31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Per. 3 osoby
Młody mężczyzna stał wpatrzony z przerażeniem w swój lud, pozbawiony jedzenia. Patrzył na wychudzone i bezbronne dzieci. Każda kolejna wieś, która odwiedzał wyglądała tak samo.  Po za cierpieniem jakie sprawiały mu te widoki poczuł jeszcze większy ból wiedząc, że jest za to odpowiedzialny.

Gdyby tylko nie pokłócił się z ZSRR. Gdyby ustąpił to Grigorij mógłby coś z tym zrobić, ale nie on wolał dymnie brnąć w to dalej. A teraz musi patrzeć z bólem na cierpiących rodaków.
W duchu przeklinał Stalina, Grigorija i wszystkich tych, którzy nic z tym nie robią. Przejeżdżając przez pola zauważył, jak ludzie chowają zmarłych z głodu. Ból, który czuł w sercu stawał się nie do zniesienia.
Nie dawał już rady. Musiał znaleźć sposób, aby uciec jak najdalej od tego. Pomimo że czuł się odpowiedzialny i wiedział, że powinien walczyć o naród to jednak znał prawdę. Widział doskonale, że jest za słaby, aby cokolwiek zrobić. Pozostaje mu już tylko ucieczka.

Dymitr czekał ukryty w stajni, aż się ściemni by muc uciec za granice. Wiedział doskonale co mu grozi, jak odejdzie, ale miał to gdzieś. Pragnął wolności, której tu nie zazna. Wiedział, do kogo chce uciec. Pytanie tylko czy udzieli mu schronienia po tym co jej uczynił.

Starał się nie myśleć, co będzie jak odmówi mu pomocy. Wierzył, że uda mu się ją ułaskawić i nakłonić do wybaczenia. Znał ją, wiedział, że jest dobra i wybaczy jak usłyszy co go spotkało.

Kiedy się ściemniło spakował się i ruszył koniem przed siebie. Podczas gdy jechał lasem usłyszał nagle jakieś głosy. Powoli zszedł z konia i zakradł się na górkę, aby dostrzec czyje to głosy.

Na dole zauważył dwóch radzieckich żołnierzy i Antona. Obaj żołnierze wykopywali jakiś dół. Ukraina postanowił przybliżyć się bliżej, aby usłyszeć co mówili.

-Jak głęboki ma być ten dół, towarzyszu?

-Aby psy nie wykopały trupa. - przerażający i zimny głos Antona rozszedł się po okolicy.

-A co z Ukrainą? Kiedy mamy wypełnić rozkaz?

-Jutro wieczorem macie iść po niego i przyprowadzić tu. Grigorij życzył sobie, aby nikt się nie dowiedział o jego zabójstwie.

-Tak jest towarzyszu. -Żołnierze zasalutowali. Dymitr jak to usłyszał zamarł ze strachu. Chcą go zamordować...

Zaczekał, jak skończyli i odeszli. Dopiero jak był pewien, że są już daleko udało mu się poruszyć i pobiec do konia. Teraz to już na sto procent musi uciekać. Grisza go jak zwykle okłamał. Obiecał, że nigdy go nie skrzywdzi.

Modlił się pędząc na złamanie karku, aby Helena mu wybaczył. Jeśli ona mu nie pomoże to już koniec. Po kilku nastu godzinach gnania przed siebie zobaczył słupki graniczne. II Rzeczpospolita był już na wyciągnięcie ręki. Ostatni raz spojrzał w stronę, z której przybył. Przeżegnał się z myślą o tych wszystkich Ukraińcach pozostawionych na pastwę Stalina i Grigorija. Czym prędzej ruszył w stronę wolności.

Był już zupełnie jasno, gdy został zatrzymany przez oddział straży granicznej. Po przesłuchaniu trwającym kilka godzin nadszedł czas na odprawę, która zajęła kolejne kilka godzin. Wreszcie został puszczony i mógł już swobodnie jechać do kobiety, której pragnął.


_______________


Helena spacerowała ze swoim przyszywanym starszym bratem po ogrodzie w dawnej posiadłości jej matki. Mężczyzna wyglądał na zainteresowanego tym co opowiadała mu z ogromnym zapałem siostra.

Josef po pierwszej wojnie światowej przestał być pijakiem, hazardzistą i złodziejem. Stał się człowiekiem dumnym i walecznym. Dbał najlepiej jak tylko umiał o swój kraj, który dzielił ze swoją bliźniaczką Lucią. Przy ludziach starał się wyglądać jak poważny i dojrzały mężczyzna, ale kiedy był w gronie najbliższych stawał się sobą. Lubił nadal sobie dobrze wypić i poszaleć.

Pomimo napiętej sytuacji między Czechami, a Polską starał się za wszelką cenę mieć dobry kontakt z ukochaną siostrą. W końcu to nie ich spór, tylko ich polityków.

Tego dnia postanowił ją odwiedzić, bo bardzo za nią tęsknił, a samo pisanie listów nie dawało mu tej samej bliskości, której tak bardzo potrzebował. A do tego zależało mu na jej bezpieczeństwie i wolał wiedzieć osobiście z kim się zadaje i co robi.

-Nie wiedziałem, że marzyła ci się wycieczka do Paryża.

-Zależało mi głównie na Leonardzie, a spacer po mieście to było tak przy okazji. Ale było tam tak pięknie. Chciałabym kiedyś to powtórzyć

-Powtórzyć z powodu piękna miasta, czy pewnego szwaba? ~Czech lekko szturchnął ją łokciem i puścił jej oczko.

-Czemu mi go ciągle wypominasz? Wiesz, że go kocham.

-Wiem, ale nadal nie zjedliśmy razem obiadku rodzinnego. A wypadałoby go przedstawić przy rodzinie. I być może kto wie, skoro ty go lubisz to może i ja polubię.

-A obiecasz, że nie zrobisz nic głupiego?

-Jeśli zostanę świadkiem na ślubie i chrzestnym dzidziusia. ~~

-Dobra...tylko nie oświadczył mi się. A na dziecko się nie zanosi.

-To co on nie wie jak się kocha?

-Pepik! Nie będę z tobą o tym rozmawiać.

-Ach bo ty taka skromnisia. Jak chcesz to ja mogę ci opowiedzieć o moim pierwszym razie.

-Yyy...Podziękuję.

Ich rozmowę przerwał młody mężczyzna, który wpadł do ogrodu na złamanie karku. Helena na jego widok lekko zmarszczyła brwi, a jej brat wyglądał na zdziwionego.

-Ty?! Czego tu chcesz?!

-Błagam! Błagam! Ratuj mnie!

-Niby przed kim i dlaczego miałabym to zrobić?

-Grigorij...Zagładza mój naród...Chce mnie zabić...Tylko ty możesz mi pomóc. Błagam cię! - Chłopak upadł na kolana i chwycił dziewczynę za ręce i zaczął składać na nich pocałunki.

Helena spojrzała zdziwiona na brata, a on tylko wzruszył ramionami i rozsiadł się wygodnie na ławce uśmiechając się dwuznacznie do niej.

-D...Dima...Dima spokojnie. Przestań, wstań. Już wystarczy puść. - Chłopak stanął na wprost niej i patrzył błagalnie w jej oczy.

-Dobra. Pomogę ci...

-Będę ci służył. Zasługuję na to za karę. Pozwól mi tak będę tylko w stanie wynagrodzić ci krzywdę.

-Nie chcę abyś mi służył. Pomogę ci i możesz zamieszkać przy swoich ludziach.

-Ale ja chcę z tobą mieszkać. Mogę być kamerdynerem jak u Griszy. Proszę. Chcę naprawić swój błąd. - dziewczyna spojrzała na brata szukając pomocy. Ten tylko się zaśmiał.

-Skoro tak bardzo chce to niech służy. Co ci Hela zależy? On odkupi jakieś tam swoje winy, a ty będziesz miała sługę. Same plusy, a jak nie chcesz to mnie go daj.

-Heluś? - chłopak delikatnie złapał za jej podbródek i odwrócił tak by patrzyła mu w oczy. Drugą ręka ścisnął delikatnie jej dłoń- Proszę...

-Skoro tego właśnie chcesz...to nie będę ci zabraniać, lecz wiedz, że mi się to nie podoba...Ach!- nagle została podniesiona do góry. Następnie chłopka mocno ja przytulił

-Jesteś kochana. Nawet nie wiesz jak bardzo. - wtulił się w jej włosy

-D...dzięki?...em...możesz mnie już puścić? Bo to tak dość niezręczna sytuacja.

-E przynajmniej nie ma białego i kolesia z rogiem jednorożca na hełmie w rodzinie jak naziutek.- zaśmiał się jej brat.- No co? Mówiłem zaprosisz na niedzielny obiad i rosołek to go uznam, nie to nie





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro