15. AVRIL

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Avril 

Robert wciągnął ją w głąb pomieszczenia. Było nieduże i ciemne. Gdyby nie światło z drugiego pokoju za szybą, gdzie właśnie jęczeli z przyjemności kochankowie, panowałby tu mrok. Avril otarła się o szklaną powierzchnię, prawie wpadła na nią i dopiero teraz przyjrzała się kobiecie i mężczyźnie. Ona klęczała na brzegu łóżka, które zajmowało prawie cały pokoik. Miała związane na plecach ręce i koronkową maseczkę na twarzy, która otulała jej oczy. Chyba było jej dobrze.

Nie zauważyła nawet jak Robert i Nevill rozmawiają i przyglądają się jej. Po prostu zachłysnęła się widokiem ekstazy, którą dostrzegła na twarzach kochanków i z wrażenia przygryzła dolną wargę. Nawet jej się to podobało, a skoro jej nie widzieli, z ciekawością ogarnęła parę wzrokiem. Jego szczupłą sylwetkę i członka zagłębiającego się intensywnie w ciele kobiety. Zrobiło jej się gorąco od samego patrzenia. Czuła, jak ta scena ją podnieca.

– Chcesz, aby Nevill zrobił z tobą to samo? – zapytał Robert, odwracając ją przodem do siebie.

– Nie... – szepnęła odruchowo.

Nevill roześmiał się.

– Ale podoba ci się – stwierdził.

– To jeszcze nie oznacza, że pozwolę się przelecieć każdemu.

Nie jego by chciała. Odruchowo spojrzała na Roberta. Patrzył na nią, jakby czekał na to co powie. Musiała przyznać, że najchętniej od razu by się na niego rzuciła po tym, jak całował ją chwilę temu tak namiętnie.

– Nie jestem każdym... – stwierdził pewnie Nevill.

Może nie był.

– ...i żałuję, że mam coś pilnego do załatwienia, bo pokazałbym ci co nieco – dodał przekornie.

Ona jednak wiedziała kogo wybierze.

– Wolę jego... – powiedziała wskazując głową Roberta. Z drżącym sercem przesunęła do niego i wtuliła się w jego bok, kładąc dłoń na klapie jego marynarki.

To on był od zawsze obiektem jej westchnień i to on ją dzisiaj rozpalał. Ten wieczór, jego ciepła dłoń na jej talii, bliskość i to wszystko, co działo się wokół, powodowały, że jeszcze intensywniej o nim myślała. Sama też łapała się na tym, że momentami tonęła w jego spojrzeniu. Miała dzisiaj to, co do tej pory było dla niej zakazane i niedostępne: jego uwagę, spojrzenia i bliskość. Miała tylko nadzieję, że Robert odbiera to jako element ich udawanej gry i że się nie zdradzi przed nim ze swymi uczuciami. Te myśli spowodowały, że poczuła ciepło na policzkach i silne uderzenia serca.

– Proszę, proszę – wtrącił Nevill, zwracając się do Roberta. – Okazja sama pcha się w ręce. Korzystaj.

– Korzystam. Już ty się o mnie nie martw – odparł z uśmiechem zadowolenia Robert i chwyciwszy Avril za rękę, pociągnął ją dalej, w kierunku drugiego pomieszczenia. Odsunął na bok grubą i ciężką kotarę, aby mogła przejść.

Avril rozejrzała się. Był to nieduży pokój przechodni, z kolejnym przejściem do następnych pomieszczeń. Na ścianach była czarna, stylowa tapeta w wielkie złote wzory, a na suficie piękny, ozdobny plafon tlił się skąpym światłem.

Zupełnie nie miała pojęcia po co tu przyszli i w jakim celu Robert ją tu wepchnął, więc rozejrzała się, a potem usiadła na jednej z obitych bordową skórą kanap. Co niby miałaby tu robić?

Nevill wszedł zaraz za nimi, uśmiechając się dziwnie. Zmierzył ją z góry na dół bezczelnym i zachłannym wzrokiem, zaśmiał się po cichu i przybliżył się o krok do niej.

– Czasami i tak będę próbował cię uwieść – wyjaśnił. – To silniejsze ode mnie.

Robert odchrząknął, aby go upomnieć, ale ten jeszcze dodał, jakby uwielbiał dostarczać jej silnych emocji:

– Nie wiem czy dobrze wybrałaś. Ja przynajmniej nie ukrywam swojej natury i wiedziałabyś, co by cię czekało. Ty wybrałaś jednak wilka w owczej skórze... Mam nadzieję, że nie będziesz żałować.

– Nie mam takiego zamiaru.

– To dobrze... – Nevill potarł palcami policzki. Avril wydawało się, że jest rozbawiony. Czyżby powiedziała coś śmiesznego?

– Może i tobie coś się dzisiaj trafi – pocieszyła go, wstając i podchodząc do nich. Spojrzała na Roberta i oparła się o niego.

– Może... – odparł tajemniczo i puścił do niej oko.

– Chcesz zobaczyć, co Nevill będzie robił? – zapytał Robert i wskazał wolną ręką przejście, gdzie stał już i czekał na Nevilla jego ochroniarz.

Avril z zaciekawieniem zerknęła wzdłuż długiego korytarza, gdzie na końcu były zamknięte drzwi. Potem wróciła wzrokiem do obu panów.

– Co tam jest? –zapytała.

Nevill uśmiechnął się tylko i ruszył w tamtą stronę. Przystanął jednak w przejściu, odwrócił się do nich i dodał. – Jak będziesz kiedyś chciała, pokażę ci mój pokój zabaw.

Avril głośno przełknęła ślinę. Wiedziała, co to znaczy. Czyżby Nevill faktycznie lubił się ostro zabawiać? Może był jednym z tych dominujących, którzy wiążą i biczują swoje partnerki.

– Nie, dziękuję – odparła tylko.

Nie czekał. Ruszył wzdłuż korytarza, a gdy na jego końcu otwarł drzwi, Avril widziała przez moment tamto pomieszczenie pełne ludzi i jakąś kobietę leżącą przed nimi nago na kozetce. To nie były jej klimaty.

Cofnęła się i znów oparła się ufnie o Roberta.

– Avril, czy zawsze muszą być z tobą problemy? – zapytał powoli, niskim i spokojnym głosem.

Odwróciła się i spojrzała na niego, bo jeszcze nigdy nie słyszała w jego, nad wyraz niskim teraz głosie, tylu elektryzująco seksownych i ponętnych nut. Może przez moment jej myśli pochłonął Nevill i jego świat, ale gdy tylko spojrzała na Roberta, jej dawne uczucia powróciły. W jednej chwili utonęła w jego przenikliwym spojrzeniu.

– Problemy...? – zapytała zdziwiona.

– Problemy – potwierdził przysuwając się do niej. – I zupełnie nie wiem, co oboje sobie myśleliśmy przychodząc tutaj. – Pokręcił z niedowierzaniem głową.

– Ja też nie wiem – szepnęła.

Nie chciał jej i żałował tego wszystkiego, co się tutaj stało – pomyślała od razu ze smutkiem. Dobrze, że panował tu półmrok, bo czuła, że żal rysuje się na jej twarzy. Nie chciała, aby to zauważył. Przestraszyła się, gdy położył niespodziewanie dłoń na jej policzku. Spojrzała na niego, jakby pytała, co robi?

– Ale cieszę się, że tu z tobą jestem – powiedział. Przekrzywił głowę i zapatrzył się w jej oczy.

Avril przestała z wrażenia oddychać.

Czekała.

W tym właśnie momencie dodatkowy strumień światła padł na ich twarze. Oboje odwrócili się w jego stronę. Wtedy Avril zorientowała się, że właśnie unosi się roleta, która odsłania przed nimi pokój, gdzie tak jak w poprzednim pomieszczeniu, za szybą, jest pokój schadzek.

– Co? – powiedziała zdegustowana z pewnym obrzydzeniem. Nie miała już zamiaru oglądać takich scen jak tam. – Wychodzę stąd – oznajmiła.

– Zaczekaj. – Zatrzymał ją, chwytając za ramię. – Tu przynajmniej możemy siedzieć i nikt nas nie obserwuje.

Spojrzała na Roberta. Wzruszył ramionami i poszedł usiąść na kanapie. Rozsiadł się niedbale w jej rogu i położył jedną nogę na siedzisku. Avril wahała się. Miał oczywiście rację. Tu byli bezpieczni, nie było kamer, a Nevill poszedł się zabawić.

– Ile czasu zostało do pierwszej? – zapytała.

Spojrzał na zegarek. Znała tego czarnego Rolexa, skonstruowanego specjalnie dla niego na zamówienie. Wszyscy wiedzieli, że był prezentem od Adama.

– Została ledwie godzina – odparł spokojnie.

Avril skinęła głową i zerknęła na to, co dzieje się za szybą.

Na szczęście tam nie było tak ostro jak w poprzednim pokoju. Dwie kobiety i mężczyzna, stojąc przy ścianie, po prostu całowali się na zmianę.

– Dobrze, to mogę zostać i ewentualnie... popatrzeć – stwierdziła niby obojętnie. Ociągając się ruszyła i usiadła na środku kanapy. Założyła nogę na nogę i bawiła się, przebierając palcami rąk. Dopiero po chwili zerknęła na Roberta.

Siedział z głową odchyloną do tyłu, opierając ją wygodnie o ścianę, a rękę ułożył wzdłuż oparcia. Miał zamknięte oczy i odpoczywał od tego całego zgiełku. Od niej.

Prześlizgnęła się wzrokiem po nim. Wyglądał cholernie seksownie. Najbardziej podobały jej się jego niesamowicie wykrojone, męskie usta, które ją dzisiaj całowały, a reszta... Jego ciało, gdy tak siedział niedbale. Rozpięta marynarka, biała, dobrze dopasowana koszula, pas smokingowy i te szelki z białej mory, nieśmiało wyglądające spod rozchylonej marynarki. Aż chciało się go dotknąć.

Boże! O czym ona myślała. Nie mogła tego zrobić po tym, co wcześniej powiedział. Wystraszona własnymi myślami, spojrzała spanikowana na jego twarz. Spokojne, łagodne rysy ją zachwycały.

Wtedy przypomniała sobie, co powiedział o nim Nevill.

– Faktycznie jesteś tak niebezpieczny, że powinnam się ciebie obawiać? – zapytała.

Robert uniósł nieznacznie powieki, a prawie niewidoczny uśmiech zaigrał na jego twarzy.

– Nie, nie jestem.

– Ale Nevill...

– Znasz mnie i nie musisz słuchać Nevilla. Nie mam w zwyczaju nikogo krzywdzić. A ty powinnaś wiedzieć, że nie musisz się mnie bać.

Znała go i zawsze czuła się przy nim bezpiecznie.

Przytaknęła nieznacznie głową i spojrzała na ruchomy obraz i to, co działo się za szybą. Uniosła brwi. Pieszczoty i całowanie w trójkącie trwały nadal, z tą tylko różnicą, że ubrania znikały, a kobiety z zapałem pieściły nagie ciało mężczyzny.

Poprawiła się, siadając wygodniej na sofie i udała, że strząsa jakiś pyłek z sukienki. Krępowało ją oglądanie takich scen przy nim, a na jej nieszczęście napotykała tu na nie wszędzie. Czuła jak emocje w niej buzują, gdy znów podniosła wzrok i zobaczyła jak dłoń jednej z kobiet pieści członek mężczyzny.

– Chodź do mnie, Avril – usłyszała cichy, niski głos Roberta. Prawie wymruczał to zdanie, a ona spojrzała na niego.

Obserwował ją i dokładnie wiedział, jakie wrażenie wywołują w niej te sceny za szybą. Czuła się skrępowana, ale i podniecona, rozdygotana emocjonalnie i gdyby teraz przysunęła się do niego, mogłaby się po prostu na niego rzucić. To było zbyt niebezpieczne.

Pokręciła głową.

– Nie mogę – wyszeptała.

Robert wyprostował się, pochylił się w jej stronę i objął ją w talii swoimi mocnymi i ciepłymi dłońmi, po czym silnym szarpnięciem przyciągnął do siebie.

– Co robisz?! – zbulwersowała się w jednej chwili, gdy posadził ją między swoimi nogami tak, aby oparła się plecami o jego tors.

– Cicho bądź, wariatko.

Chciała wyrwać się, ale przytrzymał ją w miejscu przy sobie. Tym razem trzymał ją mocniej, zgniatając wręcz o swoje ciało. Nachylił się, szepcząc do jej ucha.

– Tak będzie bezpieczniej, gdyby ktoś tu wszedł.

Odchyliła głowę do tyłu i spojrzała przez ramię na niego. Jakaż była głupia i nie pomyślała, że on tylko stwarza pozory dla innych, gdy ona po cichu chciała, aby się nią zainteresował.

– Przepraszam, że musisz się zmuszać i udawać dla mnie.

– Nie zmuszam się, gdy taka młoda i atrakcyjna kobieta jak ty, siedzi przy mnie.

– Czyżbym ci się podobała? – zapytała. Tak, miała niewyparzony język i podświadomie chciała, aby powiedział, że mu się podoba. Prowokowała go chociaż nie powinna.

– Jesteś dla wielu łakomym kąskiem. Każdy chciałby cię mieć.

– Ty też? – wyrwało się z jej ust. To pytanie stwarzało wbrew pozorom więcej kłopotów.

Poczuła jak się zaśmiał tuż przy jej uchu. 

– Oprzyj się po prostu na mnie i popatrzmy, co robi nasza trójka aktorów  – powiedział rozbawiony. 

Wbrew pozorom, ta odpowiedź sprawiła jej ulgę. Sama nie wiedziała, co by zrobiła, gdyby okazało się, że mu się podoba.

Westchnęła i oparła się o niego całym ciężarem, o mężczyznę, który wywoływał w niej tyle emocji i którego od lat darzyła niezmiennym uczuciem. Może czuła się dziwnie, niezręcznie, gdy tak otaczał ją swoimi ramionami, ale pomyślała, że taka okazja się już nie trafi i po prostu wtuliła się w niego, w jego twarde i wygodne ciało. Położyła jedną dłoń na jego dłoni, a on splótł swoje palce z jej palcami. Ogarnęło ją podniecające ciepło i błogość. Było jej dobrze, gdy czuła jak zaciska palce drugiej dłoni na jej talii i przesuwa wyżej na żebra. Czuła jego oddech i ten niesamowity zapach. Może była dla niego tylko przyjaciółką, z którą nie chciał wikłać się w nic niestosownego, ale była tu i teraz z Robertem. Chciała, aby to trwało i poddała się marzeniom. Jednak gdy przez przypadek zerknęła w stronę szyby, westchnęła zdegustowana. Obie kobiety klęczały przed mężczyzną i z zapałem ssały i lizały jego kutasa.

– Znowu to samo – szepnęła i odwróciła wzrok.

Robert zaśmiał się.

– Nie lubisz takich scen? Oni w trójkę i my jako widzowie – zapytał, szepcząc jej do ucha tak, że prawie muskał ustami jej skórę.

Ogarnął ją dreszcz podniecenia i odwróciła głowę, aby odsunąć się odrobinę od niego. Jej wzrok padł znów na trójkę kochanków. Jak dla niej robiło się zdecydowanie za gorąco, gdy oglądała to obciąganie w towarzystwie takiego mężczyzny jak Robert.

– Nie oglądam czegoś takiego. Tym bardziej z facetami.

– A co oglądasz?

– Z facetami? Nic. Wolę działać niż oglądać – odparła szczerze.

Robert odchrząknął, jakby z niedowierzenia i poczuła jak zaciska na niej ramiona.

– Moja mała Avril... – niemal wymruczał. – Nie powinnaś mówić takich rzeczy mężczyźnie...

– Nie? Dlaczego? – zdziwiła się. Od razu odwróciła się do niego i spojrzała w jego oczy.

– Bo to zbyt podniecające.

Tym razem to ona się roześmiała.

– Podniecające? Dla kogo? Dla ciebie?

– A jak sądzisz? – zapytał i ujął delikatnie palcami jej brodę.

Odwrócił jej głowę tak, aby na niego spojrzała.

Avril z wrażenia aż rozchyliła usta i prawie krzyknęła, gdy zaraz potem podniósł ją bez trudu i posadził okrakiem na swoich biodrach przodem do siebie. Objął ją mocno, a jej całe ciało przylgnęło do niego.

– Robert...! – jęknęła zaskoczona, gdy poruszył pod nią biodrami i poczuła jaki jest podniecony. Chciał, jej to pokazać.

– Sądzę, że jesteś cholernie atrakcyjna – powiedział poważnie.

Jego spojrzenie było gorące, stanowcze i tak intensywne, jakby czegoś od niej chciał. Wiedziała, że bez wahania da mu to wszystko, bo tą bliskością rozpalał całe jej wnętrze.

Problemem było tylko to, że resztkami sił panowała nad swoimi uczuciami i nad swoim sercem, tłumacząc sobie, że tamte pocałunki były na pokaz. A ten, na który teraz się zanosiło wcale taki nie będzie. Gdy to zrobią, a potem on ją zostawi i wróci najspokojniej w świecie do żony, jej serce pęknie na miliony kawałków z żalu i miłości. Nie odsunęła się jednak. Pragnienie bliskości było zbyt wielkie i zdominowało tę chwilę.

– Zawsze miałaś piękne usta – powiedział z fascynacją.

Przesunął kciukiem po jej wargach, delikatnie obrysował ich kontur, po czym zbliżył swoje wargi do jej.

Serce Avril waliło jak oszalałe. W jednej chwili przeszył ją dreszcz podniecenia, a ciało pokryło się gęsią skórką. Nie wierzyła w to, co się dzieje.

– Wiem, że mógłbym – powiedział pewnie, wpatrując się w jej apetyczne usta.

Zacisnęła palce na jego ubraniu i spojrzała w jego pociemniałe oczy. Chciała, aby pocałował ją tak, by totalnie się zatraciła.

– Zrób to – zachęciła go.

Wiedziała, że to nie będzie zabawa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro