3. Kogoś Mi Przypominasz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jest tu ktoś jeszcze? ❤️

Kuba

— Nie sądzisz, że stać cię na bardziej ambitne rzeczy? — spytał Dawid, przyglądając mi się uważnie, kiedy rozstawiałem czyste szklanki na blacie. — Na przykład studia?

— To tylko tymczasowe zajęcie — wyjaśniłem. Od pewnego czasu pomagałem w klubie, jako barman. Głównie w weekendy, kiedy było najwięcej ludzi. Mogłem w ten sposób zarobić, robiąc coś, co nie wymaga większego wykształcenia. — Zresztą, sam nie wiem, co chciałbym studiować. Kiedy do tego dojdę, pójdę na nie. Na razie to jest wystarczające.

— Jak uważasz — wzruszył ramionami. — Możesz tu pracować, jak długo zechcesz. Zawsze przyda się dodatkowa para rąk — uśmiechnął się promiennie.

— Wiem — uśmiechnąłem się lekko. — Słuchaj, masz może jakiś kontakt z Olką?

— Z tego, co wiem, to mieszka teraz w Krakowie — zmarszczył brwi. — Po co ci informacje na jej temat?

— Bardziej chodzi mi o Gabrysię, niż o nią — wyznałem. — Bądź, co bądź, to w końcu moja siostra. W dodatku niedługo ma urodziny. Chciałbym się z nią zobaczyć.

— Chciałbym Ci pomóc, jednak sam nie mam zbyt wiele informacji na ten temat — westchnął. — Ona najwyraźniej chce się całkowicie od nas odciąć. Nie możemy jej tego zabronić, to w końcu jej życie.

— W zasadzie to jej się nie dziwię — mruknąłem. — Gdybym mógł, też wyjechałbym stąd w cholerę. Tutaj praktycznie wszystko mi o nim przypomina.

— O to chodzi — zauważył. — W końcu te pozytywne wspomnienia też są, prawda? Nie możemy o nim zapomnieć, Kuba — zaznaczył. — To byłaby najgorsza rzecz, jaką moglibyśmy zrobić.

— Wiem. Nie chcę zapomnieć — zaznaczyłem. — Po prostu niektóre wspomnienia bolą, tyle.

— To zrozumiałe. Strata bliskiej osoby zawsze boli. Dla mnie Igor też był cholernie ważny, jednak tak właśnie wygląda życie. Śmierć nie wybiera.

— Ale kula już tak — mruknąłem, jednak widząc minę Dawida, zacząłem żałować, że nie ugryzłem się w język. Wiem, że nadal przeżywa zdradę brata. A ja tylko niepotrzebnie dolewam oliwy do ognia. Ale cóż poradzić. Głupota najwyraźniej przeszła mi w genach...

🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸

— Ja, ty, spacer wieczorem? — rzuciłem do telefonu, jednocześnie wrzucając ubrania do szafy. Kiedyś je poskładam, obiecuję.

Mi pasuje — odparła dziewczyna i mogę się założyć, że w tej chwili się uśmiechnęła. Ciężko to wytłumaczyć, jednak jej głos brzmiał nieco inaczej, kiedy była szczęśliwa.

— Bądź gotowa na osiemnastą — poleciłem. — Wpadnę po ciebie.

Kuba, to jest pół godziny... — jęknęła. — Jak ja mam się ogarnąć w tak krótkim czasie?

— To spacer do parku, nie na wybieg. Nie musisz się stroić — zauważyłem. — A, i załóż wygodne buty. Nie zamierzam znowu cię nosić.

Nie moja wina, że kazałeś mi chodzić po lesie w szpilkach! — oburzyła się.

— Dlatego teraz ostrzegam — przewróciłem oczami, rzucając na łóżko ciemną bluzę, po czym sam się na nim położyłem.

Cokolwiek. Dobra, niech będzie osiemnasta — westchnęła. — Kończę, bo nie zdążę. Kocham cię!

— Ja ciebie.... — urwałem, słysząc dźwięk zakończonego połączenia. — Kurde, milutko — mruknąłem sam do siebie.

Dawid

— Chodź do wujka — rzuciłem, kucając naprzeciwko, pełzającej po dywanie, ciemnowłosej dziewczynki, która w mgnieniu oka pojawiła się obok mnie.

Podniosłem ją do góry i spojrzałem na Wiktorię, która siedziała na kanapie, podając drugiemu dziecku specjalnie przygotowany posiłek.

— Jak ty sobie radzisz z dwójką jednocześnie? — spytałem, patrząc na brunetkę z podziwem. — Ja bym zwariował.

— Jakoś daję radę — uśmiechnęła się lekko. — Ada mi pomaga, Oskar zajmuje się nimi, kiedy tylko może. A poza tym, to bardzo grzeczne dzieci.

— Najwyraźniej charakteru Igora nie mają — zaśmiałem się.

— To na pewno — zauważyła. — Jednak Iga ma jego wygląd. Kto by pomyślał, że bliźniaki mogą się aż tak różnić.

— Cóż, najwyraźniej mogą — stwierdziłem. Mateusz był bardzo podobny do Wiktorii, natomiast Iga do Igora. Gdybym ich nie znał, nie powiedziałbym, że to bliźniaki. Ale tak już bywa w przypadku różnych płci.

W tym samym momencie, drzwi usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili w salonie pojawił się uśmiechnięty Oskar. O dziwo, bezproblemowo zaakceptował tą dwójkę i traktował, jak własne dzieci. Wielki szacun dla niego, naprawdę.

— Nie miałeś przypadkiem być dzisiaj do późna w pracy? — brunetka zmarszczyła brwi, uważnie przyglądając się mężowi.

— Miałem, ale jednak nie zostałem — uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym przybiliśmy piątki, a on przywitał się z Wiktorią, całując ją w czubek głowy. — Nie cieszysz się? Ostatnio narzekałaś, że wiecznie nie ma mnie w domu.

— Potem pogadamy — mruknęła, podając mu dziecko. Nie wyglądała na zadowoloną. Czyżby kryzys w małżeństwie?

Kuba

— Mówiąc o wygodnych butach, nie miałem na myśli czegoś takiego — rzuciłem, patrząc na czarne botki na obcasie, znajdujące się na nogach dziewczyny.

— Nie przesadzaj. Te buty są naprawdę wygodne — stwierdziła, podchodząc do mnie i łącząc nasze usta w krótkim pocałunku. — Ty natomiast mógłbyś się ubrać nieco lepiej.

— Co ci w tym nie pasuje? — zmarszczyłem brwi. Zwykłe czerwone dresy i czarna bluza z Adidasa. Niby nic nadzwyczajnego, ale po co mam się stroić na zwykły spacer?

— Nie lubię tych spodni — skwitowała, łapiąc moją dłoń i ruszając przed siebie.

— Ja wręcz przeciwnie. Poza tym wydaje mi się, że już przeprowadziliśmy rozmowę na ten temat. Ubieram się w to, co chcę — przypomniałem. Jakiś czas temu, Oliwia postanowiła zrobić porządki w mojej szafie. Do tej pory nie odzyskałem części ubrań.

Szliśmy, rozmawiając, do momentu, aż dziewczyna nie zatrzymała się obok  młodej dziewczyny. Nie znałem jej, jednak nie po raz pierwszy, spotkałem się z taką sytuacją. Moja dziewczyna była bardzo towarzyską osobą. Może nawet za bardzo.

— Musicie się poznać — rzuciła, przyciągając mnie bliżej. — Kuba, to moja dobra koleżanka, Zuza. Zuza, to Kuba, mój chłopak.

— Miło poznać — dziewczyna uśmiechnęła się do mnie szeroko. Była naprawdę ładna, to trzeba jej przyznać.

— Mi również — odwzajemniłem uśmiech.

— Zuza jest studentką inżynieri dźwięku — wyjaśniła Oliwia. — Jej ojciec jest producentem muzycznym.

— Poważnie?

— Tak. Można powiedzieć, że od dzieciaka byłam tego wszystkiego uczona — zaśmiała się. — Zamierzam iść w ślady ojca.

— To super — zauważyłem. — Zajebisty zawód.

— Kogoś mi przypominasz — zmarszczyła brwi, przyglądając mi się uważnie. — Jednak ciężko mi powiedzieć, kogo.

Przewróciłem oczami, patrząc na Oliwię. Nie po raz pierwszy, ktoś powiedział mi coś takiego. Byłem bardzo podobny do ojca, a z racji, że jego muzyka i zdjęcia nadal były w sieci, część ludzi mnie rozpoznawała. Kiedyś nawet jeden z fanów mnie z nim pomylił.

Bycie w pewnym stopniu osobą rozpoznawalną było czasem uciążliwe. Najgorzej było po śmierci Igora. Byłem zasypywany wiadomościami od fanów. Ludzie dopytywali się co właściwie się stało, czy to prawda, że nie żyje. W dodatku, w sieci pojawiały się różne artykuły. Kiedyś nawet natrafiłem na taki, który twierdził, że słynny ReTo przedawkował. Miałem wtedy ochotę znaleźć autora tego tekstu i własnoręcznie go udusić. No bo jak kurwa można pisać takie rzeczy o nieżyjącej osobie?!

— Kuba, słuchasz nas? — z rozmyślań wyrwał mnie głos Oliwii i dłoń dziewczyny na moim ramieniu.

— Zamyśliłem się. O czym mówiłyście?

— Stwierdziłyśmy, że pójdziemy gdzieś na kawę i jakieś ciastko — wyjaśniła.

— W takim razie chodźmy — uśmiechnąłem się do nich, po czym cała trójką, ruszyliśmy przed siebie.

Kawa z dwiema laskami? Błagam, pomóżcie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro