51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Austria tego dnia jak zwykle komentował każdego kto tylko pojawił się w zasięgu jego wzroku. Uważał, że tylko to sprawi, że uda mu się jakoś odprężyć. Na dodatek zakazał sobie przeszkadzać nieważne jakie przynoszono mu wieści. Jedyne co przypadkiem do niego dotarło to kilka plotek podczas przyjęcie, które rozkazał wydać na cześć potęgi Rzeszy. Podobno wojska alianckie dotarły pod Królewiec i zbliżają się do Wiednia kolejne. Jednak uznał, że to tylko plotki i są wręcz nie możliwe. Wiedeń postanowił go nawet zapytać dlaczego zachowuje taki spokój i nie wierzy w wieści z frontu.

-Jak to dlaczego w to nie wierzę?- Oburzył się Austria.- Rainer nie dopuściłby do ataku na mojego brata i mnie, a poza tym nasza armia jest zbyt potężna aby przepuścić tych prostaków.

-Ale przegrywamy! Wermacht się wycofuje w głąb Niemiec. Koniec jest bliski Reinhardzie. Berlin powiedział...- Austria jedynie spojrzał na niego znad swoich okularów i wybuchł tym swoim foczym śmiechem.

-Jesteś żałośny. Berlin też i mówiłem abyś z nim nawet nie rozmawiał bo jest gorszy. Lepiej zajmij się tą swoją kolekcją motylków. Phi przegrywamy jasne. Gorsi.

-Obyś nie ocknął się jak będzie za późno jak zwykle z resztą.

-Wynoś się stąd! -Kiedy tylko Reinhard został sam próbował wrócić do czytania książki, ale był zbyt zdenerwowany więc wstał i jak najszybciej pobiegł do swojej garderoby gdzie trzymał swoje jak twierdził najwspanialsze stroje jakie miał w swojej karierze. Po drodze nakazał wezwać swojego syna.

 Austro-Węgier niechętnie dał się poprowadzić prosto to ojca, którego wręcz nienawidził. Od najmłodszych lat był wyszydzany i wytykany palcem na salonach i to tylko za to, że jest niewidomy. Ale po tylu latach zdążył się już dawno przyzwyczaić do tego jak jest traktowany. Przez lata mieszkał w szkole z internatem i do domu przejeżdżał tylko na weekendy w tedy starał się unikać ojca jak tylko umiał. Na szczęście miał Marię i Barbarę z którymi spędzał czas. Były mu jak rodzone siostry. Barbara była dla niego kochająca starszą siostrą, która zawsze go pocieszała, a Marię z początku kochał jak młodszą siostrę, ale kiedy po latach przyjechała po powstaniu styczniowym poczuł do niech zupełnie inny rodzaj miłości. Teraz kiedy stracił je obie został skazany na samodzielne życie z tym bezdusznym i zadufanym w sobie człowiekiem jakim był jego ojciec.

 Kiedy przyprowadzono go do komnaty pierwsze co wyczuł to bardzo mocny zapach damskich perfum podobnych do tych co jego cesarzowa Sissi używała za życia. Zapach był tak mocny, że zaczął drażnić jego płuca i cicho zakaszlał. Na ten dźwięk odezwał się znienawidzony mu śmiech Austrii. Ojciec spojrzał na syna z wyższością.

-No Friedrich. Jak oceniasz mój strój? Oh no tak nie widzisz go nawet.- Ten podły drań robił tak ciągle. Dawniej raniło to Friedricha ale teraz kiedy stracił te które kochał nie czuł smutku. Obelgi ojca przestały mieć znaczenie z powodu pustki w sercu. Do tego doszła jeszcze porażka podczas Wielkiej Wojny. -Wierzysz w te wszystkie brednie co gada Wiedeń? To głupie miasto uważa, że grozi nam porażka.

-Może ma racje.

-Was?!

-No tak. Wszyscy powtarzają, że Rainer kazał nam uciekać albo szykować obronę. I wiedziałbyś to jakbyś przestał zgrywać wielkiego i zapatrzonego w siebie dupka co myśli tylko o balach i strojach!

-Jak śmiesz!? Nie waż się tak do mnie mówić ślepaku!-Tupnął przy tym nerwowo nogą po czym gwałtownie zamilkł. -Mówisz poważnie? Zachowuję się jak dupek? O mój Boże, tak nie wypada...

-Tato! Grozi nam katastrofa! Możesz chociaż raz zachować powagę?! Ten jeden jebany raz?!-Reinhard otworzył ze zdziwienia usta lecz nim zdążył wypuścić z ust wiązankę wyzwisk w stronę syna do pomieszczenia wpadł dowódca wojska broniącego miasta.

-Pański brat trafił do niewoli radzieckiej!

-Prusy? Nein. To nie jest możliwe, aby go zabrali.

-Kurwa jest! Przejrzyj na oczy ojcze! My jesteśmy następni!

-Bzdury! Nic nam nie zagraża, a Wilhelm jest w domu z żoną jak zawsze...- Austria ściszał coraz bardziej głos i oparł się o ścian, by po chwili się osunąć na podłogę.- Gdzie Rainer? Andreas?

-Przygotowują się do obrony panie. Ale mam jeszcze jedne wieści. Dużo gorsze.

-No niby co może być gorszego!? Ty gorszy nieudaczniku!

-Rosjanie wkroczyli ty tępa pało do miasta!-dowódca już nie wytrzymał. Kiedy powiedział co się dzieje po prostu wyszedł trzaskając drzwiami. Reinhard skulił się na podłodze. Wyglądał wręcz karykaturalnie w swoim stroju wyjętego z jakiejś teatralnej komedii z XVIII wieku w kremowym odcieniu i mnóstwem falbanek. Friedrich jedynie stał w miejscu zastanawiając się co teraz z nimi będzie.

 Spędzili razem w tym pomieszczeniu kilka godzin. Cały czas nasłuchując kolejnych strzałów, które stawały się coraz głośniejsze. Reinhard gdy zrozumiał powagę sytuacji zaczął się trząść jak galaretka, a jego syn wyczekiwał w milczeniu na to co jest nieuniknione. Nagle drzwi do garderoby rozwarły się z hukiem, a w nich stanął wschodniej urody mężczyzna. Przybysz rozejrzał się po pomieszczeniu i na widok Austrii i jego syna uśmiechnął się zwycięsko.

-W imieniu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich zabieram was do niewoli.

-A kim jesteś?

-Friedrich nie rozmawiaj z tym gorszym prostakiem!

-Zamknij się ojcze! Ty już pokazałeś na co cię stać.

-Nerguj. Kazachska Socjalistyczna Republika Radziecka. A teraz radzę po dobroci dać się skuć.

-Nein! Nein! Oni chcą mnie dotknąć! Friedrich!

-Rób co karzą, a nic ci nie będzie ojcze.

 Jechali dość długo ciężarówką nie wiedząc nawet gdzie zmierzają i co ich czeka na miejscu. Kiedy samochód się zatrzymał i zostali wyciągnięci Friedrich poczuł zimne krople deszczu na ciele. Żołnierze poprowadzili ich do jakiegoś budynku niemal od razu po wejściu do środka Reinhard wykrzyczał imię brata. Na widok Austrii Prusy tylko spuścił załamany głowę, a jego żona tylko przewróciła oczami. Oj zapowiadał się ciężki czas.

___________

 Ameryka wraz z towarzyszącym mu Czechem i Francją zmierzali właśnie w stronę jednego z niemieckich obozów w Dachau. Gdy dowiedzieli się, ze Polska żyje i przekazała im wieści o Auschwitz nie mogli uwierzyć, ze coś takiego jest możliwe.

 Kiedy wojsko szło główną drogą prowadząca prosto do obozu Czechy nagle dostrzegł w jakiś pociąg który został porzucony prawdopodobnie przez żołnierzy. Ameryka dał rozkaz przeszukania go. Kiedy jego ludzie udali się do wagonów Bill postanowił podejść do Francuza, który wpatrywał się w drogę prowadząca do obozu.

-Wierzysz w słowa Heli?

-Oczywiście. Chociaż...

-Tak?

-Znam Rzeszę od dziecka i nie sądzę, że by zrobił coś takiego, jak już to jego ojciec maczał w tym palce.

-Więc oby to były tylko babskie brednie- Ameryka starał się zachowywać normalnie, ale nadal bił się z samym sobą w myślach z powodu tego co zrobił w Jałcie. Bał się reakcji aliantów jeśli się to rozniesie przed zakończeniem wojny, a w szczególności Polski, Francji i Czech czy Rzeszy. Ale co miał zrobić? Jack go podszedł i nie miał innego wyboru jak podpisać. Nagle podbiegł do nich Josef. Wyglądał na wyprowadzonego z równowagi.

-Musicie to zobaczyć! Moja siostra miała rację!

 Kiedy trzy państwa podeszły do wagonów przeżyły szok. Jak się okazało w pociągu było około pięć tysięcy więźniów upchanych w bydlęcych wagonach w tym większość to były trupy, a ci co jeszcze żyli byli w stanie krytycznym wręcz agonalnym. Ameryka na ten widok poczuł gniew, pragnął wymordować wszystkich, którzy są za to odpowiedzialni. Nagle podleciał jego adiutant.

-Panie dowódco! Od strony obozu idzie ku nam kilku żołnierzy z białą flagom.

-Chcą się poddać...Williamie?-Leonard spojrzał na niego pustym wzrokiem pozbawionym emocji

-Więc niech się poddają. Musimy wkroczyć do obozu.

 Po złożeniu kapitulacji przez komendanta obozu rozległ się strzał. Niemiec upadł bezwładnie na ziemię pod stopami Francji i Czech. Ameryka opuścił swoją broń i ruszył w stronę obozu. Jego sojusznicy nic nie powiedzieli podążając za nim. Po zajęciu obozu zrobili obchód. Po przejrzeniu prawie wszystkiego skierowali się do ostatniego z budynków. Po wejściu do środka znaleźli się w sporym pomieszczeniu z kilkoma otworami w suficie. Przypominało to komorę gdzie przechowuję się różne beczki w piwnicach. Po otworzeniu kolejnych drzwi ich oczom ukazało się kolejne pomieszczenie z ogromnymi piecami i specjalnymi maszynami które miały wpychać coś do pieców. Ruszyli dalej, lecz tym razem nogi się pod nimi ugięły. Ujrzeli pomieszczenie wypełnione po sufit zagazowanymi zwłokami więźniów. Wśród nich dostrzegli ciała kobiet i dzieci. Bez słowa wyszli na zewnątrz i spojrzeli na zebranych esesmanów oraz więźniów. Nagle jeden z więźniów wyrwał amerykańskiemu żołnierzowi broń i zastrzeli niemieckiego żołnierza. Za jego przekładem podążyli kolejni w tym sami alianci. William, Josef i Leonard po tym co zobaczyli uznali, że nie mają zamiaru nic z tym robić. Wiedzieli, że z powodu kapitulacji podlegają pod sąd wojenny, ale woleli to zignorować.

 Po godzinie postanowili przerwać ataki na jeńcach. W obozie pozostało ponad trzystu Niemców w tym większość ranna leżąca w lazarecie. Jednak już po piętnastu minutach kiedy kraje przeszukiwały dokumenty rozległy się strzały. Żołnierze z zupełną obojętnością stwierdzili, ze próbowali uciekać więc zaczęli strzelać.

-Bill!-Na znajomy głos Ameryka spojrzał w stronę skąd nadbiegał . Jego oczom ukazał się jeden z jego generałów, Henning Lindem. -Musimy porozmawiać.

-O co chodzi?

-Musimy zaprowadzić spokój. Nie można strzelać do nich.

-Widziałeś co zrobili?

-Od tego jest sąd! Większość z nich to tylko zwykli żołnierze zmuszeni do tego! Nie można wszystkich mordować!

-Jestem innego zdania.

-Ja również!-krzyknął podpułkownik Felix L. Sparks.-zasługują na to! Dajmy więźniom wolną rękę!

-Nie ma mowy! Nie jesteśmy tacy jak oni! Williamie? Zrozum, że tak nie wolno.

-Fack! Niech więźniowie wrócą do baraków! Pilnować mi szwabów! A panowie za mną.

-Yes sir.-obaj dowódcy posłusznie udali się za krajem zostawiając jego sojuszników samych na polu. Nie minęło dużo czasu gdy generał Lindem wyszedł z budynku i wyjechał z obozu dając wolną rękę Sparksowi i Billowi. Kiedy tylko odjechał Bill rozkazał przygotować broń i ustawić esesmanów pod ścianą. Podczas tej egzekucji Leonard i Josef również się dołożyli i pomogli dobijać rannych.

 Było koło osiemnastej gdy do obozu przybyły pozostałe oddziały amerykańskie, a z nimi przyjechał Jack. Na widok sterty trupów w mundurach niemieckich leżących pod ścianą uśmiechnął się po czym bez słowa spoglądał popijając herbatę jak Bill i pozostali tłumaczą się przełożonym.

__________

 Było już późno i większość żołnierzy albo udała się na swoje warty, spało albo siedziało z kompanami przy ognisku rozmawiając lub śpiewając różne piosenki. Podczas gdy oni zajmowali się sobą lub pilnowaniem stanowisk tak dowódcy oddziałów musieli zanieść statystyki do przełożonych nim będą mogli odpocząć po całodniowych walkach.

 Polska nie śpiesząc się szła do chaty gdzie znajdowała się kwatera samego ZSRR. Musiała przyznać chociaż bardzo niechętnie, że im dłużej jest przy nim i lepiej go poznaje zaczyna go lubić. Wcale nie jest tym za kogo go miała. Dba o swoich żołnierzy i chce pomagać biednym. W każdej wsi w której się zatrzymują w pierwszej kolejności dba o mieszkańców. Wypytuje czy czegoś nie potrzebują i jako chyba jedyny zabrania swoim ludziom krzywdzić okoliczną ludność, a większość dowódców Armii Czerwonej ma na to wylane.

 Po dotarciu do jego tymczasowej kwatery cicho zapukała, a gdy usłyszała pozwolenie na wejście wykonała je i podeszła do stołu gdzie paliła się tylko jedna świeczka i leżało kilka dokumentów. Grigorij cały czas się jej przyglądał.

-Jakie masz wieści?-powiedział z ciepłym uśmiechem i ogromnym zainteresowaniem jak zawsze kiedy miał okazję z nią porozmawiać

-A więc Nocne Wiedźmy rozwaliły dwadzieścia wrogich jednostek, brak start u nas. No a tak po za tym to nic więcej.

-Czyli jak zwykle spisałaś się na medal. Świetnie latasz jak na kobietę. Gdzie się tego nauczyłaś.- Na to pytanie Helena zrobiła wielkie oczy. Nie wiedzieć czemu ale Grisza wydawał się nie być świadomym jaka była tak naprawdę jej przyjaźń z Rzeszą. Nie rozumiał jakby do końca ich relacji więc wolała unikać tego jak tylko mogła.

-Ktoś mi bliski poświęcił kiedyś wiele godzin by mnie uczyć. Ale nie chcę o tym rozmawiać.

-Ktoś bliski...?-powtórzył jakby sam do siebie.

-A co u ciebie? Jak tam sobie radzisz w czołgu?

-Dobrze. Ale jednak wolę walkę wręcz.

-Ja szczerzę też. Mam nadzieję, ze Aluś i Moskwa sobie dają radę.

-Oj tak. Jednemu to się japa nie zamyka podczas walki. Ale cieszę się, że go mam.

-Cały on...Słyszałam, że bramy Berlina niedługo będą na wyciągnięcie ręki. Jak myślisz co nas tam czeka?

-Nowa wycieraczka w postaci zdechłego Rzeszy. Skręcę mu kark aby nie zniszczyć za bardzo, bo jak go potem wypchać.

-Przypomnę ci, że aby go zabić musisz zniszczyć serce.- Grigorij nie zauważył, ze Helena zrobiła się podenerwowana.

-Przecież wiem jak zabić kraj. Mam w tym wprawę.-powiedział z lekką dumą, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało.

-Oj nie wątpię. Dobrej nocy-Powiedziała powstrzymując wybuch gniewu i wyszła trzaskając drzwiami. Dopiero jak odeszła zrozumiał co takiego powiedział. Jak mógł zapomnieć, że okłamał ją w sprawie jej ojca. Żałował tego i to bardzo. Mógł powiedzieć prawdę...Ale jeszcze nic nie jest stracone. Wciąż może ją mieć i już wiedział jak.

________

 Nie chciał tego. Wręcz błagał aby tego nie robić. Ale nie. Kto tam będzie go słuchał jak jest okazja to przyjęcia w takim o to okropnym czasie jakim była wojna. Zmusili go nawet do włożenia galowego mundury tylko po to by uczcić kolejne już urodziny Hitlera. A do tego zażyczyli sobie, aby jego córki również brały w tym udział.

 Rainer czekał wraz z ojcem aż jego matka zejdzie z dziewczynkami na dół, aby udać się na to cholerne przyjęcie. Na widok córek w tych ślicznych sukieneczkach niemal nie zauważalnie się uśmiechnął. Po dotarciu na miejsce, musiał udawać, ze jest w porządku, że nic im nie grozi, że alianci są za daleko. Lecz wiedział, ze to są już tylko same kłamstwa które zatajają prawdziwą ich sytuację tylko po to, aby było wesoło jak to na urodzinach być powinno.

 Czuł ból patrząc na swoje córki podczas składania życzeń Fuhrerowi. Były jeszcze takie maleńkie i niewinne. Bał się. Bał się jak nigdy, że ich nie obroni, że coś się im stanie. Tak bardzo je pokochał i chciał je chronić jak jeszcze nigdy nikogo nie chronił, ale zdawał sobie sprawę, ze nie będą przy nim bezpieczne i najprawdopodobniej jeśli przegra odbiorom mu je. Dlatego przed wyjściem na przyjęcie kazał posłać list do swego wuja Szwajcarii, aby je zabrał w bezpieczne miejsce.

 Muzyka grała w najlepsze, a goście tańczyli, pili, śpiewali. Byli zupełnie jakby w innym świecie, gdzie nie ma wojny. Rainer postanowił wyjść na balkon się pzrewietrzyć. Kiedy byył pewny, ze jest sam wyciągnął papierosa i zaczął palić starając się opanować. Nagle poczuł jak ktoś wtula się w jego nogi. Były to oczywiście jego córeczki. Wyrzucił niedawno zaczęty papieros i wziął obie dziewczynki na ręce. Cieszyła go każda spędzona z nimi chwila.

-Ciemu wysedłes Vati?-zapytała starsza Madeleine. Miała ciemne włosy jak jej mam, ale oczy po ojcu.

-Źle się poczułem skarbie.

-Kiedy pzyjedzie pradziadzius?-Ingrid z kolei miała jego włosy, a oczy bursztynowe tak jak Francja.

-Niedługo.-Wiedział, ze to kolejne kłamstwo, ale nie mógł przecież powiedzieć im prawdy. Nagle w oddali usłyszeli huki.

-Cio to?

-To buzia? Vati boje się?

-Cii. Nie ma czego. Będzie dobrze. -Wiedział co to. Zaczęło się, a on zamiast być przy żołnierzach musi udawać posłuszny kraj który świętuje urodziny swego Fuhrera.

-Czi ty się czasem boisz Vati?

-Ja...

-Rainer!-Na zewnątrz wyszli jego rodzice.-Zabierzemy je do schronu. Szwajcaria nadal nie odezwał się więc pewnie wiadomość nie dotarła. Będę jeszcze dzwonił.

-Idę do dowództwa i pomogę podczas...

-Nein. Masz zostać tu jak ci kazali.

-Ale Vati...

-Rób co ci karzą. Daj je.

-Vati!

-Vati!

-Idźcie z dziadkami. Ja przyjdę później. Kocham was...

 Kiedy odeszli postanowił wrócić do sali i przekonać Fuhrera, że musi iść. Jednak to co zastał w środku go mocno zdziwiło. Jego ludzie kochali się na całego. Masowe orgii sprawiły, że Hitler patrzył na to z niezadowoleniem. Dopiero na widok kraju zareagował z entuzjazmem. Jednak po tym co usłyszał cała radość uciekła. Pozwolił Rzeszy iść, ale sam musiał zgrywać zadowolonego. 

___________

 Targau nad Łabą było to niewielkie niemieckie miasto niewyróżniające się niczym od pozostałych w okolicy. Jednak tego dnia panowało w nim spore zamieszanie, a to z powodu obu wrogich wojsk stojących naprzeciw siebie na rynku przed ratuszem. Naprzeciw sobie wyszło czworo przedstawicieli obu armii. Po jednej stronie z szeregu wystąpili Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i jego brat Kanada, który postanowił mu tego dnia towarzyszyć. Po przeciwnej stronie na powitanie ruszył Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich i jego wierny towarzysz Białoruska Socjalistyczna Republika Radziecka.

 Po oficjalnym przywitaniu obu sprzymierzonych ze sobą armii Targau zaprosiła ich kraje do zamku na posiłek. Nie była zadowolona ich przybyciem ponieważ była wierna od wieków rodzinie niemieckiej oraz Berlinowi. Jednak nie miała innego wyjścia jak ich ugościć u siebie i patrzeć jak pozują radośnie do zdjęć, które będą pokazywane na całym świecie jako początek upadku jej umiłowanego imperium.

 Kiedy Grigorij, Bill i pozostali udali się na spoczynek dziewczyna niezwłocznie udała się, aby wysłać list do stolicy z informacją o spotkaniu obu armii. Po cichu wymknęła się z zamku i mijając w ciszy strażników pobiegła prosto na obrzeża miasta gdzie czekał na nią posłaniec. Po przekazaniu mu wiadomości zamiast wrócić na zamek udała się do ratusza gdzie niezauważenie wywiesiła z powrotem flagę swego jedynego pana. Nie miała zamiaru klęczeć przed aliantami. Co będzie się działo niech się dzieje. Dopiero po chwili wpadła na kolejny pomysł. Wiedziała co spotkało Drezno. Po ciężkich bombardowaniach i stertach palących się zwłok zmarłych cywili trafił do niewoli, ale ona nie ma zamiaru ryzykować. Postanowiła dogonić swego posłańca.

 Od samego rana szukano przedstawicielki miasta ale nie było po niej śladu. Grigorij i Bill na widok nazistowskiej flagi na ratuszu natychmiast rozkazali ją spalić na oczach mieszkańców, ale nie zaczęli poszukiwań zbiegłego miasta. Wiedzieli, że już daleko. Nim jednak każdy z nich wrócił do swoich głównych sił postanowili porozmawiać, a raczej Amerykanin chciał oczyścić sumienie, które mu dokuczało od konferencji w Jałcie.

-Mam sprawę do ciebie-zaczął nieśmiało

-Jaką towarzyszu?

-Chodzi o to co ustaliliśmy w Jałcie.

-Wszystko zostało podpisane i zatwierdzone. Nie wiem czemu jeszcze chcesz o tym mówić

-Ponieważ...Tak nie można.

-Podpisałeś

-Tak, bo mnie przekonał ten cholerny herbatofil. Ale żałuję tego i chciałbym jakoś się dogadać i parę rzeczy zmienić.

-Czyżby? A co takiego chciałbyś zmienić?

-Nie możesz wymordować polskiego Podziemie i Armii Krajowej, podział Niemiec tez nie jest dobry ze względu choćby na wiek dziewczynek. A do tego to lekka przesada zniewalać aż tyle państw. Może zostawisz no...Poland? Alianci będą ci wdzięczni i ...Niedojdzie do awantur.-Bill wiedział, ze pomimo, ze przedstawiciel Francji się mieszał w traktat ale sam Leonard o niczym nie wie i bał się jego i pozostałych reakcji.

-Zabawny jesteś. Ale nikt ci nie kazał łykać każde słowo Anglii jak kaczka i podpisywać. Teraz za późno na zmiany.

-Pomyśl o ...

-Najwyższy czas się pożegnać towarzyszu.

-Grigorij przemyśl to! Zmiana nie doprowadzi do problemów.

-Widzimy się na kapitulacji Rainera. Żegnam.

-Soviet Union!- Grisza jednak już nie odwrócił się do niego i odszedł w swoją stronę. Nie miał zamiaru zmieniać tak korzystnych dla niego warunków. Wiedział jak bardzo go znienawidzą, ale niedbała o to. Już nie dbał o opinię innych. Życie nauczyło go, że musi dbać tylko o siebie.

_____________

 Armia Czerwona wraz z Wojskiem Polskim okrążyli Berlin, a odziały wchodziły głębiej do miasta pozostawiając za sobą ogromne straty i mnóstwo trupów. Kiedy Kraje i miasta dostały pozwolenie na dołączenie do walczących Helena przeżyła szok. To już nie był Berlin, w którym spędziła tak wiele pięknych chwil. Wszystko wyglądało niczym Warszawa, ciężko było odróżnić co jest czym i gdzie się znajduje.

 Idąc opustoszałymi ulicami przy których stały ruiny kamienic i popsute czołgi i działa dziewczyna zastanawiała się gdzie jest teraz Berlin i Warszawa, to w końcu ich ma szukać. Co jakiś czas mijali przerażonych cywili błagających by ich oszczędzić. Kiedy Moskwa wycelował do nich Alek stanął przed nim.

-Złaś mi z drogi.

-Niet! To zwykli cywile.

-Naziści

-Nie pozwolę ci ich skrzywdzić.

-Masz go posłuchać!-Helena również stanęła w ich obronie. Cywile nie byli niczemu winni zwłaszcza ciężarna z dziećmi.

-Niech wam będzie. Ale uważam, że i tak należy ich wyeliminować, bo pójdą w ślady ojców.

-Nie dopuścimy już do tego. A teraz w drogę. Tala gdzie jesteśmy?

-Z godnie z mapą to zbliżamy się do Reichstagu. Za niedługo powinna być Brama Brandenburska- Po chwili zamilkła wsłuchująca się w odgłosy wybuchu-Co to?

-Pewnie wysadzili kolejny most.

-Przez walki w mieście nasi piloci często trafiają naszych, bo nie widzą kogo atakują, a do tego szwaby mostu wysadzają. Niech ich.-Wilno był zdenerwowany tą całą sytuacją

-Nie zatrzymujmy się. Z tego co mówił wywiad niedaleko jest kamienica gdzie mieszka Berlin.

-Oby był w domku-Mińsk starała się zachować spokój i być pocieszeniem dla pozostałych.

 Po odnalezieniu kamiennicy Moskwa kazał Stalingradowi wejść na zwidy. Jak się okazał nikogo prawie nie było. Jednak nim wrócił usłyszał czyjeś głosy na górze. Dał znak reszcie i udał się cicho po schodach do jednego z pokoi. Tam zastał Berlin wpatrzony w okno i Warszawę otuloną kocem i przyglądającą się miastu. Na jego widok podbiegła i mocno przytuliła, a niemiecka stolica nawet nie drgnął.

-Alek musimy mu pomóc

-Co? Czemu?

-Chodzi o dziewczynki. Trzeba je odnaleźć.

-Nie wiecie gdzie są?

-Sługusy Hitlera je gdzieś zabrali podczas gdy Rainer poszedł walczyć. On o niczym nie wie i obawiam się, ze mogą być w niebezpieczeństwie. Pomożesz mi?

-Zależy co powie Hela. Chodźcie za mną.-kiedy znaleźli się na zewnątrz opowiedzieli o wszystkim Polsce. Moskwa był przeciwny poszukiwaniom zwłaszcza, że mieli rozkazy aby wracać jak odnajdą Warszawę i Berlin. Nie ufał Niemcowi i był pewny, że to tylko kłamstwo bo chce zwiać. Jednak Polka zgodziła się. Wiedział, ze sprzeciwy nic tu nie dadzą więc postanowił iść ze Stalingradem.

 Oba miast od lat nie przepadały za sobą z powodu odmiennych charakterów i nastawienia do życia i tego kim są. Stalingrad od zawsze był dobry dla ludzi i się z nimi bratał, a do tego nie widział nic złego w przyjaźnieniu się z Królestwem polskim będącym krajem. Moskwa natomiast trzymał się sztywno zasad panujących na dworze. Nie rozumiał jak miasto będące kimś lepszym od ludzi może się z nimi zadawać. A jeśli chodzi o kraje to miasta zawsze były tylko dla nich służbą, a nie tak jak on przyjaciółmi. Tak jak większość miast widział w Stalingradzie jedynie wariata, który jakimś cudem doznał zaszczytu bycia miastem.

 Szli razem za Berlinem uważnie obserwując stolicę III Rzeszy. Jednak nic nie wskazywało aby chciał uciec. Bo dotarciu na główną ulice ukryli się za kolumnami Bramy Brandenburskiej. Zaczekali aż samoloty skończą oszczekiwać dawny park przed jakimś pałacykiem. Kiedy byli pewni, że to koniec rzucili się jak najszybciej w stronę ogromnego budynku. Wiedzieli, że tam zabrali ostatnio dzieci i możliwe, że uda im się znaleźć jakieś informacje.

Bo dotarciu do środka ujrzeli opustoszałe korytarze po których walały się jakieś dokumenty, teczki, zdjęcia, a nawet walizki. Po obejściu całego parteru skierowali się na górę tam ujrzeli otwarte drzwi z których wydobywało się światło. Im byli bliżej tym głośniej było słychać głosy jakiś Niemców. Na szczęście Berlin przetłumaczył wszystko.

-Tam są dziewczynki. Trzymają je za tamtymi drzwiami, które tak pilnują.-Berlin wydawał się przeszczęśliwy.-Ale są tez ci co je zabrali. Jak je uwolnimy?

-Zostaw to mnie. Jak ich wywabie macie brać dzieci i uciekać dołączę do was później.

-Stalingrad.-Moskwa nagle mu przewał- Uważaj na siebie.

-Jak zawsze.-posłał mu przyjazny uśmiech i ruszył w stronę końca korytarza i przewrócił jakiś wazon. Na dźwięk tłuczonego szkła strażnicy pobiegli sprawdzić co się dzieje. Kiedy pobiegli za Alkiem Moskwa i Berlin pobiegli do drzwi. W środku znaleźli dziewczynki i ich babcię. Adelajda podała im dziewczynki i uciekła razem z nimi.

 Kiedy tamci byli już daleko Stalingrad uporał się z strażnikami nie starając się być łagodnym. Kiedy skończył udał się na zewnątrz i starał się przebiec niezauważony na druga stronę ulicy. Nim jednak przebiegł do końca poczuł jak ktoś powalał go na ziemię.

-W sama porę towarzyszu Aleksiej.

-Grisza?

-A kto. Dobrze, że jesteś. Za dwie godziny rozpoczynamy atak na Reichstag.

-A zatem czekam na rozkazy towarzyszu.-Grigorij na widok uśmiechu przyjaciela poczuł się dużo lepiej.

_________

 Wbrew woli ojca i dowództwa Rainer postanowił walczyć ramię w ramię ze swoimi żołnierzami. Wiedział, ze i tak już przegrał, ale nie miał zamiaru kapitulować. Nigdy nie miał zamiaru się tak poniżyć. Pamiętał jak wyglądała kapitulacja jego ojca i nie miał zamiaru tak skończyć.

 Jednak tego dnia cały jego zapał znikł. Na wieść o zdobyciu jego miasta, matki i córek poczuł ból, ale to dopiero ta dzisiejsza wiadomość go dobiła. Poczuł to już wcześniej, ale gdy przyniesiono wieści jego obawy stały się większe. Jego Fuhrer zginął. Jak ostatni tchórz popełnił samobójstwo w bunkrze. Na dodatek Wermacht jest wyniszczony. Nie są już w stanie dłużej się bronić, ale kapitulacja nie chodziła w grę.

 Rainer bandażował sobie ranną dłoń. Nagle podbiegł do niego jakiś młody chłopak z przerażeniem na twarzy. Rzesza niechętnie dał mu znak aby mówił. Domyślał się, że to kolejne złe wieści, bo cóż by innego mógł otrzymać.

-Pański ojciec został pojmany.- na słowa chłopaka Rzesza poczuł jak jego nogi robią się jak z waty i upadł na ziemię. Nie mógł uwierzyć, ze taki będzie jego koniec.

-Możesz odejść. -powiedział jakby sam do siebie. Kiedy został sam w swoim prowizorycznym gabinecie w jednej z jeszcze trzymających się kamienic usiadł na podłodze pod ścianą i skulił się trzęsąc się. Po chwili jak już się uspokoił chwycił kawałek rozbitego szkła i spojrzał na nie.

-I co? Jesteś z siebie dumny?

-Nie chciałem tego...

-Ale doprowadziłeś do tego. Ostrzegałem, abyś przestał

-Nie mogłem...Teraz wszystko stracone...

-Wiem. Już nic nas nie ocali. Ale przynajmniej masz za swoje. Doigrałeś się. Nie jest mi już niczego żal. Przez ciebie straciłem wszystko co kochałem, a teraz i ty stracisz.

-Co mam zrobić?

-Nie wiem. Zawsze to ty wiedziałeś co robić. Przecież dla tego się mnie pozbyłeś.

-Ale teraz już nic nie wiem...potrzebuję cię...

-Szkoda, ze dopiero teraz przejrzałeś na oczy. Niestety to nie zwróci życia Hansowi, Luci, Rosie, nie uwolni rodziny...Nie odda mi Heleny. Odebrałeś mi wszystko, a teraz patrz jak twoje imperium upada.

-Nie chcę na to patrzeć i wiem, że i ciebie to boli.

-Jest jeszcze jedno wyjście. Pozwól mi podążyć za ukochaną, a sam idź za przykładem swego umiłowanego Fuhrera.-Wzrok III Rzeszy jak i jego odbicia przeniósł się na stół gdzie leżał pistolet. Powoi podszedł do niego i stanął pod oknem patrząc jak Berlin płonie.

-Oddaję ci władzę. Rób co uważasz.

-Sądzę, że moja śmierć będzie dobra dla każdego. Może nie skrzywdzą dziewczynek...

-No proszę. Nawet ty nie masz zamiaru kapitulować?

-Nigdy. Wolę śmierć niż to.

-Więc proszę. Oddaje ci wolną wolę.

- Wybieram śmieć.-Rainer przyłożył sobie pistolet do skroni. Chwile stał tak spoglądając w okno, a po jego policzkach spływały łzy.-Wybacz mi najdroższa...

Zamknął oczy i odprężył się. Gdy pociągnął za spust ktoś szarpnął jego dłoń w górę przez co pocisk sprawił, że stracił przytomność i upadł na podłogę. Ten kto go powstrzymał stał patrząc na zakrwawione blond włosy Rainera i uśmiechnął się.

-Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym ci tak po prostu umrzeć po tym co mi odebrałeś?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro