12. AVRIL

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Avril była podekscytowana i już chciała być na tym przyjęciu, ale musiała czekać aż ich limuzyna podjedzie bliżej. Rozglądała się. Willa Cristal Dynamic mieściła się w rozległym, wypielęgnowanym parku, a sam budynek wyglądał bardziej jak pałacyk. Rozległy, piętrowy,
z ozdobnymi wieżyczkami, wprost płonął od świateł, które rozświetlały jego wnętrze.

Gdy podjechali pod schody, drzwi samochodu otwarł jej mężczyzna z obsługi, podał jej dłoń, aby swobodnie mogła wysiąść i zaczekali, aż Robert też wysiądzie. Potem oboje ruszyli po schodach wyłożonych czerwonym dywanem. Avril kurczowo trzymała się Roberta pod ramię, gdy zbliżali się do wejścia. Przepuścili przodem jeszcze dwie inne pary i właśnie wtedy Avril zauważyła, jaki jej partner jest zamyślony.

– Jak wyglądam? – zapytała szeptem, pociągając go jednocześnie za ramię. – Nie rozmazałam się? – Chciała skierować jego uwagę na siebie, czuła, że myśli o zupełnie czymś innym niż bal, na który podążają.

Robert spojrzał na nią i dokładnie zmierzył wzrokiem jej twarz, fryzurę, ubranie.

– Jesteś idealna, Pączku.

– Tylko nie waż się tak do mnie mówić przy ludziach! – oburzyła się.

– Nigdy bym się nie podzielił z obcymi tym słodkim przezwiskiem – odparł i wątły uśmiech pojawił się na jego twarzy.

Avril spojrzała na niego uważnie. Ściągnięte brwi i powaga w oczach. Oto, co zobaczyła.

Coś ukłuło ją w sercu.

– Jeśli nie masz ochoty na ten bal, możemy wrócić – szepnęła, gdy przekraczali próg willi.

– Co innego miałbym niby robić? – zapytał od niechcenia.

– Zajmować się żoną?

– Nie ma jej. Wyjechała – wyjaśnił w chwili, gdy stanęli w wielkim holu. Przestrzeń była niesamowita! Wspaniała marmurowa podłoga, wijące się w górę jasne schody, ozdobione mnóstwem wyszukanych kwiatów i blask żyrandoli.

Avril rozglądała się z zainteresowaniem, nawet nie zdając sobie sprawy, że Robert dokładnie śledzi każdy jej ruch i to, jakie wrażenie robi na niej to wnętrze. Opuściła wzrok dopiero po dłuższej chwili i wtedy zauważyła jego badawcze, niebieskie spojrzenie.

– Przykro mi, że wyjechała – powiedziała kontynuując temat Very.

– Podoba ci się tutaj – stwierdził Robert, próbując uniknąć dalszej rozmowy o żonie
i rozglądając się tak jak i ona.

– To przeze mnie, prawda? – Nie dawała za wygraną.

Parę sekund ciszy powiedziało Avril, że coś go gnębi.

– Nie. Po prostu coś mi się przypomniało – odparł.

Avril od razu chciała zapytać co, ale nie było jej to dane.

– Avril Mazerton i Robert Lennox! – usłyszeli zabójczo męski głos. Od razu odwrócili się
w tamtą stronę.

W ich kierunku zmierzał Nevill Shawden. Avril spotkała go raptem dwa razy w życiu. Wschodząca gwiazda biznesu, jak okrzyknęły go największe gazety Nowego Jorku. Doskonały inwestor i w wielu kręgach najbardziej pożądany gość. Przystojny, szarmancki i błyskawicznie nawiązujący znajomości. Czegokolwiek się nie dotknął, przynosiło to niezwykłe dochody.

Nevill stanął przy nich i przywitał się z Avril, całując ją w oba policzki.

– Wyglądasz olśniewająco! – powiedział i uprzedzając Roberta, odebrał od niej ciepły, krótki żakiecik, który właśnie ściągnęła, i oddał go obsłudze.

Zmierzył ją wzrokiem jak wygłodniałe zwierzę.

– Jestem pod wrażeniem – rzucił zadowolony, na moment zawieszając wzrok na dekolcie jej gorsetu.

Potem przystanął przy Robercie i podał mu na przywitanie dłoń. Przez chwilę spoglądali wymownie na siebie, jakby istniała między nimi jakaś niewidzialna nić porozumienia.

– Gdy zobaczyłem wasze nazwiska na liście gości, nie mogłem uwierzyć – oznajmił radośnie.

– Uwierz, jesteśmy przyjaciółmi i wspólnikami. Nic w tym niezwykłego – odparł Robert.

– Właśnie, słyszałem o tym, że zainwestowałeś w firmę naszej pięknej przyjaciółki. – Nevill spojrzał na nią i dodał. – Zapamiętaj na przyszłość, Avril, że ja chętnie zastąpię tego dupka.

Robert roześmiał się i powiedział:

– Tylko, że największym dupkiem na świecie jesteś ty. I na twoje nieszczęście znowu się spotykamy.

– Tak, i mam nadzieję, że będzie równie ciekawie jak ostatnim razem.

– A co było ostatnim razem?

Robert odchrząknął po czym obaj z Nevillem spojrzeli na siebie znacząco. Avril od razu zrozumiała, że mają swoje tajemnice i prawdopodobne niewiele się dowie.

– Więc... – ponagliła ich.

– To dłuższa historia, Avril – wtrącił Nevill podając jej ramię.

– Pikantna? – zapytała ujmując pod ramię Roberta, aby zaznaczyć, że to z nim tu przyszła.

– Bardzo, ale nie dla tak pięknych uszu – wyjaśnił Robert.

Avril ujęła pod ramię również Nevilla i ruszyli przed siebie w trójkę.

– Wychodzi na to, że nie dowiem się niczego ciekawego na tym przyjęciu – stwierdziła. – Będę nadal tylko kobietą, idącą między dwoma przystojniakami.

– Piękną kobietą, która dzisiaj dobrze się zabawi – dopowiedział zadowolony Nevill.

– Obiecujesz? – zerknęła na niego kokieteryjnie.

Widziała, jak na moment rozbłysły jego brązowe oczy, a tajemniczy uśmieszek rozjaśnił jego twarz. Po ostatnim spotkaniu na innym przyjęciu czuła, wiedziała wręcz, że się mu podoba.

– Na początek proponuję prywatny koncert Maroon 5. Co ty na to, Avril? – zaproponował zadowolony.

Przez chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem i z wrażenia łapała powietrze. Od samego wejścia słyszała muzykę Maroon 5, ale myślała, że to jakaś kapela naśladowców, albo muzyka
z płyty.

Avril spojrzała na Roberta.

– Naprawdę?

– Skoro Nevill tak twierdzi – odparł.

Nie czekała. Puściła ich obu i przytrzymując swoją długą suknię w garściach, aby jej nie przeszkadzała, pobiegła szerokim przejściem na taras, przez wielką salę pełną pięknie nakrytych, okrągłych stołów. Stanęła w wejściu i z wrażenia położyła dłonie na sercu.

Maroon 5!

Jakże ona ich uwielbiała. Nie zastanawiając się wiele, od razu wskoczyła w tłum ludzi podrygujących przed sceną, gdzie muzycy i Adam Levine wykonywali właśnie utwór Moves Like Jagger.

Była taka szczęśliwa, gdy śpiewała i bawiła się razem z innymi. Nie sądziła, że kiedyś znajdzie się tak blisko zespołu. Była na ich dwóch koncertach, ale tu byli na wyciągnięcie ręki. A gdy chwilę później rozbrzmiały dźwięki Sugar, podskakiwała radośnie w rytm melodii i poczuła się rozczarowana, gdy Girls Like You okazało się ostatnią piosenką wieczoru. Odwróciła się i dopiero teraz odszukała Roberta. Stał nadal w wejściu z Nevillem. Rozmawiali. Szybkim krokiem podeszła do nich.

– To wszystko? Już koniec koncertu?

– Grają od czterdziestu minut. Za późno przyszłaś – odpowiedział Nevill.

– Miałam nadzieję na autograf – stwierdziła, jakby nie miała żadnego. W jej pamiętniku były zarówno autografy zdobyte osobiście, jak i te, które ktoś zdobył specjalnie dla niej.

– Nevill mówił, że zjedzą tu kolację – poinformował ją Robert.

– Naprawdę?! – Z wrażenia aż podeszła do niego i ścisnęłarękaw jego marynarki. Miała tu, na jednym przyjęciu, zajebisty zespół i faceta, do którego wzdychała od zawsze. Już dawno nie spotkało ją życiu tyle przyjemności na raz. Robert był w tym momencie wspaniały. Podobało jej się jego bystre spojrzenie i delikatny uśmiech błąkający się w kąciku jego męskich ust.

– Naprawdę – potwierdził Nevill. – Ale teraz zapraszam do stolika, bo za chwilę zadepta nas tłum – powiedział i wskazał dłonią salę ze stolikami, którą wcześniej mijali.

Avril ruszyła za nim, ale odwróciła się jeszcze, aby sprawdzić, co dzieje się pod sceną. Artyści już z niej zeszli, a goście powoli ruszali na salę, aby zająć swoje miejsca. Podniosła wzrok i zauważyła bystre i piękne oczy Roberta wpatrujące się w nią.

– Co? – zapytała. Lubiła być w jego pobliżu i czuć jego bliskość. Lubiła, gdy tak na nią spoglądał. Poczuła, jak jego dłoń obejmuje ją w tali. Ten zdecydowany gest bardzo jej się spodobał, jak i to jak ramię przy ramieniu szli za Nevillem. Robert nachylił się i szepnął jej do ucha:

– Proponuję, abyśmy się nie rozstawali tego wieczoru. Podobasz się zbyt wielu ludziom. Pilnuj się mnie.

– Ciebie i Nevilla.

– Jego nie byłbym taki pewien.

– Jesteś o niego zazdrosny? – zapytała prowokacyjnie.

– Nie, mówię tylko, że to nie mnie Nevill chętnie by przeleciał – stwierdził z zadowoleniem i puścił jej oko.

– Bzdury! – oświadczyła dumnie, ignorując jego uszczypliwości. Obaj towarzyszący jej dzisiaj panowie byli przystojni i interesujący, a każdy w tym otoczeniu zazdrościł jej zapewne takich znajomości. Robert był oszałamiająco przystojny i każda kobieta zawieszała na nim pełne pożądania spojrzenie, a ten drugi niewiele mu ustępował. Obaj osiągnęli sukces, ale tylko Nevill był do wzięcia. Ten, dla którego od zawsze biło jej serce, był żonaty.

Stoliki były ośmioosobowe. Usiedli razem z innymi parami. Państwo Delaney byli od nich zdecydowanie starsi. On dostojny, widać że wysportowany, z lekko szpakowatymi po bokach włosami, a ona niesamowicie elegancka i wystylizowana, jak jakaś wielka aktorka. Partnerki pozostałych dwóch gości były zdecydowanie od nich młodsze, ale i tak starsze od Avril. Ona czuła się tu jak smarkula. Nie zwracała jednak na to uwagi i szybko złapała ze wszystkimi nić porozumienia, dobrze bawiąc się przy wystawnej, pysznej kolacji i wspaniałych trunkach. A co najważniejsze, miała przy sobie Roberta i po prostu rozkoszowała się tym, że jest tu z nią. Często na niego spoglądała. Na jego dłonie, które były tak blisko i gdyby chciała mogłaby ich dotknąć, na to jak swobodnie czuł się w tym towarzystwie i jak ciekawie opowiadał o lataniu. Avril doskonale pamiętała, jak bała się o niego, gdy usłyszała, że rozbił się samolotem. Cudem wyszedł żywy z tej katastrofy, długo leżał połamany w szpitalu i mnóstwo czasu spędził na rehabilitacji. Z tego co wiedziała, nadal latał.

W pewnym momencie, gdy kolacja dobiegała już końca, a rozmowy przy stoliku zeszły na nużące Avril tematy polityczne, rozglądała się po sali, pijąc prawie duszkiem kolejny kieliszek szampana. Było tu mnóstwo wytwornych i bogatych gości. Niektórych znała, ale większość z nich widziała po raz pierwszy w życiu.

Wtedy jej wzrok napotkał wzrok Nevilla, który wcześniej siedział dwa stoliki dalej, a teraz stał w głównym przejściu i naglącym gestem przywoływał ją do siebie.

– Zaraz przyjdę – szepnęła do Roberta i ruszyła w stronę gospodarza przyjęcia.

Szybko przemieszczała się między stolikami, a gdy stanęła przed uśmiechniętym i zadowolonym już teraz mężczyzną, zapytała:

– Co się stało?

On jednak chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą mówiąc:

– Zespół odjeżdża! Chodź szybko, Avril!

– Idziemy do nich?! – zakrzyknęła, niemal biegnąc obok niego.

– Oczywiście!

Już o nic nie pytała, tylko szybko podążała za nim. Wybiegli do holu, a stamtąd na dwór, gdzie u stóp schodów stała biała limuzyna, a muzycy właśnie do niej wsiadali.

– Adam! – zakrzyknął Nevill, ewidentnie przywołując lidera zespołu.

Obsługa i czterej mężczyźni, których Avril znała doskonale z widzenia, zatrzymali się. Dzisiaj grali tu w pomniejszonym składzie i po uśmiechach było widać, że dobrze się bawili.

– To zapewne ta twoja przyjaciółka, o której mówiłeś! – zawołał na ich widok James Valentine, gitarzysta zespołu. – Projektantka?

– Ta sama – odparł Nevill, gdy przystanęli przy nich.

Avril aż nie potrafiła uwierzyć, że znów jest tak blisko zespołu. Bliżej niż poprzednio.

– Wiem, że się spieszycie chłopaki, ale może znajdziecie czas na jedno zdjęcie z Avril?

– Szkoda, że wcześniej się nie spotkaliśmy – zagadnął Adam Levin.

Serce Avril łomotało, gdy lider zespołu przemówił do niej.

– Trochę się spóźniłam – wyjaśniła onieśmielona.

– To dawaj, zróbmy to zdjęcie, bo czekają już na nas w Hiltonie – pogonił wszystkich gitarzysta i Avril niespodziewanie znalazła się między Adamem i James'em oraz resztą zespołu.

– A ja się zmieszczę? – zapytał Nevill.

– Ty zrób nam pamiątkowe zdjęcie i podeślij od razu kopię – dyrygował Adam Levin.

Nevill, zupełnie nie zrażony, wyciągnął z kieszeni marynarki swój telefon i zrobił nim kilka zdjęć.

– Gotowe! – oznajmił.

Avril była szczęśliwa. Miała zdjęcia z zespołem, coś o czym do tej pory mogła tylko pomarzyć. Zamienili jeszcze parę słów, a potem pożegnała się z nimi. Nim się spostrzegła, odjechali, a ona dygotała z wrażenia.

– Mam też dla ciebie autograf – oznajmił Nevill, nachylając się w jej stronę i obejmując ją ramieniem, bo zaczęła trząść się z emocji, a może z zimna.

– Naprawdę masz dla mnie autograf? – zapytała, gdy wchodzili szybkim krokiem do holu.

– Czego nie robi się dla pięknej kobiety – powiedział i poprowadził ją długim jasnym korytarzem obok schodów. Przystanął. Avril przyjrzała mu się uważnie, gdy sięgnął do kieszeni marynarki i podał jej ozdobną, biało-złotą kartkę. Przyjęła ją i spojrzała. Były tam wszystkie cztery autografy.

– Dziękuję! – ucieszyła się i wspiąwszy się na palce ucałowała go z radości w policzek.

Nevill objął ją w talii i przytrzymał przy sobie.

Poczuła się dziwnie nie na miejscu. Zaskoczył ją tym gestem, więc od razu próbowała się odsunąć.

– Tylko tyle dostanę za ten prezent?

– A co na to twoja partnerka? – zapytała, próbując się wyswobodzić z jego objęć. Chciała przypomnieć mu, że i on i ona mają w swoim życiu pewne zobowiązania.

Nevill uchodził raczej za człowieka oziębłego i zdecydowanego, chociaż ona nigdy tego nie odczuła, ale nie brała pod uwagę, że będzie od niej czegoś chciał.

Roześmiała się i odsunęła się zdecydowanie od niego. Niechętnie bo niechętnie, ale puścił ją bardzo się przy tym ociągając.

Poznali się trzy miesiące temu na innym przyjęciu i przegadali prawie cały wieczór. Wiedział wtedy o niej sporo, a ona o nim nic. Dopiero potem zaczęła zwracać na niego uwagę, wychwytywała artykuły prasowe o nim i interesowała się plotkami, które często o nim krążyły. Na drugim spotkaniu, raptem miesiąc temu, bawili się we czwórkę, ona z Markiem i Nevill ze swoją partnerką. Avril czuła wtedy, że Nevill jest nią zainteresowany, ale bardziej ze względu na sukces jaki odniosła. Nie sądziła, że może mu się podobać! Praktycznie wyśmiała Roberta jakąś chwilę temu, gdy powiedział, aby na niego uważała, a teraz co?

– Partnerka? – zdziwił się.

– Ta z poprzedniego spotkania – podpowiedziała mu.

Nevill uśmiechnął się pobłażliwie.

– Nie Avril, jestem tu dzisiaj sam i jeżeli...

– Sam? – zdziwiła się. – To tak jak ja i Robert.

Nevill spojrzał ponad jej ramieniem na stojącego w drugim końcu sali Roberta.

– Jest z tym mały problem. Robert nie lubi trójkątów.

Oboje zaśmiali się, chociaż z różnych powodów, o czym Avril zupełnie nie wiedziała.

– Masz rację. Robert kocha swoją żonę.

Wtedy Nevill postąpił krok w jej stronę, nachylił się nad nią i patrząc jej prosto w oczy powiedział:

– Czyli jesteś do wzięcia. Robert nie jest tobą zainteresowany? – zapytał poważnie. – Moglibyśmy pójść na górę, albo na dół, zależnie co lubisz, i razem spędzić czas. Co ty na to?

Przełknęła głośno ślinę. Czyżby się przesłyszała? Radziła sobie z wieloma rzeczami w życiu, ale tak jawnej deklaracji w ogóle się nie spodziewała.

– Nevill... – wyjąkała zaskoczona.

Jego palce przesunęły się po wgłębieniu jej dekoltu i zatańczyły na jej skórze.

– Jestem tu z Robertem. – Odsunęła się.

– Ale on nie przeleci cię tak dobrze jak ja.

– Jakoś i tak wolę jego.

Spuściła głowę i odwróciła się od niego, postanawiając odejść.

– Umówmy się... – zatrzymał ją, łapiąc za przedramię i przyciągając do siebie.

– Nic z tego. Mam kogoś – zasłoniła się Markiem.

– Umówmy się, że jak nie uwiedziesz dzisiaj Roberta, to pójdziesz ze mną. Co ty na to?

– Nie przyszłam tu po to, aby uwodzić.

– Ale takie są zasady klubu. Albo uwodzisz, albo dasz się uwieść.

Z niedowierzania pokręciła głową.

– Zostajesz tu do pierwszej w nocy i bierzesz udział w zabawie, jaką zaproponują ci inni goście lub organizujesz sobie czas w ramach tego, co przygotował dla gości gospodarz.

Roześmiała się.

– Bzdury...

– Nie przeczytałaś umowy załączonej do zaproszenia?

Spojrzała na niego zaskoczona.

– Avril, o to cię nie posądzałem – pogroził jej zadziornie palcem. – Czyli co? Wpadka? Ale nie martw się, jeżeli zdecydujesz się na mnie... – znowu przybliżył się do niej – ...zrobię wszystko, abyś nigdy nie zapomniała tej nocy.

– Raczej podziękuję.

– To może chociaż przejdziesz się ze mną po Cristal Garden Club i sama się przekonasz, jaki charakter ma to spotkanie towarzyskie.

Avril zupełnie nie wiedziała, o czym mówi Nevill, a żeby nie wpaść w jeszcze większe bagno niż to w którym już była, postanowiła odejść.

– Obiecałam Robertowi, że spędzimy ten wieczór razem i nawet nie wiesz, jak jestem zadowolona z tego powodu.

Ruszyła do sali, nie oglądając się za siebie, chociaż jeszcze długo czuła na sobie spojrzenie Nevilla. Nie wiedziała, czy właśnie zrobiła sobie z niego wroga i co złego może spotkać ją ze strony tego człowieka.

Uspokoiła się trochę, gdy przy barze zobaczyła Roberta, stojącego wśród paru osób. Od razu zrobiło jej się lepiej i jedyne czego zapragnęła, to jego bliskości. Praktycznie dopadła do niego i obejmując go w pasie, wtuliła się w jego wielką postać.

– Szukałem cię – powiedział od razu, odsuwając się z nią na bok. – Gdzie byłaś, Pączku? – dopytał szeptem, tuląc ją do siebie i głaskając po odkrytych plecach.

– Miałeś rację. Nevill czegoś chce. Właśnie złożył mi propozycję.

Poczuła, jak Robert się spina, ale jednocześnie mocniej przyciska ją do siebie.

– Co mu odpowiedziałaś?

– Powiedziałam, że jesteśmy razem – dodała podnosząc głowę i uważnie wpatrując się w jego tak znajome, pełne czułości, uwagi i zainteresowania oczy.

– Bo jesteśmy – odparł i nachyliwszy się, szepnął jej do ucha. – Przecież bym cię nie zostawił.

– Wiem... – odparła. Znała go. Wiedziała, że może na niego liczyć. Zawsze był wobec niej uczciwy.

Ujął ją pod brodę i spojrzał poważnie w oczy.

– Avril, żałuję, że pozwoliłem ci tu przyjść. Nie zdawałem sobie sprawy, że taka młoda i atrakcyjna kobieta sukcesu jak ty, będzie dla wielu łakomym kąskiem.

– Tu jest wiele młodych i pięknych kobiet – stwierdziła, bo właśnie tak było.

– Ale to głównie hostessy, wynajęte do towarzystwa, a ty...

– Co ja...?

Zacisnął usta i spuścił na moment wzrok. Gdy go podniósł Avril wiedziała, że to nie będą żarty.

– Nie zdziw się, gdy tego wieczoru dotknę cię lub zrobię coś, czego do tej pory nie robiłem.

Zdziwiła się, gdy tak otwarcie powiedział o tym i poczuła się dziwnie. To zabrzmiało jak konieczność, a nie jak przyjemność.

– Myślałem, że będzie łatwiej, ale ty jesteś dla nich jak magnes i każdy chciałby cię mieć.

– Ty też? – wyrwało się z jej ust.

Robert patrzył na nią zaskoczony tak bardzo, jakby nie rozumiał pytania, a ona poczuła, jak ze wstydu pieką ją policzki. Jak mogła tak się zachować!

– O, w końcu jesteście w komplecie – usłyszeli tuż obok męski głos.

Odwrócili się. Avril od razu rozpoznała Martę i Aleksa, parę, która siedziała z nimi przy stoliku.

– Tak, znalazła się moja zguba – oprzytomniał Robert, spoglądając na znajomych.

– Zniknęłam tylko na chwilę – zaprotestowała Avril. – Nic się nie stało.

Lepsze takie pogawędki niż niezręczne oczekiwanie na odpowiedź na to głupie pytanie, które tak niefortunnie zadała.

– Robert bardzo się denerwował – wyjaśnił Aleks i obrzucił ją dziwnym, łakomym spojrzeniem. Poczuła niesmak i dreszcz niepokoju.

Robert pomógł Avril usiąść na wysokim krześle barowym i powiedział:

– Avril, mamy propozycje od państwa Delaney – Położył równocześnie rękę na jej kolanie, gdy rozcięcie sukni odsłoniło jej nogi. Przesunął dłoń wyżej, po jej skórze i od razu wcisnął palce między jej uda.

Avril z wrażenia wstrzymała powietrze w płucach, gdy ją dotykał i muskał tak, że rozpalały się jej wnętrzności. Serce w jej piersi waliło, jakby chciało wyskoczyć. Czy tylko tyle wystarczyło, aby oszalała na jego punkcie?

– O co chodzi? – zapytała i spojrzała na niego, a potem na elegancką parę stojącą przed nimi.

– Marta i Aleks zaproponowali, abyśmy tę noc spędzili razem – wyjaśnił jej Robert.

Jakoś nie leżało jej ich towarzystwo. Byli starsi od niej o co najmniej dziesięć lat, a tu, na sali, działo się zdecydowanie więcej ciekawych rzeczy. Nie chciała całego wieczoru spędzać z nimi.

– Razem? – zdziwiła się.

– Na początek możemy zrezygnować z analu – dodał asekuracyjnie Aleks.

Avril zaniemówiła i uniosła wysoko brwi.

Zerknęła pytająco na Roberta.

– Mówiłem, że będzie trudno ją namówić – wtrącił szybko, widząc, że jest całkowicie zdezorientowana. – Jest... zbyt początkująca.

Mocno ścisnęła jego przedramię.

– Ona woli patrzeć – dodał.

– To może my zaczniemy, a ty popatrzysz, Avril? – zwróciła się do niej z radością na twarzy Marta. Miała ładny i szczery uśmiech. Może faktycznie chcieli się zabawić, ale ona nie robiła jeszcze czegoś takiego i nie miała zamiaru robić tego z nimi!

– Nie, dziękuje – odparła z udawanym spokojem.

– Więc co lubisz?

– Lubię po prostu popatrzeć na coś ładnego.

– Inspiracja do jej kolekcji ubrań – rzucił Robert.

– Ach, rozumiem... – westchnęła zawiedziona Marta.

– To nic osobistego, ja... Ja po prostu... – zaczęła się jąkać.

Marta uśmiechnęła się znowu i uścisnęła jej dłoń.

– Spotkamy się, jak zasmakujesz tematu, a teraz proponuję, abyście zeszli na dół.

– Na dół?

– Popatrzeć... – podpowiedziała jej kobieta i puściła seksownie oczko. Potem rzuciła ukradkowe spojrzenie na Roberta. Avril nawet nie chciała spoglądać na Aleksa, aby nie przekonać się, że i on wpatruje się w nią zbyt zachłannie.

– Dziękuję – szepnęła.

Gdy Delaney odeszli, przez chwilę panowało między nimi milczenie. Potem Robert cofnął dłoń spomiędzy jej ud i odwrócił się do niej. Był jakoś dziwnie poddenerwowany.

– Co to jest, do cholery?! Każdy tu tak otwarcie zagaduje o seksie? – oburzyła się Avril.

– Kurwa, Avril, robisz ze mnie idiotę, czy naprawdę nie wiesz gdzie przyszłaś?! – zirytował się w jednej chwili.

Patrzyła na niego zaskoczona.

Zauważył jak bardzo jest zdezorientowana. Chwycił ją za kark i przyciągnął jej głowę do siebie.

– Avril – szepnął jej prosto w usta. – Ci ludzie tu przychodzą, aby uprawiać seks. To ekskluzywny klub erotyczny.

Zwątpiła w siebie, w swoją pewność i inteligencję. Oparła czoło na jego ramieniu.

– Boże, jaka ja jestem głupia – wyszeptała.

—————————————————-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro