💥 062 Chyba przez tą twoją tajemniczość tak kurewsko zgłupiałem 💥

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Naprawdę grubo się myliłeś jeśli myślałeś, że ze mną wygrasz. - parskam.

Gramy właśnie z Igorem mecz na PS3 w fife. Fajnie, że właściciel pomyślał o takim sprzęcie. To zajebista rozrywka.

- Wygrywasz dopiero 1 do 0. - odpowiada oburzony.

- I tak nie jesteś w stanie strzelić mi gola. - dogryzam mu rozbawiona.

- Jestem w stanie, ale nie wydaję mi się, abyś chciała w tym wieku chodzić z brzuchem. Chociaż, może kiedyś. - odgryzuje mi się pewnie.

Przenoszę na niego wzrok z lekko uchylonymi ustami i rzucam w niego poduszką.

- Co za palant z ciebie Bugajczyk!

Nagle słyszę jego okrzyk radości. Przenoszę wzrok z powrotem na ekran telewizora i widzę wynik remisowy.

- Ktoś tu właśnie okazał się zbyt pewny siebie. - mówi przez śmiech.

- To twoja wina. Gdyby nie ty, nie spuściłabym nawet na sekundę wzroku z ekranu!

- Tłumacz sobie. - odpowiada z szyderczym uśmiechem zapatrzony w grę.

Po kilku minutach kończymy. Ostatecznie wygrywam 3 do 1.

- Nie musisz gratulować. - uśmiecham się do niego ironicznie odkładając pada na stół.

- Po prostu jestem kiepski z piłkę, okej? - przewraca oczami.

- Mhm, tłumacz sobie. - dogryzam mu w ten sam sposób co on mi kilka minut temu.

- Tak? Zmierzmy się w Gran Turismo, Carter. - przymyka na mnie oczy.

- Skąd ta pewność, że ta gra tu w ogóle jest? - krzyżuję ręce pod piersiami unosząc na niego brwi z uśmiechem.

- Sprawdźmy. - podchodzi do półki i sprawdza gry. Po chwili wyjmuje jedno pudełko - Tak myślałem. Nie mogło go zabraknąć. - wkłada płytę do urządzenia.

- Widzę, że ktoś tu nie umie przegrywać. - wybucham śmiechem.

- Pękasz? - pyta poważnie.

- Twoje niedoczekanie. - odpowiadam i biorę z powrotem pada do ręki.

- Mam nadzieję, że jeździsz lepiej niż w realu. - znów mi dogryza, a ja przymykam oczy i wzdycham, aby mu nie przyłożyć.

- Grabisz sobie Bugajczyk. - odpowiadam, a on zaczyna się śmiać.

Po chwili zaczynamy pierwszy wyścig. Przez chwilę nawet mu dorównuję, ale ostatecznie przegrywam.

- Czyli jednak nie jesteś niepokonana. - patrzy na mnie z uśmiechem.

- Zadowolony jesteś teraz z siebie? - uśmiecham się do niego ironicznie.

- Nawet bardzo. - odpowiada odwzajemniając mój złośliwy uśmiech.

- Ugh. Okej. - wzdycham - Niech ci będzie. Dopiekłeś mi.

- Nie zrobiłbym tego, gdyby nie twoja przesadna pewność siebie.

Kiwam z niedowierzaniem głową i oboje zaczynamy się śmiać.

- Jesteś głupi. - stwierdzam.

- Ty też, dlatego się dogadujemy.

- Dobra. - przewracam oczami - Pójdę do pokoju. - stwierdzam i kieruję się na piętro.

Wchodzę do pokoju i wyjmuję ze swojej torby żel pod prysznic, koszulę nocną, bieliznę i ręcznik, po czym kieruję się do łazienki. Biorę długą kąpiel, a następnie wychodzę odświeżona z łazienki. Wracam do pokoju i wyjmuję z kieszeni swojej bluzy papierosy. Wychodzę na balkon i odpalam jednego.

Dość ciepły i przyjemny wiatr owiewa moje ciało. Jednak w pewnym momencie wracają do mnie złe wspomnienia. Przypomina mi się jak Rubaj mnie porwał i robił mi te wszystkie obleśne rzeczy.

Po moim policzku spływa kilka łez. Chciałabym powiedzieć Igorowi prawdę, jednak za każdym razem pamiętam o tym co powiedział mi Rubaj. Jeżeli pisnę słowo Igorowi, to ten go zabije. On i ci wszyscy ludzie z gangu mojego ojca wiedzą, że to Igor go zabił. Rubaj mnie zaszantażował. Obiecał, że tylko wyciągnie od Igora narkotyki, jeżeli nic mu nie powiem.

Postanowiłam więc trzymać język za zębami. Mam nadzieję, że Bugajczyk po naszej dzisiejszej rozmowie przestanie dociekać kto mi to wszystko zrobił. Może to i głupie, ale milczę właśnie dla jego dobra. Nie chcę, aby coś mu się stało. Wiem do czego zdolny jest Rubaj. Ma znajomości, wtyki. Jeden telefon do Kabana i Igor będzie zniszczony.

- Przeziębisz się. - słyszę nagle głos tuż obok siebie, który wytrąca mnie z zamyślenia.

- P-przepraszam. Nie słyszałam jak wszedłeś.

- Spokojnie. - odpowiada z papierosem między wargami, po czym go odpala - Nie powinnaś palić. To zabójstwo.

- No właśnie. - odpowiadam unosząc brwi i wbijając wzrok w jego papierosa.

- Mnie nawet rak by nie chciał. - stwierdza.

- No oby. - wzdycham i zaciągam się znów używką.

- O czym tak intensywnie myślałaś? - zmienia temat.

- A, o niczym. - kłamię.

- Zawsze się zastanawiam co kryje się w twojej głowie Carter. - rzuca nagle bardzo poważnie zapatrzony w widok przed sobą.

- Co?

- Chciałbym umieć czytać w myślach, wiesz? Szczególnie twoich. - kontynuuje - Dowiedziałbym się o czym myślisz, kto jest odpowiedzialny za to całe gówno i co tak naprawdę do mnie czujesz. - przenosi na mnie wzrok, a nasze spojrzenia sie spotykają.

- Igor, d-do czego ty zmierzasz?

- Do niczego szczególnego. Po prostu masz tak wiele tajemnic, które mnie ciekawią. Cała ty tak cholernie mnie ciekawisz.. - przerywa i wzdycha.

- Przecież to ty tak naprawdę stwierdziłeś, że nam nie wyjdzie.

- A ty przytaknęłaś. Wiesz, mogłaś zaprzeczyć. - zaciąga się używką.

- Nie zrobiłam tego, bo miałeś rację. Lepiej jak jest tak jak jest. Czyli przyjaźń. Przynajmniej wiemy na czym stoimy.

- Chyba przez tą twoją tajemniczość tak kurewsko zgłupiałem i stąd ta toksyczna relacja. - przyznaje.

- Nie wracajmy do tego. - gaszę używkę - Pójdę się już położyć. Dobranoc.

- Dobranoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro