52

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Wilhelm, Reinhard, Helga oraz Friedrich nie mieli pojęcia dokąd ich wywożą. Wiedzieli tylko tyle, że mają coś podpisać, a przynajmniej tyle udało im się zrozumieć z podsłuchanych rozmów kierowcy. Domyślali się, że może chodzić o kapitulacje, ale dla czego to oni mieli by podpisywać? Tylko jedna odpowiedź pasowała im do tego, aby nią śmierć III Rzeszy.

 Gdy dotarli na miejsce zostali siłą wyciągnięci z samochodu. Promienie słońca raziły ich po oczach przez co musieli chwile zaczekać, aż wzrok im się przyzwyczai. Gdy odzyskali widoczność ujrzeli Andreasa i Adelajdę trzymających przestraszone dzieci na rękach.

-Co się tu dzieję? Gdzie Rainer?-Prusy był zaniepokojony tą całą sytuacją.

-Podobno został aresztowany, ale nie chcieli nam nic powiedzieć.

-Adel?- Prusak podszedł do załamanej synowej i otarł jej łzy

-Straciłam już jedno dziecko...Nie mogę stracić i jego...

-Cii...spokojnie. Wszystko się ułoży.

-Wzywają was do gabinetu.-powiedział nowo przybyły żołnierz.

 Razem z obstawą całą rodzina została zaprowadzona w głąb dawnego Reichstagu. Wnętrza były zniszczone okna powybijane obrazy i flagi poniszczone. Po wejściu do dawnego gabinetu Rzeszy ujrzeli ZSRR, Wielką Brytanie i USA, którzy przyglądali im się z wyższością.

-No nareszcie rodzina w komplecie. O nie zaraz chyba kogoś brakuje

-Wystarczy Jack.-Przerwał mu Amerykanin- Proszę usiądźcie.

-Jakiś ty dla nich pobłażliwy Bill- Uśmiechnął się jadowicie do niego Rosjanin.

-Nie wtrącaj się.- odpowiedział mu chłodno po czym podszedł do płaczącej kobiety i położył rękę na jej ramieniu.-Pani syn żyje. Ale wezwaliśmy was z jego powodu. III Rzesza odmówił podpisania kapitulacji dlatego wy musicie ją podpisać i to wszyscy.

-Gdzie on jest? Jak się czuje?

-On...Dość mocno został ranny w głowę, ale nic mu nie jest. Proszę zachować spokój, niedługo podpiszemy dokumenty. Straże! Zaprowadźcie ich do sąsiedniego pokoju i dajcie jedzenie i picie.

-Yes sir!

-Nein! Proszę pozwólcie mi zobaczyć moje dziecko! Błagam!

-Zabrać ich stąd...-powiedział znudzony Jack

-Mogłaby pani spróbować go przekonać do podpisania kapitulacji?

-Zrobię co mogę tylko błagam pozwólcie mi go zobaczyć!

-Dobrze. Ale tylko pani. Proszę za mną.

-Bóg ci zapłać Williamie. Dziewczynki zaraz wrócę, zostańcie z resztą rodziny.

-Tez chciemy do tatusia.

-Wiem, ale na razie nie możecie.

 III Rzesza krążył wściekle w te i z powrotem po swojej niewielkiej celi. Każdy ruch był podkreślany szelestem łańcucha od kajdan zdobiących jego nadgarstki i kostki. Doprowadzało go to do szału, ale nie zamierzał przestać krążyć. Co jakiś czasu świeża rana zdobiąca jego skroń dawała o sobie znać, pomimo, że tylko został draśnięty z boku.

 Gdy Ameryka i jego matka, Bawaria podeszli do celi nawet nie spojrzał. Na widok syna w brudnej od krwi koszuli i podartych spodniach oraz bandażowi zdobiącemu jego głowę z lekką plamą krwi poczuła jeszcze większy ból. Złapała się mocno krat i rozpłakała na co jej syn zmusił się by spojrzeć jej w oczy.

-Syneczku! Moje biedactwo!

-Nie powinnaś tu przychodzić.-odparł bez rządnych emocji

-Musiałam cię zobaczyć. Nie chcę cię stracić kochanie.

-Matko...I tak mnie zabiją, więc nie potrzebnie płaczesz skoro zasłużyłem

-Nein! Będziesz żyć! Musisz tylko podpisać kapitulację. Błagam!

-Nie mogę. Nigdy nie skapituluję i nie będą się przed nimi płaszczyć. Wole śmierć

-Nein! Nein, nein, nein...A dziewczynki? Pomyśl o Ingrid i Madeleine. One potrzebują cię. Potrzebują ojca! Żyj dla nich

-Nie potrafię mamo. Chcę umrzeć...Ta rana...to ja ją zrobiłem...Próbowałem, ale nawet to mi nie wyszło...

-Rani...

-Wybacz mi...Proszę zadbaj o moje córeczki, bo ja nie potrafię...

-Rani...synku...

-Żegnaj mamo...- posłał jej ukochany uśmiech i odwrócił się od niej po czym skulił w ciemnym rogu celi. Amerykanin widząc to podszedł do kobiety i wyprowadził ją z pomieszczenia. Gdy wracali na górę cały czas błagała aby coś zrobił i oszczędził go. Ameryka jedynie milczał. Nagle kobieta wyrwała się i podbiegła do kogoś. Padła do stup i ściskając czyjąś rękę błagała o pomoc. Gdy Ameryka podszedł bliżej rozpoznał Leonarda.

-Błagam! Błagam! Nie zabijajcie go!...-Francuz popatrzył na nią łagodnym i smutnym wzrokiem, w końcu to ona zawsze stawał w obronie jego miłości do Hansa. Po chwili przeniósł wzrok na kobietę stojącą obok niego. Polska doskonale rozumiała ból Bawarii.

-Zrobię co mogę. Tylko niech pani nie płacze. Proszę.

-Zawsze mogłam na tobie polegać kochanie. Cieszę się, że to ciebie kochał mój synek. Helenko...Proszę was uratujcie go

 Ameryka postanowił już zaprowadzić ją do reszty rodziny. Po drodze zauważył stojąc na szczycie schodów jak się przytulali. Poczuł ogromny ból wiedząc co zrobił i le zła za chwile wyrządzi tej kobiecie i jej rodzinie, Leonardowi i Helenie, nowej Rumuni, Węgrom, Czechom i wielu innym. Czuł się z każdym dniem coraz bardziej podlej. Jedyne co go pocieszało to to, że ma sumienie nie to co Jack.

 Godzinę przed północą doszło do podpisania kapitulacji Wermachtu. Rodzina podpisywała do z wielkim bólem. Nie chcieli tego robić ale nie było wyjścia. Chcieli jakoś odzyskać Rainera i wierzyli, ze Francja może się wstawić za nimi. Po kapitulacji słyszeli tylko śmiechy i okrzyki radości dochodzące z zewnątrz. Alianci byli prze szczęśliwi. Wygrali!

________

 Tego dnia cały Londyn był przyozdobiony flagami, girlandami i różnymi plakatami z hasłami na temat zwycięstwa. Dzieci machały chorągiewkami i wiwatowały podziwiając kroczące ulicą wojska alianckie. Na widok żołnierzy, sprzętu wojskowego oraz czołgów i samolotów robiących akrobacje w powietrzu nad ich głowami czuły zachwyt. Po raz pierwszy od wybuchu wojny czuły się bezpieczne.

 Podczas gdy wszystkie kraje alianckie brały udział w paradzie Helena stała na balkonie jednej z kamienic i widziała tylko latające po niebie samoloty i nasłuchiwała wiwatów i muzyki z oddali. Jako chyba jedyna nie mogła tam być ze wszystkimi. Stalin osobiście wydał zakaz Polaków na paradzie zwycięstwa, a w szczególności jej. Nie rozumiała tego. Przecież pomogła im zdobyć Berlin, broniła Wielkiej Brytanii, zajęła Monet Casino, walczyła na tylu frontach, a oni nawet nie dali jej wziąć udziału w paradzie. Jedyne co usłyszała od ZSRR to zwykłe, puste „przykro mi". Bolało ją to.

 Nagle poczuła jak ktoś ją obejmuje w talii. Gdy odwróciła się jej wzrok utkwił w bursztynowej barwie oczów Francji. Zdziwiła się co tu robił, powinien tam być z innymi, a nie z nią. Lecz nim zadała jakiekolwiek pytanie pocałował ją uniemożliwiając mówienie. Dopiero jak zabrakło im tchu oderwali się od siebie.

-Dlaczego tu jesteś? Przecież powinieneś być z resztą...

-Bo cię kocham. Nie mam zamiaru świętować bez ciebie.

-Jack dostanie szału

-Nie mogę się doczekać.

-Tęskniłam za tobą.

-Ja też...Chciałbym...

-An Pholainn!-Przerwała mu Irlandia która podbiegła do nich i mocno przytuliła. Za nią do środka wszedł Czech, Szkocja, Kanada, Belgia, Holandia, Australia, Nowa Zelandia i Kilka innych państw.

-Co wy tu wszyscy robicie?

-Zaczynamy świętowanie zwycięstwa, a co.

-A parada? A bal?

-Jebać tę szopkę.-Czech podał jej kieliszek po czym polał wszystkim wódkę.-Za wolność!

-Za wolność!-Wykrzyknęli wszyscy. Nagle zamilkli na widok Ameryki stojącego w progu.

-Co tu robisz Bill?

-No jak to? Nie mam zamiaru świętować z nimi zamiast z wami. A tak w ogóle mam więcej alko.

-No to właź!-Czech podał mu kieliszek i tak przy muzyce, tańcach i piciu spędzili kilka godzin.

 Ameryka bawił się doskonale w ich towarzystwie. Zero narzekania Anglii i Walii, brak nienawistnych spojrzeń ze strony ZSRR i nie musiał zachowywać jak na balu przystało. Powoli zaczął zapominać o swoich wyrzutach sumienia. Nagle zamarł. Stał jak sparaliżowany widząc co robił Francja. Leonard ukląkł przed Heleną i wyciągnął w jej stronę pierścionek. Diament połyskiwał w świetle.

-Wyjdziesz za mnie?- Helena przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Tak bardzo pragnęła kiedyś aby ktoś się jej oświadczył, zacząć nowe życie z kimś kogo kocha, założyć rodzinę. A teraz ma szanse spełnić marzenie.

-Tak...Tak!-Chłopak wziął ją w ramiona i pocałował.

 Wszyscy wiwatowali z radości. Wszyscy po za Ameryką. Poczuł się właśnie jak największy śmieć i zdrajca. Czuł, ze jest taki sam jak Państwa Osi. Podły, fałszywy i zły. Jego przyjaciel zakochali się, chcą być razem, a on im to zniszczył nim zaczęło się ich szczęście. A jutro zostaną postawieni przed faktem dokonanym. A on nie może nic z tym zrobić. A do tego jak ostatni tchórz boi się nawet im powiedzieć co ich czeka.

 Kiedy się ocknął chwycił swoja marynarkę i kapelusz i chciał jak najszybciej stąd wyjść. Nie miał nawet zamiaru się żegnać. Wolał jak na tchórza przystało uciec niezauważony. Nim jednak wyszedł z mieszkania zatrzymali go Czech i Kanadyjczyk.

-Gdzie się wybierasz Bill?

-Bo...Moja wojna nadal trwa i do tego mam jeszcze parę spraw z jutrzejszym dniem. Więc to ja no...

-Czyż to nie wspaniale bracie, że niedługo będzie ślub?-Kanada był bardzo uradowany

-Y...yes...Musze iść. Przekażcie moje życzenia.

-Spoko. To do jutra.

-Do jutra...

__________

 William zaraz po wyjściu od przyjaciół udał się prosto do Jacka. Chciał nie wiedzieć czemu zwierzyć mu się ze swoich odczuć. Wiedział, że to zły pomysł ale musiał. Nawet przed własnym bratem nie umiał się przyznać.

 Po dotarciu do domu Anglii wszedł bez pukanie. Zastał go odpoczywającego po balu w swoim gabinecie popijającego herbatę. Na widok ameryki jedynie prychnął z pogardą.

-Czego chcesz? I czemu cię nie było na balu?

-Poszedłem do reszty...

-Eh...beznadziejne towarzystwo

-Dobrze, że ty taki nadziejny.

-Phi. Ty się trzęsiesz? Co ci jest?

-Leonard się oświadczył...Helenie.

-Błagam powiedz, że kazała mu spierdalać.

-Chciałbyś...Wiesz co się będzie jutro dziać?

-Domyślam się. Ale kiedyś im przejdzie. Zwykła bagatela

-Dlaczego to zbywasz? Może jeszcze można coś zrobić.

-Co niby? ...No właśnie. Za późno. A teraz zejdź mi z oczu.

-Jak możesz? To podłe!

-To życie jest podłe. Dobrej nocy Williamie.

-Pierdol się!

________

 Następnego dnia pod pałacem gdzie miał się odbyć oficjalny podział świata po drugiej wojnie światowej panowało zamieszanie. Każdy nie mógł się doczekać na rozpoczęcie obrad. Kiedy zostali wpuszczeni do środka i zajęli miejsca nastała cisza. Każdy wpatrywał się w ławę gdzie siedzieli Niemcy, Węgry, Bułgaria i kilka innych kraj. Ale chyba najbardziej ciekawiło wszystkich puste miejsce otoczone szybą przeciwpancerną. Wszyscy wyczekiwali nadejścia III Rzeszy.

 Kiedy go wprowadzona nie wyglądał wcale jak III Rzesza. Był przeraźliwie blady i osłabiony. Ledwo siedział, a do tego jego dłonie były skute. Jego mundur wyglądał na mocno poniszczony. W niczym nie przypominał dawnej potęgi, która kiedyś był. Na widok ojca dziewczynki zaczęły płakać i wyciągać do niego rączki, a on zakrył twarz w dłoniach.

 Nagle do sali weszła Wielka Trójka. Gdy zajęli swoje miejsca zaczęto odczytywać kraje i to co się z nimi stanie. Jak na razie były same pozytywy, aż nagle zatrzymano się na Niemczech. Jack po chwili ciszy postanowił przemówić.

-Rada rozpatrzyła wszystkie decyzje i postanowiła nieodwołalnie postawić Rainerowi, III Rzeszy wyrok...śmierci.-Państwa Osi zaczęły protestować i błagać o złagodzenie, ale szybko zostali uciszeni.- Egzekucje dokona Grigorij, Związek Radziecki. Jeśli chodzi o losy Niemiec...Postanowiono podzielić kraj na pół. Część będzie należeć do nas, a część do ZSRR. Proszę rozdzielić dziewczynki.

-Nein!- Na dźwięk głosu Rzeszy nastała cisza- Wystarczy chyba, ze starcom mnie i będą sierotami. Już więcej ich nie krzywdź.

-Wybacz, ale nie ty tu decydujesz. Starze.-Żołnierze posłusznie rozdzielili dziewczynki wyrywając je dziadkom. Nie patrząc która jest która zabrali je z sali. Helena widząc to wybłagała Francje aby zareagował.

-Kto się nimi zajmie?!

-Oh, France. Jeden z Aliantów, a co?

-Oddaj mi je. Mam prawo w końcu jestem ich rodzina. Zaopiekuję się córkami mojej siostry.

-Zgodna. Ale tylko jedna. Druga należy do Grigorija. A teraz milcz. Niemcy są podzielone i to alianci rządzą! Wracając dalej...Czechy. Od dzisiaj z powodu śmierci twojej siostry zostajesz Czechosłowacją. Wraz z Węgrami, Rumunią, Albanią i Jugosławią będziecie zależni od ZSRR.

 W sali zawrzało. Jakim prawem są od niego zależni jeśli obiecano im niezależność? Bill zastanawiał się dlaczego nie wymienił jeszcze Heli. Zaczął się przygotowywać na najgorsze. Spojrzał na nią i jej narzeczonego. Tak bardzo żałował. Nagle zauważył wzrok brata. Kanada patrzył na niego żądając odpowiedzi. Bill tylko spuścił wzrok.

-Poland- i nadszedł ten moment. W Sali zapanował spokój. Dziewczyna uścisnęła dłoń Francji i się uśmiechnęli do siebie.-Decyzja została zawarta w Jałcie co będzie z tobą. Wielka trójka zaakceptowała wszystko i nie ma odwrotu. Od dziś II Rzeczpospolita Polska zostaje zależna od Związku Radzieckiego.

 Na dopiero co wypowiedziane słowa dziewczyna poczuła jak jej nogi robią się jak z waty. Nim jednak upadła złapał ją Leonard. Przez zawroty głowy nie mogła zrozumieć co się działo. Wiedział, ze Francja coś krzyczał do Anglii, ale nie była już pewna co.

-Ty skurwysynie! Nie odbierzesz mi jej!

-Za późno France.

-Nie!

 W sali nastał chaos. Każdy przekrzykiwał się nawzajem. Nawet III Rzesza zaczął wyklinać Brytanie. Ten tylko stał i spoglądał na rozwścieczony tum. Po chwili dał sygnał aby to zakończyć. Strażnicy zaczęli rozdzielać Francję i Polskę, a nie było to łatwe. Patrząc na żałosne próby oderwania ich od siebie Grigorij postanowił osobiście wkroczyć.

 Bez na problemu ich rozdzielił i pobił Francję. Jak z nim skończył wziął dziewczyna i wyprowadził z sali. Nim jednak opuścił pomieszczenie zdarł brutalnie jej pierścionek i rzucił go Francji. Polska próbowała desperacko się uwolnić, lecz był za silny. Po chwili miał już dość jej krzyków i przekleństw. Uderzył ją i straciła przytomność.

_________

 Po dotarciu do Moskwy Rainer został wywleczony z wozu i zaciągnięty prosto do lochów. Nie martwiono się jak znieść go po schodach. Po prostu go zepchnięto. Gdy wylądował na dole znalazł się pod nogami Griszy. Ten tylko popatrzył na niego zimnym wzrokiem.

-A więc to tu zdechnę? Myślałem, ze zrobisz z tego widowisko.

-Nie zabiję cię. To było by ułaskawieniem, a nie karą

-Więc co zrobisz?

-Ukarzę.-Chwycił go za włosy i zawlekł do celi. Rzucił nim z całej siły o podłogę, a ten tylko jęknął. -Masz teraz towarzysza starcze. -Powiedział do osoby skulonej w kącie i odszedł zostawiając więźniów samych.

Gdy mężczyzna pod ścianą był pełny, ze Grigorij wyszedł postanowił wyjść z cienia i podejść do swojego nowego, a do tego pierwszego towarzysza niedoli jakiego miał. Więzień ten miał opaskę na prawym oku i poniszczone ubrania. Jego dawna kurtka od munduru była teraz niczym koc, a twarz była zarośnięta gęsta brodą nieścinaną od lat. Niepewnie podszedł do młodego chłopaka jęczącego z bólu. Podczas upadku ze schodów złamał żebro.

-Cicho młody. Jak będziesz za głośno to ściągniesz strażników, którzy dołożą ci cierpień.- miał mocno rosyjski akcent.

-K...kim jesteś?

-To nie istotne.

-Gadaj-warknął przez zaciśnięte z bólu zęby

-Nikim, lecz dawniej każdy się ze mną liczył. Nie jęcz tak. Jesteś krajem zagoi się. Za tydzień góra dwa będzie dobrze, chyba, że oberwiesz.- starszy z nich przyjrzał się uważnie młodemu krajowi.

-Przypominasz mi kogoś kogo dawniej znałem. Znasz może Wilhelma i Andreasa? Takie państwa niemieckie

-Andreas to mój ojciec.

-Więc się nie pomyliłem...Jak synek samego Cesarstwa trafił do tego paskudnego miejsca?

-Nie mam zamiaru się spowiadać. Skoro znasz moich bliskich to kim jesteś?

-Ja też nie muszę cis się spowiadać...Ale powiem, bo czemu by nie w końcu jesteśmy teraz na siebie skazani....nazywam się Aleksander, dawne Imper...

-Imperium Rosyjskie? Jakim cudem? Przecież nie żyjesz.

-Żyję. Od lat tu gniję. Nie wiem nawet ile lat minęło od rewolucji.

-Mamy 1945.- na te słowa zamilkł.

-...Minęło tak wiele lat...Tak wiele lat nie odwiedziłem grobu ukochanej, nie widziałem swojej córeczki. Nie wiem nawet co się z nią dzieje.

-Helena...

-Co powiedziałeś?

-Helena...znam się z nią dobrze...Ona też trafiła do niewoli tego komucha.

-Niet...Tylko nie ona...

-To moja wina...

-Nie obwiniaj mi się tu...mam dość tego wiecznego użalania się nad wszystkim...Opowiadaj mi wszystkie dobre wspomnienia z nią. Proszę.

-Dobrze, ale i tak kiedyś poznasz prawdę o tym co zrobiłem

-Ale jeszcze nie chcę wiedzieć. Opowiadaj...

_______

 Po przybyciu na ziemię Związku Radzieckiego wszystkie kraje zależne i te podległe zostały zamknięte w strzeżonej wsi pod Moskwą. Ich życie wyglądał jak zwykłych chłopów pracujących za cara na polu. Tylko, ze te nie wcielone do Związku miały lepiej. Dostawały większe racje żywnościowe oraz lepsze domy oraz łagodniejsze prace.

 Polska mieszkała wraz z bratem. Pepik pełnił rolę gospodarza domu, ale coraz częściej oddawał się alkoholowi, wręcz jak nałogowiec pił jedna butelkę za drugą. Hela na za to starała się zadbać o dom i o toby jej brat nie był głodny jak wraca z kopania drogi.

 Niby wydawać by się mogło, ze nic im nie zagraża i wiodą spokojne życie. Ale gdy przyjeżdżał Grigorij robiło się źle. Często dochodziło do sprzeczek, które kończył się tragicznie. Tak było i tym razem. Łotwa miał odprowadzić konia ZSRR do stajni. Lecz niestety koń się czegoś wystraszył i wyszarpał się słabemu i drobnemu chłopakowi. Biedka próbował go złapać lecz nim mu się udało zwierzę wbiegło na pułapkę na lisy. Jego noga została zmiażdżona. Grigorij z bólem serca zastrzelił go, aby ukrócić mu cierpienie. O wszystko obwinił Łotwę. Chłopak wiedział co to oznaczało. Żałośnie błądził wzrokiem po wszystkich mieszkańcach ale oni ze strachu odwracali wzrok. Grigorij zaczął do niego podchodzić. Na szczęście w ostatniej chwili pomiędzy nimi stanęła Polska.

-Zejdź mi z drogi

-Nie. Nie możesz go skrzywdzić. To nie była jego wina.

-Powiedziałem. Zejdź. Mi. Z. Drogi

-Nie mam zamiaru. Ma dość tego jak nas traktujesz.

-Lepiej się zamknij i zejdź, bo będziesz żałować

-Nie. Tym razem to ty się zamknij i posłuchaj co mam ci do powiedzenia. Nie waż się już nikogo krzywdzić, bo pożałujesz.

-Uparłaś się, aby mi przeszkadzać? Wypierdalaj do garów babo!- na te słowa jego żołnierze zaczęli się śmiać

-Chciała ci tylko przypomnieć, że w twojej chorej ideologii to wszyscy jesteśmy sobie równi. A ci co się wywyższają niczym pany muszą zostać wyeliminowani ze społeczeństwa, Griszko. Dobrze ci radzę, abyś pomyślał następnym razem, jak zaczniesz się rządzić i karać nas.-powiedziała to bardzo łagodnie i spokojnie po czym odeszła trzymając Łotwę za rękę.

Grigorij resztę dnia pił bez przerwy. Po paru godzina podeszli do niego jego dwaj dowódcy. Na widok podpitego przywódcy postanowili zacząć działaś. Usiedli obok niego i poklepali go po ramieniu.

-Czego?!- warknął

-Nic. Rozumiem cię. Tez tak kiedyś miałem jak pozwoliłem na za dużo zonie.

-Powinieneś dać jej nauczkę.

-Suka cię upokorzyła przy wszystkich. Przez to przestają się bać.

-Musisz to zmienić.

-Jak?!-Grisza był zdenerwowany

-Pokaż jej kto tu rządzi i gdzie jej miejsce, bo będzie tylko gorzej.

-Jak mam to zrobić?!

-Są różne sposoby. Sam go wymyśl.

-...Wiem..-Wstał i odszedł bez słowa

 Zastał Helenę na podwórku jak nabierała wodę ze studni. Jak zauważyła zaczęła coś żartować na jego temat ale w sposób przyjacielski, aby jakoś załagodzić poprzednią sprzeczkę. Jednak on był zbyt poszczuty, aby to zauważyć. Podszedł i bez ostrzeżenia uderzył ją w twarz. Kraje które to widziały uciekły jak najszybciej.

-Już nigdy więcej się nie odważysz mi sprzeciwiać.-warknął, a następnie chwycił za włosy i zaciągnął do stajni.

 Rzucił nią mocno na siano i zamknął drzwi. Następnie wziął sznurek i związał jej ręce. Jak skończył wyjął pasek ze spodni. Dziewczyna bez skutecznie próbowała się rozwiązać i kopnąć go w krocze. Odwrócił ja tyłem i uderzył z całej siły. Po okolicy rozniósł się jej pisk.

-Ciebie należy trzymać krótko na smyczy tak jak twego ojca

-Ty chuju! AAA!!-kolejne uderzenia były coraz bardziej bolesne. Po szóstym uderzeniu zwalił ją z kolan i zdarł jej ubranie. Jej pośladki były mocno zaczerwienione.

-To nie jest koniec twojej kary dziwko. Jak to było? A tak. Należę tylko do ciebie kochany -zacytował słowa z listu do Leonarda, który kiedyś miał przekazać.-Ciekawe czy wiesz, ze teraz należysz do mnie nie do niego. Sprawdźmy.

-Nie! Nie waż się!

-Nie wierzgaj bo będzie bolało.-Grigorij skończył się właśnie rozbierać

-Nie! Nie! Josef! Ignac! Nie! AAA!- przy każdym jego ruchu czuła wstyd i upokorzenie.

-Jak ty uroczo jęczysz -Szydził z niej. Gdy skończył po prostu ją tak zostawił. Zupełnie nagą, bezbronną oraz zgwałconą i wyszedł. Zaraz po nim wbiegli pozostali, ale nikt nie śmiał nic powiedzieć.

 Po tym co zrobił wrócił do siebie i nakazał szykować samochód. Nie zamierzał tu zostać. Najbardziej go bolał fakt, że robił to przez to, że ją kochał i nie mógł się pogodzić z tym, że ona ich nie odwzajemnia tego i go odtrąca. Nie chciał jej w ten sposób. Pragnął aby go pokochała lecz teraz zaprzepaścił wszystko. Wolał zniknąć z jej oczu bo bał się nawet na nią spojrzeć.

__________

 Minął miesiąc od tamtego wydarzenia. Helena mało jadła i prawie się nie odzywała do nikogo chyba, że musiała. Kraje również wolały do tego nie wracać, zwłaszcza, że wiedziały o tym, że jest zaręczona. Ożyła dopiero jak przyjechał Alek. Był pierwszą osobą przed która się otworzyła.

 Minął tydzień od kiedy Stalingrad był z nią. Kiedy Czechy wyszedł do pracy i została sama z przyjacielem postanowiła się z czegoś zwierzyć. Poprosiła go aby usiadł do stołu, a sama usiadła na przeciwko i uścisnęła jego rękę.

-Nie wiem jak zacząć. Nawet Tali nie mówiłam, ale to ze względu na jej męża.

-Cos się stało? Wydajesz się jakaś chora. Zauważyłem, że dość często wymiotujesz i jesteś osłabiona. Co on ci zrobił? Jeśli ci coś uszkodził jedziemy w tej chwili do lekarza!

-Tak. Pojedźmy. Chcę mieć stuprocentową pewność zanim coś powiem

 Z powodu braku możliwości opuszczania wsi poszli do domu tali. Stamtąd wezwali lekarza z pobliskiego miasta, bo tylko ona miała telefon. Kiedy dotarł poprosił Helenę o położenie się na łóżku i podciągnięcie sukienki. Jej przyjaciele od razu się odwrócili.

- No dobrze to zaczynamy. Proszę odpowiadać na moje pytania i nie przejmować się tym co robię. Ma pani częste zmiany temperatury?

-Tak. Raz mi jest gorąco, a za chwile mam drgawki z zimna

-Podobno pani wymiotuję

-Tak. Często mi nie dobrze. I kręci mi się przy tym w głowie.

-Mogę wiedzieć kiedy miała pani ostatnie krwawienie?

-Ponad miesiąc temu. Czy on mi coś uszkodził?- lekarz się zaśmiał i wstał pomagając dziewczynie podnieść się do siadu.

-Nic podobnego panienko. Pani narządy są nienaruszone.

-To co jej jest doktorze? -Zapytała Natalia, ale widząc minę doktora zamilkła i patrzyła z niedowierzaniem tak samo jak Aleksiej.

-Odpowiedź jest banalnie prosta. Jest pani w ciąży- na te słowa polka zemdlała.- O proszę, jeszcze nie widziałem takiej reakcji, a pracuje w zawodzie czterdzieści lat. No ja będę się zbierać. Proszę przekazać gratulacje ojcu. Do widzenia.

 Po piętnastu minutach Helena się ocknęła. Przyjaciele woleli na razie nic nie mówić, ale o na i tak pamiętała. Spojrzała na nich przerażonym wzrokiem. Co miała teraz zrobić? Jak wychowa dziecko w tych warunkach? I co z Grigorijem?

-Co mam robić? -powiedziała przez łzy-Co z moim dzieckiem będzie?

-No...-Natalia sama nie znała odpowiedzi. Nagle do środka wszedł jej mąż. Anton na widok zapłakanej Polki, i przestraszonych Alka i Tali się zdziwił.

-No dobra. Co się tym razem stało?

-Grisza ojcem będzie.- Natalia ledwo wydukała

-Że kurwa jak?...ja pierdole... On wie?

-Jeszcze nie. Ale powinien. To w końcu jego dziecko i powinien zapewnić mu opiekę.

-A jak każe siego pozbyć? -Helena wydawała się załamana.

-Nie skrzywdzi dziecka. Zaufaj mi, wszystko się ułoży.

-Dobrze...Ale ty z nim pogadaj jako pierwszy. Błagam Alek!

-Dobrze. Pojadę do niego od razu.

 Gdy dotarł do Moskwy nawet nie pytał się o pozwolenie. Wbił do gabinetu ZSRR jak do siebie. Gdyby był to ktoś inny pewnie zostałby surowo ukarany. Ale Na widok Stalingradu Grisza się pierwszy raz w tym miesiącu uśmiechnął.

-No to się wpakowałeś.

-W co?

-Sam nie wiem jak ci to powiedzieć. Ale jedno jest pewne. Musisz wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.- Jeszcze nigdy Grigorij nie widział takiego Stalingradu. Był poważny i opanowany. Nie było ani śladu jego gadatliwości, chęci do żartów i dziecięcego uroku, którym zawsze emanował.

-Co się stało?

-Chodzi o Helenę.

-Ech...już pewnie wszystkim się wypłakała jak to zły i okropny ja ją zgwałcił. Nie chciałem tego...

-Wiem. Wiem jak bardzo ją kochasz...Ale teraz masz szanse to naprawić

-Jak?!

-Zadbaj o wasze dziecko.- Grigorij stanął jak słup

-...Dzie...cko...?

-Przez ciebie jest w ciąży.

-To żart? Powiedz, że to tylko twój głupi żart.

-Nie tym razem, a wolałbym. Co teraz zrobisz?

-No...na pewno nie dam go skrzywdzić...Ja...Chcę, aby było szczęśliwe, miało rodzinę i dom jakiego ja nigdy nie miałem...

-Jak chcesz to zrobić? Nie pozwolą jej tak po prostu zamieszkać z tobą i dzieckiem. Zapewne odbiorą jej po porodzie.

-Nie dopuszczę do tego. Chodź.

-Gdzie?

-Do Heleny.

-Serio? Dopiero co przyjechałem.

 Gdy przebył Grigorij do wsi wszyscy zebrali się wokół Polski stojącej na placu po środku wsi. Grigorij całkowicie zignorował ich i podszedł do niej i padł na kolana błagając o wybaczenie. Miał w dupie czy się upokarza.

-Wybacz mi...

-Zależy co postanowisz w sprawie naszego dziecka...-powiedział bardzo cicho

-Chcę, aby było szczęśliwe i nie przezywało tego co ja czy ty. Chcę aby miało rodzinę i dom. Aby było kochane...

-Wiec co zrobisz?

-Poślubię cię.

-Że co?

-Tylko tak nie stracisz dziecka i będziesz go wychowywać. Obiecuję, ze zadbam o was najlepiej jak tylko umiem. Proszę cię, wyjdź za mnie dla naszego dziecka.

-...zgadzam się...

-Puki ma niewidoczny brzuch musicie się pobrać. -powiedział Anton

-Wiem...Gdzie chcesz ślub?

-Co?

-Wybierz jaki chcesz zawrzeć związek małżeński. Czy w kościele czy w cerkwi?

-Ja...Chcę tak jak moi rodzice. Połączoną ceremonię.

-A więc szykuj się na za tydzień.

-Tak szybko?

-Im szybciej tym dla was lepiej Heleno.-Powiedział Anton i razem z Grigorijem udali się załatwiać wszystko. Polka nie rozumiała już nic z tego co się właśnie działo w jej życiu. To wszystko był za szybko.

______________

 Helena stała pod ogromnym lustrem z pozłacano mamą w kształcie liści. Patrzyła jak przyjaciółka układa jej znowu długie loki w kok, a następnie pomaga założyć śnieżnobiałą, satynową suknię. Kiedy Natalia skończyła spojrzał na zegarek ojca. Po otwarciu go ukazały jej się uśmiechnięte twarze rodziców w dniu ślubu. Nie tak sobie to wyobrażała dawniej.

 Najpierw pragnęła ślubu takiego jak miała jej matka, potem zapragnęła ludowy ślub tak jak panny z jej wsi miały. Marzyła o założeniu sznura czerwonych korali i wianka z mnóstwem kwiatów do tradycyjnej sukienki. Jak dorosła nieraz wyobrażała sobie siebie i Rainera pod ołtarzem. Miała tyle pomysłów na sukienkę jaką by założyła, jakby wystroiła kościół i jaki mundur galowy miałby jej ukochany. Potem jego miejsce zastąpił Leonard, ale teraz to wszystko wydaje się marzeniami dziewczynki.

 Pragnęła wrócić do czasów gdzie jedynie marzyła o małżeństwie. Teraz bała się iść do ołtarza. A do tego dowiedziała się rano, że wszystkie kraje będą. On również. Jak spojrzy mu w oczy? Co zrobi jak do niej podejdzie?

 Nagle do środka weszło kilka dawnych miast jej ojca oraz Karków i Warszawa. Petersburg postawił przed nią jakieś pudełko. Uśmiechnął się ciepło i pogłaskał ją po policzku.

-Twoja matka chciał by abyś to założyła na ślubie.- Helena nie pewnie otworzyła pudełko. W środku połyskiwały diamenty umieszczone da diademie, kolczykach, naszyjniku oraz bransoletce. Automatycznie chwyciła za zegarek i przyjrzała się matce. To była ta sama biżuteria.

-Ale jak? Skąd to macie?

-Nie mogliśmy pozwolić, aby prezent od cara dla Marii z okazji dnia ślubu zaginął. Alek ukrył to podczas rewolucji z mojego rozkazu.-powiedział dominie Petersburg, obecny Leningrad

-Ale przecież była konfiskata...

-Mam sposoby na ukrywanie ważnych rzeczy-uśmiechnął się do niej.-No dalej załóż. To tak jakby była przy tobie.

-Ej nie płacz mi tu!-Natalia od razu otarła jej łzy.-Daj założę go z welonem.

 Kiedy biżuteria była na miejscu wszyscy wyczekiwali aż na jej kasztanowych lokach spocznie diadem z welonem. Kiedy jej najlepsza przyjaciółka założyła go na głowę miasta automatycznie się ukłoniły z ogromnym uśmiechem.

-Moja mała księżniczka- Petersburg mocno ją przytulił. Pozostali poszli za jego przykładem.

-Ja...nie wiem co mam powiedzieć....

-To nie koniec niespodzianek. -powiedział radośnie Warszawa.- No kochani wychodzimy. Szybko.

-Czemu idziecie? Ej?

-Całuski kochana. Widzimy się na ślubie za półgodziny.-kiedy wszyscy wyszli i została całkiem sama spojrzał na siebie w lustrze. Mimo woli uśmiechnęła się nagle ktoś oparł się o drzwi i zapukał. Gdy się odwróciła uśmiech się tylko powiększył. Pobiegła prosto w jego ramiona. Leonard ją podniósł i ucałował.

-Leoś...

-Już dobrze...wiem o wszystkim...I chcę abyś była szczęśliwa...

-Nie chce bez ciebie...

-Kiedyś znowu będziemy razem. Ale na razie tak będzie lepiej dla ciebie i dziecka.

-Kocham cię-pocałowała go

-Chciałbym być na miejscu Grigorija...dziękuję, że dałaś mi na nowo poczuć czym jest miłość...przysięgam, że cię odzyskam

-Leoś...-resztę czasu jaki im pozostał milczeli wtuleni w siebie

 Grigorij i reszta gości nie mogli oderwać od niej oczu. Nawet nie miał zamiaru robić problemów za jej bezcenną biżuterię, pomimo, że miała być skromna podczas gdy jemu kazano założyć mundur wyszywany złotom nicią i guzikami oraz udekorowany mnóstwem medali. Pomimo smutku uśmiechała się myśląc o przyszłości. Pozostała jej już tylko nadzieja na wolność i szczęśliwe chwile jakie mogła jeszcze kiedyś mieć.

-Ogłaszam was mężem i żoną!

 W każdym kościele, cerkwi i ratuszu w Związku radzieckim i państwach zależnych rozbrzmiały dzwony zwiastujące nowe czasy. Wojna się skończyła przynosząc ze sobą zupełnie nowe czasy, które mogą potoczyć w najróżniejszy sposób. Dadzą albo nowy początek, albo nowa tragedię. Jedno jest pewne. Teraz wszystko będzie inaczej

_________

A więc zastanawiam się teraz czy kontynuować to w tej książce czy przedstawić historię PRL, niemieckich bliźniaczek i pozostałych bohaterów w następnej. Jakieś propozycję? Będę wdzięczna. I dziękuję za czytanie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro