe. Chciałem uciec stąd, być gdzieś daleko i móc malować. Ale nie dane mi jest robić to na co mam ochotę. Jestem w końcu synem samego Cesarstwa Niemieckiego. Całe oczekiwanie na gości musiałem znosić towarzystwo Hansa. Nie miałem zamiaru się odzywać na durne komentarze mojego starszego brata, ponieważ ojciec przyglądał mi się. Kogo jak kogo, ale jego się boją wszyscy i ja również. A prze Hansa ciągle muszę lądować na jego dywaniku. Wreszcie nadjechał powóz zdobiony złotem. Służący otworzył drzwi i pojawiła się w nich Sophie Baden-Württemberg. Była to przy kości dziewczyna w moim wieku. Miała na sobie różową sukienkę z falbankami sięgającą nad kostki i białe pantofelki. Jej blond włosy był zebrane do tyłu i przewiązane ogromną kokardą o rażąco różowym odcieniu. Na jej widok zrobiło mi się niedobrze. Zawsze, kiedy mamy się spotkać ona musi się stroić jak pojebana. Gdy jej małe świńskie oczka dostrzegł mnie zaczęła piszczeć i podbiegła do mnie rzucając mi się na szyję.

-Przyduszasz mnie. Puść

-Oj no tak przepraszam. Ale tak bardzo się stęskniłam, że po prostu musiałam. - ponownie mnie objęła. Spojrzałem po rodzinie i tak jak myślałem Hans się śmiał, mama i dziadek byli zachwyceni, babcia i ojciec byli zajęci rozmową z jej ojcem. Po nieprzyjemnym podwieczorku ojciec, dziadek i hrabia szli do gabinetu na cygaro. Nim Ojciec poszedł położył dłoń na moim ramieniu i nachylił się szeptając.

-Masz dopilnować, aby panienka się nie nudziła. Zabierz ją na spacer i zacznij się uśmiechać. Mam nawieje, że się zrozumieliśmy synu.

-Ja Vater... - Ta codzienna rutyna mnie wykańcza. Ciągle tylko spacery, podwieczorki, bale, polowania i przejażdżki. Nigdy nic się nie dzieje. Pamiętam opowieści dziadka o wojnach, bitwach i podróżach. Ja jedyne podrożę jakie mam to z Berlina do posiadłości dziadka, trochę po kraju i do wója Austrii...Chciałbym, aby stało się coś co zniszczy tę ciągłą rutynę...


................................................................................................................................................................

No to tak właśnie wygląda życie głównych bohaterów...czy coś się zmieni? Czy będzie to coś lepszego, a może gorszego?

O i wreszcie opisała, dzieciństwo (jeśli można to tak nazwać) ZSRR, a poprzednio tylko o nim wspomniałam 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro