#7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z.P.W Anaztazie.
Obudziłam się wcześnie. Ubrałam się ciepło, bo w końcu był koniec grudnia i wyszłam na dwór. Ruszyłam w głąb lasu. Było pięknie.  Białe płaszcze ze śniegu otulały choinki. Szłam po płaszczu uspypanym z delikatnych gałązek, które spadły z drzew. Westchnełam, delektując się chłodnym, rześkim powietrzem.
Śmiech.
Odwróciłam się słysząc ten okropny, psychopatyczny śmiech. Nikogo nie było, ale mimo to wiedziałam, że ktoś tam bawi się ze mną. Ruszyłam z powrotem do drewnianej chaty, oglądając się za siebie.
-Czemu mi uciekasz?-usłyszałam głos. Ten głos.
-Clockwork-wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Już się jej nie bałam. Czułam tylko nienawiść. Zaśmiała się. Stałyśmy na przeciw siebie. Ja z determinacją wypisaną na twarzy, przeszywałam ją zimnym wzrokiem. Ona patrzyła na mnie z rozbawieniem, na jej twarzy pojawił się lekki, kpiący uśmieszek.
-Wiesz, że ładniej ci w białych włosach? -zacisnełam usta. Westchneła-a ja jeszcze nie usłyszałam zwykłego "dziękuje".
Myślałam, że zwariuję. Ta szmata żądała podziękowań?! Clockwork ruszyła w głąb lasu. Stałam jak wryta.
-Idziesz?-zapytała od niechcenia. Nie wiedziałam co jej powiedzieć. Mogłam po prostu odwrócić się i iść. Jednak to poszłam za nią.

-Gdzie mnie ciągniesz?-zapytałam ostro.
-Sama za mną poszłaś.-prychneła. Cholera, faktycznie. Teraz może wszystkiego się wyprzeć, mówiąc, że sama chciałam. Ale jestem głupia.
-Jesteśmy.-zatrzymała się przy...sklepie z lalkami? Wpatrywałam się w nią wielkimi oczami. Byłam głodna, przemarznięta i bolały mnie nogi, a ona mnie prowadzi do sklepu z lalkami? Weszła do środka, a ja poszłam za nią. No bo co miałam zrobić? Pokój wyglądał niczym wyciągnięty z jakiegoś horroru. Było tam bardzo ciemno, na półkach siedziały lalki. Wszędzie lalki, ale nie jakieś badziewne, plastikowe Barbie, tylko śliczne, porcelanowe laleczki. Wszystkie zdawały się patrzeć prosto na ciebie tymi martwymi oczami. Oglądałam po kolei wszystkie półki. Te lalki były przepiękne.
-Chodź.-dziewczyna stała przy schodach, prowadzących chyba do piwnicy. Ochoczo poszłam za nią. Na dole było jeszcze więcej porcelanowych dziewczynek. Zafascynowana oglądałam każdą po kolei. W kącie ujrzałam dużą, granatową trumnę. Drżącymi rękami otworzyłam ją. To co tam ujrzałam...to byłam ja. Tylko że taka porcelanowa ja. Te same białe włosy, te oczy, ten sam wzrost. Była ubrana w białą sukienkę, trzymała bukiet róż.
-Kto zrobił te wszystkie lalki?-szepnełam.
-Ty...
Odwróciłam się. Clockwork nie było. Ruszyłam na górę i złapałam za klamkę. Zamknięte.
-Clockwork! Clockwork otwórz! Wiem, że to ty!
-Nie...sama się tu zamknełaś...
Nic nie rozumiałam. Ja? Ja w życiu tu nie byłam. I te lalki, nie mogłam ich zrobić. Ruszyłam biegiem szukając wyjścia. Panikowałam. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Jeszcze jeden pokój. Najciemniejszy i najstraszniejszy ze wszystkich. Brudne ściany pokrywała warstwa krwi, podłogę też. Na ziemi leżały narzędzia mordu, noże, siekiery, nożyczki, skalpele, sztylety. Wziełam do ręki jakąś siekiere. Mocno ściskałam je w dłoni i ruszyłam dalej. Znajdowała się tam duża klatka, a w niej leżała kobieta. Spała, ale chyba usłyszała moje kroki, bo gwałtownie wstała. Była brudna i wystraszona. Wtedy coś we mnie wstąpiło. Otworzyłam klatkę i weszłam do niej. Uniosłam siekiere.
-Nie...-szepneła-nie nie prosze, pro-
Nie skończyła. Zabiłam ją. Spodobało mi się to. Złapałam małe nożyczki. Podeszłam bliżej. Rozciełam jej ręce, nogi, brzuch. Wyciełam uśmiech, jak u Jeff'a.
Nie.
Cofnełam się przerażona. Co ja zrobiłam? Upadłam na ziemie. Skuliłam się, kołysając w tył i przód.
-Nie. Nie. To nie ja. To lalki. Tak to one. Lalki. To nie ja. Nie ja.
************************************
Uuuuuuu Ana wariuje ^^ Heh, macie taki dłuższy rozdzialik. I życzę Wam wesołych świąt Wielkiej Nocy, smacznego jajka i mokrego śmingusa!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro