3 - Wyznanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Marinette uciekła do kuchni pod pretekstem przygotowania posiłku, zostawiając męża z dziećmi na balkonie. Jej myśl pobiegła prosto do wspomnianego w opowieści dnia – tak dla niej szczęśliwego.

Automatycznie sięgnęła po składniki na sałatkę owocową, rozłożyła je na stole przed sobą, ale wzrok miała nieobecny. Przed oczami przewijały się jej wspomnienia, jakby oglądała film. Bardzo stary film.

Tamtego dnia lęk o Adriena wiązał się z niemal fizycznym bólem. Szczególnie w chwili, kiedy spadał, a ona nie mogła mu pomóc. Adrien przed chwilą gładko ominął ten szczegół historii. Szczegół, który zaważył na późniejszych wydarzeniach. Bo gdyby nie doświadczyła tego okropnego strachu o niego, nie odważyłaby się wyznać mu tego, co wyznała.

Podobnie jak Adrien, pamiętała niemal każdą minutę, każdy ważny moment, który wydarzył się między nimi. Pamiętała, jak pobiegła w ciemny zaułek, żeby zregenerować Tikki, a potem przemienić się z powrotem w Biedronkę. Pamiętała, jak biegła w kierunku, w którym wcześniej udał się Adrien. Pamiętała, jak zabrakło jej tchu na jego widok i jak jemu rozbłysły oczy na jej widok.

- Wszystko w porządku? – spytała go wtedy.

- Jak najlepszym – odpowiedział jej z nieśmiałym uśmiechem. – Dziękuję za uratowanie mi życia.

„Nawet dwukrotne..." przemknęło jej przez myśl, kiedy uświadomiła sobie, że uratowała go najpierw jako Marinette.

- Dobrze, że nic ci się nie stało... - szepnęła przez zaciśnięte gardło.

- Przecież wiedziałem, że mnie uratujesz.

- Tym razem, mogłam nie... - Głos jej się załamał i poczuła podejrzaną wilgoć pod powiekami.

- Hej, no nie płacz... - szepnął i podszedł do niej szybko. Objął ją, a ona mocno się do niego przytuliła, nie myśląc. Zbyt wiele wydarzyło się w ciągu dnia, żeby czuła onieśmielenie. Prawie nie była świadoma tego, że on ją tuli do siebie i gładzi po włosach. Miała poczucie jakby była we śnie. I być może właśnie dlatego, a może z powodu wcześniejszych wydarzeń, a może po trochu jednego i drugiego... nagle szepnęła:

- Kocham cię, Adrien.

Znieruchomiał, a ona uświadomiła sobie, co powiedziała. Zaczerwieniła się po cebulki włosów i w pierwszym odruchu chciała uciec, ale on mocno ją obejmował.

***

- Hej, Biedronsiu... Zamierzasz to pokroić? – Usłyszała nagle ciepły głos tuż przy swoim uchu i poczuła znajome ręce obejmujące ją w pasie. Wróciła do rzeczywistości.

- No, jasne... - mruknęła.

- A o czym to myślałaś, że wywołało to taki rumieniec na twojej twarzy? – dopytywał się Adrien, opierając brodę na jej ramieniu.

- No przecież wiesz. – Zarumieniła się jeszcze bardziej.

- Prawdopodobnie wiem – przytaknął i dodał konspiracyjnym szeptem: – Ale coś ci powiem w tajemnicy. Lubię z tobą rozmawiać.

Marinette zachichotała.

- Co to ma do rzeczy?

- Mógłbym nie pytać i nie słuchać odpowiedzi, skoro ją znam. Ale wtedy przestaniemy ze sobą rozmawiać. A ja lubię z tobą rozmawiać.

- Jesteś słodki. – Uśmiechnęła się Marinette.

- No to o czym myślałaś? – spytał wyszczerzając się w uśmiechu.

- Och... - westchnęła.

- No nie mów, że po tylu latach nadal się wstydzisz? – spytał domyślnie.

- Bo to było takie krępujące...

- W żadnym wypadku – zaprzeczył, obejmując ją mocniej. – To była najpiękniejsza chwila w moim życiu. To znaczy na tamten moment, bo potem miałem jeszcze parę takich najpiękniejszych chwil w moim życiu.

- Parę? – podchwyciła.

- Z milion. – Wzruszył ramionami. – Kto by to liczył? I coś ci powiem, kochanie. Gdybyś wtedy nie powiedziała mi, że mnie kochasz, ja też bym się nie odważył. Mimo że kiedy leciałem w dół i mogłem marnie skończyć, to myślałem, że jedyna rzecz, której bym żałował, to ta, że ci nigdy nie powiedziałem, że cię kocham. Ale jak mnie ocaliłaś, to zniknęła cała moja odwaga.

- Nigdy mi tego nie mówiłeś – zdziwiła się Marinette.

- Muszę sobie zostawić parę sekretów na przyszłość. Jak już mówiłem. Lubię z tobą rozmawiać.

Marinette uśmiechnęła się do siebie, słysząc ciepły ton jego głosu. I zajęła się krojeniem owoców.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro