34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


 Jak na marzec było nadzwyczaj bardzo ciepło. Prusy i Austria czekali w ogrodzie na Cesarstwo Niemieckie i jego syna. Obaj bracia wyglądali na zadowolonych ze swojego pomysłu i byli święcie przekonani, że pozostali również ich poprą.

 Gdy tylko się zjawili Reinhard i Wilhelm od razu przeszli do rzeczy. Im dłużej rozprawiali na temat przyłączenia Austrii do Rzeszy na twarzy Rainera uśmiech stawał się coraz bardziej widoczny. Jedynie jego ojciec widział w tym mały problem. Andreas spojrzał na wszystkich z góry i stanowczym i pozbawionym emocji głosem przemówił.

-Uważam, że to za szybko. Wiecie, że zgodnie z traktatem mamy zakaz sojuszy i innych relacji.

-Od kiedy to gorsi śmią nam mówić co mamy robić? Nie jesteśmy gorsi, aby nam mówiono co nam wolno! - Austria tupnął zdenerwowany lakierowanym bucikiem o ziemię. Powoli poprawił swoje okrągłe okulary i krawat po czym westchnął urażony. Jego beżowy garnitur z wyhaftowanymi drobnymi kwiatuszkami i barwnym krawacie zbudzał zainteresowanie służby i esesmanów.

-Z bólem serca przyznaje rację mojemu bratu. Andreas tylko pomyśl jak twój syn może stać się potęgą. -Prusy starał się jak tylko umiał namówić syna do współpracy z ich pomysłem.

-To, że nie zareagowali do tej pory nałamanie traktatu nie oznacza, że i tym razem tego nie zrobią. Rainer?

-Oh tatku...~ III Rzesza miał na twarzy psychopatyczny uśmiech niczym obłąkaniec- Alianci nic mi nie zrobią, bo mam ich w garści. Wuju, dziadku moje gratulację. Pierwszy raz wymyśliliście coś mądrego~

-Biały nic nie wymyślił. To wszystko moja zasługa.

-Wmawiaj tak sobie bracie.

-Phi gorszy i do tego biały. Przypominasz te króliki albinosy i z wyglądu i z rozumu. - po całym ogrodzie rozbrzmiał dźwięk przypominający fokę, która się dusi. Rainer jedynie rozsiadł się wygodnie wsłuchując się w żałosny śmiech Austriaka.

-Na co wuju czekamy? Nie powinniśmy zacząć Anschluss?~

-Dziwię się, że ty od białego pochodzisz. No ale jak widać miał jakieś sprawne geny które przekazał Andreasowi, a on tobie.

-Ta...-ton Rzeszy zmienił się natychmiast na całkowicie poważny niczym jego ojca.

 Anschluss Austrii nie trwał zbyt długo, bo zaledwie dwa dni. Gdy Rainer przybył do Wiednia 13 marca 1938 roku był powitany jak bohater. Całe ulice były zalane wiwatującym tłumem i powiewającymi czerwonymi flagami z czarną swastyką na białym okręgu.

 Po odśpiewaniu jego hymny rozpoczęły się uroczystości na jego cześć. Lecz niezbyt się nimi przejął, bardziej fascynowały go inne kraje które przybyły na tę okazję. W sali balowej w posiadłości wuja dostrzegł na samym początku Giuseppe obżerającego się przy olbrzymim, szwedzkim stole razem z Czechami i kilkoma innymi państwami. Rzesza błądził wzrokiem po sali, aż nie dostrzegł państwa, którego szukał.

 Helena i Natalia stały razem z Chorwacją, Słowenią i Serbią. Jak widać przedstawiali im swoja siostrę Nadię, będącej Jugosławią. Rainer nie wiedzieć czemu postanowił brnąć w to dalej zamiast raz na zawsze przerwać tę grę. Podszedł do nich i bez zapowiedzi ucałował dłoń Heleny. Nadia, będąca najmłodsza z towarzystwa spojrzała na to z ogromnym zachwytem i zdziwieniem jednocześnie. To było jej pierwsze przyjęcie z krajami innymi niż rodzeństwo i kraje bałkańskie. Helena niedowierzała z początku, bo od jakiegoś czasu prawie nie rozmawiają.

-O jest i Rani. Poznaj nasza siostrzyczkę. Nadia przywitaj się. - Nina przerwała tą niezręczną ciszę. Gdy Słowenka zaczęła zagadywać dalej towarzystwo, Stefan patrzył nieufnie na Rzeszę. Serb nie ufał mu od samego początku, ale nie do końca wiedział czemu.

 Po dość długiej rozmowie z Słowianami południowymi Rzesza przypomniał sobie dla czego ich nienawidzi i uważa za gorszych. Kiedy wymyślił idealną wymówkę przeprosił najmilej jak tylko umiał i złapał Helenę za rękę wyciągając z sali do ogrodu. Dziewczyna nawet nie protestowała, tęskniła za jego dotykiem i chciała z nim porozmawiać sam na sam.

 Gdy tylko znaleźli się na zewnątrz Rainer się nie zatrzymał tylko szedł tylko sobie znane miejsce. Podczas całej drogi ani razu na nią nie spojrzał ani się nie odezwał. Kiedy wreszcie dotarli zatrzymał się przy małej ławeczce otoczonej krzakami czerwonych niczym krew róż. Powoli zmusił się, aby spojrzeć jej w oczy, będące niczym dwa ogromne szmaragdy.

-Czy coś się stało Rani? - powiedziała łagodnym głosem pełnym troski

-...Ja...-teraz ma szanse zakończyć te grę i przestać zadawać jej ból. Wystarczy powiedzieć to co powiedział do Genevieve. Ale nie potrafił wydobyć słowa. Bez zapowiedzi pochylił się i ją pocałował. Dziewczyna odwzajemnił i przytuliła go. - Kocham cię...Tęskniłem i przepraszam, że tyle się nie widzieliśmy.

-To nic. Wiedziałam, że wrócisz. - jej uśmiech sprawił, że poczuł wyrzuty sumienia i ból w sercu. Niewiedział, dlaczego ona tak na niego dział. Nie kochał jej przecież szczerzę. Chciał łatwego dostępu do aliantów i ziem ojca. Więc czemu mu jest źle, że ja zdradził i okłamał?

-Zawszę do ciebie wrócę. -Przełamał to uwłaczające uczucie i wymusił uśmiech pełen szczęścia, kryjący smutek. Helena nawet nie zauważyła tego, bo wtuliła się w niego i oddając się przyjemności jaką dawał jej jego dotyk.

______________________________

 Rainer stanął na czele swojej armii i wojska Maribel. Czuł, że ta bitwa może rozsądzić o dalszych losach wojny w Hiszpani ciągnącej się już od trzech lat. Hiszpanka stała obok niego i spoglądali na wrogie wojska po przeciwnej stronie. Na szczęście mieli po swojej stronie liczne oddziały emigrantów katolickich.

 Ich skupienie i zamyślenie przerwała Helena razem z bratem. Josef zameldował gotowość do walki. Gdy Maribel udała się z Czechem do żołnierzy zatrzymał Polskę za rękę. Chciał zostać z nią sam przed kolejnym natarciem. Przyjrzał się jej i uśmiechnął czule i był to szczery uśmiech.

-Damy radę. Razem tak jak w 1920.- dziewczyna uśmiechnęła się radośnie do niego i przytuliła.

-Wiem, zawsze dajemy radę razem. Kiedy to się wreszcie skończy obiecuję, że spędzimy czas tylko we dwoje.

-Dawno nie spędzaliśmy... czas to nadrobić. Czekają na nas Rani. Gotowy?

-Jak zawsze najdroższa. - i znowu okłamywał nie tylko ja ale i samego siebie. Karcił się w myślach, lecz to nic nie zmiani.

 Walki były krwawe i pełne ofiar po obu stronach, lecz nikt nie zamierzał się poddać. Obie strony wiedziały, że ta bitwa jest bardzo ważna i jej wynik ma wpływ na dalsze losy wojny. Alejardo był zupełnie sam, komuch go zostawił, a Francja zajął się swoimi sprawami.

 To był szansa i Rainer miał zamiar ją wykorzystać. Przez cały czas jego dowódcy stosowali najnowsze sposoby walki i testowali bronie. Po ich odkryciach wiedział w jaki sposób pokonać republikanów. I właśnie to zamierzał zrobić. Bez problemu udało mu się odgadnąć ich plan i zapobiec jego wykonaniu.

 W ostatniej chwili udało mu się odciąć cały oddział wroga i zmusić do poddania się. Nie oznaczało to końca wojny, ale przechyliło szalę na stronę nacjonalistów. Gdy tylko żołnierze oddali broń i walki dobiegł końca dał pokaz swoich uczuć biorąc Polkę na ręce i całując. Maribel była w siódmym niebie, a Josef miał mieszane uczucia. Z jednej strony cieszył się ze zwycięstwa, a z drugiej poczuł zazdrość o siostrę.

 Po udanej bitwie wraz z Heleną udali się na małe wakacje w obszarze zupełnie już wolnym od wrogich sił, posiadłości Maribel. Był to piękny pałacyk przy plaży z ogromnym ogrodem. Mieli spędzić tu jedynie tydzień i wracać do siebie. Ale Heli to wystarczyło, liczyło się tylko to, że są razem.

 Po tym wspaniałym tygodniu pełnym wspólnych chwil i niesamowitych przeżyć musieli wracać do siebie tak jak ustalili. Helena była ciekawa co Rainer chce robić w Berlinie, lecz nie mogła. Bała się pytać, bo mógłby znowu się nie zdenerwować jak ostatnio.

________________________________

 Dobrze znała sytuacje jaka była między III Rzeszą, a jej rodzeństwem. Rainer już zabrał część Czechosłowacji i bała się, że to może mu nie wystarczyć. Najbardziej zabolał ja fakt, że Lucia go popierała. Wszyscy powtarzali jej, że to tylko kwestia czasu, aż jej siostra zdradzi i otrzyma to co pragnie, niepodległości.

 Pomimo, że na Konferencji w Monachium nie brali udziału Polacy to i tak ona tam była. To Leonard ją zabrał ze sobą pomimo narzekań Anglika. Nie zdziwił jej widok niezadowolonego Rainera, gdy ją zobaczył.

 Kiedy wszyscy poszli na konferencje, Helena miała zaczekać w pokoju Francji, lecz musiała wiedzieć o czym rozmawiają. To ważne dla jej rodzeństwa. Postanowiła iść pod sale może coś usłyszy, bo obawiała się, że ani Jack ani Leonard nie powiedzą jej wszystkiego. Rainer to już w ogóle nic jej nie powie.

 Szła ostrożnie opustoszałymi korytarzami co ją zdziwiło. Rzesza zawsze miał mnóstwo strażników, a tu nie ma nikogo poza nią. Dopiero po kilku nastu metrach usłyszał czyjeś kroki. Powoli wychyliła się za ściany i zdziwiła się. Pod samą salą konferencyjną stała tylko i wyłącznie Lucia. Dziewczyna wyglądała na zadowoloną. Spacerowała wzdłuż korytarza, a jej obcasy stukały rytmicznie o posadzkę. Helena postanowiła podejść do siostry. Słowatka na jej widok uśmiechnęła się sztucznie.

-Co tu robisz? Alianci nic mi nie mówili, że tu będziesz.

-Bo nie widzą o tym. Twój chłopak mnie zaprosił.

-Dlaczego?

-A co, zazdrosna? Ej no nie gniewaj się, żartowałam. - jej ton był bardzo ironiczny i przesiąknięty jadem. Polska nie rozumiała dla czego jej siostra tak się zachowuję. - Niech zgadnę przyjechałaś tu z Żabką, aby Pepika ratować? Spóźniliście się. - Cały czas nie dawała Polce dojść do głosu. - I nie rób takiej miny. Czechy będzie miał dobrze w Rzeszy, a ja będą wolna. Same plusy.

-Jak możesz tak mówić? To twój brat. A niepodległość możesz zyskać w inny sposób.

-Mogę. Ale ten mi się podoba. Mogę zaszaleć z tym twoim szwabem.

-Lucia nie! Przestań puki jeszcze możesz.

-Jakaś ty głupia i naiwna. Dzięki Rzeszy zostanę krajem i będę mieć zapewniony sojusz z nim. Więc nikt mnie nie tknie. Ale nie martw się, nie wskoczę mu do łóżka.

-Lucia ty...! - w tym właśnie momencie poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Powoli odwróciła się, aby spojrzeć w bursztynowe oczy Francuza.

-Musimy porozmawiać. Szybko. - bez żadnych wyjaśnień pociągnął ją do ich pokoju.

 Kiedy byli już zupełnie sami, Leonard mocno ja przytulił. Helena powoli odwzajemniła nie wiedząc co powiedzieć i o co mu chodzi.

-Przeprasza, zawiodłem. Wielka Brytania podjął decyzję za mnie.

-Jaką decyzję?

-Alianci nie będą ingerować w rozbiór Czechosłowacji.

-Jak to? Rainer tego nie zrobi. Nie zrobi...

-Przykro mi. Już nic nie możemy zrobić.

 Helena nie mogła w to uwierzyć. Jeszcze tego samego dnia poszła do III Rzeszy. Po dość długiej przemowie, w której starła się mu wytłumaczyć, że popełnia ogromny błąd. Dostała tylko w odpowiedzi okrutny uśmiech Rainera.

-To urocze, że tak walczysz o brata.

-Przestań, to nie jest zabawne! Proszę, nierób tego.

-Obawiam się, że już ustalono wszystko. Ale nie martw się, Lucia i Josef będą bezpieczni.

-Rani! Proszę cię!

-Nie mogę nic zrobić, bo nasi ludzie już postanowili.

-Nasi?

-Tak. Nasi. Właśnie w tym momencie Niemcy, Węgrzy, Rumuni i Polacy dokonują rozbioru Czechosłowacji, kochanie- To ostanie słowo wysyczał jej do ucha.

-Jak mogłeś?! Jak mogłeś przekonać moich ludzi to tego?!

-Przestań beczeć, bo nic ci to nie da. Zresztą nudzisz mnie już. Wracaj do swojej żabki i daj mi spokój.

-Nie będziesz mnie ciągle przeganiał! Żądam abyś okazał choć odrobinę zainteresowania.

-Miałem ci tego nie mówić, ale sama się o to prosić.

-A więc słucham.

-Jesteś słodka, ale już mi się znudziłaś. Zresztą z tobą to nawet nie da się zabawić.

-Dlaczego...dlaczego tak bardzo chcesz mnie zranić?

-Jeszcze nie powiedziałem nic chamskiego, a ty już płaczesz. Jesteś żałosnym, małym Sławieńskim kraikiem. I chyba nie myślałaś, że moglibyśmy być razem? Żałosne. A teraz wynoś się, nie potrzebuję już cię. Swoje zadanie już zrobiłaś, zabawiłem się, a teraz jesteś wolna.

 Polka nie potrafiła wydobyć choćby słowa. Czuła jak nogi się pod nią uginają. Ufała mu i kochała, a on ją po prostu wykorzystywał przez te wszystkie lata. A teraz jeszcze wykorzystał jej ludzi przeciwko jej rodzeństwu. Jak mogła być, aż tak ślepa? Lucia ma rację, że jest łatwo wierna i głupie.

 Pragnąc zapaść się pod ziemię, pobiegła prosto do Francji. Dopiero w jego ramionach poczuła się bezpieczna, ale nie potrafiła zapanować nad łzami. Nawet Hans pogłaskał ją i starał się pocieszyć.

-Ja już nic nie rozumiem- powiedział Hans myśląc, że zasnęła. - Mój brat ją kochał, nie mógł tak po prostu przestać

-Miałem racje, że ją skrzywdzi. - Leonard powiedział przez zaciśnięte zęby.

-Dowiem się o co chodzi.

-O co chodzi? Już ja ci powiem o co chodzi. Twój brat zwariował już do reszty. Tylko czekać, jak sięgnie po kolejne kraje.

-Wątpię, aby nadal dobierał się do innych państw. Co teraz z nią będzie?-popatrzył smutnie na Polskę w ramionach Leonarda.

-Zabiorę ja do domu i spróbuję jakoś pocieszyć.

-Powodzenia. A ja w tym czasie odkryje o co mu chodzi.

__________________

 Niektóre rany leczy się latami, a niektóre nigdy się nie goją. Polska od tygodni nie je, nie śpi. Jedynie milczy i patrzy, jak otępiała w ścianę. Nie reagowała ani na brata, ani na Leonarda, ani na przyjaciółki. Wszyscy zaczynali się już powoli poddawać, a od Hansa nadal nie było żadnych wieści.

 Leonard stał na tarasie wpatrzony w starą jabłoń stojąco przy płocie. Wsłuchiwał się w szum skrzydeł milionów pszczół zbierających nektar z drobnych, jasnych kwiatuszków. Starał się jak tylko umiał, aby jej pomóc, lecz nie potrafił. Rzesza jednej chwili odebrał mu kolejną osobę, która kochał. Hansa przynajmniej mógł odwiedzać, a Helena, pomimo że jest przy nim jest jakby martwa w środku. Bolało go, że nie umie nic na to poradzić. Zawiódł...

 Z zamyślenia wyrwał go czyjś głos. Spojrzał od niechcenia na osobę, która śmiała zakłócić mu spokój. Był to chłopak w jego wieku o blond włosach i jasnych, błękitnych oczach. Był ubrany w koszulę z haftami i czerwonymi spodniami przewiązanymi grubym kolorowym pasem. Spodnie były włożone w czarne kozaki. Uśmiechnął się nieśmiało do Francji, na co ten tylko się skrzywił. Jedyny uśmiech, który Leonard był wstanie zaakceptować to uśmiech Heli.

-Kim jesteś? -powiedział niezadowolony obecnością chłopaka

-Nazywam się Dymitr. Pewnie słyszałeś o mnie? - Gdy nie doczekał się odpowiedzi postanowił spróbować rozpocząć rozmowę inaczej. - Jestem Ukraina, przyjaźnie się z Helą.

-I co z tego? - Leonard nie oderwał wzroku od jabłoni

-Chcę ją zobaczyć. Przybyłem z daleka i...

-I co? Nie wiem coś za jeden, ale ci nie ufam więc dobrze ci radzę uważaj na to co robisz. A teraz zejdź mi z oczu. -wysyczał Francja na co Ukraina wycofał się do środka domu.

 Kiedy wszedł do domu zobaczył Helenę okryta szalem jej matki z podkrążonymi oczami. Powoli usiadł obok niej i przytulił ją czule.

-Wiesz, że jak jesteś w takim stanie to brzydko wyglądasz? Brakuje mi twoje uśmiechu. Może tak przestaniesz się zadręczać tym śmieciem i zaczniesz żyć na nowo?

-Nie potrafię...-wychrypiała cicho.

-Umiesz. Pokaż tej kanalii, że masz na niego wyjebane i masz się dobrze. Pokaż, że go nie potrzebujesz.

-Ale potrzrebu...

-Nie. Mylisz się. Musisz wyjść z tej nory i zacząć żyć jakby nigdy nic. Jeśli pokażesz mu, że cierpisz to dasz mu tylko satysfakcje. A chyba tego nie chcesz co nie? - sposób w jaki to mówił zaczął do niej docierać. Miął rację." Nie dam mu tej satysfakcji. Nie okażę słabości. Jestem potomkinią dwóch mocarstw i nie dam sobą pomiatać!"

-Masz rację Dima. Masz rację. Koniec z opłakiwaniem przeszłości, która był kłamstwem. Pora pokazać mu kim jestem.

-I taką cię lubię. A teraz w tej chwili idź się ogarnąć i w drogę. Czas pokazać się w Warszawie jako dumną i silną kobitę. Niech ten szwab się tylko dwie jak bardzo masz na niego wyjebane.

-Dokładnie. Ale jedziesz ze mną.

-Z przyjemnością.


Per. ZSRR

 Mam złe przeczucia co do pomysłu Stalina. Uważam, że to nierozsądne, a by wymordować dowódców i oficerów. Zwłaszcza teraz kiedy ten psychol z Niemiec zaczyna się zbroić i zajmować coraz większe tereny.

 Niestety decyzja zapadła. Po paru dniach osobiście postanowiłem dołączyć do żołnierzy wykonujących egzekucji. Na sam początek wziąłem jednego z najważniejszych generałów w Armii Czerwonej. Kiedy tylko nacisnąłem na spust z ogromną satysfakcją, patrzyłem, jak pocisk rozwala mu czaszkę, a krew rozpryskuje się na wszystkie możliwe strony.

 Muszę przyznać, że daje to większa frajdę niż strzelanie do tych co trafili na wsypę. Strzelanie do wygłodniałych uciekinierów nie daje aż tyle frajdy co to. Jeśli chodzi o pomysł z wyspą to muszę przyznać, za to całkiem fajny pomysł. Niestety wyszło nam to lekko z pod kontroli. Więźniowie zaczęli się zjadać, a wymordowanie ich wszystkich potrwa zdecydowanie za długo. Jedyne co nam pozostaje to ukrywanie tego przed światem.

 Dlaczego zawsze genialne plany muszą mieć wady? No cóż, ale miło było popatrzeć na minę Imperium Rosyjskiego jak zobaczył zdjęcia dawnej arystokracji uwięzionej na wyspie na środku Syberii.

 Nie jestem potworem. Ja tylko staram się zaprowadzić tu porządek, lecz aby tak się stało należy pozbyć się szlachty, która przez lata niszczyła to państwo.

 Z resztą z każdym dniem bycia krajem coraz bardziej utwierdzam się do nienawiści warstw wyższych. Kiedy wojna domowa w Hiszpani się skończyła Alejadro został publicznie upokorzony, a następnie rozpoczęła się egzekucja jego ludzi. Nie mam pojęcia co Alianci z nim zrobili, ale czy szlachta jest sprawiedliwa? Nie.

 A to co spotkało moją carównę? Tak im ufała, a oni jakby nigdy nic pozwolili szwabowi się nią zabawić i wyrzucić do śmieci. Ciekawe czy wreszcie przejrzała na oczy. Zabawne miałem rację, a laleczka nie. A do tego jej były kochaś dopuścił się ataków na własny lud. Noc kryształowa. Muszę, przyznać, że to dość ładna nazwa. Może i ja zacznę nazywać jakoś wydarzenia w swoim kraju. Jakby tu nazwać wymordowanie swoich dowódców? To jest w pewien sposób czyszczenie. Wielkie Czyszczenie! Nie to brzmi głupi. Może....Wielka Czystka? O tak, to jest dobra nazwa. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro