41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

41

 Śnieg zaczynał powoli topnieć odsłaniając nagą ziemię. Niestety nie każdy mógł czerpać radość z nadchodzącej wiosny przyjemności. Dla milionów ludzi każdy dzień był męczarnią i walką o przeżycie do następnego dnia. Oni już zapomnieli o swoim dawnym życiu.

 Jednak nie każdy żył w strachu. Byli też tacy którzy żyli sobie jak pełnią życia, a przynajmniej na tyle na ile im dawała wojna. III Rzesza ze swoją rodziną odzyskali wszystko to co odebrano im po przegranej poprzedniej wojny. Teraz mogli od nowa rozpocząć swoje życie towarzyskie na salonach, popijać najdroższe alkohole i balować na najlepszych salonach w kraju. Jednak wojna robi swoje. Mogli żyć w luksusach tylko podczas przepustki, która mogli brać kiedy chcieli bez ograniczeń.

 Rainer siedział na wprost ojca w skurzanym fotelu popijając whisky. Na stoliku obok leżała teczka z jakimiś dokumentami, mówiącymi o wielkim planie, który na nich czekał. Ojciec czuł dumę z syna za to ile zrobił dla kraju, lecz jednak obawiał się, że tym razem to może go zniszczyć i odebrać mu ukochane dziecko.

 Syn jednak nie słuchał rad. Wiedział, że nadszedł czas na rozpoczęcie planu Barbarossa. Nadszedł czas na pozbycie się tych brudnych komunistów raz na zawsze. Uważał, że da sobie radę. Jest potęgą pod każdym względem i nic tego nie zmieni i nie powstrzyma go przed atakiem.

 Nagle ich rozmowę przerwało nagłe wejście jego francuskiej kochanki. Jej ciemne włosy były w nieładzie, lekko podpięte i puszczone falami po plecach. Była nie wymalowana, lecz nadal piękna. Jej koszula nocna była zasłonięta jedynie zarzuconym szlafrokiem, a na ustach gościła radość, duma i satysfakcja z nieznanego im powodu.

-Czego tu chcesz? Mówiłem, że jestem zajęty- Rainer jak zwykle miło skomentował ją. Ale Genevieve tylko podeszła do niego i pogłaskała co tylko bardziej go zadrażniło.

-Źle się dzisiaj czułam.

-I co z tego? Odejdź

-I to z tego, że wezwałam lekarza kochanie. A on tylko potwierdził moje marzenie.

-Jakie znowu marzenie? Nie rozumiesz , że cię tu nie chcę?

-Oj kochanie. Uwierz, ze spodoba ci się to co mam do powiedzenie. Panu również.

-Mów dziecko.- Cesarstwo wydawał się zirytowany tą sytuacją

-Z radością...Ja i pański syn będziemy mieć dziecko. Jestem w drugim miesiącu.

-Was!?- III Rzesza nie wydawał się radosny. Niechciał tego. Nie z nią. Tylko nie z nią!- Zrób coś! Pozbądź się go!

-Jak możesz? To nasze dziecko. Rani nie mogę...- Jej sztuczny płacz jeszcze bardziej zdenerwował Cesarstwo. Andreas z całej siły uderzył pięścią w stół. Pozostali na ten huk umilkli.

-Nikt nie pozbędzie się dziecka. To mój wnuk i ma żyć. Jeśli tylko któreś z was spróbuje to pożałujecie. Czy wyraziłem się jasno?- Genevieve wyglądała na przerażaną i tylko pokiwała na potwierdzenie głową.-Rozumiesz co powiedziałem synu? Pytam czy rozumiesz?

-Tak...

-Ale jak spodziewam się dziecka to czy nie powinieneś przełożyć swego planu? Dziecko potrzebuje ojca i ja też cię potrzebuje w tych ciężkich chwilach gdy nasze dziecko będzie swe mnie rosło.

-Pomimo, że jesteś w ciąży nie zmienia to faktu kim nadal dla mnie jesteś. I nie zrezygnuję z ataku bo ty masz taki kaprys. A teraz czas na nas.

-Dokąd wyjeżdżasz? Nie zostawiaj mnie samej.

-Wracam z ojcem do Berlina. Mamy ważne obrady w sprawie wojny z ZSRR. A ty masz pilnować brata.

-Ale...eh... jak sobie życzysz, ale masz wrócić do swego dziecka. Obiecaj.

-Niech będzie, a teraz z drogi.- nie czekając, aż się posunie po prostu ja popchnął i wyszedł, a zaraz za nim jego ojciec. Genevieve jak każda normalna osoba powinna zrozumieć, że nic dla niego nie znaczy, lecz nie ona. Nadal widziała w nim swego ukochanego, kogoś kto jest całym jej światem. Już od dziecka uważała, ze to ten jedyny i nie dała sobie nic wytłumaczyć.

______________________

 Helena zdawała sobie sprawę z konsekwencji. Wiedziała co może jej za to zrobić Anglia, lecz jednak musiała za ryzykować. Nie potrafiła inaczej. Musiała. Zwłaszcza po tym co jej się przyśniło.

 Była w jakimś ogromnym dworze. Wnętrza były jasne i bogato urządzone. Znała jej lecz nie była pewna skąd. Idąc korytarzem spojrzała w jedno z luster. Dopiero w tedy, patrząc na samą siebie tylko dużo młodszą. Małą dziewczynę w pięknej i kosztownej sukience. To był jej dom. Jej dawny dom w którym się urodziła. Dopiero po chwili usłyszała czyjś śpiew. Dobiegał z salonu. Gdy weszła do środka zobaczyła swoja matkę. Jej łagodny uśmiech podniósł ją na duchu.

-Pomóż mu...Wybacz, że nie mogę być przy tobie.

-Mamusiu...Jak mam mu pomóc? Nie dadzą mi polecieć.

-Znajdziesz sposób...Jeszcze tyle złego cię czeka, a ja nic nie mogę zrobić...Przepraszam

-Nie musisz. To nie twoja wina...Ale skąd wiesz co mnie czeka? Skąd wiesz, że uratuję Leonarda?

-Wiem wiele...I nie mówię, że ci się uda go ocalić. Mówię tylko, że musisz spróbować mu pomóc...Ale wiem, że czeka cię coś miłego w bardzo odległej przyszłości tylko musisz uważać, żeby go nie przeoczyć...żegnaj kochanie...

 Wiedziała, że nie należy ufać snom, ale czuła, że to było coś więcej niż tylko sen. Mogła przysiąc, że to nie pierwszy raz jak widzi swoją matkę i ona ją ostrzega lub doradza. Wzięła to na poważnie i w brew woli Brytanii udało jej się z pomocą jednego z brytyjskich pilotów do pomocy w podróży do Francji.

 Pilot był bystry i udało mu się niepostrzeżenie przedostać na kontynent. Dopiero teraz rozpoczęła się zabawa. Musieli dostać się do Pałacyku należącego do rodziny Leonarda. Udało im się dostrzec, że jest dobrze obstawiony żołnierzami oraz paroma esesmanami. Na szczęście Polska dostrzegła kogoś kto pomoże jej w dostaniu się d środka i ucieczce.

 Podczas gdy Hans chodził po ogrodzie z papierosem, aby się uspokoić Helena i jej pomocnik ukryli się w krzakach. Dziewczyna za pomocą lusterka poświeciła Niemcowi w oczy. Chłopak w pierwszej chwili lekko się przestraszył, ale gdy przyjrzał się dokładnie kto się ukrywał za krzakami. Powoli i nie wzbudzając podejrzeń udał się na pobliską ławkę i ukrył twarz w książce.

-Co tu robisz?-szepnął

-Chcę pomóc twojemu kochankowi. Potrzebuje twojej pomocy, aby wejść do środka.

-No dobrze. Ale obiecaj, że go zabierzesz i zapewnisz ochronę.

-Zrobię co mogę.

-A więc zaczekaj załatwię ci przebranie.- Po godzinie wrócił z strojem służącej. Pilot udał się na ustalone miejsce, a oni ruszyli do budynku. Nikt nie zwracał na nich uwagi i jak na razie nigdzie nie było Genevieve, która mogła ją rozpoznać.

 Powoli weszli do dawnych podziemi przerobionych na loch. Helena podeszła no celi i chwyciła się krat. Nie wiedziała twarzy przyjaciela bo spał odwrócony tyłem do nich. Usłyszała cichy szloch Hansa.

-Co ci jest?

-Czuję się winny tego co się stało. Chciałbym, aby nigdy nie doszło do wojny...Proszę zabierz go stąd.

-Ty również idziesz ze mną. Nie zostawię cię z nim.

-To mój brat i nie odwrócę się od niego. Muszę być przy nim, chodź pragnę uciec. Powinienem jako starszy brat powstrzymać go, jakoś mu pomóc, doradzić, wspierać...To też jest moja wina...

-Hans...Nie możesz tu zostać. Jak dowiedzą się o ucieczce do będzie na ciebie.

-Wiem, ale nic mi nie zrobią...Mój brat jest jaki jest, ale mnie nie dałby skrzywdzić. -po tych słowach otworzył cele i podszedł, aby wybudzić więźnia. Ku jego zdziwieniu Francja nie spał. Słyszał ich rozmowę i spojrzał na Hansa z ogromnym smutkiem i bólem.

-Nie pozwalam ci tu zostać.

-Leon...ja musze...

-Nie. Jedziesz z nami. I nie waż się wykręcać, bo i ja zostanę.- Wzrok Francji zmusił Niemca do ucieczki z nimi.

 Niepostrzeżenie wymknęli się z budynku i udali się w wyznaczone miejsce spotkania z pilotem. Francja ich spowalniał z powodu licznych obrażeń jakie doznał w celi. Pomagali mu właśnie wsiąść do maszyny gdy nagle rozległy się strzały. Hans próbował osłonić ukochanego lecz dostał w ramię. Helena próbowała jakoś go wciągnąć, lecz gdy zobaczyła jak Francja próbuje wyjść do nich krzyknęła do pilota by ruszał. Ten posłusznie spełnił jej rozkaz i już po chwili maszyna wzbiła się w powietrze.

 Żołnierze przyprowadzili ich do celi, lecz tylko Polska była skuta. Genevieve patrzyła na nią z nienawiścią, a na Hansa nawet nie spojrzała.

-Teraz to się popisałeś psie.-Powiedziała nie patrząc na rannego- Zniszczyłaś mi już raz życie, ale teraz nadszedł czas na zemstę.

-Proszę...Nakrzywdź jej...To moja wina...

-Zamknij się! Straże! Nasz gość zasługuje na specjalne traktowanie. I żadnej litości.

 Hans patrząc na parogodzinne znęcanie się nad dziewczyną miał dość. Siedział skulony w rogu celi i bał się cokolwiek zrobić. Jak zwykle był tchórzem. Nie potrafił obronić nawet swoich bliskich...Był nikim...Ale przy kolejnym ciosie i jęku dziewczyny poczuł nagły przypływ odwagi. Podszedł do żołnierza, który się zamachnął i go przytrzymał. Genevieve na ten widok wpadła w gniew.

-Jak śmiesz! Zdrajca! Jak mój Rani się dowie o pożałujesz śmieciu!

-Nein. Twoje rządy nic już nie znaczą. A jak mój brat się do wie co ty wyprawiasz to pożałujesz. I już nic cię nie obroni.

-Mylisz się. Nic mi nie zrobią. A teraz czas wymierzyć karę. Patrz suko do czego doprowadziłaś!

 W tym momencie Genevieve wyciągnęła pistolet i strzeliła prosto w serce Hansa, który osłaniał Polskę. Mężczyzna upadł na ziemię i nim skonał wydał tylko cichy jęk. Helena płakała nad jego ciałem.

-Zapłacisz za to! Był niewinny potworze!

-To twoja wina, że zdechł. A teraz patrz jak gnije.

 Dni w celi mijały, a każdy z nich był taki sam. Tortury, gwałty i resztki do jedzenia. Dziewczyna zatraciła całkowicie poczucie czasu. Jedynie patrzenie na gnijące ciało przyjaciela sprawiało, że zdawała sobie sprawę, że czas płynie.

 Polska zaczęła tracić nadzieję, lecz ciągle słyszała głos matki szepczący „walcz". Tylko ten jeden głos dodawał jej otuchy w tych strasznych chwilach.

 Do rezydencji przybył młody oficer ss, który chciał się wykazać. Zwiedzając cele zamarł przed jedną. Patrząc na Polskę zrozumiał, że to jego szansa na awans, wystarczyło tylko zabrać ją do swego pana. Na szczęście dziewczyna tylko na to czekała. Genevieve pożałuje za to co zrobiła.

 Mężczyzna pomógł jej uciec i wywiózł ja do Warszawy gdzie obecnie przebywał III Rzesza. Po przybyciu do budynku gdzie obecnie przebywał jego kraj został zmuszony do odejścia bo Rainer sobie nie życzył przeszkadzać. Atak na ZSRR zajął go całkowicie.

 Helena słysząc to wyrwała się oficerowi i wbiegła do gabinetu rzeszy. Ten na jej widok upuścił szklankę z alkoholem, która roztrzaskała się na drobne kawałki. Gdy weszli strażnicy dał im jedynie znak aby zostawili ich samych.

-Czego chcesz? Całkiem straciłaś rozum?

-Co ci jest? Wyglądasz na zmęczonego i załamanego

-A jaki mam być? Twoi pierdoleni alianci zamordowali mojego brata, a do tego mam na głowie wojnę.

-Alianci go zabili tak? To ci powiedziała? Hans zginął na moich oczach i na moich oczach jego ciało gniło przez parę dni, aż zabrali je.

-O czym ty mówisz?

-Twoja kochanka go zastrzeliła, bo powstrzymał żołnierza przed pobiciem mnie. Chciałam ci osobiście to powiedzieć. Chcę abyś wiedział jak zginął i jak bardzo cię kochał. Byłeś dla niego ważny i nie chciał nawet z nami uciec bo był ci wierny. A ona go zabiła i bezkarnie sobie żyje. To jest niesprawiedliwe.

-Nie miałem pojęcia...Lecz to i tak nic nie zmieni, a przynajmniej na razie.

-Jak to? Nie pomścisz własnego brata? Co z tobą jest kurwa nie tak?! Gdzie jest mój ukochany?! Cos ty mu zrobił do cholery?!

-Zamknij się!...Nie mogę nic jej zrobić do puki jest w ciąży...

-Co?...W ciąży...z tobą?

-Ale jak będzie po wszystkim i wojna się skończy to...

-Odpowiedz! Czy ty będziesz ojcem tego dziecka?

-Tak...A teraz się wynoś.

-Czemu? Czemu mnie wypuszczasz?

-Bo powiedziałaś mi o Hansie...A teraz wypierdalaj do puki mam dobry humor! Wypierdalaj stąd!

 Polska wybiegła trzaskając drzwiami i zostawiając go zupełnie samego z nowymi informacjami. Które sprawiły tylko ból powiększyły cierpienie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro