4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Per. Królestwa Węgierskiego

 Ojciec opowiedział mi jak bardzo napięta jest sytuacja na Bałkanach. Robi się coraz gorzej. Ludzie mówią, że zbliża się wojna. Minął już prawie cały czerwiec, a Prusy nadal tu jest. Może nie wie, ile ma tydzień no, ale dobra. Ojciec ze względu, że ja i Rainer jesteśmy prawie w tym samym wieku kazał mi się nim zająć. Lubię go, ale chciałem posiedzieć z Helenom. Z tego co zauważyłem to jak ona go dostrzega to od razu ucieka. Dziwne to jakieś. Rainer też się dziwnie zachowuje. Jak na horyzoncie pojawiają się jakieś pokojówki to się im przygląda. Może najlepiej będzie jak się go zapytam, w końcu to mój przyjaciel.

-Ej co ty w nich takiego widzisz?

-Nic...-Powiedział szeptem powagom i rozczarowaniem- O co ci chodzi? - Jego ton zrobił się podejrzliwy. Eh jak ja kocham jego szybkie zmiany nastroju.

-O nic. Po prostu dziwi mnie, że tak patrzysz na te kobiety. Tak jakbyś...-gdy szukałem odpowiedniego słowa po jego twarzy przemknęło lekkie rozmarzenie, chyba tez strach i złość. - kogoś szukał

-Ja miałbym kogoś szukać pośród służby? Znasz mnie Ignac. Dobrze wiesz, że ja mam mnóstwo panienek wkoło i do bogatych i nigdy bym się nie zainteresował służącą.

-No przecież wiem. Droczę się tylko- lekko go szturchnąłem łokciem, a on się uśmiechnął

-Mówiłeś przedtem, że ojciec powiedział ci jaka jest sytuacja

-No tak...i miałeś racje. Nie jest zaciekawię. Podobno twój ojciec się zbroi

-Cholera. A ja zamiast być w Niemczech muszę siedzieć tu i popijać herbatkę przegryzając babeczki. To nie w porządku. Bardziej nadaję się do wojska niż mój brat, Hans.

-I to chyba wszyscy wiedzą...no po za twoimi rodzicami

-Rainer! Rani! - naszą rozmowę przerwał nam jego dziadek Wilhelm. Jednak Rainer nie kłamał, że dziadek widzi w nim dziecko. Wołał go tak jakby wołał małego chłopczyka. - No zbieraj się wnusiu. Wracamy do domu. Witaj Ignac, tatuś cię szuka

-Już idę. Do zobaczenia Rainer

-Pa...- gdy tylko oddaliłem się na bezpieczną odległość zacząłem się śmiać. Jeju gdzie jest ten sam Wilhelm, o którym krążą legendy? Na razie jest to emeryt, który jest supi dupi przesłodzony dla wnuków. 


Per. III Rzeszy

 Udałem się do swojej komnaty, aby się spakować. Nareszcie wracam do domu. Mam już dość dziwacznych zwyczajów które tu panują. Idąc przez korytarz, na którym zderzyłem się z tą dziewczyną, zapragnąłem nadal jej szukać i spojrzeć jeszcze raz w te przepiękne szafirowe oczy. nie wiem dla czego uciekł. Chciałem tylko porozmawiać, bo byłem całkiem sam w tym cholernym pałacu. Lecz pomimo moich codziennych prób odnalezienia jej traciłem tylko czas. Przepadła jak kamień w wodę.

  Gdy moje bagaże były już spakowane podszedłem do okna i patrzyłem na ogród. Podziwiałem, różnoraki grządki obsadzone kwiatami. Wsłuchałem się w szelest liści i śpiew ptaków. Lecz mój zachwyt przyrody został przerwany. Dostrzegłem tę dziewczynę o przepięknych oczach. Obserwowałem każdy jej ruch pełen gracji niczym baletnica. Tak bardzo pragnę poznać jej imię. Nagle dziewczyna spojrzała w moją stronę i nasze spojrzenia się spotkały. Wiatr lekko rozwiał na jej twarz włosy które wyszły z luźnych warkoczy, przez co nie mogłem się jej przyjrzeć. Nagle dziewczyna napięcie się odwróciła i uciekła, chciałem pobiec za nią, lecz nim coś zrobiłem to w moim pokoju był już dziadek.

 Razem z dziadkiem udaliśmy się do Berlina, gdzie mieliśmy spodka się z moim ojcem. Jak zwykle było ona zimne. Cesarstwo Niemieckie uścisnęło dłoń swego ojca i bez uczuciowo poczochrał moje włosy. Na moje nieszczęście w Sztabie Generalnym natknąłem się na swojego brata. On się tak prosi, żeby mu przyjebać, lecz nie mogę zacząć go bić, a zwłaszcza tutaj...

 Nie minęło długo od naszego przyjazdu jak nadszedł ten pamiętny dzień...


Per. II Rzeczpospolitej

 Cieszę się, że wreszcie wyjechał. Nie muszę już się ukrywać. Ale kiedy patrzył na mnie w oknie miałam wrażenie, że jest bardzo samotny i nieszczęśliwy...

 Dwa dni po ich wyjeździe zostałam zaproszona do gabinetu Austro-Węgier. Wytłumaczyłam mu wszystko na co on tylko się uśmiechnął. Podszedł do mnie i chwycił za rękę.

-Nie powinienem się godzić, ale nie mam wyjścia...Zgadzam, się, ale ani słowa memu ojcu. Jak się dowie, że pozwoliłem młodej dziewczynie pójść do wojska to nie wiem co mi zrobi.

-Dziękuję, jest pan wspaniały- przytuliłam się do niego na co on zaczął szlochać- Zrobiłam coś nie tak?

-Nie. Po prostu nikt mnie nigdy nie przytulił. To przez moja ułomność

-Nieprawda. Nie jest pan ułomny. Pomimo, że nie ma pan wzroku to nie znaczy, że jest pan gorszy o tych co mają. Pan rozumie uczucia czego pański widomy ojciec nie dostrzega...

-Kochana jesteś...- Nagle do gabinetu wpadł Daniel. Wyglądał na zdenerwowanego.

-Stało się coś strasznego....


Per. ZSRR

 Dzisiejszy dzień jest jak co dzień. Zbiórka, ćwiczenia, jedzenie, jeśli można to tak nazwać. Wszystko jest takie nudne, ale muszę przyznać, że lepsze niż na ulicy. Zawsze jak wspominam dzieciństwo przechodzą mnie ciarki i wracają okropne obrazy mej przeszłości.

 Siedziałem razem z innymi żołnierzami z koszarów i jedliśmy nasz "obiad". Mam wrażenie, że to jakaś cisza przed burzą. I mam racje. W oddali zaczynało pomrukiwać i z zachodu nadchodziły czarne chmury. Nic szczególnego. W tym roku ciągle są burze i leje. Nic nadzwyczajnego.

 Nagle naszą ciszę przy posiłku przerwał jeden z naszych. Zdziwił mnie jego widok. Miał dzisiaj iść na przepustkę. Był cały zdyszany, a w rękach trzymał jakąś kartkę.

-Nic ci nie jest? - Zapytałem się mego towarzysza. On podniósł przerażony wzrok i popatrzył po wszystkich zebranych

-Wojna...zamach...już po nas... 


..................................................................................................................................

A zatem wojna...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro