Zamówienie 2: Głowa domu hokage (Naruto x OC)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tego dnia zapowiadała się długa nic... Cóż, może to i paradoks, ale na pewno nie była to najdziwniejsza rzecz w jej życiu.

No tak, jej - Patrycji Uzumaki, żony obecnego i największego z hokage wszech czasów, powszechnie znanej i szanowanej, siedzącej obecnie na biórku i przyglądającej się stosom papierów.

No tak, chyba dzisiaj nie zdoła zagonić męża do domu...

- Jeszcze parę - orzekł Shikamaru podający przywódcy wioski jeszce te "parę" dokumentów, tworząc przy tym kolejny ich stos.

Kobieta spojrzała na niego błagalnym wzrokiem; takim wzrokiem, który wyrażał jednak coś więcej. Mówił, że jeśli brunet dołoży do tego wszystkiego jeszcze chociaż jedną małą karteczkę, to wyleci stąd razem z nią oraz wszystkimi innymi.

- Wiesz... gdybyś nie siedziała na biurku, może byłoby więcej miejsca... - próbował ją zbyć tymi słowami. Wiedział, że może sobie na to pozwolić, ponieważ znał ją już od dłuższego czasu.

Mało osób mogło sobie na takie zachowanie pozwolić.

Fioletowowłosa uśmiechnęła się nagle promiennie.

- Jeśli będzie trzeba, to zostanę może na całą noc - odparła, obejmując ukochanego za szyję.

Ten uśmiechnął się pochmurno. Był już nieźle zmęczony, ale miał jeszcze w tym wszystkim głowę na karku.

- Wiesz przecież, że dzieci nie mogą zostać na noc same - przypomniał, trzymając jej nadgarstek. - A tak właściwie, to co z nimi zrobiłaś, dattebayo?

Naruto wiedział, że Patrycja była niekiedy naprawdę nadopiekuńcza. Nie zostawiłaby swoich pociech samych w domu, gdyby nie miała dobrego powodu.

- Przecież Boruto jest prawie dorosły - tłumaczyła, chodząc z biurka. - Wytłumaczyłam mu dokładnie, co ma zrobić kiedy mnie nie będzie. Kilka razy - dodała widząc wzrok męża.

- Tak, dorosły - mruknął blondyn, popierając głowę na lewej dłoni.

Mając w pamięci jego świeże wybryki, chyba nie mógł powiedzieć, że syn był "dorosły". Jeszcze nie.

Tę skłaniającą do rozmyślań atmosferę przetrwało chrząknięcie Nary, przywołujące wszystkich tutaj obecnych do rzeczywistości.

- Eh, to kłopotliwe, ale wiesz, dokumenty same się nie wypełnią - przypomniał, drapiąc leniwie po karku.

Widocznie on sam również był już zmęczony.

"Pani Uzumaki" - jak się do niej nieraz zwracano - podeszła do niego, kładąc rękę na jego ramieniu.

- Może wszyscy powinniście sobie zrobić wolne - zaproponowała posyłając mu uśmiech i przymykając oczy.

Następna godzina zleciała już bardziej pracochłonnie. Nie było nawet myślenia o czasie wolnym. Wszyscy wzięli się za pomoc w pozbywaniu się tych niedorzecznych ilości kartek z biórka, oczywiście w jakiś humanitarny sposób.

Więc niestety palenie ich nie wchodziło w grę, chociaż Patrycja prędzej zmyłaby je, niż puściła w ogień.

Sama zabrała się z wielkim entuzjazmem za przeglądanie i sprawdzanie rachunkowości, na czym jako gospodyni domu rzecz jasna się znała.

Ale po niecałych sześćdziesięciu minutach... oczy same jej się zamykały.
Kobieta powstrzymywała się od ziewania i zastanawiała, jak Naruto wytrzymuje taką robotę każdego dnia.

Wiedziała, że zawsze o tym marzył, ale że... o tym? Przecież to było taaakie... nudne.

- Pat. - Niebieskooki położył jej rękę na ramieniu, gdy była bliska zaśnięcia. - Lepiej już wracaj do domu.

- Nie, nie. Jeszcze chwilę wytrzymam - zaoponowała przecierając oczy.

- Sprawdzisz co z dziećmi. Przecież nie mogą zostać same tak długo. - Ten argument ją przekonał.

Zresztą potrzebowała jakiejś dobrej wymówki, by się stąd wyrwać, bo chociaż naprawdę kochała swojego męża, to zupełnie nie kochała jego wstrzymującego wolę życia gabinetu. (A kto pomyślał, że chodzi o Shikamaru? Xd).

- Do zobaczenia - pożegnała się stojąc już w drzwiach.

- Mam nadzieję, że jak najszybciej. - Hokage spojrzał ukosem na górę nie przeczytanych jeszcze raportów.

Patrycja uśmiechnęła się jeszcze ostatni raz tej nocy do nich obu, a odwracając przybrała nieco inny wyraz twarzy.

Otwierając drzwi zauważyła przed sobą jakiegoś nieznanego sobie shinobi, który trzymał w dłoni zapewne kolejne wymagające sprawdzenia dokumenty.

Biedny nie zdążył nawet niczego powiedzieć z powodu sadystycznego wyrazu twarzy kobiety, która minęła go, pozostawiając z jednym jedynym rozbrzmiewającym echem słowem nienawiści...

             *        *        *

Wracając do domu Patrycja myślała tylko o jednym - żeby wreszcie zająć jakieś wygodne łóżko, bo nawet sen w biurze hokage nie mógł zastąpić tego prawdziwego, którego potrzebowała.

Na szczęście Boruto i Tana powinni już dawno spać. Musiała się więc tylko pilnować, aby ich nie obudzić.

Fioletowowłosa nacisnęła na klamkę drzwi i wraz ze swoim wejściem do domu, usłyszała głośny huk dobiegający z góry.

- Co się tam...? - zastanawiała się kobieta, próbując nie tracić pozytywnych emocji, które jakoś ulatniały się z niej, razem z nadchodzącymi niepokojącymi dźwiękami.

- Mama! Mama wróciła! - Usłyszała radosne okrzyki swojej córki, a zaraz potem głośne protestowania jej brata.

- Tana, nie! Zaczekaj! - Ale dziewczynka nie słuchała. To, że jej brat był o niecałe dwa lata starszy nie znaczyło przecież, że mógł jej rozkazywać. Albo, że ona miała go słuchać.

Patrycja z wielkim przerażeniem oglądała, jak jej najmłodsze dziecko zjeżdżało właśnie po schodach na jeszcze dzisiaj kupionym dywanie.

Zaraz za nim, brzuchem po schodach jechał niebieskooki blondyn, szykujący się po drodze na niezłą zrypę od rodzicielki.

I rzeczywiście ta chwila miała za niedługo nastać.

Lecz najpierw młoda, fioletowooka dziewczynka przytuliła się do nóg kobiety. Ta po chwili odsunęła ją jednak od siebie i podeszła powolnym krokiem do trzymającego się za głowę dwunastolatka.

- Boruto!!! - Po tym jednym słowie i paru złożonych pieczęciach, cały korytarz jak i niezły kawałek kuchni oraz salonu, zalała fala zimnej, wzburzonej wody...

           *        *        *

- Więc kto zajął się wami do tej pory? - spytała już uspokojona Patrycja, ścierając razem z dziećmi oznaki swojego wcześniejszego napływu gniewu.

Boruto wolał już nie odzywać się po tym zdarzeniu, dlatego to Tana wyszła z odpowiedzią.

- Ciocia Hinata do nas przyszła - oznajmiła zgodnie z prawdą.

Pati uśmiechnęła się na myśl o kuzynce.

Rzeczywiście, Hinata dość często do nich wpadała i zawsze można było na nią liczyć w sprawie opieki nad dziećmi. Traktowała je czasami, jak swoje, oczywiście nie przekraczając granicy.

Ale trudno było się dziwić takiemu zachowaniu z jej strony...

Perłowooka poczochrała córkę po włosach.

Kosmyki Tany były połączeniem koloru włosów jej rodziców. Ale jaki kolor mogła dać żółć razem z fioletem? Najczęściej opisywano je jako bordowe lub po prostu czerwone - Jak przystało na klan Uzumaki.

Obie spojrzały z uśmiechami na twarzach, w stronę siedzącego w znacznej odległości Boruto, udającego, że nic go to nie obchodzi.

- No chodź - zachęciła go matka, wyciągając do niego rękę na znak, że czas na rodzinny uścisk.

Blondyn westchnął przysuwając się w ich stronę.

- A za to mi się nie oberwie? - zażartował.

Patrycja przytuliła ich oboje najmocniej, jak tylko potrafiła. Spotkało się to z cichym chichotem Tany i mamrotaniem jej brata.

Tę miłą chwilę, jak to zwykle bywa, musiało jednak coś przerwać. Ową rzeczą okazał się dzwonek do drzwi, a zaraz po nim krótkie oznajmienie:

- Tadaima.

- Tata wrócił! - ucieszyła się fioletowooka dziewczynka, szybko podnosząc się z ziemi i biegnąc w stronę przybyłego. W końcu nie miała go w domu na codzień.

Boruto był dokładnie w tej samej sytuacji, ale zamiast spieszyć do ojca, chciał powędrować już prosto do swojego pokoju.

Zatrzymał go jednak głos matki.

- Boruto. - Kobieta chwyciła go za rękaw bluzy i przyciągnęła do siebie. - Tata też zasługuje na trochę twojej uwagi. - Chłopak jednak nie wyglądał na przekonanego. - Poza tym nadal nie wybaczyłam ci do końca tej głupiej zabawy, którą wymyśliłeś dla Tany - posłał w jego stronę kolejny argument, na który nie dało się nie zareagować.

Tak więc chcąc już czy nie chcąc, syn musiał posłuchać w tej sprawie matki, aby nie narazić się na jej większy gniew.

I taka to właśnie była rolą gospodyni domu, Patrycji Uzumaki - żony przywódcy wioski, matki, i wiele innych ról, które los dla niej przygotował, i które musiała ogarnąć.

Ale nie przeszkadzało jej to.

Ona już spełniła swoje marzenie - miała do kogo wracać, do kogo się uśmiechać i kogo łączyć. Bo skąd wiadomo ile znaczylaby ta rodzina bez pomocy właśnie tej jednej osoby...


Okej! Zamówienie 2 od _Sekata_

Ciekawie, bo nigdy nie pisałam jeszcze z czyjąś OC.

Nieciekawie, bo nie wiem czy w ogóle było ciekawie.

I sorki za niesprawdzenie na koniec całości, ale jakoś nie lubię czytać tego, co napisałam.

No dobra, podsumowując, to... Nie miałam za dużo informacji o Tanie, dlatego wymyśliłam jak wygląda i się zachowuje.

Rodzinka była trochę zmieniona, co pewnie zauważyliście, ale tak miało być.

Więc em... dobrze wyszło?

Aha, i jeszcze pozdrawiam oczywiście na koniec rozdziału. A brzmi to tak...

Pozdrowienia dla _Sekata_ której nie mogłam obczaić, kiedy zmieniłaś ksywkę xd.
Życzę słonecznych (ale nie za słonecznych) dni i... nie mienia w domu 40 stopni upału.

No wiem, jakoś narazie słabo mi to wychodzi i pewnie się nie poprawię :D

Więc na dzisiaj sayonara!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro