7 - Sesja zdjęciowa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

15 lat wcześniej

Marinette siedziała jak na szpilkach. Umówili się z Adrienem w parku, skąd miał ją zabrać na sesję zdjęciową. Nie, żeby nigdy jego sesji nie widziała. Ale teraz po raz pierwszy miała być na niej oficjalnie, a nie w ukryciu...

- Cześć! – przywitał się z szerokim uśmiechem Adrien. – Gotowa na mega nudne popołudnie?

- Ja-Jasne! – zająknęła się i poderwała gwałtownie z ławki.

- Chodź, zaprowadzę cię. – Wyciągnął rękę w jej stronę, a ona ledwo opanowała drżenie własnej, kiedy mu ją podawała. – Ale uprzedzam, naprawdę będzie nudno.

- Wiesz, skoro zamierzam z tym wiązać swoje życie, to może lepiej zacząć się do tego przyzwyczajać – mruknęła pod nosem, a Adrien rzucił jej rozbawione spojrzenie.

- Naprawdę zamierzasz z tym wiązać swoje życie? – spytał z tym samym chytrym uśmieszkiem, z którym dopytywał się w szatni, czy nie kłamie. Marinette natychmiast spłonęła rumieńcem.

- No wiesz... Chciałabym zajmować się mo-modą – zająknęła się.

- No tak, oczywiście – przytaknął, znów z tym rozbawionym spojrzeniem. – Mam nadzieję, że nie uda mi się całkowicie zniechęcić cię do realizacji twoich planów.

Marinette nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Nie rozumiała zupełnie, skąd ta nagła zmiana w zachowaniu Adriena. Przecież to niemożliwe, żeby przyczyną tej zmiany były rewelacje Jaggeda Stone'a! Przecież „kupił" jej wyjaśnienie, że te zdjęcia wiszą dlatego, że ona się interesuje modą. A jednak zachowywał przy niej zupełnie jak nie on. No i cały czas trzymał ją za rękę. Nie była pewna, czy zrobił to celowo, czy raczej nieświadomie. Szła obok niego oszołomiona, a im więcej o tym myślała, tym większy bałagan panował w jej głowie.

Zdawała sobie sprawę, że obecny jej stan umysłu może doprowadzić do katastrofy, w której całkowita kompromitacja byłaby tylko drobnym elementem. Żeby doprowadzić się do porządku, postanowiła skupić się na popołudniu z Adrienem jak na zadaniu. Tak, musiała potraktować to zadaniowo, jak Biedronka.

Po krótkim spacerze, podczas którego nie zamienili ze sobą ani słowa, dotarli wreszcie do miejsca, które fotograf wybrał na sesję zdjęciową. Nie było ono jakoś szczególnie malownicze – ot nabrzeże Sekwany. W dodatku pod mostem. Marinette rozejrzała się zdziwiona. Jaka sesja zdjęciowa może się odbywać w takim miejscu? I gdzie ona ma w tym czasie siedzieć? Na brudnym murku, który z daleka śmierdział tym, do czego ona wolałaby się nie zbliżać?

Adrien chwycił ją mocniej za rękę i w tajemniczy sposób nagle obrócił ją ku sobie tak, że stanęli twarzą w twarz, a ona zupełnie zapomniała o swoich pomysłach na ogarnięcie sytuacji. Krew zaczęła pulsować jej w skroniach, uniemożliwiając jej skupienie się. Twarz! Ratuj twarz, Marinette!

- Mówiłem, że będzie nudno – westchnął Adrien. – Ale postaram się, żeby nie trwało to długo.

- Spokojnie, chętnie zo-zobaczę, jak to wy-wygląda. – Siliła się na swobodny ton Marinette.

- Panna wyjdzie z kadru! – wrzasnął fotograf.

- Panna musi gdzieś usiąść – odparł spokojnie Adrien, puszczając oko w stronę Marinette. – Tam jest ławeczka – szepnął jej do ucha, a ona poczuła niepokojące mrowienie na szyi. Naprawdę czuła się totalnie skołowana.

- Mmmm – mruknęła tylko i spłoszona pomknęła w stronę ławki.

Nie zauważyła półuśmiechu, z jakim Adrien odprowadzał ją wzrokiem. Kiedy już rozsiadła się wygodnie na ławce, on przybrał swój profesjonalny wygląd i potulnie wypełniał polecenia fotografa, jakby rzeczywiście chciał szybko skończyć sesję zdjęciową.

Przyglądała mu się z zaciekawieniem. Wreszcie mogła to zrobić jawnie, bez chowania się za murkami czy drzewami w parku. Nie miała też przy sobie Alyi, która by ciągle szeptała jej do ucha, że powinna podejść wreszcie do Adriena i go zagadnąć.

Od czasu do czasu złapała spojrzenie Adriena i choć na początku czuła zakłopotanie w takich momentach, po jakimś czasie przywykła do tego i po prostu uśmiechała się do niego w odpowiedzi. Sesja się przedłużała, a oni rozwijali komunikację niewerbalną, przekazując sobie coraz więcej informacji bez słów – samymi spojrzeniami. Marinette czuła się coraz swobodniej i coraz bardziej była rozbawiona. Przez chwilę czuła się wręcz, jakby nawiązała się między nimi nić porozumienia, jaką miała tylko z jednym chłopakiem – Czarnym Kotem. Z nim też umiała porozumiewać się bez słów. No, ale po tylu wspólnych walkach i żarcikach nie mogło być inaczej. Teraz nagle odkryła, że taka sztuka może się udać z kimś innym.

- Błagam, powiedz, że masz w tej torebce coś do zjedzenia... - westchnął Adrien, kiedy fotograf zwolnił go na chwilę z obowiązków. Przysiadł się do Marinette i spojrzał z ciekawością na jej torebkę.

Zarumieniła się. Za nic w świecie nie otworzyłaby tej torebki! On nie mógł zobaczyć Tikki!

- W tej torebce zmieściłoby się co najwyżej pięć makaroników – odpowiedziała, kręcąc głową. – Ale mam coś w zanadrzu – dodała po chwili z uśmiechem i sięgnęła po brązową torbę z przekąskami, którą zapakowała w piekarni rodziców.

- Ratujesz mi życie! – uśmiechnął się do niej szeroko, a ona po raz pierwszy w życiu nie zaczęła się jąkać, tylko odwzajemniła uśmiech. – Szybko, póki nie patrzą!

Zdążył pochłonąć całego croissanta zanim fotograf zorientował się w przemyconej kontrabandzie.

- Nie, nie, nie! Żadnych tłuszczy! Ani węglowodanów!

- Najlepiej pić samą wodę i umrzeć z głodu... - szepnął Adrien, a Marinette zachichotała. – Dziękuję, Marinette. Od tej pory jesteś stałym elementem moich sesji zdjęciowych.

- Kiedy odkryją, że cię dokarmiam, dostanę wilczy bilet i zakaz zbliżania się – odpowiedziała żartem.

- Nigdy na to nie pozwolę – szepnął, patrząc jej głęboko w oczy, a jej zabrakło tchu.

Kiedy to się stało? I jakim cudem? Kilka dni temu wyznawał miłość Biedronce, a teraz... Właściwie to sama nie wiedziała, co tak naprawdę teraz się działo. Ale z pewnością Adrien zachowywał się inaczej niż zazwyczaj. I ona tego kompletnie nie rozumiała.

***

Sesja zdjęciowa trwała niemal do wieczora. Marinette już z trudem powstrzymywała ziewanie i nie mogła wyjść z podziwu, że Adrien to wszystko wytrzymuje. Zmrok zapadł o tyle szybciej, że nad Paryż nadciągnęły ciemne chmury i w najmniej odpowiednim momencie spadł gwałtowny deszcz, zalewając cały sprzęt fotograficzny rozstawiony nad Sekwaną.

Adrien rzucił się na pomoc fotografowi, starając się jak najwięcej cennego sprzętu ukryć pod mostem, kiedy wielka łapa jego ochroniarza złapała go i siłą zaprowadziła do samochodu. Nie zdążył jeszcze ochłonąć i zrobić gorylowi awantury o pozostawienie Marinette samej sobie, kiedy zobaczył ją obok siebie na kanapie w samochodzie. Woda kapała jej z włosów, a nawet z rzęs. Patrzyła na niego zdumiona. Wszystko stało się tak szybko.

Zanim zorientowali się, co się dzieje, samochód zajeżdżał już na podjazd posiadłości Agrestów. Goryl bez ceregieli odprowadził ich oboje do pokoju Adriena, po czym zamknął za nimi drzwi i stanął na straży. Jak zazwyczaj. Mimo że z niego też kapała woda.

- Jesteś przemoczona – zauważył Adrien. – Spróbuję znaleźć ci coś suchego do przebrania.

- N-nie trz-trzeb-ba... - Zaszczękała zębami Marinette.

- I koniecznie musisz napić się czegoś ciepłego. – Adrien nie zwracał uwagi na jej słowa.

Poszedł szybko do łazienki i po chwili wrócił z wielkim ręcznikiem. Marinette tak trzęsły się ręce – tym razem z zimna – że nie była w stanie wytrzeć głowy, więc Adrien wziął od niej ręcznik i troskliwie zaczął ją wycierać z wody, a potem owinął ją ręcznikiem.

- T-ty też jesteś mokry – szepnęła, patrząc na niego z wdzięcznością.

- Przywykłem do deszczu. – Przetarł się drugim ręcznikiem. – Nie takie rzeczy się zdarzają. Czasami mam sesję zdjęciową na jakimś totalnym pustkowiu i nie ma gdzie się schować. Nigdzie się stąd nie ruszaj. Zaraz skombinuję ci coś do przebrania!

Marinette podeszła do kanapy i usiadła na samym jej brzeżku. Nadal ociekała wodą, ale gruby ręcznik Adriena dzielnie wciągał wilgoć. Chwilę później wrócił Adrien z tacą, na której stały dwa kubki czegoś parującego.

- Nie mówię, że masz wypić wszystko, ale na początek wypij chociaż łyka. A potem musisz się przebrać.

- A t-ty? – spytała, posłusznie biorąc łyk gorącej czekolady.

- Damy przodem – odpowiedział z uśmiechem, po czym wziął ją za rękę i zaprowadził do łazienki. – O mnie się nie martw. Jak będziesz czegoś potrzebować, krzycz głośno. – Ścisnął jej dłoń i pocałował ją w policzek. I wyszedł.

Marinette na samym początku w ogóle nie zauważyła, żeby wydarzyło się coś niezwykłego. Przecież kilka dni temu była tutaj na randce z Adrienem, podczas której całowali się i to nie raz. Dopiero po chwili dotarło do niej, że teraz nie jest Biedronką tylko sobą.

Nagle stwierdziła, że nie ma opcji, żeby ona kiedykolwiek wyszła z tej łazienki. I wtedy usłyszała hałas w pokoju Adriena. Ostrożnie uchyliła drzwi i jej serce zamarło. Adrien siedział przerażony na kanapie, a nad nim stał czarno-biały superzłoczyńca z wielkim aparatem z ogromną lampą błyskową. Zamknęła drzwi na klucz i szepnęła:

- Tikki, kropkuj!

Po chwili wpadła przez otwarte okno do pokoju jako Biedronka. Superzłoczyńca odwrócił się ze złowieszczym uśmieszkiem i wycelował w nią aparatem.

- Uważaj! – krzyknął Adrien.

- Nie uciekniesz czerwony owadzie! – wrzasnął superzłoczyńca. – Wkrótce zobaczymy cię w negatywie!

- Kim jesteś, czarno-biały dziwaku? – odcięła się Biedronka, biegnąc po antresoli. Zauważyła, że wszystko, w co trafia jej przeciwnik swoją lampą błyskową, zmienia kolory na odwrotne, zupełnie jakby rzeczywiście zmieniał je w negatyw.

- Jestem Negatywem. Co białe zmieniam w czarne. Co dobre, zmieniam w złe.

- Przydatna funkcja. – Zaśmiała się. – Nie chciałbyś trzasnąć fotki Władcy Ciem?

Adrien zachichotał. Ależ mu się podobała ta dziewczyna! Wiedział, że musi szybko się wymknąć i przemienić w Czarnego Kota, ale jeśli pójdzie do łazienki, to Biedronka się domyśli, że on zna jej tożsamość. Z drugiej strony może udawać, że idzie sprawdzić, co z Marinette. Tego mu przecież nie zabroni?

- A ty gdzie się wybierasz, młody modelu? – zagadnął go nagle Negatyw, zanim Adrien nawet zdołał dotrzeć do drzwi łazienki. Biedronka na moment wstrzymała oddech. Adrien mógłby zaraz odkryć, że jej tam nie ma. To znaczy, że nie ma tam Marinette. – Masz ochotę się schować? A może kogoś tam ukryłeś? Czyżby tę dziewczynę, która prawie zrujnowała nam dzisiaj sesję zdjęciową?

- Że co? – wyrwało się jednocześnie Adrienowi i Biedronce.

- Gdyby nie to, że ciągle cię rozpraszała, zdążylibyśmy skończyć zdjęcia przed tą ulewą! – zdenerwował się Negatyw. – Nie zniszczyłbym sprzętu za setki, tysiące euro! Z dziewczynami to tylko wieczne problemy!

I ruszył do drzwi.

Biedronka nie czekała ani chwili dłużej. Chwyciła mocno Adriena i wyskoczyła przez okno w deszcz.

- Boże, ja chyba zwariowałam do reszty! – powtarzała cicho, skacząc z dachu na dach. Zupełnie nie zwracała uwagi na to, że obok niej znajduje się Adrien, który to wszystko słyszy.

- Biedronko, musisz mnie gdzieś natychmiast zostawić – wtrącił Adrien.

- Muszę cię gdzieś ukryć, Adrien – mruknęła z irytacją. Nie umiała nad nią zapanować. Kilka dni temu wyznawał jej miłość! A teraz podrywa inne dziewczyny, całuje je w swojej łazience! O Boże! Zaczęła myśleć o sobie w trzeciej osobie! I to jeszcze w liczbie mnogiej...

- Nie musisz. Przestań mnie ciągle gdzieś ukrywać. Im dalej mnie zabierasz, tym dalej będziesz miała z powrotem.

Martwił się o nią. O Marinette, znaczy się. Poczuła radość zmieszaną z zazdrością. Do tej pory czuła tę zazdrość na odwrót. Nie sądziła, że kiedykolwiek jako Biedronka będzie zazdrosna o Marinette. Czuła się kompletnie zagubiona, co tylko wzmagało jej irytację.

- Muszę... - zaczęła znowu, ale jej przerwał.

- Musisz wracać – polecił jej nagle zniecierpliwiony. – Natychmia... - nie dokończył, bo jego kieszeń właśnie kichnęła. – No i pięknie... - westchnął.

Biedronka patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Adrien zaczerwienił się gwałtownie, ale już nie było odwrotu. Z kieszeni wypadł mokry Plagg i z kwaśną miną oznajmił:

- Zaraz się do reszty rozchoruję. Miejmy to za sobą.

- Przepraszam, Biedronko – westchnął Adrien. – Nie tak miało być... Plagg, wysuwaj pazury!

- Mamy do pogadania, Kocie... - wycedziła przez zęby Biedronka.

- No to jesteśmy umówieni. – Wyszczerzył się w uśmiechu Czarny Kot. – Zaraz po robocie.

I ruszyli na spotkanie z Negatywem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro