29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Per. II Rzeczpospolitej

 Sytuacja w całym kraju jest coraz bardziej napięta i obawiam się, że może dojść do tragicznych wydarzeń. Natalia za wszelką cenę chciała abyśmy wyjechały na kilka dni od tego wszystkiego. Cóż miałam zrobić?

 Wyjechałyśmy do dworku należącego do moich przodków. To tu mieszkałam ostatnie dni z mamą. Piękny, zabytkowy, biały dworek przywracał wspomnienia tamtych chwil.

 Siedziałam na ogrodowej huśtawce, która osłaniał przed majowym słońcem cień budynku. Próbowałam skupić się na książce, ale ciągle mnie coś rozpraszało. To ptaki które śpiewały na pobliskim drzewie, to pies co się łasił.

 Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. Lekko się wystraszyłam tym nagłym dotykiem. Gdy się odwróciłam zobaczyłam Natalię z ogromnym uśmiechem na twarzy. Jej długie, jasne włosy powiewały lekko na wietrze i stając się złote w promieniach słońca.

 Dziewczyna usiadła koło mnie i dopiero teraz dostrzegłam, że przyniosła tacę z lemoniadą i plackiem. Spojrzała na stolik, gdzie stał podwieczorek i czekała na mój ruch. Powoli sięgnęłam po szklankę, a ona zrobiła to samo.

-Uwielbiam takie dni jak ten. Widzisz miałam racje, że jak wyjedziemy z Warszawy to się odstresujemy. - Oparła się wygodnie i zaczęła mocniej rozhuśtywać huśtawkę.

-Racja...

-A ty dalej się przejmujesz tym wszystkim. - powiedziała z wyrzutem Białorusinka. - Jak nie polityka, to gospodarka, to Rainer, to Leonard...Eh. Zacznij wreszcie przejmować się sobą. Potrzebujesz spokoju.

-Pewnie masz rację...Ale ja nie wiem jak mam się odstresować. Czuję, że coś jest nie tak w kraju.

-Wydaje ci się. Odzyskałaś niepodległość, jesteś wspierana przez inne kraje i dwoi rodacy dbają by tak zostało. Więc przestań się zamartwiać. A tamci dwaj są już dorośli i dadzą sobie radę. - Uśmiechnęła się ciepło do mnie. Chciałabym wreszcie być spokojna, ale nie potrafię.

 Do ogrodu wjechał jakiś młody żołnierz na siwym koniu. Chłopak wyglądał na zdenerwowanego i jak tylko zeskoczył na ziemię podbiegł do nas.

-Pani...W stolicy doszło do walk.

-Jakich walk? -Wiedziałam! Wiedziałam, że coś jest nie tak!

-Między rządem, a zwolennikami Piłsudskiego. Kazano mi pojechać po ciebie, bo chcą to wreszcie zakończyć.

-Zatem jedźmy...Jak długo to trawa? Dlaczego wcześniej mnie nie poinformowaliście?

-Uspokój się wszystko ci wyjaśnię w samochodzie. - ku mojemu zdziwieniu Natalia o wszystkim wiedziała.

-A więc? O co u chodzi? - siedziałam zdenerwowana na tylnym siedzeniu samochodu.

-Bo Piłsudski chce obalić obecny rząd. W tym celu prosił, aby zabrać cię z Warszawy i wrócić, gdy nadejdzie pora.

-Ale dlaczego nic mi nie powiedział?

-Nie wiem. Ale zależy mu na tym, aby pozbyć się tych drani z rządu. Doprowadzili do kradzieży pieniędzy państwowych, brania łapówek. To z ich powodu jest inflacja i bezrobocie.

-Gdybym wiedziała...

-Jako kraj należysz do tych co sprawują władzę. Dlatego Piłsudski chciał abyś była po za ich zasięgiem podczas zamachu. Skoro przyjechał po ciebie jego żołnierz to znaczy, że wygrał.

 Natalia miała racje. Obecny rząd dba tylko o siebie. Już nie raz próbowałam z nimi rozmawiać, ale nic to nie dawało.

 Kiedy przejeżdżaliśmy przez ulice Warszawy widok rannych wywołał u mnie łzy. Czy nie było innego sposobu niż mordowanie własnych rodaków?

 Gdy dotarliśmy do Belwederu wybiegłam z samochodu i zaczęłam szukać Józefa. Gdy wreszcie go znalazłam nie potrafiłam nad sobą zapanować i uderzyłam go w twarz.

-Jak mogłeś?! Wiesz ilu Polaków ucierpiało?!

-Wiem. Lecz ofiary były nieuniknione.

-Niewierze...Na pewno był inny sposób. Bez ofiar...

-Tego już się nigdy nie dowiemy.

-A więc...Masz zaprowadzić porządek i spokój. Teraz państwo jest twoje...


Per. III Rzeszy

 Odkąd zacząłem współpracę z Włochami mojej partii idzie coraz lepiej. Jego wsparcie finansowe jest ogromną pomocą. Teraz NSDAP wreszcie dostało się do rządu. Co prawda liczba tych co się dostali nie jest powalająca, ale jak na początek to zawsze coś.

 O dziwo Hans mi pomaga. To on mi przekazuje wszystkie sprawy polityczne, wszystkie tematy podejmowane w sejmie, wszystkie problemy władzy. Mówi mi o wszystkim co ważnym w kraju. Nie do końca rozumiem jego powodów i mu nie ufam, ale niech robi to co robi. Wreszcie jest pożyteczny.

 Niestety wszystko co robię usze mówić Giuseppe. Jestem na niego skazany i muszę być mu posłuszny. To jedyny sposób by Hitler przejął władzę w kraju i raz na zawsze wyciągnął kraj z tej nędzy.

_________________________

 Gdy tylko dotarłem do pałacu na obrzeżach Rzymu poinformowano mnie, że mam udać się do gabinetu faszysty. Nie znoszę tego upokorzenia, ale nie mam wyboru. Na szczęście to jest tajemnica i nikt o tym nie wie.

 Zapukałam w masywne dębowe drzwi motywem winorośli. Po chwili usłyszałem ,,Prego"(Proszę). Powoli otworzyłem je i wszedłem ostrożnie zamykając je tak aby nie trzasnąć. Giuseppe siedział w rozpiętej czarnej koszuli na masywnym fotelu z czarnej skóry. W jednej ręce trzymał cygaro, a drugą trzymał kieliszek z bursztynowym napojem z kostkami lodu.

 Jego wzrok był utkwiony we mnie. Powolny uśmiech zaczął wychodzić na jego ustach. Zaciągnął się cygarem, a następnie bez słowa wypił spory łyk alkoholu opróżniając całą zawartość kieliszka. Kiedy skończył wyciągnął puste naczynie w moją stronę.

-Skończyło się. Dolej mi.

-Eh...Dobra...- podszedłem i wziąłem od niego szklankę. Gdy podszedłem do biurka i zacząłem nalewać alkohol usłyszałem głośne westchnięcie.

-Nie tak się miałeś do mnie zwracać dzieciaczku. Si mio signore, albo jak już musisz to możesz po swojemu. - Wrzucając lód do szklanki poczułem jak gniew we mnie narasta. Niestety nie mogę nic zrobić. A przynajmniej na razie. Powoli podszedłem do niego i podałem mu napój.

-Twój alkohol. Proszę.-on tylko na mnie spojrzał z tym swoim uśmieszkiem i podał mi cygaro.

-Wyrzuć. Znudziło mi się palenie. -Przypatrzył mi się z zainteresowaniem. Wiem na co czeka.

-Ja, mein Herr.

-O widzisz, to nie takie trudne i nie boli. Tylko po włosku jest ładniej A swoją drogą. Zapomniałeś, że kazałem ci mówić wszystko co robisz, z kim i gdzie? A od kilku tygodni nic nie wiem. Dlaczego?

-Byłem u rodziców. Raczej mało interesujące.

-Czyżby? A ile u nich byłeś? Czyżby tydzień? A pozostałe tygodnie amore mio?- Skąd on...?

-To...A skąd możesz wiedzieć, ile byłem u rodziców?

-Wiem więcej niż myślisz. Nie radzę kłamać. Gdzie byłeś? -ostanie zdanie powiedział z pełną powagą i lekkim gniewem.

-To moja prywatna sprawa.

-Przypomnę ci, że jesteś mój. Gadaj! - I co mam zrobić? Jeśli powiem mu prawdę nie wiem co zrobi. Jeśli skłamię może się dowiedzieć.

-U...przyjaciółki

-Przyjaciółki? A jakaś ładna to przyjaciółka? - jego ton od razu zrobił się uwodzicielski

-Nic szczególnego. Taki tam kurdupel. Naprawdę, w niej nie ma nic ładnego. - nie musi wszystkiego wiedzieć

-To po co się z nią zadajesz?

-Bo uratowała mi kiedyś życie...Ale mniejsza o nią. Po co mnie wezwałeś?

-Ponieważ ma nowe pomysły jak możesz zdobyć większość w sejmie.

-Wybory dopiero za kilka lat. Nie ma co teraz o tym myśleć.

-I to twój problem. Nie ma później. Jest tylko teraz. Czas rozpocząć walkę o sejm już teraz.

-Ale jak?

-Oj niech cię amore mio głowa o to nie boli. Już ja o to zadbam, ale nie za darmo.

-Czego chcesz tym razem?

-Ostatnio zażyczyłem sobie niewiele. Aby nasze partie zawarły, jak to nazwałem ,,unię". Lecz teraz mam znacznie lepsze pragnienie w zamian za pomoc.

-Jakie? - jego uśmiech daje wiele do myślenia.

~Ciebie~ WAS?! Nein! Ale nie mogę odmówić...Jak ja się potem przyznam Helenie? A rodzice? Jakby tylko się dowiedzieli... Scheiße!!!

-Dlaczego tego chcesz? Zrobię wszystko, ale nie to.

-Oj zrobisz. To może inaczej. Jeśli mi odmówisz to nie dość, że stracisz szanse na odzyskanie wolności dla narodu to jeszcze powiesz papa tej twojej ślicznej poleczce. Bardzo chętnie się z nią pobawię. Co ty na to?

-Skąd ty...?

-Skąd wiem? Jak już mówiłem znam dużo twoich tajemnic. To jak będzie?

-...Zgoda...

-Grzeczny chłopczyk- Mocno objął mnie w pasie i zaczął całować. Jeszcze mi za to zapłaci. Niech tylko poczeka, aż zostanę krajem...


Per. ZSRR

 Od śmierci Lenina minęło już sporo czasu, a nadal toczą się potyczki między politykami. Każdy pragnie objąć władzę w państwie. Jeśli ma być szczery to jestem tylko za jednym z nich. Towarzysz Lenin ostrzegał przed nim, lecz ja widzę w nim swoją przyszłość. Towarzysz Stalin powinien objąć władzę w ZSRR. I to właśnie jemu mam zamiar kibicować.

 Stałem samotnie na balkonie pałacu należącego dawniej do Imperium Rosyjskiego. Przyznaję ładnie się urządził, a raczej Maria, bo to ona zadbała o wystrój pałacu. Spojrzałem w dół na płynąca rzekę Moskwę, przepływająca przez moją stolicę.

 A skoro już o nim mowa...Moskwa zdradził przyjaciół dołączając do mnie i pomimo, że ukrywa wyrzuty sumienia, lecz ja swoje wiem. W sumie to ma pomysł. Dam mu taki mały prezent.

 Wróciłem do środka i założyłem swój płaszcz po czym ruszyłem do salonu. Idąc po korytarzach podziwiałem przepiękne obrazy zdobiące ściany. Dopiero po chili zorientowałem się, że zabłądziłem. Na chuj tyle tu pomieszczeń i korytarzy?! Wszystkie drzwi które mijałem wyglądały identycznie, wszystko było takie samo, złote i z mnóstwem zdobień. Jedyne co było inne to obrazy zdobiące ściany.   

 Gdy tylko skręciłem w kolejny korytarz zobaczyłem przed sobą ich twarze. Uśmiechali się, wszyscy razem na jednym obrazie wyglądający jak żywi. Aleksander stał w zielonym mundurze z mnóstwem medali i błękitną szarfą świadcząca o monarchii. Na Rękach trzymał małą może trzyletnią Helenę. Od razu było widać, że jest księżniczką po jej ślicznej jasnej sukieneczce ozdobionej małymi perełkami. Maria stała obok męża i trzymała się jego ramienia. Jej głowę i szyję zdobiły bezcenne klejnoty, a suknia z gorsetem podkreślała jej kształty.

 Ja nigdy nie miałem rodziny, nigdy nie zaznałem miłości, a ni nie czułem się bezpieczny. Od dziecka musiałem walczyć o przetrwanie. Dopiero Maria dała mi odrobine tego co tak pragnąłem. A to przez Aleksandra. To on nie pozwalał jej się za bardzo do mnie zbliżyć. Czuł we mnie zagrożenie. Wiedział, że jestem jego następcą i pragnął się mnie pozbyć. A potem urodziła się ona. Gdy ją zobaczyłem pierwszy raz poczułem zazdrość. Dlaczego ona urodziła się w szczęśliwej i kochającej rodzinie? Dlaczego miała rodziców, bogactwo, a ja nie? Dlaczego ja musiałem urodzić się bękartem prostytutki? Dlaczego musiałem wychowywać się w burdelu, gdzie byłem poniżany i wykorzystywany...Dlaczego to ja musiałem uciekać z ,,domu'' i walczyć o przetrwanie na ulicach miasta? A ona od urodzenia miała podane wszystko na złotej tacy. Dopiero później straciła to, ale nadal nie potrafię się pogodzić z tym. Dlaczego los mnie tak poniżył i ukarał? Za jakie grzechy?!

 Nie wiem, ile czasu spędziłem wpatrując się w nich. Nagle z transu wyrwał mnie Moskwa. Mężczyzna patrzył na mnie z obojętnością, lecz gdy tylko zobaczył na co patrzyłem od razu zauważyłem smutek na jego twarzy.

-Dobrze, że jesteś. Chcę ci coś pokazać.

-Dobrze.

-Gdzie Anton i Dymitr?

-W salonie. Czekaj na ciebie.

-Dobrze. Chodźmy po nich. Sądzę, że spodoba ci si moja niespodzianka.

_____________________________

 Razem z trójka moich towarzyszy udaliśmy się do dawnego carskiego więzienia. Najpierw weszliśmy do cel na parterze, będące dawniej zwykłym aresztem. Pomieszczenie było pomalowane na szarości było w nim jasno z powodu dość sporej ilości zakratowanych okien. W dwóch ostatnich celach siedziały te same dwa miasta, które próbował mi uciec. Smoleńsk i Petersburg siedzieli pod kratami, które ich oddzielały. Byli wygłodzeni i posiniaczeni raz dość mocno brudni.

 Moskwa na ich widok podszedł do krat i ścinał je mocno. Wglądał na załamanego i innego ich cierpienia.

-Dlaczego im to robisz? To przecież twoje miasta. Wypuść ich! Błagam

-Mam taki zamiar. Ich kara dobiegła końca. Wziąłem cię tu abyś się nimi zajął. Są pod twoją opieką Moskwo.

 Gdy tylko dałem mu kucze dopadł do drzwi i podbiegł do ledwo przytomnych przyjaciół. Nie wiem czemu, ale ich widok w tym stanie poprawił mi humor. Odwróciłem się do moich pozostałych towarzyszy. Anton wyglądał na obojętnie, a Dymitr miał minę jakby zobaczył ducha. Przyzwyczai się do moich metod.

-Chodźcie ze mną. Mam jeszcze jedna osobę do odwiedzenia. - posłusznie ruszyli ze mną do cel w podziemiach.

Na dole panował zaduch i jechało zdechliną, potem, moczem, alkoholem i krwią. Im niżej zeszliśmy tym smród stawał się silniejszy i było trudniej oddychać.

-Wiesz Grisza...Przypomniałem sobie, że zostawiłem czajnik na gazie i muszę...

-Nigdzie nie pójdziesz. Chcę abyś to zobaczył Dima.- Ukrainiec starał się wyminąć Antona ale ten wykręcił mu rękę na plecy i siłą zmusił do zejścia na dół. Po przejściu szeregu cel z mnóstwem trupów i prawie trupów zatrzymaliśmy się pod ostatnią z nich.

 W końce celi siedział więzień okryty starym, podziurawionym płaszczem generalskim. Na nasz widok prychnął z obrzydzenia. Uśmiechnąłem się szeroko do niego. Wyglądał okropnie, cały zabrudzony i pokrwawiony, zarośnięty, wy obdzierany niczym zwykły śmieć.

-K...k...Kto to?-Dymitr widocznie zaczął się bać

-Dobre pytanie, ale nie do końca prawidłowe. Obecnie to nikt. Zwykły śmieć nie mający nic.

-A...a...kiedyś k...kim był?

-Kiedyś był potęgo. Bajecznie bogatym i potężnym krajem. Miał wszystko. Władzę, szacunek, bogactwa...rodzinę. Ale przez swoją pychę skończył tak.

-N..Nie rozum-m-miem.

-Przed tobą gnijący w lochu Imperium Rosyjskie

-C-co? Ale...On nie żyje. Zabiłeś go.

-Planowałem. Lecz są gorsze kary niż śmierć. Każdego dnia cierpi fizycznie, ale też i psychicznie.

-Wypominasz mi każdy mój błąd, ale nie widzisz, że robisz to samo- wychrypiał więzień.

-Czyżby? Ja robię to zmyślą o narodzie, a nie zmyślą o arystokracji i bogactwu.

-Skoro on żyje...to czemu powiedziałeś Helenie, że...

-Właśnie dla tego, że pragnę by cierpiał. Niech wie, że jego córeczka jest zupełnie sama i nienawidzi go, że wybrał bezsensowną walkę ze mną niż bycie z nią tak jak obiecałeś. Marii też obiecałeś, że zrobisz wszystko, aby jej naród zaznał spokoju, lecz gdy nastały walki przeciwko dyktaturze cara nie zrobiłeś nic i przez to zginęła.

-Ciekawe jakie to uczucie mieć na sumieniu najbliższe osoby. -powiedział Anton, w sposób który lekko wywołał u mnie gęsią skórkę. On ma w sobie coś przerażającego.

-Saszka pewnie wie, skoro porzucił córkę dla własnych ambicji i to dwa razy. Nie kiwnął palcem, gdy jego żona poszła wspierać ukochany naród, a gdy zmarła to zemścił się na tych których chciała chronić zamiast na carze.

-M-Może już stąd chodźmy?

-Zamknij się!

-Gdy mnie zamknąłeś miałem mnóstwo czasu do przemyśleń nad mymi czynami. Tak, masz racje zawiodłem jako kraj, mąż i ojciec. Ale ty cały czas podążasz moją drogą. Ciebie też czeka podobny los do mnie.

-Mylisz się starcze. Ja odniosę sukces, a ty będziesz tu gnił po kres świata.- Nagle ktoś do nas podszedł. Był to ten sam chłopak, którego przygarnąłem, Nergui. Kazachstan tylko patrzył na mnie bez słowa. -Wiesz chłopcze co masz robić.

-Tak towarzyszu. Z przyjemnością zajmę się dzisiaj więźniem. - nie mówiąc nic więcej wyszedłem z lochów, a Białoruś i Ukraina podążyli moim śladem. Miło się mści na wrogach... 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro