Zamówienie 1: Srebrne włosy - znak bohatera czy nikłe światełko we mgle?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie ma znaczenia to, kim zostanie, skoro narazie stać go tylko na przyjęcie takich misji.

- Kakashi! - upomniał go brunet ściszonym szeptem.

Uchiha miał już naprawdę dosyć narzekań srebrnowłosego, szczególnie, kiedy były one skierowane głównie w jego osobę. Właściwie, to tylko w jego osobę.

A przecież ta misja miała wyglądać zupełnie inaczej. Chociaż samo jestestwo Kakashiego Hatake zwiastowało zupełnie inne wykonanie zadania niż to, jakie miało być w założeniu.

Ale tylko i to zupełnie tylko z uwagi na swą powinność, srebrnowłosy wraz z ciemnookim szli na przedzie, mając między sobą jednego ze smarkaczy od feudalnych.

- No... - Obito podrapał się nerwowo, po krótkiej chwili milczenia - to może opowiesz mu coś o sobie... Kakashi? - położył nacisk na ostatnie słowo.

Nawet sekunda, w której brązowowłosy spojrzał na swojego towarzysza była zbędna. Od razu po zadaniu pytania, dobrze wiedział, co usłyszy.

- Nie mieszaj mnie w to Obito - nakazał z największą powagą, mimo że misja dotyczyła tylko eskortowania niepełnoletniego bąbla. 

Na dodatek momentami bardzo irytującego i głośnego bąbla.

No i posiadała tylko rangę C.

Młody Uchiha westchnął głęboko, musząc znosić wieczne 'bucostwo' przyjaciela. Nie miał pojęcia, jak można było zachowywać się tak przez cały dzień! A co dopiero cały tydzień i dalej...

Obito obejrzał się przez ramię, aby zobaczyć co w tym samym czasie porabia Rin, wraz z ich senseiem. Oni nie wiedzieć czemu trzymali się z tyłu. Jak dla niego takie rozłożenie ich sił było do bani, ale skoro tak zarządził ich mistrz, to musiało mieć jakiś sens.

Jednak nawet Kakashi był przeciwny takiemu ustawieniu, co oczywiście nikogo nie zdziwiło. Chciał pewnie iść z tyłu z Minato i taką jedną staruszką, którą ich drużyna również miła eskortować.
Zresztą nawet sam to niedawno zaproponował.

- No tak, bo ty przecież masz idealne podejście do starszych ludzi - wtrącił wtedy do srebrnowłosego Obito. - Może zauroczysz ją swoim urokiem osobistym - podrzucił sarkastycznie, na co dostał tylko wyrażający politowanie wzrok oraz wymowną ciszę ze strony Hatake.

Za jego plecami także nic ciekawego się nie działo, dlatego czarnooki mógł ponownie spoglądać przed siebie.

- Ja się nudzę, Obito-oniisan! - Usłyszał nagle głośny wrzask obok siebie.

I w przeciwieństwie do Kakashiego od razu na niego zareagował.

- Em... dobra, dobra. - Uniósł ręce w obronnym geście. - To może... opowiedz, co robiłeś w Konohagakure - wymyślił chłopakowi zajęcie, na co ten spojrzał na niego zdziwiony.

- Co tam robiłem? Nie mam pojęcia - przyznał trochę zmieszany. - Ale spróbowałem tam pierwszy raz dango! - rozpromieniał na to wspomnienie.

- Ty też lubisz dango? - podekscytował się Uchiha, niemal odrywając się od ziemi.

"Masaka. - Kakashi podniósł znużony wzrok, przenosząc go na ciemne korony drzew. - Nie wiem czy wytrzymam w ich towarzystwie całą tę misję".

Niektórzy mogliby to nazwać zwykłym użalaniem się nad sobą, on jednak nadawał swoim myślom inną definicję, a mianowicie - stwierdzenie faktów. Prawda.

- Eh... dlaczego ktoś będący chunninem musi wykonywać takie dziecinne zadania? - zapytał nieświadomie (lub też całkowicie świadomie) na głos.

Pozostała dwójka, idąca obok niego zamilkła w tym samym momencie i popatrzyła na niego zdziwiona.

- Nie lubisz robić swoich zadań? To po co zostałeś ninją? - zadał pytanie mały brązowowłosy.

Kakashi spojrzał nikle na jego osobę.

- Shinobi nie zostaje się po to, aby stać w miejscu. Celuje się coraz wyżej. A to znaczy, że nie powinienem zajmować się teraz dziećmi. - Obejrzał się również na kolegę z ekipy, który wyglądał, jakby zaraz miał się rzucić na Kakashiego, żeby go udusić. - Ranga shinobi powinna decydować o jego misjach, a nie brak umiejętności drużyny.

- Kakashi! - Tym razem jasnowłosy naprawdę przegął, i pewnie zaraz rozpoczęłaby się kolejna kłótnia, gdyby nie mały dzieciak feudalnych.

- A... co to jest ten shinobi? - Spojrzał głupkowato na Kakashiego, a ten strzelił mentalnego facepalma.

Chociaż nie, on przecież jest na to za bardzo dojrzały.

Dlatego po prostu odwrócił się w drugą stronę, z zamiarem wskoczenia na najbliższe drzewo.

- Kakashi! A ty gdzie się wybierasz? - oburzył się ponownie Obito. Jak widać jego towarzysz zamierzał go właśnie opóścić w robicie.

- Ktoś musi sprawdzić teren - podał wyjaśnienie. - Nieuwaga jest największym wrogiem shinobi - przypomniał jedną z ważniejszych lekcji z akademii, znajdując się już wysoko na jednej z gałęzi. A potem... zniknął.

- No jasne. Zostaw mnie znowu samego - mruknął niepocieszony Uchiha, chociaż i tak zaczynało go męczyć już zachowanie własnego kolegi.

Za to na ustach małego chłopca, wciąż pozostawało jedno pytanie:

- A co to jest w końcu shinobi?

             ~  *    *    *  ~

Późnym wieczorem cała ekipa zebrała się przy ognisku - bliżej lub dalej.

Shinobi mogliby na upartego podróżować jeszcze dobrych kilka godzin, ale nie było takiej potrzeby, skoro eskortowani padali już z nóg. Szczególnie tamten mały dzieciak, którego pod koniec drogi Obito musiał już nieść na barana.

Najdalej od ognia znajdował się srebrnowłosy ninja, którego w ówczesnej chwili nie obchodziło nic poza tym, aby nie musieć tłumaczyć się ze swojego zachowania, a na rano dobrze się wyspać.

Nie... To jednak nie było zbytnio możliwe, bo ktoś w końcu musiał trzymać wartę.

"Chyba, że mistrz Minato mnie na chwilę zastąpi" - zastanawiał się mrużąc oczy, ale to już bardziej z przyzwyczajenia niż z wycieńczenia.

Choć za parę godzin mogło się to zmienić.

- Hej. - Usłyszał "pod sobą" głos. Ten głos. - Dlaczego siedzisz tu sam?

Kakashi spojrzał mozolnie na niskiego, ciemnowłosego chłopaka stojącego przed nim, i wgapiającego się tymi swoimi wielkimi ślepiami.

- To nie twoja sprawa - odpowiedział jak zwykke swoim przygnębionym tonem.

Mały skrzywił się na tę wypowiedź.

- Jestem synem lorda feudalnego. Powinieneś mi powiedzieć! - Kakashi niewiele robił sobie z takiego tłumaczenia.

- Częścią mojej misji nie jest słuchanie twoich rozkazów. Mamy was po prostu eksportować do pewnego momentu. Nic więcej - wyjaśnił srebrnowłosy.

"To, że niektórzy zachowują się przy tym dziecinnie nie znaczy, że i ja taki będę" - pomyślał ponuro.

Chłopiec tkwił jednak jeszcze przy jego ostatnich słowach.

- Czyli, że macie nas obraniać, hm? - Spojrzał na Kakashiego. Ten odpowiedział dopiero po dłuższej chwili.

- Tak.

Nie było wiadomo czy chunnin rzeczywiście myślał to, o czym mówił. Właściwie, to Kakashi nie zdradzał nawet cienia swojego faktycznego nastawienia, bo wszystko co mówił brzmiało prawie tak samo. Po prostu - bez emocji.

Dzieciak po chwili odszedł z powrotem do ogniska, co w duchu ucieszyło chunnina.
Młody zaczął majstrować przy swoim plecaku i wyrzucać z niego wszystko po kolei.

Kiedy teoretycznie znalazł wreszcie to czego potrzebował, ponownie podbiegł do Kakashiego. Ninja pomyślał sobie w tamtej chwili, że mógł jednak odejść lub zniknąć, kiedy miał do tego okazję.

Dziesięciolatek stanął wyciągając do zamaskowanego rękę.

- Masz.

- Co to jest? - Srebrnowłosy mruknął pod nosem spoglądając na przedmiot, który miał teraz przed twarzą.

Kiedy sam wyciągnął dłoń, natrafił na miękki materiał, po którym zorientował się już co dokładnie ma przed nosem.

Od razu wziął rękę z maskotki i sam cofnął się krok do tyłu.

Młodszy kolega spojrzał na niego z niekrytym zdziwieniem na twarzy. Widocznie oczekiwał odpowiedzi na to nieme pytanie.

- Po co miałoby mi to być? - zapytał z lekkim oburzeniem Hatake.

Dzieciaka jednak nie ogarnęła nieśmiałość z powodu jego podniesionego tonu.

- Myślałem, że jako ochroniarz powinieneś mieć coś po mnie. Żeby na przykład mnie lepiej znaleźć, gdyby mnie porwali - tłumaczył na swój sposób, ciągle się do Kakashiego uśmiechając.

Tamten zaś odwrócił się w inną stronę, a jego nogi zaczęły stawiać kolejne kroki w stronę lasu.

- Po zapachu - usprawiedliwiał się zdesperowany chłopiec. - Albo cokolwiek! - wykrzyknął ruszając w stronę nastoletniego shinobi, jednak reakcji, która od niego wypłynęł, kompletnie się nie spodziewał.

Zanim chłopak zdążył się rozpędzić, musiał już stać nieruchomo z tantõ wycelowanym w jego źrenice.

Broń zaraz została ustawiona tak, że widział tylko sam jej czubek.

W obecnej chwili serce zamarło mu z przerażenia. Nie był strachajłą, ale niczego to nie zmieniało.

Jednak Rin wraz z Obito byli odwrócenie do całej tej sprawy tyłem, dlatego ich kompan mógł pozwolić sobie na to brutalne jak dla dziecka zachowanie.

- Przestań. - Hatake nie miał pojęcia jak krótko wyjaśnić dzieciakowi dlaczego się tak właśnie zachowuje, ale nie miał zamiaru odpuścić.

Za to miał wielką ochotę - nawet sam nie wiedział czemu - aby rozebrać trzymaną przez chłopca czarną maskotkę na części, dzięki swojemu mieczowi.

Jednak miał i nie okazywać żadnych emocji. A "żadny", to po prostu "żadny" i kropka.

- Zajmij się kimś innym i zostaw mnie w spokoju. - Popchnął chłopaka tak, by mały upadł na trawę, samemu znikając w ciemnych zaroślach i innych dziwach lasu.

Jasnooki natomiast nadal nie mógł się po tym wszystkim pozbierać. Chciał tylko zrobić coś miłego tak, jak go nauczyli w Konohy. A tu sam mieszkaniec Wioski Liścia potraktował go w ten sposób?

To było niefajne i naprawdę wstrząsające.

Młody przyczołgał się do ogniska i usiadł, kładąc głowę na kolanach brązowookiej kunoichi.

- Dõ shita no? - spytała z troską dziewczyna, kładąc dłoń na włosach chłopca.

Obito natomiast spojrzał tylko w stronę drzew, między którymi odbiła się przez sekundę pewna srebrna poświata.

"Co się tam znowu stało, Kakashi?"

Po chwili ponownie popatrzył na przyjaciółkę, która usypiała zmęczonego tym dniem oraz wieczorem, dziesięciolatka.

             ~  *    *    *  ~

Nazajutrz zapowiadało się niezbyt ciekawie. Pochmurny ranek nie napawał nikogo z już rozbudzonych, optymizmem, zaś gęsta, jak mleko mgła przyprawiała o dreszcze na całym ciele.

Srebrnowłosy shinobi, spoczywający tej nocy na gałęzi, próbował pozbyć się tych niechcianych symptomów. Cóż jednak mógł poradzić w sprzeczce z siłami natury?

Nic ciekawego, dlatego zwyczajnie zeskoczył na ziemię, aby sprawdzić czy reszta jego drużyny zebrała się już, natomiast w najgorszym wypadku poczekać na nich jeszcze około godziny.
W najlepszym zaś, w jakiś nieco brutalny sposób obudzić młodego Uchihę, a potem marudzić, że wstał że wszystkich najpóźniej.

"To głupie" - sam wewnętrznie skomentował swoje myślenie, po czym wtargnął na polanę, która służyła im dzisiejszej nocy za obozowisko.

Wszyscy wyraźnie czegoś szukali, a to oznaczało przynajmniej, że żadne z nich już nie spało.

No i nici ze zrzędzenia na Obito...

Ale Hatake miał ważniejszą sprawę na głowie. Musiał się w końcu dowiedzieć czym wszyscy są tak poruszeni.

Aby to sprawdzić, udał się w stronę mistrza Minato. Nikt inny zresztą nie zwrócił na niego uwagi...

- Sensei...

- Chłopiec zniknął - oznajmił blondwłosy. Słowa wybrzmiały z jego ust bardzo poważnie.

Kakashiemu aż rozszeżyły się oczy. Co prawda zaledwie na parę sekund, jednak zdziwienie utrzymało się dłużej.

Sam również postanowił zabrać się za odnalezienie "zguby".

"Może po prostu oddalił się od obozu. Przecież to w końcu ciekawski dzieciak..." - rozmyślał nad całą tą sprawą.

Zaraz jednak uświadomił sobie, że w takiej sytuacji przywódca ich grupy, który przecież był wyjątkowo doświadczonym jounninem, na pewno wyczułby jego chakrę. A przecież wszyscy byli zajęci szukaniem.

Przechodząc obok jednego z namiotów, nieświadomie natrafił na wzrok Obito. Szybko go jednak ominął i ruszył w inne miejsce.

Nie chciał z nikim teraz rozmawiać. Czuł się jakby winny, bo gdyby bardziej przykładał się do zadania, to sprawa zapewne wyglądałaby inaczej.

A teraz zamiast słuchać głośnego przekomarzania się podczas podróży swoich kompanów, wraz z "pilnowanym" przez nich dzieciakiem, szedł teraz samotnie, szukając we mgle jego jakichkolwiek śladów.

"No tak... zamiast traktować go tej nocy jak wroga i szukać bezsensownych wymówek, mogłem trzymać się bliżej nich wszystkich - zganił się. - W ten sposób chciałem zadowolić tylko siebie, ignorując nawet cel misji. Co mi w ogóle chodziło po głowie?"

Spóścił wzrok, zażenowany sam sobą.

Bo rzeczywiście, jak mógł nazywać siebie chunninem, skoro dopóścił do tej sytuacji? Oczywiście teraz musiał się z nią jakoś uporać. Bywało już gorzej.

Kakashi nie martwił się, że nie podoła, tylko... czuł teraz wyrzuty sumienia, że naraził dzieciaka. W końcu kto wie z jakiego powodu teraz go nie ma.

Skierował głowę w prawo, zauważając w ten sposób coś, co być może okazało się jego pierwszą poszlaką.

Odwrócił się zmierzając do miejsca, gdzie pośród zgęstniałego białego powietrza, wyróżniała się jakaś ciemna plama.

Ciemnooki ukląkł pod drzewem i podniósł to, co leżało tuż przed nim.

Poczuł w dłoni jakiś miękki, znajomy materiał.

To była maskotka.

Kakashi obrócił ją w dłoni parokrotnie, próbując odgonić od siebie myśli przypominające mu o sytuacji ze wczoraj.

Jedynym pozytywem tego, że nie przyjął wtedy tego ciemnego lwo-tygrysa jest fakt, iż jest on teraz wskazówką.

Na przyczepionej do niego karteczce widniało słowo "Komui".

"No tak, nawet nie znałem jego imienia. Głupek ze mnie".

Ale teraz przynajmniej je znał. I zamierzał poznać o wiele więcej szczegółów o chłopaku, kiedy tylko go odnajdzie.

Tak, znajdzie go i przyprowadzi tu jeszcze przed kolacją!

Nie było co dłużej zwlekać. Jedna z gałęzi ugięła się pod ciężarem srebrnowłosego. Zaraz potem kolejna, a za nią następna, i w ten oto sposób oddalając się od zespołu, kontynuował on misję na własną rękę.

Czychający w krzakach kompani obserwowali natomiast, jak srebrnowłosy znów próbuje zgrywać bohatera, stając się po raz kolejny tak zwanym "samotnym wilkiem".

Minato powstrzymał swojego ciemnowłosego podopiecznego przed ruszeniem za nim w ślad.

- Ale sensei...! - zaoponował Uchiha.

Minato był jednak człowiekiem, który dobrze wiedział co robi.

Być może powinien upomnieć srebrnowłosego za ten wczorajszy napad gniewu, czy też nie pozwolić mu na oddalanie się od reszty, kiedy nie było ku temu powodu. Albo chociażby przeszkodzić "potajemnym" porywaczom, kiedy ci w nocy przyszli, by zabrać chłopca, jednak sytuacja, jaką nieznacznie pomógł stworzyć, nakłoniła jego ucznia do rozmyślań. Nie było więc tego złego.

Musiał po prostu zdać się teraz na Kakashiego i pozwolić mu działać. Poza tym mógł jeszcze wziąć przykład z Rin i mocno trzymać za niego kciuki.

Słowniczek:
Oniisan - starszy brat
Masaka - nie ma mowy
Dõ shita no? - co się stało?

No i pierwsze zamówienie w tej książce w końcu jest! Tytuł jakiś trochę przydługi, no ale jeśli zawsze możecie wymyślić inny.

A zamówienie podane przez heroesMN i brzmiało dokładnie:

" No więc pierwsze i zpewnością nie ostatnie.

1. Drużyna Kakashiego (ja wiem, z 12?)
2. Wyruszyli na jakąś misję i niby Kakashi jest takim bycem czyt. sobą, ale jednak pod koniec fajnie by było gdybyś pokazała, że jednak mu zależy.
3. Nie wiem jaka misja i w sumie mi to bez różnicy.
4. Wiesz, że dla mnke im dłuższy tym lepszy... "

No więc mieli gdzieś po 12 lat.

Minato był trochę starszy...

Kakashi chyba był tym "bycem" (xD), ale w końcówce się poprawił.

Była jakaś tam misja.

I było ok. 2000 słów.

Czyli, że poprawnie jest?

Niech odpowie autorka tego pomysłu.

A ja narazie ją tu publicznie pozdrawiam, żeby nie była za sroga z oceną :D
No więc... życzę ci nie śmierdzenia tą flondrą i miłego siedzenia obok mnie oraz pisania tego, czego tam piszesz... I dania mi tego przeczytać.

Może być?

Nie wiem, ale to już końcówka, tak więc no... do napisania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro