39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Natalia już od dłuższego czasu obserwowała z ukrycia strażników pod bramą getta. Miałą za zadanie zapoznać się z systemem zmian i kto jest wpuszczany. Jaka na razie nie poznała nadal odpowiedzi na żadne pytanie.

 Zaczynała powoli rozumieć, że tylko traci czas zamiast pomagać Helenie w akcji zdobycia broni. Nagle zauważyła jak pod bramę zajechał jakiś czarny samochód. Strażnicy stanęli na baczność i zasalutowali w nazistowskim pozdrowieniu i przepuścili pojazd za bramę.

 Na widok pasażera zamarła. Po co Rzesza tam pojechał? A co jeśli do Debory? W myślach Natalia miała najróżniejsze scenariusze i każdy kolejny był gorszy od poprzedniego. Postanowiła jak najszybciej donieść o tym Polsce i dowództwu.

 Idąc starała się nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Bała się, że ktoś może zorientować się, że dokumenty są fałszywe. Gdy była już na miejscu i zamknęła drzwi od kamiennicy pobiegła do gabinetu głównodowodzącego i niechcący wpadła na Polkę. Helena tylko lekko się zaśmiała na widok miny przyjaciółki.

-Jakieś nowe wieści?- zapytała po chwili

-Nie...znaczy tak, ale nie takie na jakie czekasz. Chodźmy do pozostałych.

 Gdy Białorusinka powiedziała o wszystkim co zobaczyła w gabinecie nastała cisza. Głównodowodzący ugasił papierosa i zaczął chodzić po pomieszczeniu. Każdy jego krok napawał zebranych niepokojem. Po chwili się odwrócił do wszystkich i spokojnie przemówił.

-Znajdziemy sposób by uwolnić dziewczynę. Ale jest jeszcze jedna sprawa niecierpiąca zwłoki.- tu zrobił pauzę i spojrzał na swoją ojczyznę.- Dostałem wiadomość od rządu na emigracji. Chcą, abyś tam pojechała i to jak najszybciej puki się da.

-Jak to? Nie mogę wyjechać i zostawić mój lud na pastwę tego psychopaty.

-Nie masz wyjścia. Jeśli chcesz, aby kraj przetrwał musisz żyć. Gdy nadszedł ostatni rozbiór twój przodek zginął a jego córki starały się odzyskać niepodległość. Ty jesteś krajem i jak zginiesz to twoi następcy będą tak jak twoja matka i ciotka walczyć o coś co jest niepewne.

-Wiem...Ale nie powinnam zostawiać was...

-Hela musisz. Poradzimy sobie.

-Zgoda, ale pod jednym warunkiem.

-Jakim?- Natalia lekko się zdziwiła

-Zastąpisz mnie w Podziemiu.

-Zastąpię. A teraz pakuj się, bo czeka na ciebie wolny rząd polski na emigracji.

-Kochana jesteś. Będę tęsknić.

-Ja też. Ale nie wracaj do póki nie załatwisz wszystkiego.- powiedziała żartobliwie Białorusinka.

 Helena zapakowała kilka ubrań i broń, którą ukryła w bieliźnie. Natalia gdy weszła z jedzeniem pomogła jej zasunąć torbę i usiadły obok siebie na podłodze. Cisze jedynie zakłócał im zegar i ciche stukanie kropel w szybę.

-Nie wiem jak spojrzeć im w oczy.- Powiedziała Helena patrząc w okno ze smutkiem

-To nadal twoi sojusznicy w tym jeden jest twoim przyjacielem. Musisz im przebaczyć i spróbować uzyskać pomoc.

-Nie będę się płaszczyć przed Wielką Brytanią. Francji przebaczę lecz nie zaufam ponownie. Załatwię co trzeba i wrócę z ich pomocą lub bez.

-Rób jak uważasz, ja jednak twierdzę, że powinnaś im przebaczyć i ich poprosić o pomoc, bo Rainer zaczyna mordować na masową skale.

-Wiem...Z przyjemnością kopnęłabym go w jaja. Albo lepiej po prostu bym mu je wyrwała.

-I z taką myślą jedź do Francji. Powodzenia Helusia.

 Kiedy tylko Helena wyjechała z miasta Natalia niemal od razu przystąpiła do wykonania swego planu. Udałą się na zaplanowane miejsce spotkania. Łazienki były tego dnia opustoszałe z powodu deszczu, który teraz padał w najlepsze. Dziewczyna stanęła pod wierzbą, aby być niewidoczna dla możliwych przechodniów. Dawniej ukrywała się tu podczas chowanego te wspomnienia sprawiły, że się odprężyła.

 Nagle do jej kryjówki wszedł ten na którego czekała. Mężczyzna otrzepał parasol i postawił go na ziemi. Kiedy jego szkarłatne oczy przeszywały ją na wylot poczuła jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka. Dziewczyna powoli przemówiła starając się ukryć zdenerwowanie.

-Przyszedłeś...Chcę prosić cię o pomoc.

-Dlaczego miałbym ci pomóc? Przypominam, że jesteś wrogiem mego wnuka.

-Wiem, ale chodzi o moją przyjaciółkę. Muszę ją zobaczyć i upewnić się, że wszystko porządku.

-Więc czego chcesz ode mnie?

-Chcę abyś pomógł mi się dostać do getta i zobaczyć Izrael, a następnie wrócić.

-Co będę z tego miał?

-To samo co za pomoc Helenie. Przypominam, że zniszczyłeś też moją rodzinę.- Prusak spuścił oczy i milczał zastanawiając się co ma zrobić.

-Wiesz co się stanie jak Rainer się dowie? Jak wyjaśnię powód mojej wizyty w getcie?-widać było, że toczył wewnętrzną walkę

-Ty się go boisz...Boisz się własnego wnuka

-Własną matkę uwięził w obozie koncentracyjnym więc nie muszę mówić czego się go boję. Ale...Masz rację zepsułem nie tylko życie następcom Nawoji, ale też Gniewomira. Pomogę, ale to ostatni raz jak się narażam dla was. Rozumiesz?

-Tak. Może naprawdę się zmieniłeś i żałujesz.

-Żałuję każdego dnia, że ich zabiłem i każdej nocy słyszę ich krzyki oraz ich dzieci.

-Dzieci? Myślałam, że mieli tylko syna.

-Była w ciąży gdy ja ją...Nie ważne. Chodź. Chce mieć to już za sobą.

 Kiedy czarny Volkswagen dojechał do bramy Natalia siedziała zakryta płaszczę na podłodze obok Prusaka. Ten gdy podeszli strażnicy jedynie zahajlował i samochód ruszył. Jechali w ciszy, aż wreszcie pojazd zatrzymał się przed jakąś kamienicą. Był to prowizoryczny szpital. Nim wysiedli Wilhelm podał dziewczynie opaskę z gwiazdą Dawida i nakazał wyjść z drugiej strony i jakby nigdy nic iść do szpitala. Gdy weszła do budynku on wysiadł i ruszył za nią.

 We wnętrzu było tłoczno. Ranni i chorzy siedzieli na gołej ziemi i wyczekiwali aż nadejdzie pomoc, a tej nigdzie nie było. Natalia przyglądała się im ze smutkiem gdy nagle poczuła dłoń Prus na ramieniu. Mężczyzna poprowadził ją na górę i skierował do jakiegoś pokoju.

-Idź ja zaczekam. A i jeszcze jedno nie siedź tam za długo. Musimy zaraz wracać.- dziewczyna tylko pokiwała na tak i weszła.

 W środku było ciemno pomimo odsłoniętego okna, za którym były brudne kamienice i ciemne, deszczowe niebo. Poza kilkoma meblami w pokoju stało tylko małe łóżko, piec z blachą na której można gotować i wanna z zasłoną. Dopiero po chwili Białoruś dostrzegła przyjaciółkę siedzącą na małym krzesełku i patrzącą tępym wzrokiem w ścianę.

-Deb?-Na dźwięk jej głosu Żydówka ocknęła się i podbiegła do niej mocno uściskają.

-Co tu robisz Tala? Gdzie Hela? Co się dzieje? To koniec?

-Chciałam sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku. Hela musiała wyjechać do Paryża...- dopiero kiedy lepiej się przypatrzyła dostrzegła podbite oko dziewczyny i mnóstwo siniaków oraz ran na jej ciele. Ale najbardziej ją przestraszył widok owiniętego brudnym bandażem brzucha.-C...co ci się stało? Twój brzuch...co on ci zrobił?

-Odkąd tu trafiłam Rainer mnie poniża, bije i...gwałci...A ten brzuch to jego dzieło. Sam dokonał  aborcji...-dziewczyna zaczęła głośno płakać. Natalia tak bardzo chciała jej pomóc, lecz nie mogła. -Proszę...zabierz mnie stąd. Nie wytrzymam z nim dłużej.

-Nie mogę...ale znajdę sposób i cię stąd wyciągnę. Obiecuję

-Wracamy- na głos Prusaka Debora odsunęła się od niej.

-To jego dziadek. Jak mogłaś poprosić go o pomoc?

-Musiałam...Wybacz mi, wrócę po ciebie- Po tych słowach wyszła i razem z Wilhelmem udali się do wyjścia. Prusy cały czas starał się zrozumieć słowa Żydówki. Jak jego wnuk mógł zrobić coś takiego tej niewinnej i bezbronnej istocie...

_____________________

 Polka przedostała się Francji z niewielkim trudem. Rzesza i jego armia była obecnie zbyt zajęta Atakiem na Norwegię, aby pilnować tego co dzieje się na granicy polsko-węgierskiej. Ignac od razu udzielił pomocy swojej przyjaciółce niestety musiał jej od razu zaznaczyć, że w tej wojnie wesprze dawnych sojuszników, ale nigdy jej nie zaatakuje.

 Gdy dotarli do granicy francuskiej Węgier pożegnał ją i ruszył w odwiedziny starego przyjaciela, aby nie wzbudzać jego podejrzeń dlaczego wjechał na jego teren. Helena w tym czasem ruszyła prosto do Paryża.

 Polka ze smutkiem patrzyła jak Francuzi żyją w spokoju. Jej naród już od paru miesięcy jest terroryzowany przez jej dawną miłość. Dlaczego była aż tak głupia? Dlaczego dała mu się omamić? Dlaczego?

 Ku jej zdziwieniu nie zawieziono jej do Paryża, a do Wersalu. Przypomniało jej się pierwsze spotkanie z przyjacielem. Poczuła jak ogarnia ją smutek na samo wspomnienie tamtego dnia. Pokój w którym spała podczas swego pierwszego pobytu nadal był taki jak w tedy. Usiadła na łóżku i zaczęła rozmyślać jak się zachować przy nim.

 Poczuła nagle czyjś wzrok na sobie. Gdy tylko podniosła oczy spojrzała w te piękne bursztynowe oczy. Starała się być twarda, lecz nic z tego z jej szmaragdowych oczy poleciały łzy. Aby ukryć swoje uczucia zakryła twarz dłońmi. Po chwili poczuła jak Leonard ją przytula. Postanowiła pozostać w takiej pozycji jeszcze chwilę. Ciepło jego ciął było uspokajające i dawało bezpieczeństwo.

-Je suis désolé (przepraszam cię)- wyszeptał jej do ucha. Tak bardzo potrzebował ją odzyskać.

-Leoś...-po chwili zasnęli tak w tuleni w siebie. Potrzebowali tej bliskości i chwili spokoju.

 Niestety z ich słodkiego snu wyrwała ich rozpieszczona pannica, która na widok Polki zrobiła się czerwona ze złości. Zdarła z nich koc i uderzyła poduszką.

-Wstawać! Przyjechałaś to mojego brata aby go zaczarować wiedźmo?! Już jednego faceta mi odebrałaś, brata już ci nie oddam!

-Genevieve! Uspokój się i nie nazywaj jej tak!

-Masz rację. Wiedźma to stopień za wysoko. Ona jest tylko zwykłą wieśniaczką i w dodatku niechcianą przez nikogo sierotą! -jej słowa uderzyły Helena. Bolała ja utrata rodziców i tych prawdziwych i tych przyszywanych. Tak bardzo pragnęła mieć rodzinę.

-Jeszcze raz tak powiesz, a pożałujesz siostrzyczko- Leonard starał się powstrzymać, lecz ta dziewczyna nawet świętego doprowadziłaby do szału. Groźny ton brata sprawił, że Genevieve się zemknęła.

-Chciałam tylko powiedzieć, że kolacja gotowa.- Dziewczyna po tych słowach wybiegła z komnaty. Francja gdy zobaczył smutek u przyjaciółki ponownie ja objął.

-Już dobrze. Nie przejmuj się nią.

-Czemu ty tak nie myślisz?

-Proszę?

-Każdy uważa mnie za niechcianą sierotę...Dlaczego ty nigdy mnie tak nie traktowałeś?

-Jesteś moją jedyna przyjaciółką. A po za tym to nie prawda, że jesteś niechcianą sierotą. Obie twoje rodziny cię kochały, lecz odeszły i to nie z twojej winy. A teraz przestań płakać i chodź ze mną na kolację. Nie daj mojej siostrze satysfakcji.

-No dobrze...Brakowało mi cię.

 Dzisiejszy dzień zapowiadał się spokojnie. Polska pomagała Francji w mobilizacji wojskowej. Leonard obiecał, że jej pomoże i ma w dupie co na to Brytania. Chłopak za każdym razem gdy na nią patrzył czuł szczęście i nie rozumiał dla czego.

 Jedynie Genevieve nie była zachwycona obecnością dawnej rywalki. A widok tej jak to mawiała Francuska chłopki z jej bratem doprowadzał ją do szału tak samo jak widywała swego ukochanego z Polką.

 Niestety ten ich spokój musiały przerwać złe wieści. Na informacje o ataku rzeszy na Kraje Beneluksu Francja poczuł gniew i jednocześnie strach. A co jak nie zdążą z przygotowaniem obrony? Jedynie Polska umiała go uspokoić w tym całym szaleństwie. A do tego jeszcze Genevieve wpadła w histerię i obwiniała o wszystko Helenę.

 Podczas kolejnego histerycznego płaczu na wieść o walkach u sąsiadów Genevieve ponownie zwyzywała Polkę od sierot, śmieci i wyrzutków. Nim Leonard zdążył zareagować Helena uderzyła ją mocno w twarz. Francuska od razu oprzytomniała i wyszła zostawiają ich samych. Teraz mogli w ciszy opracować strategię.

_________________________

 Po paru dniach walki udało się mu zdobyć kraje Beneluksu. Patrząc na nich klęczących przed nim czuł ogromna satysfakcję i dumę z samego siebie. Rainer postanowił nie okazywać im łaski za zbyt długą obronę.

 Bez ostrzeżenia uderzył batem Holendra. Jego rodzeństwo skuliło się pod ścianą modląc się o łaskę. Belgijka widziała tylko jak jej brat jest bity i okaleczany, a oni nic nie mogą z tym zrobić. Luksemburg miał złe przeczucie, że jak Rainer skończy z jego starszym bratem on będzie następny, a ich biedna siostra zostanie sama z tym psychopata.

 Luksemburg nie mylił się do zamiarów okupanta. Gdy tylko zabrali Holandię przyszła kolej na niego. Gdy oderwano go od przerażonej Belgii poczuł okropny ból. Nie był, aż tak silny jak Holender i już po kilku ciosach stracił przytomność.

 Belgia siedziała skulona w rogu pokoju i patrzyła jak jej bracia zostają skatowani i zabrani gdzieś. Czuła, że teraz nadeszła jej kolej. Zamknęła oczy i zaczęła się po cichu modlić. Rainer stał na nią i uśmiechnął się na ten żałosny jak twierdził widok. Ukląkł przed nią i szarpnął za włosy, aby spojrzała na niego. Uwielbiał widok przerażenia w oczach swoich ofiar.

-Nie martw się. Ty dostaniesz inną karę. Jest twoja Giuseppe.- po tych słowach odszedł zostawiając ja z uśmiechniętym Włochem.

___________________

 Rainer stojąc pod dobrze mu znaną posiadłością wspomniał czasy gdy był dzieckiem i spędzał tu czasami święta. Zastanawiał się czy wuj w ogóle go przyjmie do siebie. Po chwili postanowił zapukać. Naczekał długo bo niemal od razu w drzwiach stanął jego ulubiony wujek. Szwajcar objął na powitanie ulubionego krewnego. Gdy byli sami w gabinecie Szwajcara doszli do porozumienia w sprawie złota. Wuj obiecał, ze zadba o wszystko co Rainer mu powierzy. To było najlepsze zabezpieczenie.

-Jaki masz teraz plan młody?

-Teraz czeka mnie przeprawa przez Ardeny.

-Oszalałeś? To nie wykonalne.

-Muszę spróbować. Jak mi się uda odetnę siły aliantów w Belgii od Francji.

-Nie odwiodę cię od tego...Więc proszę, abyś uważał na siebie.

-Jak zawsze wujku.

-Nadal jesteś dla mnie tym samych chłopcem którego pokochałem. Powodzenia młody.

-Żegnaj wujku.

____________________

 Kraków starała się od paru dni nawiązać kontakt z młodszym bratem. Niestety bez skutecznie. Nie chciała prosić swych „lokatorów" o pomoc. Znała ich od lat i wiedziała, że będą chcieli wiadomo czego za to.

 Niestety po kolejny dniach musiała zgodzić się im oddać za wieści o bracie. Gdy tylko weszła do salonu dostrzegła Berlin przeglądający jakieś papiery. Postanowiła ostrożnie podejść do niego. Na jej widok chłopak uśmiechnął się dwuznacznie i odłożył dokumenty.

-Mam do ciebie sprawę.- zaczęła nieśmiało- chodzi o Oświęcim. Nie wiem co się z nim dzieje i pomyślałam, ze może mógłbyś mi pomóc dowiedzieć się co z moim bratem.

-Wiem co z nim- spuścił wzrok na podłogę. ten temat był dla niego niezręczny

-Proszę. Zrobię co chcesz. Powiedz mi co z nim.

-Himmler wybudował tam obóz koncentracyjny. Nie możesz go zobaczyć bo został zamknięty w jednej z tamtejszych cel.

-Boże...Co chcecie mu zrobić?

-Nic się mu nie stanie. Zamknęli go aby nikt się nie dowiedział co się dzieje w obozie.

-Berlin...Proszę, przekaż mu, że martwię się i tęsknie...Chciałabym mu jakoś pomóc...

-Ej nie płacz maleńka. Będzie dobrze zobaczysz.

________________

 Niemieckie wojsko było coraz bliżej i dowództwo aliantów nakazało ewakuacje. Leonard starał się jak mógł pomóc w akcji lecz nie było łatwo. Rainer dopilnował aby jego oddziały lotnicze pilnowały kanału. Przez to alianci byli w potrzasku. Jack jedynie powiedział, ze znajdzie sposób aby ich wyciągnąć, ale do tego czasu musieli stawać czoła wrogowi.

 Nieustanne bombardowania Dunkierki odpierały nadzieje żołnierzom na ucieczkę. Genevieve była załamana sytuacja w jakiej się znalazła. O wszystko obwiniała brata i jego przyjaciółkę.

 Dziewczyna usiadła na ławce i przyglądała się jak jej brat omawia jakieś plany z dowódcami. Widok udzielającej się Polki wzbudził u niej gniew. Postanowiła odwrócić się od nich. Chwile spoglądała na miasto.

 Nagle usłyszała w oddali samoloty lecz nie była w stanie ich wypatrzeć. Nagle rozległ się olbrzymi huk, a nad miastem w wysokości kilku nastu metrów wzbił się słup ognia. Po chwili czarny dym zaczął kierować się w ich stronę.

-Leon! Leon! Co się dzieję!?

-Spokojnie, będzie dobrze. -objął czule siostrę. Po chwili przybiegli zwiadowcy i przekazali, ze zbiornik ropy naftowej został wysadzony. Do tego zbliżali się Niemcy w ich stronę.

-Musimy zająć pozycje. Niech żołnierze obstawią budynki, a reszta biegnie na plażę. – zarządził jeden z dowódców.- Weź Polskę i ruszaj do dworu na skałach. Z niego jest najlepszy zasięg. Może uda wam się nawiązać kontakt z Brytanią.

-Już się robi.

-Leon! Niezostawiań mnie! Idę z wami!- Genevieve wyglądała jakby miała zaraz zacząć krzyczeć ze strachu. Francja niechętnie zgodził się ja zabrać ze sobą.

 Udało im się przedostać niezauważenie i zakraść do dworku. Wnętrze ociekało przepychem. Udali się na górę gdzie był odbiornik. Z okna Polska dostrzegła, że w stronę miasteczka nadjeżdża spory oddział czołgów. Musieli się śpieszyć. Dziewczyna naładowała broń i stanęła przy drzwiach w razie niebezpieczeństwa.

Genevieve jedynie stała obok brata i patrzyła tępym wzrokiem w podłogę. Bała się zrobić choćby jeden krok. Żałowała, że posłuchała brata zamiast zostać w Paryżu.

-Hela...Jack mówi, że w stronę plaży płyną łodzie ratunkowe, ale musimy zostawić broń.

-Nie mamy wyjścia. Musimy ratować ludzi.- nagle usłyszeli jakiś hałas z dołu.

 Najciszej jak mogli podeszli do schodów, aby zobaczyć co się dzieje. Niestety jedyne co udało im się ustalić to to, że ktoś tu jest. Kroki oddaliły się po za ich wzrok.

-Leon. Zabierz stąd siostrę. I idź przekaż wieści dowódcy, a ja zaraz do was dołączę.

-Chybaś głupia. Nie zostawię cię.

-Wolisz, żebyś my zginęli? Braciszku uciekajmy.- Genevieve poczuła złość do Polki. Znowu jej brat stawiał Polkę na pierwszym miejscu

-Leon zaufaj mi. Dam sobie radę, a teraz idź.

-Jeżeli nie wrócisz za dziesięć minut wracam

-No dobrze.

 Kiedy miała pewność, że chłopak już odszedł z siostrą udała się w stronę źródła dźwięku. Idąc za czyimiś krokami dotarła do sali balowej. Rozejrzała się, lecz nigdzie nie było słychać kroków ani tego kto je wydawał.

 Gdy znalazła się na środku ogromnego pomieszczenia, które dawniej tętniło życiem ktoś zaklaskał. Na ten nagły dźwięk odwróciła się i stanęła oko w oko z kimś kogo dawniej kochała. Rainer ubrany był w czarny mundur, który idealnie podkreślał jego sylwetkę. Powolnym krokiem podszedł do niej z przyjaznym uśmiechem, który dawniej tak kochała.

-Myślałem, że uciekniesz z tym twoim Francuzikiem

-Nie boję się ciebie.

-Czyżby? Więc czemu uciekłaś z mojego domu? Dlaczego opuściłaś własny kraj? Dlaczego nawet teraz trzęsiesz się na mój widok?

-Daruj sobie. Po co tu przylazłeś żmijo?!

-Popatrzeć, jak Francuzik ucieka zostawiając cię na pastwę losu. Znowu.

-Nie zostawiłby mnie. Wróciłby pomnie. A nawet jeśli to co cię to?

-Co mnie to? Powiedzmy, że mam do ciebie sentyment kochanie.

-Nie nazywaj mnie tak. Zdradziłeś mnie i wykorzystałeś...

-Racja. Lecz odkąd cię porzuciłem nie mogę przestać żałować.

-Nie wierzę ci.

-Sam w to nie wierzę.- Trzecia rzesza brzmiał jakby mówił szczerze.

-Nie dbam o to. Nie obchodzi mnie co myślisz, czujesz i robisz. Nienawidzę cię i nie próbuj mnie przekonać, że ci smutno. Wiem już, że nigdy nie umiałeś kochać.

-Nic nie rozumiesz, chciałem powiedzieć...

-Mam w dupie co chcesz mi powiedzieć! Nie chcę cię widzieć! A jeśli jeszcze kiedyś wpadniesz na iście genialny pomysł aby znowu próbować mnie omamić to wiedz, że nie zawaham się urwać ci jaj!- po tych słowach ode pchała go i pobiegła do swoich na plażę.

 Leonard jak zobaczył jak wpadła na plaże ze złością domyślił się co się stało. Ignorując zdenerwowanie dziewczyny chwycił ją za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć. Helena dopiero po chwili zorientowała się, że coś jest nie tak.

-Leon o co chodzi? Dokąd mnie ciągniesz?

-Genevieve przekupiła jakiegoś żołnierza i pomógł jest uciec do Paryża. Muszę jechać za nią.

-Więc czemu ciągniesz mnie w stronę łodzi...Nie! Nie myślisz chyba, że odpłynę bez ciebie?

-Musisz. Ktoś musi dotrzeć do dowództw. Proszę cię. Musisz odpłynąć to już ostatnia łódź.

-Nie chcę cię zostawić.

-Ja tez nie chcę...Ale nie mamy wyboru.

-Wróć...

 Kiedy odpływała patrzyła jak jej przyjaciel ją zostawia samą. Zastanawiała się teraz tylko czy jeszcze kiedyś go zobaczy i czego chciał Rzesza oraz jak zareaguje Brytania na Brak Francji i jego narzeczonej. 

___________________

 ZSRR z radością patrzył jak państewka bałtyckie płaszczą się u jego stup spełniając każdą jego zachciankę. Gdyby wcześniej wiedział, że zajmowanie innych krajów daje aż tyle satysfakcji.

 Niestety jego jedyny przyjaciel nie podzielał jego entuzjazmu jak dawniej. Gdy jego narzeczona uciekła Anton stał się bardziej ponury niż dawniej.

 Grigorij musiał przyznać, że martwił się o niego. Po za nim nikt nigdy nie traktował go jak człowieka. Dla innych był tylko wyrzutkiem, śmieciem. Nazywano go dzieckiem wywłoki i zboczeńca. Każde takie wyzwisko choć tak wiele razy słyszane nadal bolało.

 Przejął władze aby zmienić życie tych co byli wykorzystywani i poniżani. Wierzył, że jak już mu się uda świat zacznie patrzeć na niego inaczej. Mylił się. Nadal wszyscy widzą w nie potwora i nic nieznaczącego wyrzutka.Bolało go dlaczego tak jest.

 Lecz gdy dowiedział się jak potraktowano córkę samego Imperium Rosyjskiego. Uważają ją za niechcianą sierotę. To jedna z tych rzeczy która ich łączy. Nie wiedział czemu się przejmował losem tej laluni, która uważa jego za tego złego, a w krajach zachodu widzi przyjaciół. Lecz coś jednak sprawiało, że myślał dość często o córce swego wroga.

_______________________

 Leonard dotarł do Paryża, gdzie jego siostra już na niego czekała. Gdy tylko wszedł do ich domu rzuciła mu się na szyję i przepraszała za to co zrobiła ciągle zaznaczając, że kierował nią strach. Francja nie chciał się już kłócić. Po prostu wysłuchiwał jej zawodzenia milcząc.

 Po paru godzinach przeglądania map katakumb w poszukiwaniu drogi ucieczki z miasta padał ze zmęczenia. Ostatni raz spał będąc w Dunkierce nim jeszcze przypłynęły łodzie.

 Nagle jego samotność przerwała jego siostra trzymająca ciepły posiłek. Położyła to na stole i przytuliła brata.

-Powinieneś coś zjeść. Zrobiłam ci twoją ulubioną potrawę. A tu masz wodę. Wypij braciszku- dziewczyna wyglądała na uszczęśliwioną z niewiadomych powodów, a jej głos brzmiał dość dziwnie sztucznie.

-Dziękuję – po chwili zaczął jeść. Genevieve przyglądała się każdemu kęsowi z lekką niecierpliwością. Kiedy zjadł zaczął spokojnie pić zimną wodę. Na ten widok uśmiech dziewczyny powiększył się. Już po paru chwilach Leonard poczuł się senny. Czuł jak ciało odmawia mu posłuszeństwa i traci świadomość. Gdy zerknął na siostrę zobaczył jak stoi dumnie z uśmiechem patrząc jak upada na ziemię.

-C...co...mi...z...zrobi...łaś?- nastała już tylko ciemność.

 Kiedy się wreszcie obudził i próbował poruszyć poczuł liny na nogach i rękach. Gdy całkowicie odzyskał ostrość widzenia zobaczył , że jest przywiązany do krzesła. Na nic zdały się próby uwolnienia. Był bezsilny. Nagle do pokoju weszła Genevieve wystrojona jak na jakieś ważne spotkanie. Na widok przytomnego brata uśmiechnęła się niewinnie i zaczęła go głaskać po włosach.

-Coś mi zrobiła!?

-Cii. Spokojnie. Już jest dobrze. Tylko bądź grzeczny.- pocałowała brata w czoło i stanęła za nim wpatrując się z zachwytem w drzwi.

 Nagle drzwi stanęły otworem, a w nich pojawił się nie kto inny jak III Rzesza. Rainer widzą swego wroga przywiązanego do krzesła uśmiechnął się. Wreszcie to on tryumfuje. Nagle Genevieve podbiegła do niego i pocałowała go w policzek.

-Widzisz kochanie? Dla ciebie zrobię wszystko.- ponownie go pocałowała tym razem w usta. Niemiec nie chętnie odwzajemnił gest. Po chwili znowu odwrócił się do Francuza.

-Pożałujesz za to szwabie!

-Jeszcze zobaczymy. Straże! Zabrać go. Mam dla niego niespodziankę.-uśmiech Rzeszy sprawił, że Leonard miał ciarki.

 Po paru godzinach podróży wreszcie dotarli tam gdzie przed laty II Rzesza i jego rodzina zostali upokorzeni. Rainer czekał na ten dzień od lat.

 Do Campiegne sprowadzone dokładnie ten sam wagon w który przed laty był świadkiem jak jego ojciec zostaje upokorzony i klęka liżąc buty swoim wrogom. Tym razem będzie inaczej. Tym razem to oni klękną przed nim jego rodziną.

 Gdy tylko Leonard podpisał kapitulacje na oczach swojej rodziny, Rainer zmusił go do lizania butów jego ojca. Kiedy skończył założono mu obrożę i ciągnąc za smycz jak psa musiał iść na kolanach przez las i patrzeć jak jego ojciec zostaje rozstrzelany na oczach wszystkich. Ból jaki czuł patrząc jak ciało ojca upada na brudna ziemie, a matka płacze nad nim sprawiło, że stracił wiarę w siebie. Gdy tak klęczał w błocie zmuszono go do patrzenia jak matka dołącza do ojca z tego samego pistoletu. Cesarstwo z zimną krwią odebrał mu rodziców.

-Szkoda. Będzie mi ich brakować- powiedział Genevieve bez rządnych wyrzutów i z brakiem najmniejszego smutku. Gdy Leonard patrzył jak się w jak się wtulała nad ciałami rodziców w Rainera poczuł odrazę do niej i nienawiść. Nagle poczuł szarpnięcie za smycz i jak ktoś brutalnie uderzył go czymś twardym w głowę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro