4. Przecież ty kurwa nie żyjesz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ktoś jeszcze to czyta??

Zostaw 🌟, jeśli jesteś ❤️

- Więc to ty jesteś synem tego słynnego ReTo - szatynka spojrzała na mnie z zachwytem. - Wiedziałam, że kogoś mi przypominasz.

- Tak - westchnąłem zrezygnowany. - Jednak nie zagłębiajmy się w ten temat.

- Jasne, nie ma problemu. Po prostu, ciężko mi uwierzyć w to, że jesteś do niego aż tak podobny - uśmiechnęła się nieśmiało. - Tylko tatuaży ci brakuje. Myślałeś kiedyś o tym, żeby jakiś sobie zrobić?

- Właściwie to jeden już mam - wyznałem, łapiąc kontakt wzrokowy z siedzącą naprzeciwko mnie Oliwią. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie delikatnie, jednocześnie zakładając kosmyk ciemnych włosów za ucho.

- Serio? Mogę zobaczyć? - spytała podekscytowana.

Niepewnie skinąłem głową, po czym podwinąłem bluzę, odsłaniając ciąg czarnych cyferek. Ta data chyba zawsze będzie mnie bolała. Szczerze? Kompletnie nie umiałem się pogodzić z jego śmiercią. Wiem, że Igora już nie ma, jednak to nadal do mnie nie dociera. Nie umiałem tak po prostu zapomnieć i żyć tak, jakby nic się nie stało. W końcu to mój ojciec. O takich ludziach pamięta się przez całe życie.

- Co to za data? - spojrzała na mnie zaciekawiona.

- Dzień, w którym zginął mój ojciec - wyznałem, opuszczając bluzę. - Uznałem, że warto ją gdzieś zapisać. Jest dla mnie w chuj ważny.

🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸🔸

- I co o niej sądzisz? - spytała Oliwia, ściskając moją dłoń. Wracaliśmy właśnie do domu po spotkaniu z Zuzią. Na moje nieszczęście, dłużyło się ono w nieskończoność. Cóż, zarówno Zuzia, jak i Oliwia, uwielbiają plotki. A ja musiałem tam siedzieć i ich słuchać. Co ja zrobiłem, że dopadła mnie taka kara?

- Wydaje się być całkiem w porządku - wzruszyłem ramionami. - Widać, że się dogadujecie. Macie naprawdę dużo wspólnych tematów.

- Owszem - uśmiechnęła się szeroko. - Jest bardzo towarzyską osobą, umie się dogadać praktycznie z każdym. Z tobą też by się dogadała, gdyby nie fakt, iż przez cały czas, siedziałeś z miną, która dość jasno pokazywała, jak bardzo nie chciałeś tam być - spojrzała na mnie z wyrzutem.

- A co miałem zrobić? - uniosłem brwi. - Słuchaj, mnie naprawdę nie interesują najnowsze trendy fryzjerskie, a tym bardziej, nie interesuje mnie to, że jakiś tam Marek zerwał z jakąś tam Karoliną. Poważnie - spojrzałem na dziewczynę, która szła obok mnie z powagą wymalowaną na twarzy. Kłótnia z nią była bezcelowa. I tak ona wygra. Nawet jeśli to ja miałem rację, Oliwia zrobi wszystko, aby mi tej racji nie przyznać. Ehh, taka już rola faceta w związku. - No już, nie obrażaj się - złapałem ją w pasie, zmuszając ją do zatrzymania się i spojrzenia w moją stronę.

- Niby czemu miałabym się obrazić? - spytała, zapłatając ręce na moim karku. Wzruszyłem tylko ramionami, uśmiechając się niewinnie. - Jesteś ze mną szczery, to się liczy.

- Kiedy ty się zrobiłaś taka wyrozumiała, co? - zaśmiałem się.

- Chodźmy - złapała za moją dłoń i pociągnęła naprzód. - Miałam być w domu przed dziewiątą. A wiesz, że nie lubię się spóźniać.

- Szkoda tylko, że nie przestrzegasz tej zasady, kiedy gdzieś wychodzimy - przewróciłem oczami.

- Naucz się w końcu, że pół godziny, to naprawdę mało czasu. Jeśli chcesz gdzieś wyjść, to uprzedzaj trochę wcześniej - poprosiła.

- Byłoby szybciej, gdybyś się nie malowała. Przecież nie potrzebujesz aż tyle tego - uśmiechnąłem się.

Oliwia była piękną dziewczyną. Naprawdę nie rozumiałem, po co ukrywa swoją naturalną urodę pod tymi wszystkimi kosmetykami. Jak dla mnie, mogłaby z nich całkowicie zrezygnować. Moim zdaniem bez makijażu jest najpiękniejsza.

- Jesteśmy - rzuciła, zatrzymując się pod swoim blokiem, kompletnie ignorując to, co wcześniej powiedziałem. - Dobranoc - przelotnie musnęła moje usta, po czym zniknęła w swojej klatce.

Westchnąłem głośno, chowając ręce do kieszeni. Nie wiem co ja jej znowu zrobiłem, jednak ewidentnie coś ją zirytowało. Kobiety...

Podłączyłem słuchawki do telefonu i ruszyłem przed siebie, słuchając losowej składanki na Spotify. Idąc opustoszałym chodnikiem, zastanawiałem się, co powinienem dalej robić w swoim życiu. Wszyscy oczekują, że zrobię coś, co przyniesie im dumę. Matka upiera się, że muszę dostać się na jakieś dobre studia. A co jeśli mnie zwyczajnie do tego nie ciągnie? Naprawdę, studia są ostatnią rzeczą o jakiej w tym momencie marzyłem. Jednak rodziców nie powinno się zawodzić, czyż nie?

Z drugiej strony, Igor przecież też nie skończył studiów. A mimo to, udało mu się osiągnąć sukces, wybić się. Za życia był jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w kraju. Więc od czego zależy sukces? Od wykształcenia, czy determinacji i dążenia do swoich celów?

Westchnąłem głośno, rozglądając się dookoła. Warszawa nocą, nie należała do najprzyjemniejszych miejsc, uwierzcie. Nienawidziłem chodzić po zmroku, miałem sporo przykrych doświadczeń w takich sytuacjach.

Moją uwagę przykuł mężczyzna, siedzący na ławce nieopodal mojego bloku. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, iż wyglądał cholernie znajomo. Ale to przecież niemożliwe...

Zrezorientowany, zatrzymałem się kilka metrów od niego. Kiedy podniósł na mnie wzrok, a ciemny kaptur zsunął się z jego głowy, myślałem, że to jakiś jebany sen. Koszmar. Serce w piersi zaczęło bić mi nadnaturalnie szybko, oddech gwałtownie przyspieszył.

Przecież ty kurwa nie żyjesz...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro