🌟 045 Twoje zdrowie Igor, abyś już nigdy więcej nic nie spierdolił 🌟

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział niesprawdzony więc z góry przepraszam za ewentualne literówki ! 🤗

***

Wracam do domu i rzucam klucze od mieszkania, robiąc przy tym hałas, na blat stołu w salonie. Siadam na kanapie i opieram się wygodnie plecami o jej oparcie, głowę opieram o zagłówek. Patrzę martwo w jeden punkt na suficie zastanawiając się, czy powinienem coś do cholery zrobić.

W tej chwili przychodzi mi do głowy tylko to, aby się najebać.

Podchodzę do barku i wyjmuję z niego whisky. Do tego zgarniam po drodze oczywiście colę i jedną szklankę. Wracam na kanapę po czym robię sobie mocnego drinka.

- Twoje zdrowie Igor, abyś już nigdy więcej nic nie spierdolił. - wzdycham i wychylam szkło do dna.

Wyjmuję paczkę papierosów w kieszeni spodni i nim rzucę ją na stół wyjmuję jednego i odpalam. Zaciągam się używką i spalam ją na pięć dłuższych buchów.
Nalewam sobie kolejnego drinka i znów zagryzam go fajką, i tak w kółko do momentu, aż łapię zgona.

❌❌❌❌❌

Otwieram oczy i jedyne co czuje to ogromny ból głowy. Słyszę ciche szepty dochodzące gdzieś z pokoju.

- Nie wiem jak mógł być tak nieodpowiedzialny.

- Lepiej zastanów się jak mu powiemy o tym wszystkim. Przecież on się załamie. Na bank będzie się obwiniał.

- No i słusznie, powinien.

Gdy słyszę ostatnią srogą wypowiedź, podnoszę się powoli do pozycji siedzącej. Widzę wszystko przez mgłę i muszę przyznać, że dawno nie miałem tak jebitnego kaca.
Marszcząc oczy patrzę na róg pokoju , w którym znajduje się Dawid i Kacper.

- Nareszcie, nie można było Cię w ogóle obudzić, w pewnym momencie myślałem, że albo zapadłeś w śpiączkę alkoholową, albo zapiłeś się całkiem na śmierć. - odzywa się Borowski.

- Co wy tu robicie? - pytam , po czym łapię się za czoło, bo ból jest niesamowity.

- Roksi jest w szpitalu.

- Co kurwa?! - podnoszę ton na słowa Kacpra i natychmiast tego żałuję. W moją głowę uderza odbity dwa razy mocniej dźwięk i mam wrażenie że zaraz umrę.

- A wiesz co jest kurwa najgorsze? Że w takim stanie nawet nie będziesz mógł tam jechać! - wydziera się na mnie Musiał.

- Nie drzyj się... O ja pierdole jak boli. - chowam twarz w dłoniach - Zabierzcie mnie do niej. - wstaję z łóżka z zamiarem pójścia w stronę drzwi.

- Chyba żartujesz. - Musiał popycha mnie z powrotem na łóżko - Nie pojedziesz w takim stanie.

- Nie wkurwiaj mnie kurwa! - łapię go za kołnierz i potrząsam nim.

- Ej, ej, spokojnie! - odciąga mnie od niego Borowski - Igor jesteś jeszcze pijany.

- Jestem trzeźwy jak nigdy. Możesz mnie kurwa zabrać do tego pierdolonego szpitala? - warczę patrząc mu prosto w oczy.

Nie czekając na jego odpowiedź idę do kuchni i wypijam duszkiem butelkę wody , po czym wracam do pokoju.

- Zawieziecie mnie, czy mam tam pojechać sam?

- Masz jeszcze z promil we krwi. - odpowiada Musiał.

- No i chuj.

- Żaden chuj. Zawieziemy Cię. - wtrąca się Adrian.

Zarzucam na siebie bluzę z NBL, zgarniam z blatu klucze i papierosy, po czym wychodzimy z mieszkania.

❌❌❌❌❌

Dopiero po drodze wszystkiego się dowiaduje. Znaczy nie do końca wszystkiego. Nadal nie wiem co się stało, że Roksi jest w szpitalu. Wiem tylko tyle, że w nocy lekarz dzwonił do mnie kilkanaście razy, ale byłem tak pijany, że nie odebrałem telefonu, więc w szpitalu jest Dawid.

Dojeżdżamy na miejsce po kilkunastu minutach.

- Możecie mi wyjaśnić dlaczego ona jest w szpitalu? O co kurwa chodzi?!

- Zrób coś bo za chwilę mu wyjebie. - słyszę jak Kacper mówi do Adriana.

- Posłuchaj. - Borowski zatrzymuje się w miejscu i odwraca do mnie przodem - Stało się coś okropnego. Roksi została zgwałcona. Wielokrotnie jednej nocy rozumiesz? Jest w bardzo ciężkim stanie. Gdy karetka po nią przyjechała krwawiła bardzo mocno, jest ranna, wszystko ją boli. Ona ma dopiero 17 lat.

Nie wiem jak to się dzieje, ale obraz przed oczami mi się rozmazuje. Czuje tylko piekące łzy, które po chwili wypływają na moje policzki. Przepycham Borowskiego i najszybszym krokiem idę do recepcji. Dowiaduję się w jakiej sali leży Roksi i wchodzę bez słowa do środka. Przy jej łóżku siedzi Dawid. Odwraca się w moją stronę i podchodzi do mnie. Kładzie dłoń na moim ramieniu i patrzy z żalem widząc moją zapłakaną jak nigdy wcześniej twarz.

Tylko Roksi widziała mnie w takim stanie. Tylko raz.

- To moja wina..- przerywam ciszę prawie niesłyszalnym od płaczu tonem.

- Nie mów tak. Nie miałeś na to wpływu.

- Mogłem jej poszukać. Mogłem nie wracać do domu, mogłem coś kurwa zrobić! - po moich policzkach spływają kolejne łzy.

Nie potrafię określić tego co w tym momencie czuje. Nienawidzę siebie. Nienawidze za to, że dopuściłem do tego. Miałem jej pilnować. Jestem gówno wart.

- Nie wiedziałeś co się dzieję. Zostawię Cię z nią samego. - kiwam głową, że się zgadzam, po czym blondyn opuszcza salę.

***

Ten kto pamiętał tydzień temu, że obiecałam w sobotę maraton to pamiętał i być może wyczekał trzeci rozdział 🤗❤

Ps. Brakuje mi CRUEL 🤔 A Wam?

Dobranoc 💕💕❣

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro