✴ 038 Ja go znajdę ✴

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Adrian, nie widziałeś nigdzie Igora? -pytam, gdy tylko dostrzegam bruneta w klubie.

-Właśnie miałem pytać cię o to samo. -wzdycha i siada obok mnie -Nie wrócił na noc do domu, jego komórka wyłączona jest od wczoraj.

-Wiem, też dzwoniłam, ale nic z tego. -krzyżuję ręce pod piersiami.

-Nie wiem co robić. Zgłosić to na policję do cholery? -wyrzuca ręce w powietrze.

-Może zabalował, no wiesz...Jak to Igor. -przewracam oczami.

-Może... ale i tak jest to kurewko dziwne. -wzdycha -A właściwie to... co ty tutaj robisz?

-Pracuję? -parskam śmiechem.

-A ty przypadkiem nie rzuciłaś tego?

-Rzuciłam. -zgadzam się z nim -Ale wróciłam i to na normalnych warunkach. Zero spłacania długu. On i tak się Igorowi nie należy.-zauważam.

- No tak. A tak w ogóle to nie mieliśmy jeszcze okazji o tym porozmawiać, ale... co zamierzasz teraz zrobić?

-Ale z czym?

-Z twoim ojcem..

- Nic. - wzruszam ramionami.

- Nic? - patrzy na mnie podejrzliwie.

- Nic. - powtarzam.

-Nawet z nim nie pogadasz? Nie spróbujesz się skontaktować?

-Uwierz, że nie mam ochoty na rozmowę z nim po tym co zrobił. - unoszę brwi do góry.

-W sumie to.. nie dziwię ci się.

-Gdyby odezwał się do ciebie Igor to daj mi znać. - zmieniam temat.

-Jasne. - uśmiecha się w moją stronę.

-Dzięki. -odwzajemniam jego gest i zabieram się do pracy.

Adrian pov

To strasznie dziwne co dzieje się ostatnio z Igorem. Nigdy nie znikał na tak długo i raczej nie wyłączał telefonu z powodu jakichś baletów.

Postanawiam zrobić sobie małą przerwę i wyskoczyć na fajkę. Wychodzę tylnym wyjściem z klubu i staje na jego tyłach. Wyjmuję papierosa z paczki i odpalam go po czym się nim zaciągam.

Nagle czuje jak ktoś łapie mnie od tyłu za bluzę i ciągnie w tył.

- Co do cholery?! - krzyczę szarpiąc się.

Zostaję przeciśnięty do muru i dopiero teraz jestem twarzą w twarz z tym człowiekiem i szczerze mówiąc wolałbym go nigdy więcej nie widzieć.

- Czego chcesz? - warczę przez zaciśnięte zęby.

- Kogoś chyba zgubiłeś, prawda? - parska przez śmiech.

- O czym ty mówisz?

- A gdzie Bugajczyk? - dalej się śmieje.

- Ty skurwielu, co zrobiłeś z Igorem?! - próbuję się wyszarpać.

- Spokojnie. - grozi mi palcem - Nic mu nie jest i nie będzie jeśli zrobisz coś dla mnie.

Posyłam mu pytające spojrzenie.

- Dopilnujesz, żeby Kacper i Dawid zajęli się Roksi.

- Przecież Igor jest od tego. - dziwię się.

- Od teraz już nie. - patrzy mi prosto w oczy.

- O czym ty mówisz? Gdzie on jest?

- Powiem ci tylko tyle.. nie szukaj go.

Po tych słowach odchodzi. Jest ciemno więc po chwili znika z mojego pola widzenia. Jestem zszokowany, więc jak najszybciej wracam do klubu. Idę na główną salę i szukam Roksi, ale nigdzie jej nie widzę. Dostrzegam ją przy barze. Jakiś typ obmacuje ją, a ona próbuje go od siebie odepchnąć.

- Jakiś problem? - pytam podchodząc do nich.

- Nie. - odpowiada brunetka - On już wychodzi.

- Spieprzaj stąd. - chłopak rzuca w moją stronę.

- Słuchaj. - chwytam go za kołnierz koszuli - Masz trzy sekundy, żeby opuścić ten lokal.

- Bo co? Kim ty jesteś w ogóle typie?

- Właścicielem. -prycham w jego stronę - Wypierdalaj.

- Możesz mi naskoczyć. Bugajczyk jest właścicielem. -odpycha mnie od siebie i ściska Roksi za rękę, po czym ciągnie ją na tyły klubu.

Doskakuję do niego i łapię go za koszulę z tyłu. Obraca się w moją stronę i w tym momencie uderzam go z pięści w twarz. Upada, a ja podnoszę go z podłogi i szarpie się z nim aż do wyjścia.

- Jeżeli jeszcze raz cię tu zobaczę, nie opuścisz tego miejsca żywy. - popycham go przez co wypada za drzwi klubu - Wszystko w porządku? -zwracam się do brunetki.

- Tak, dziękuję ci. -wzdycha ciężko.

-Chodźmy na zaplecze, muszę ci coś powiedzieć.

Dziewczyna bez słowa rusza za mną. Po chwili siadam już na stołku barowym.

- O co chodzi? -siada obok mnie - Coś z Igorem?

- Ta..-wzdycham przecierając dłonią czoło.

- Wiesz coś?

-Roksi.. Igor został porwany. - mówię w końcu.

Jej oczy rozszerzają się, a usta uchylają. Domyślam się, że jest w dużym szoku.

- Ale.. jak to porwany?! Przez kogo?

- Przez twojego ojca..

- Żartujesz? To są jakieś kpiny. Oni mają układ. Skąd o tym wiesz?

-Roksi, do cholery, twój ojciec przed chwilą tu był. Przycisnął mnie jak poszedłem zapalić i powiedział, że Igor od dzisiaj ma jakieś inne zajęcie i mamy go nie szukać. Dawid i Kacper mają mieć na ciebie oko. -zaciskam z nerwów pięści.

- Ale powiedział o co chodzi? -dopytuje zdenerwowana dziewczyna.

- Nie, nie mam pojęcia o co mu poszło. Nie wiem nawet gdzie go szukać. Kurwa!

- Ja go znajdę.

- Zwariowałaś? Nie mieszaj się. -zaprzeczam od razu.

-To i tak wszystko dzieje się z mojego powodu. To mój ojciec. Nikt inny oprócz mnie nie pomoże Igorowi. -upiera się.

- Słuchaj, musimy to przemyśleć. Spróbuję się z nimi skontaktować, ale obiecaj, że na razie nic nie będziesz robić w tym kierunku. -wytykam ją palcem, ale ona nadal milczy -Obiecaj Roksi, słyszysz?

- Dobrze.. obiecuję. -zgadza się w końcu.

- Wracaj do domu. Starczy ci wrażeń na dziś. Wpadnę do ciebie jutro.

Dziewczyna skina głową, po czym zabiera swoje rzeczy i zdenerwowana opuszcza klub trzaskając drzwiami.

Hejka 💕
Słuchajcie coś się dzieje z wattpadem i nie wstawia w ogóle rozdziałów lub z dużym opóźnieniem, przepraszam was!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro