Wyzwanie: "Proszę... Nie zamykaj..." (Gaara x Reader)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stałaś w tłumie, próbując wtopić się w niego jak to tylko możliwe.
Było to trudne o tyle, że ludzie stali ściśnięci w bezruchu, a ty na przekór poruszałaś się między nimi, aby nadążyć za tym dla kogo stworzyli to szerokie przejście.

Trzymając się jak najbardziej z tyłu, podążałaś w pewnej odległości za postrachem całej Sunagakure, dostrzegając w tej chwili jedynie jego czerwoną czuprynę.

- Kurczę - mruknęłaś zdenerwowana, wpadając przypadkowo na kogoś, za co nawet nie pokusiłaś się o przeprosiny.

Wykorzystałaś jednak obecną pozycję do przejścia między nogami dwójki zdziwionych wtedy dorosłych, i wychylenia na sam przód.

Okazało się wtedy, że mimo spószczenia wzroku zaledwie na parę sekund, obserwowany przez ciebie chłopak ulotnił się z Twojego pola widzenia na dobre.

  Jedenastoletni shinobi kroczył powoli ulicami swojej rodzinnej wioski, której tak bardzo nienawidził w dodatku ze wzajemnością.

Dowodem na to była przestrzeń jaką zawsze pozostawiali mu mieszkańcy Suny. Nie robili tego z szacunku.
Nikt nie odważył się podejść do niego bliżej niż na tyle, ile to było konieczne. 

Nie miał towarzystwa.
Prócz siebie nie miał nikogo, dlatego snuł się bez sensu i bez powodu.

Nie wiedział jeszcze, że całkiem niedaleko była osoba, która za wszelką cenę próbowała go właśnie odnaleźć.

A tą osobą... byłaś ty.

Leżąc płasko na dachu przyglądałaś się jak miętowooki powoli się przemieszcza.

Przeszło ci nawet przez myśl, że gdybyś ty poruszała się jego tempem, to nigdy w życiu nie udałoby ci się go dogonić... co było paradoksem, bo poruszając się właśnie 'tym tempem' dał radę ci zwiać.

Westchnęłaś przeciągle, orientując się, że twój obiekt zainteresowania ponownie zniknął ci z oczu.

Rozejrzałaś się na boki, a nikogo w pobliżu nie zauważając stwierdziłaś, że naprawdę marny z ciebie śledczy...

Nawet nie wiedziałaś, jak bardzo się nie pomyliłaś.

Sama nikogo nie widząc, byłaś obserwowana.

Kiedy zjawiłaś się w okolicy, Gaara dość szybko odkrył, że jest przez kogoś śledzony, dlatego, kiedy straciłaś czujność, ulotnił się i teraz to on przyglądał się tobie.

Nie wiedział właściwie co myśleć, patrząc na zdezorientowaną, nieporadną, siedzącą w kucki dziewczynę, która nawet nie wyczuwała jego obecności, kiedy był tak blisko...

  Resztę dnia spędziłaś na uganianiem się za Gaarą, który co jakiś czas pozwalał ci na odnalezienie się.

Nie można powiedzieć, że był rozbawiony czy zadowolony z twoich działań, ale... zainteresowany.

Miałaś ze sobą torbę na broń, ale niczego z niej do tej pory nie wyciągnęłaś.

Na pewno nie byłaś ANBU. Chłopak to wiedział, bo napatrzył się już na niejednego...

Nie byłaś nawet profesjonalistką. A to przynajmniej oznaczało, że nie działałaś z polecenia jego ojca...

Dlaczego więc go szukałaś? I czemu nie chciałaś odpuścić? - takie pytania dręczyły miętowookiego, który nigdy nie pomyślałby o tym, by zwrócić się z nimi bezpośrednio do osoby, do której się one odnoszą, i która poddała się, gdy czerwonowłosy wyprowadził ją na sam środek pustyni.

No cóż... przynajmniej jedno pytanie miał z głowy.

               *        *       *

Słońce rzucało swoje ostatnie z dzisiejszych promieni prosto na niewielką, kamienną fontannę.
Była ona do reszty wyschnięta, dzięki czemu dla ciebie była idealna.

Jak co dzień zajęłaś na niej swoje miejsce, a przechylając się w tył przynajmniej nie martwiłaś się, że wpadniesz do wody.

Co najwyżej rozbijesz sobie głowę! Ale takie było już ryzyko... Chciałaś, aby uczestniczyło ono we wszystkim, co robiłaś.

Między innymi dlatego postanowiłaś dziś śledzić losy chłopaka, którego wyparł się cały świat, ale tak się złożyło... że nie podołałaś.

Z westchnieniem sięgnęłaś do swojej torby na broń; wyciągnęłaś jednak zwykłą książkę.
Był to prezent, który dostałaś od swojego ojca, kiedy...

Cóż... wydało ci się, że nawet piasek pod twoimi stopami poruszył się na myśl o bolesnym wspomnieniu.

Obiecałaś mu, że będziesz silna. I byłaś.
Ale zazwyczaj we wszystkim za co się zabrałaś - kończyłaś z niczym. Tak samo, jak dzisiaj...

Może przynajmniej przygodę z tą książką uda ci się doprowadzić do końca? - z tą myślą odszukałaś moment, na którym ostatnio skonczyłaś.

Zostało ci zaledwie kilka stron, aby poznać zakończenie.
Miałaś nadzieję, że tym razem nic ci już nie przeszkodzi.

Wzięłaś głębszy wdech, przystawjając przedmiot bliżej twarzy, gdy nagle...

- Co to jest? - Usłyszałaś nieznajomy głos, przez który niemal wpadłaś do fontanny.

Podpierając się w ostatniej chwili, rozejrzałaś się dookoła, by sprawdzić kto zakłóca tą chwilę melancholii, w której się pogrążyłaś.

"Kto tam jest?" - chciałaś z początku zapytać, jednak uznałaś to za zbyt dziecinne.

- Książka - odpowiedziałaś więc jednym słowem.

- O czym ona jest? - ponownie przemówił twój rozmówca, ciągle się nie ujawniając.

Chciałaś wiedzieć kim jest właściciel tego nieznajomego głosu, jednak nie na tyle, by zacząć o to dopytywać.

- O zwykłych ludziach. - Westchnęłaś, poprawiając swoją pozycję na wygodniejszą. - I o złu, które na nich czeka. O bohaterach, którzy mają ich uratować - opowiadałaś nieświadoma tego, że chłopak przez ten cały czas się w ciebie patruje. 

Nie miałaś zbyt wielu okazji, aby porozmawiać z rówieśnikami na tematy, które naprawdę cię interesowały, więc ciągnęłaś dalej.

- Babcia powiedziała mi kiedyś, że gdy przeczytam ostatnią stronę i zamknę książkę, to wszystkie potwory znikną. - Uśmiechnęłaś się smutno, źrenicami uciekając do odnalezionego na powrót tekstu. - Na zawsze.

Zapominając o swoim rozmówcy, chciałaś wreszcie dokończyć lekturę, by twoje życie nabrało sensu.
Może z ostatnią stroną znikną i twoje "potwory"? Musiałaś się o tym przekonać...

Przewróciłaś następną stronę, która nie chciała jednak położyć się spokojnie na poprzedniej.

Rozwarłaś je obie, aby zobaczyć przeszkodę stojącą im oraz tobie na drodze.
Okazał się nią...

...piasek.

Poruszyłaś się gwałtownie, gdy twoja ostatnia pamiątka po ojcu upadła na ziemię, prosto pod stopy jakiegoś chłopaka.

Spoglądając w górę ujrzałaś miętowe tęczówki, które przy ukrywającym się coraz bardziej za horyzontem słońcu, nabierały odcienia czerwieni.
Przypominały wtedy jego rozwiane na wszystkie strony włosy oraz wyraźny znak na czole jedenastolatka.

Nawet ty rozpoznałaś w nim syna trzeciego Kazekage, który kontrolując piasek, położył twoją własność obok ciebie, przewracając jej wszystkie strony, aż do początku.

Nie rozumiałaś skąd Gaara wziął się w tym miejscu, ani dlaczego robił to, co właśnie miałaś okazję oglądać.

Otwarłaś usta, kiedy do twoich uszu dotarły jego kolejne słowa.

- Proszę... - zwrócił się do ciebie, a wasze spojrzenia złączyły się w pełnym niepewności transie. - Nie zamykaj tej książki. Ja nie chcę umierać.

I jak się na to zapatrujecie? Sama w życiu nie wpadłabym na coś takiego. Dlatego bardzo dziękuję za wyzwanie od dywan432 które było odpowiedzią na moje marudzenie:

Musiałam się nieźle nagłowić nad fabułą, wiecie? I oprócz tego, że wyszłam z granicy 500 słów o jakieś... 493, to reszta jest chyba w porządku.

Mam przynajmniej taką nadzieję ;)

A co do zamówień - postaram się wreszcie za nie wziąć, ale krócej niż zazwyczaj to robię. Wtedy przynajmniej je skończę.

A kolejnymi wyzwaniami nie pogardzę ;)

Trzymajcie się!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro