Sprzeczać się jednak warto (Shee x Reader)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stałaś naprzeciw blondyna, który tak samo jak ty w niego, wpatrywał się w ciebie.

Złączyliście się w jednym spojrzeniu, aż po paru minutach spokojnej ciszy, chłopak odezwał się do ciebie.

- Wiem o czym teraz myślisz. - Uśmiechnął się zawadiacko.

- Co? O naszym drugim spotkaniu? - Spróbowałaś zbić go z tropu, jednak ci się to nie udało.

- Nie. O pierwszym.

Miał całkowitą rację, bo tak rzeczywiście było. Ale nie mogłaś zapomnieć tego, jakim wkurzającym typem wtedy był.

- Przypominasz sobie, jak to się w ogóle zaczęło?

               *       *       *

- Nē, niisan! - nawoływałaś ciemnoskórego dwunastolatka, który był... twoim bratem.

Nie, żebyś się nie cieszyła - chodzący optymizm i niedoszły, czy też przyszły, raper w jednym, był obecnie twoją jedyną rodziną.

Być może gdyby nie on, podchodziłabyď do waszej sytuacji nieco inaczej, ale przy tym chłopaku zwyczajnie nie dało się nad sobą użalać.

W końcu on miał jeszcze większe problemy od ciebie, którymi na przekór wcale się nie przejmował.

- Bracie! Pokaż się wreszcie, bo normalnie zaraz oszaleję... - marudziłaś, odnajdując wzrokiem kogoś, kto wśród wszystkich ludzi, których miałaś na widoku, wydawał się dosyć kompetentny, jak i niczym niezajęty.

Ruszyłaś szybkim krokiem w stronę jasnowłosego nieznajomego, który był chyba mniej więcej w twoim wieku.

- Ej... - zaczęłaś cicho, jednak blondyn najwyraźniej był bardziej zajęty rozmową ze samym sobą, niż słuchaniem ciebie.

- Baka - orzekł nieprzyjemnym tonem, ale jak się domyślałaś, słowo nie było skierowane do ciebie.

W takim razie do kogo?

Zamierzałaś go najzwyczajniej w świecie o tę sprawę zapytać.

- Yõ! - przywitałaś się radośnie, nie chcąc oceniać go pochopnie. - O kim tak nieładnie mówisz, co? - zapytałaś z wyszczerzem widniejącym na twarzy.

On za to minę miał jakoś skwaszoną, jednak odpowiedział ci, wskazując na cel swoich "drwin".

- Jego. - Podeszłaś bliżej, aby przyjrzeć się obrażanemu.

Okazał się być nim niewysoki jasnowłosy, rapujący pośród tłumu dwunastolatek. Faktycznie wyglądał na lekkiego dziwaka, ale żeby zaraz obdarzać go tym mianem na głos?

I to przy tobie...?

Spojrzałaś ponownie na ciemnookiego, którego przed chwilą sama zaczepiłaś. Już miałaś się do niego odezwać, żeby zganić jego poprzedni komentarz co do twojego braciszka, jednak on okazał się szybszy.

Otworzył gębę pierwszy, ale czy było to dobre... Sam już musiał ocenić.

- Rany, ten dziwak za długo panoszy się tak beztrosko po naszej wiosce. On jest na... - Zdanie przerwał dźwięk uderzenia skórą o skórę.

"Człowiekiem o człowieka".

Twoją otwartą dłonią o jego policzek, za który złapał się jak najprędzej po wykonanym przez ciebie czynie.

Tym razem zdążył tylko obdarzyć cię wzrokiem pełnym wyrzutu, ale to ty przejęłaś na siebie rolę mówienia.

- Nie chcę o nim słyszeć złego słowa! Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak jest mu ciężko już i bez takich nicponi, jak ty. - Odwróciłaś wzrok w stronę tłumu, którym okrążony był teraz B. - Oniisan! Chodź, wracamy do domu! - zwróciłaś się do niego, i zaraz obok ciebie dało się usłyszeć charakterystyczny tylko dla jednej osoby, "rap".

- Przyszła wreszcie siostra! Kolego, chyba nie była dla ciebie zbyt ostra? - rzucił w stronę znokautowanego przez ciebie chłopaka, lecz ty pociągnęłaś go za rękaw, odchodząc jak najdalej z tamtego miejsca.

               *       *       *

- Czasami zdaje mi się, że nadal mam ślad po tamtym uderzeniu. - Blondyn dotknął niegdyś zranionego przez ciebie miejsca.

- O, naprawdę? A ja myślałam, że taki z Ciebie twardziel - zażartowałaś z niego. Niech ma za to swoje udawanie!

- Eh, [Imię]. Ty zawsze musisz...

- Muszę co? - roześmiałaś się głośno, przypominając sobie jeszcze jeden moment z waszej znajomości. - To ty zawsze byłeś pierwszy do przechwałek.

- Nadal będziesz mi to wypominać? - Chłopak przewrócił oczami, uśmiechając się jednak mimowolnie, kiedy wypowiedziałaś z uśmiechem następne zdanie.

- Ty zawsze musiałeś podkreślić swoją wartość.

               *       *       *

- Eh, zostaw mnie! - rozkazałaś, wpadając właśnie na kamienny mur znajdujący się akurat za tobą.

Trudno ci było stwierdzić czy ten fakt działa na twoją korzyść, czy może i wręcz przeciwnie, bo zabolałoby w którymkolwiek obrocie sytuacji.

- No co księżniczko? Nadal będziesz bronić tego potwora? - Uśmiechnął się głupckowato brunet stojący przed tobą.

Tego już było za wiele...

- Przestań obrażać mojego brata! - Powstrzymałaś się od pociśnięcia go jakąś światłą obelgą, ale od wymierzenia solidnego ciosu już nie.

Zanim jednak zdążyłaś porządnie wycelować w delikwenta, ten jak długi padł na glebę.

Na jego plecach, przed sobą, zauważyłaś przybyłą pomoc, a mianowicie...

- Ty. - Zmrużyłaś oczy, rozpoznając chłopaka sprzed paru tygodni. Wasze spotkanie było dosyć pamiętne, więc miałaś nadzieję, że nie będziesz musiała mu się jakoś specjalnie długo przypominać.

- Th... - Ta odpowiedź świadczyła chyba o tym, że blondyn również o tobie nie zapomniał.

Jak cudownie...

Czarnooki stanął na ziemi przed tobą, no i zaczęła się wasza rozmowa...

- Łaaał - zaczęłaś pierwsza, i już to "słowo" przesiąknięte było ironią prawie do granic możliwości.

Tak mu się przynajmniej zdawało.

- Tym razem to tobie udało się powalić kogoś jednym klepnięciem - powiedziałaś z tak nikłym podziwem, że nikt znajdujący się na twoim miejscu, nie pochwaliłby takiego zachowania.

W końcu, bądź co bądź, chłopak ci pomógł, tak jakby...

- Nie "klepnięciem", tylko kopnięciem - zaznaczył, jakby to była naprawdę jakaś wielka różnica. - Heh, w końcu zostało się tym shinobi. - Przybliżył się do ciebie, niejako chwaląc nabytą zapewne niedawno opaską, z widocznym logiem Kumogakure.

Prychnęłaś tylko na ten gest.

- I co, może mam ci pogratulować? - Bijący od ciebie sarkazm zacząłby niejednemu już działać na nerwy, ale on nie zamierzał pozostawiać cię bez odparowania tego słownego, znieważającego ciosu.

- Dobrze, że twoje tyły były obraniane przez ścianę. Przecież gdybym zjawił się trochę później, miałabyś w niej świetne oparcie - wysunął kontrę, wydostając się przy okazji ze ślepego zaułka, w którym rozgrywała się do tej pory sytuacja.

Wytrzeszczyłaś oczy na myśl, że ktoś posługuje się takimi zagrywkami prawie tak dobrze, jak ty. A więc nie pozostawało ci nic innego, jak kontynuowanie tej prześmiewczej rozmowy, aby dowiedzieć się kto na jej koniec okaże się lepszy.

- Czyli co? Damy w opałach bronisz, ale cała płeć męska, to już przeciwnicy, tak? - Spojrzałaś wymownie na powalonego i śliniącego się ochydnie nastolatka, który wcześniej ci dokuczał.

Na myśl przyszła ci jeszcze jedna cudowna uwaga.

- Dobrze, że ściana jest rodzaju żeńskiego, bo inaczej też byłoby po niej. - Uśmiechnęłaś się dumnie, czekając na reakcję blondwłosego, idąc obok równym krokiem.

I długo się nie naczekałaś.

- Odezwała się ta, która nawet nie została ninją.

"Pff, i to niby miał być argument?"

- Przygadał tej, która nawet nie chodziła do akademii! - krzyknęłaś, może trochę zbyt głośno, ponieważ paru przechodzących ludzi zaczęło się wam ciekawie przyglądać.

Ale spoglądając zaraz na minę chłopaka, stwierdziłaś, że było warto.

- Nie... chodziłaś do akademii? - wydukał, niespodziewając się akurat takiego komentarza z twojej strony.

- Nie, nie chodziłam. - Stanęłaś przed nim, wpatrując się w jego czarne oczy, swoimi [kolor] tęczówkami. - A niby skąd taki wniosek, hmm?

- Ja, no...

I tak wreszcie zamknęłaś mu usta, ale to był jeden z nielicznych razów, gdy tylko słowami udało ci się tego dokonać.

               *       *       *

- No i przez ciebie znowu sobie o tym przypomniałem.

- Swoją porażkę? I słusznie. - Zawsze kiedy powracaliście do tamtej sytuacji, szala zwycięstwa przechylała się na twoją stronę.

Czarnooki westchnął.

- Ale nawet wtedy nie zapytaliśmy siebie nawzajem o imiona. - Uśmiechnął się do ciebie łagodnie, co też w mgnieniu oka odwzajemniłaś.

Tak, temu uśmiechowi nie potrafiłaś się opierać. Nim mógłby wywalczyć u ciebie wszystko! No chyba, że akurat chodziłoby o twoją rodzinę.

- A ta uwaga była skierowana do ciebie czy do mnie? - zapytałaś przekornie, zostając zaraz oderwana od tego tematu, jak i od ziemi. - Ej, co ty robisz?

- Przenoszę się, a co? Nie mogę? - spytał imitując nieco twój ton, co trochę cię zirytowało.

Już rozumiałaś dlaczego tyle osób denerwowało się podczas rozmowy z tobą.
Raz nawet wkurzyłaś w ten sposób Raikage...

- To może przenoś 'siebie', a nie...

- Ciebie? - dokończył z wyraźną satysfakcją w głosie.

Poczułaś i zobaczyłaś, jak wkraczacie na pofałdowaną powierzchnię, jaką okazał się być most.

Teraz stanęliście w miejscu, i tylko Shee wiedział co się teraz szykuje.

- Jak sobie życzysz, [Imię]. - Po tych słowach poczułaś, jak jego uścisk się rozluźnia, a ty sama zaczynasz spadać w dół.

Do wody.

- Shee, przestań! - krzyknęłaś z najprawdziwszym przestrachem, łapiąc się blondyna odrobinę mocniej niż zamierzałaś. - Przecież wiesz, że mnie to nie bawi... - szepnęłaś, wciąż jeszcze nie otwierając oczu, zamkniętych przez ciebie parę sekund temu.

Nie miałaś zamiaru tego zrobić, do póki twój przyjaciel się jakoś za to nie zrewanżuje.

Trzeba przyznać, że było ci teraz nawet całkiem wygodnie, więc sytuacja wyszła ci jakimś cudem na rękę.

- Spokojnie. Jestem przecież ochroniarzem...

- Raikage.

- I twoim przyjacielem - przypomniał. - Nie spóściłbym cię przecież, pamiętasz?

Wasze spojrzenia na nowo złączyły się, a wspomnienia powróciły prawie jak żywe.

W końcu wyrwałaś się z ich wiru, odzywając niepewnie do blondyna.

- A teraz... obiecaj, że tak nie będzie. - Spojrzałaś z ową prośbą, jawiącą się nawet w twych oczach.

- Oczywiście, że nie będzie tak samo - stwierdził, jakby to było oczywiste, stawiając cię delikatnie na moście. - Przecież ciebie tam nie będzie, więc pech raczej też nas opóści.

- Shee - westchnęłaś błagalnie, bo dla ciebie ta sprawa wcale nie była żartem.

Z twarzy blondyna zniknął uśmiech, a on sam stał się tak samo poważny, jak ty teraz.
Tak, jak tego chciałaś.

- [Imię], ten zjazd minie szybciej niż się spodziewamy, więc po prostu czekaj. Niedługo wrócimy.

Skinęłaś na znak, że zrozumiałaś. I nie pozostało ci nic innego, jak mu zaufać.
W końcu to twój przyjaciel.

A więc musiałaś uwierzyć mu ten kolejny raz...

Słowniczek:
Oniisan/niisan- bracie, brat

To właściwie było zamówienie, które dostałam, potem o nim zapomniałam, a potem heroesMN stwierdziła, że już go nie chce, ale i tak miałam pomysł i wenę, więc masz!

Trudno mi było określić charakter tego gościa, bo było go naprawdę mało, ale... tutaj jest taki i już.

Dobrze mi się to pisało, było krótko. Kłótnie lepiej wyglądały w mojej głowie, ale no cóż. I tak to jeden z shotów, które pisało mi się przyjemniej.

A tak w ogóle, to lubicie tą postać?

I na dzisiaj to tyle. Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro