29. Avril

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Avril zostawiła melexa na podjeździe i wbiegła do domu. Była roztrzęsiona, a jej serce i umysł rozdarte między miłością do Roberta, a tym co podpowiadał jej rozum. Jednak w tamtym momencie, gdy do niej podszedł i zaczął dotykać, wcale nie zachowała się racjonalnie. Ale jak mogłaby mu odmówić. Jak mogłaby odmówić sobie tego, o czym tak marzyła i czego tak pragnęła.

Zatrzasnęła za sobą drzwi apartamentu i stanęła na środku salonu. Zakryła dłońmi twarz i powoli przesunęła je w górę, wplatając palce we włosy. Była nieszczęśliwa i zagubiona. Nic nie było takie jak by mogło być. Może gdyby to wszystko zdarzyło się wcześniej, a nie teraz, gdy postanowiła stworzyć z Markiem rodzinę.

Przeżyła z Robertem cudowne i upojne chwile, a on dał jej rozkosz, o której marzyła. Po prostu ziemia się rozstąpiła, a ona drżała w jego ramionach i traciła świadomość, gdy zrobił z nią to coś... Jeszcze nigdy nie uprawiała seksu analnego, żadnej jego namiastki i niczego podobnego. Przestraszyła się na początku tego co z nią robi, chciała uciec zawstydzona tak śmiałą i zdecydowaną penetracją, ale chwilowy ból i zaskoczenie zastąpiła rozkosz i chęć poznania czegoś nowego i niesamowitego. Nigdy by siebie nie posądziła o to, że jej się to spodoba, ani jego o to, że potrafi tak zawładnąć kobietą.

Czuła się bezradna i niepewna tego, co się teraz stanie. Na pewno Robert będzie ją pytał dlaczego uciekła i go zostawiła. Był uparty i nie zostawiał nierozwiązanych spraw. Była pewna, że tu przyjdzie i będzie chciał z nią porozmawiać.

Nie czekała, szybko przekręciła gałkę pod klamką, zamykając drzwi na klucz. Nie chciała i nie miała siły na tę rozmowę. Przeszła przez salon, otwarła drzwi na taras i ciężko usiadła na miękkim, obszernym fotelu.

Przed oczami miała chwile, gdy leżeli na łóżku w pokoju numer osiem i patrzyli na siebie, i wiedziała, że kocha go całym sercem. Chwała Bogu, że nie mieli prezerwatywy, aby posunąć się dalej. To był dla niej moment otrzeźwienia. Postanowiła wyjść, wymknąć się i jakoś zapomnieć. Nie chciała słyszeć po wszystkim jego wymówek, przeprosin, że się pomylił i zadziałał impulsywnie, bo przecież ma żonę. Wiedziała, że była dla niego substytutem Very i nigdy z nim nie będzie. To było wręcz pewne, że zabawią się, przeżyją namiętne chwile, a on ją potem zostawi.

Gdyby spędziła z nim noc, jej życie pewnie by się rozsypało, a ona chciała tego uniknąć, goniąc dosłownie resztkami sił. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna wikłać się w romans z żonatym mężczyzną, a przecież już to zrobiła. Nie do końca wprawdzie, ale zrobiła. Siedziała i starała się myśleć racjonalnie. Wiedziała, że będzie lepiej jak nie podda się temu pragnieniu, które nią targało.

Najgorsze było jednak to, że gdy zostawała sama z Robertem i gdy stawali naprzeciw siebie, rozum czmychał, a pozostawało tylko pożądanie. Od zawsze był jej miłością, niespełnionym marzeniem, a teraz był tak blisko i trudno było mu się oprzeć.

Podkuliła nogi i sama nie wiedziała ile czasu spędziła na tarasie zakopana w swoich myślach, z żalem w sercu, że jej życie jest tak pogmatwane i mimo tylu różnych sukcesów, nie do końca spełnione.

– Nie sądziłem, że jesteś takim tchórzem, Pączku – Głos Roberta rozległ się w nocnej ciszy.

Avril aż poderwała się do siadu ze swego miejsca. Była pewna, że zamknęła drzwi, więc jakim cudem dostał się tutaj? Spanikowana rozejrzała się wokół.

Dostrzegła go. Stał na piętrze, na balkonie swojego apartamentu i patrzył na nią. W blasku ogrodowych świateł, jego sylwetka była niewyraźna, ale widziała, że stał tam zasępiony w białej koszuli, z rękami w kieszeniach spodni i wpatrywał się w nią.

– Nie jestem tchórzem – odparła po chwili.

Z niedowierzaniem pokręcił głową.

– Wiele w życiu zniosę, Avril, ale nie to, że uciekasz przede mną z niezrozumiałych powodów. Mogłaś mi powiedzieć, że nie chcesz więcej.

Pochyliła głowę jak skarcone dziecko. Tylko że tu właśnie był problem. Chciała więcej. Właściwie chciała wszystkiego, co mógłby jej dać.

– Avril...? – ponaglił ją, gdy milczała już zbyt długo.

– To skomplikowane – odparła cicho.

– Więc mi o tym opowiedz.

Teraz to ona pokręciła głową. Nie chciała z nim rozmawiać. Wiedziała, że gdy wda się z nim w dyskusję, w pył rozsypią się jej postanowienia i rzuci się mu w ramiona, a przecież właśnie tego chciała uniknąć.

– Zostawmy wszystko tak jak jest teraz – zaproponowała.

– Dałbym ci spokój, ale chyba nie potrafię tego tak zostawić – odparł.

Avril miała wrażenie, że słyszy w jego głosie gniew.

– Robercie... – zaczęła, niepewnie patrząc na niego. Nie miała siły na utarczki czy kłótnie. – Nie pora na takie rozmowy.

– To idealna pora – rzucił z naciskiem. – Jesteśmy tu sami, nikt nam nie przeszkodzi, a do świtu jeszcze daleko.

Wszystko, co właśnie wyliczył, było prawdą. Nie miała jak wykręcić się z tej rozmowy. Jednak powody które podał, dla niej były dokładnie tymi powodami, przez które nie powinna się z nim spotykać.

– Jest późno, chce mi się spać – oznajmiła i wstała z fotela, aby uciec z tarasu i skryć się przed nim w sypialni.

– Mam cię utulić do snu? – zakpił.

Przystanęła, czując ogarniającą ją złość. Jak mógł tak się z niej naśmiewać!

– Nie... – rzuciła ze złością przez zaciśnięte zęby i spojrzała na niego przymrużonymi oczami. – To przez ciebie nie potrafię zasnąć! – powiedziała z goryczą. Czuła, jak żal ściska jej serce. Jednak w chwili gdy to powiedziała, zdała sobie sprawę, że nie powinna o tym wspominać. Podniosła na niego wzrok. Stał tam w tej białej koszuli, nic nie mówił i tylko się w nią wpatrywał. Miała wrażenie, że zaciska usta, a nadgarstkiem lekko uderza w balustradę. Wyglądał jakby zastanawiał się nad czymś lub walczył ze swymi myślami.

– Kurwa, Avril... – powiedział tylko szeptem i odwrócił się do ściany budynku.

Przez moment nie wiedziała co się dzieje. Robert nagle chwycił się znów balustrady i bez jakiegokolwiek wysiłku przeskoczył i znalazł się nagle po drugiej jej stronie. Zrobił spory krok, przeszedł na gzyms wystający ze ściany budynku i po paru krokach był przy drugim balkonie, tym nad tarasem, na którym stała.

– Co robisz?! – zawołała spanikowana. Bała się o niego bardziej, niż tego, dlaczego tu do niej idzie.

On jednak nie odpowiedział, opuścił się z balkonu, przytrzymując się dłońmi tralek balustrady. Zawisł na moment i skoczył w dół. Jak gdyby nigdy nic wylądował na jej tarasie, przy wyjściu do jej apartamentu, odcinając jej zupełnie drogę ucieczki. Powoli podniósł się z przysiadu i otrzepując ręce, ruszył w jej stronę.

Avril zamarła w bezruchu i tylko wpatrywała się w niego.

Robert, cudownie męski, stanowczy i pełen testosteronu, szedł w jej stronę. Patrzył na nią intensywnie i nawet na chwilę nie spuszczał z niej wzroku. Uwielbiała w nim to zdecydowanie i czuła, że w żaden sposób nie potrafi obronić swego serca przed tym mężczyzną.

Jej ciało szalało, widząc jak zbliża się do niej i mimo wszystko pragnęła wpaść w jego szerokie ramiona, wtulić się w niego i znów skosztować tych zaborczych ust. Był dla niej wszystkim o czym mogła marzyć.

– Proszę... – wyszeptała bezradnie, gdy był już przy niej. Wysoki, dobrze zbudowany i taki idealny i niebezpieczny. Mógł zniszczyć całe jej dotychczasowe życie. Zrobiła krok w tył, potem postanowiła go ominąć bokiem, ale chwycił ją w pasie i oplótł swymi ramionami.

– Powiedz, że to przeze mnie nie potrafisz zasnąć... Chcę to znów usłyszeć.

Wtuliła twarz w jego koszulę i oddychała nim. Jej palce zacisnęły się na jego bicepsach i zapragnęła poczuć jego siłę na sobie.

Bała się tego, co może się stać, ale to właśnie przy nim odkrywała, kiedy jest szczęśliwa.

– To wszystko przez ciebie – wyszeptała tylko, przesuwając palce wyżej na jego ramiona. – Chyba bardzo chcesz skomplikować mi życie – stwierdziła cicho.

– Tak... bardzo – przyznał, mocniej tuląc ją do siebie. – Ale odejdę, jeżeli tego sobie życzysz i ze wszystkich sił spróbuję trzymać się od ciebie z daleka, jeżeli mnie nie chcesz.

Podniosła głowę z jego piersi i spojrzała w poważne, cudowne oczy.

– Chcę, chcę czegoś więcej. Chociaż ten jeden raz...

Robert odchylił się i spojrzał zaciekawiony na nią, ogarniając szybko wzrokiem jej twarz. Jakby szukał sensu jej słów i próbował zrozumieć, co właśnie do niego powiedziała.

– Ten jeden raz? – zapytał niepewnie.

Skinęła głową.

Teraz był pewien o co jej chodzi.

Jego gorące i zmysłowe usta przywarły nieoczekiwanie do jej warg. Pocałował ją mocno, władczo i namiętnie. Nie była przygotowana na ten żar, ale szybko odpowiedziała mu z wielką pasją i w jednej chwili rzuciła się w wir tego uniesienia. Jego usta smakowały whisky, którą pił z nią tak niedawno przy barze i pachniał tak, jak pachnie szczęście – słodko i wspaniale. Przyciskał ją mocno do siebie, pochłaniał, a jej oddech rwał się, gdy całował ją bez końca. Błądził wargami po jej twarzy, szyi i odnajdywał znów jej spragnione usta. Oddychała nim i zachłannie oddawała się tej przyjemności.

– Chcę każdego kawałka ciebie – wyszeptał, szalenie podniecony tym co robili.

Serce biło jej gwałtownie, a świat wirował dookoła. Avril nie była przygotowana na taką zmysłowość. Ogarnęła ją przyjemność, poddała się jego pieszczotom i wyginała się ku niemu, aby poczuć go dokładniej. Wsunęła palce w jego krótkie, ciemne włosy i upajała się oszałamiającą bliskością.

Robert natarł na jej usta jeszcze mocniej i wdarł się językiem w jej wilgotne, jedwabiste wnętrze. Jęknęła oszołomiona przyjemnością, jakby błagała o więcej. To mu wystarczyło. Położył dłoń na jej karku i przesunął palce na tył jej głowy, po czym wsunął język głębiej. Westchnęła cicho i upojnie, zaciskając dłonie na jego ramionach. Uwielbiała czuć go tak blisko, ocierać się i zgniatać o niego.

Wyciągnęła kolejny raz tego wieczoru jego koszulę ze spodni, wsunęła pod nią ręce i dotknęła pleców, rozkoszując się napiętymi mięśniami i gładkością skóry. Jego ciało było takie twarde.

Zaskoczył ją, gdy wziął ją na ręce i ruszył w stronę sypialni.

Avril objęła go i wtuliła się w niego. Nie potrafiła się powstrzymać i ustami sunęła po szorstkim, pokrytym zarostem policzku. Weszli do środka, do jej sypialni, a on postawił ją zaraz przy ścianie. Ściągnął szybko przez głowę koszulę.

Jego ciało było piękne i cudownie wyrzeźbione, tak nieskazitelne, że zachwycała się nim. Dotknęła jego torsu, przeczesała palcami ciemne włosy w okolicach przepony i powoli zjechała palcami po wypracowanym brzuchu do pępka. Spojrzała mu w oczy.

– Tej nocy jesteś moja, Pączku – wyszeptał zachrypniętym głosem. Nie miała nic przeciwko temu, więc uśmiechnęła się delikatnie. Zrozumiał, że się zgodziła, pochylił się i pocałował ją od razu głęboko, wsuwając w nią język. Całował ją żarłocznie, a ich oddechy i westchnienia mieszały się. Jego dłonie błądziły po niej i rozsuwały na plecach zamek sukienki, a ona rozpinała pasek jego spodni i guziki.

– Chcę cię całego, we mnie – wyjęczała, gdy zrzucił z niej sukienkę i z żarem w oczach lustrował jej nagie ciało. Czuła jak pod wpływem tych gorących spojrzeń mrowią ją piersi, a na ciele pojawia się gęsia skórka.

– Dostaniesz wszystko – rzucił i przyciągnął ją do siebie pieszcząc jej biodra i pośladki. – Wejdę w ciebie głęboko. Pragnę cię – szeptał, całując ją delikatnie i lekko.

Cała przywarła do niego i instynktownie ocierała się zmysłowo o niego. Chciała czuć go przy sobie każdą cząstką ciała. Przyjemność płynąca z takiej bliskości była zbyt wielka, aby mogła się zatrzymać. Czuła tylko szalone emocje, wszechogarniające ją pożądanie i pokusę nie do zatrzymania.

Rozpięła ostatni guzik jego spodni, rozporek i wsunęła palce pod materiał.

– Kurwa, marzyłem o tym... – jęknął Robert, gdy objęła jego twardy członek palcami. Drgnął, wyprężył się i czuła, jak napina mięśnie, gdy przesuwała dłonią po całej jego długości. 

Teraz to ona upojona jego słowami i myślą, że marzył o niej i o tym, aby go dotykała, nie zdołała się powstrzymać i wpiła się w jego usta. Chciała go takiego twardego w sobie, czuła jak ta myśl ją rozpala, przyjemność spływa w dół jej ciała, a podniecenie nieznośnie w niej wiruje. Nigdy wcześniej nie czuła takiej rozdzierającej mieszaniny emocji i fizycznego głodu. W szale ciał i namiętności całowali się i wzdychali. Gdy wspólnie zsuwali z bioder jego spodnie, Avril zauważyła, że wyciągnął z ich kieszeni prezerwatywy.

– Tym razem masz – wyszeptała, chociaż była tak podniecona i rozpalona, że niewiele brakowało, by to ona poddała się teraz namiętności i zapomniałaby o zabezpieczeniu. Dobrze, że on był w stanie jeszcze myśleć.

– Zabrałem z automatu w klubie – odparł. Rzucił jedno opakowanie na blat komody stojącej obok, a drugie rozerwał zębami.

– Mogę? – zapytała.

– Nie, bo jak mnie znowu dotkniesz to za szybko skończymy – wyjaśnił i sprawnie nałożył gumkę na swojego kutasa. Avril przez chwile wpatrywała się jak to robi i z wrażenia przygryzała dolną wargę. Widok jego członka podniecał ją. Podobała jej się ta długość i podniecająca objętość. Czuła jak gwałtownie rośnie w niej podniecenie i zalewa ją w dole fala wilgoci.

Robert nie był w stanie czekać. Chwycił ją pod pośladkami i posadził na swoich biodrach. Objęła go ochoczo nogami i od razu zaczęli się całować. Jego oddech przyspieszył i zaczął się rwać, gdy ciała ocierały się o siebie.

Dotknął jej piersi, otoczył palcami i muskał delikatnie kciukiem czubek, który natychmiast zrobił się twardy i nabrzmiały. Pochylił się nad nim i leniwie otoczył językiem. Avril jęknęła z rozkoszy, jej myśli zapłonęły, gdy wziął sterczący sutek do ust. Drażnił i lizał miarowo, aż w całym jej ciele wezbrał żar, a miejsce pomiędzy jej udami zaczęło pulsować intensywnie.

Jej serce łomotało w piersi, gdy wrócił ustami do jej warg. Obsypała pocałunkami jego namiętne usta, linię szczęki, policzki, każde miejsce na jego twarzy, do którego mogła dosięgnąć. Bo on tej nocy też należał do niej. Ten jeden raz. Nie mogła więc zmarnować tej okazji.

Robert przycisnął ją mocno do ściany tak, aż traciła oddech, a ręką sięgnął pomiędzy nich. Czuła najpierw między swoimi pośladkami jego kutasa, bała się, że tam w nią wtargnie, ale jednocześnie poczuła dziwne podniecenie na myśl o czymś tak innym, niż robiła do tej pory. On jednak przesunął główkę penisa między jej wilgotne płatki, odnalazł to właściwe miejsce i pchnął.

Avril jęknęła z wrażenia. Płytko oddychała, gdy przyjemność przepływała falami przez jej ciało. Zerkała na niego, nabijała się na niego swoim ciężarem, ruchami ciała i oddychała w jego usta.

– Tak... – wzdychała, gdy zagłębiał się w niej i rozciągał jej wnętrze. Patrzyła nieprzytomnymi oczami na niego, aby ta jawa nie okazała się snem. To był on. Jej marzenie, Robert Lennox, zagłębiał się w niej swoim członkiem i rozpalał wprawnymi posuwistymi ruchami.

– Cholera, jak dobrze... – wzdychał, a jego oddech rwał się.

Pieprzył ją mocno i intensywnie, w tempie w jakim lubiła, ale wiedziała, że długo tak nie wytrzyma. Chciała więcej, a on z każdą chwilą udowadniał, że się rozsypie. Coraz szybciej i mocniej uderzał w nią, a ona jęczała, gdy z pasją i siłą wypełniał ją sobą. Płonęła z pożądania i oddawała mu siebie, swoje serce i ciało.

Dygotała z przyjemności. Doznania były tak obłędnie obezwładniające, że na zmianę pojękiwała i wydawała drżące okrzyki. Rozkosz władała jej ciałem, aż przestała nad sobą panować. Jęczała raz za razem, gdy w nią wchodził, aż w końcu dreszcze rozkoszy przeszyły ją całą, a orgazm wygiął w łuk jej ciało. Krzyczała i wiła się na nim, szalejąc z obezwładniającej przyjemności. Robert czuł jak się na nim zaciska, jak rozpada się, ale nadal pchał w nią swoim nabrzmiałym członkiem. Czuł, że jest na krawędzi i zaraz wybuchnie. Krzyknął ochryple i zaczął gwałtownie w niej pulsować, gdy zgromadzone w nim napięcie eksplodowało i wytrysnął w jej rozognione wnętrze.

Avril cicho pojękiwała i ocierała się o niego. Powoli, wtuleni w siebie, wracali do rzeczywistości. Pozwoliła mu zanieść się na łóżko. Położył się na niej i przyciskając do pościeli całym swoim ciężarem, patrzył na nią z dziwnym zaciekawieniem. Dotykał palcami jej twarzy i muskał delikatnie ustami jej opuchnięte od ich dzikich pocałunków, wargi.

– Teraz na spokojnie będę mógł cię kosztować – powiedział i zsunął się niżej po jej ciele. Krzyknęła, gdy wziął twardy zaróżowiony koniuszek jej piersi do ust. Zwilżył go językiem, muskał, bawił się nim i przygryzał zębami, aż jęczała i wiła się z frustracji. Pastwił się nad nią i podniecał, a ona uwielbiał go takiego gwałtownego i dominującego.

Chciała więcej i wiedziała, że to nie koniec. Przecież sam jej powiedział, że do świtu mają jeszcze sporo czasu.

------------------------------


Kolejny odcinek w okolicach 27 maja 2022.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro