Rozdział 3.1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Takie oto piękne zakładki z wizerunkiem Livii zrobiła jedna z czytelniczek  😍


Podpis z tyłu jest nieczytelny niestety. Autorko, odezwij się a wspomnę Cię w poście ❤

___________________________________

— Jadę na lotnisko po Xaviera, potem od razu jedziemy do studia, chce przesłuchać co udało nam się już nagrać – zawołał James z sypialni.

— Dobrze! — odkrzyknęłam i spojrzałam na zegarek na nadgarstku, powinnam już się zbierać i iść do studia.

Razem z Kathy miałyśmy dzisiaj zabrać się za nagrywanie tutorialu do naszej choreografii, którą opublikowałyśmy pięć dni temu. Do tej pory uparcie odmawiałam zaglądania na media społecznościowe i YouTube, żeby zobaczyć jak wideo się przyjęło.

Doskonale zdawałam sobie sprawę, że z chwilą opublikowania filmu zgodziłam się na to, żeby hejterzy wylali na mnie wiadro pomyj. Nie miałam najmniejszej ochoty czytać tych wszystkich przykrych komentarzy czy zobaczyć przewagę łapek w dół.

Zmyłam po sobie miskę po owsiance. James chciał zatrudnić gosposię, znowu zaczął ten temat, ale kazałam puknąć mu się w głowę. Wystarczyło, że przed wejściem do naszego apartamentu stacjonowało dwóch ochroniarzy, a jeszcze większa ich liczba patrolowała teren wokół tego luksusowego osiedla i że co kilka dni przychodziła sprzątaczka, która dosłownie KAŻDĄ powierzchnię polerowała.

Mimo obecności kota w naszym apartamencie naprawdę mało sierści można było znaleźć na meblach czy podłodze właśnie z tego powodu.

Nie potrzebowałam jednak kolejnej liczby dodatkowych osób, które patrzyłyby mi na ręce.

Poza tym na litość Boską, jaki problem umyć po sobie talerze?

Wyciągnęłam puszkę z karmą dla Milady i zawołałam ją. Przybiegła niemal natychmiast i zaczęła głośno miauczeć dopominając się o śniadanie. Teraz miała już kilka miesięcy, jej sierść pociemniała na pyszczku, łapach i ogonie, co było normalne dla jej rasy. Jej duże, błękitne oczy niecierpliwie wpatrywały się na moje ręce, kiedy przekładałam jedzenie do jej miseczki. Zaczęła ocierać się o moje nogi coraz bardziej niecierpliwa.

— No, już, chwila. — Zaśmiałam się cicho i postawiłam miskę na podłodze, od razu zabrała się za jedzenie. — Smacznego, księżniczko.

Pogłaskałam jej grzbiet, a ona tylko zamruczała cicho w ogóle nie przerywając jedzenia.

Usłyszałam kroki nadchodzącego Jamesa, wyprostowałam się i zamarłam.

— Co ty masz na sobie, Sheridan? — Gapiłam się na niego w szoku.

Spojrzał na siebie, a potem na mnie i wzruszył ramionami, jak gdyby nie wiedział o co mi chodzi.

— Mówiłem, zmieniam swój image. Od czegoś muszę zacząć, nie?

— No tak, ale to... — Machnęłam ręką w jego stronę. — Od kiedy lubisz Jet?

James stał w progu salonu i uśmiechał się do mnie jak gdyby nigdy nic. Miał na sobie ciemnoczerwone dżinsy i czarną koszulkę na krótki rękaw z logo zespołu Jet, dodatkowo czarny skórzany pasek w czaszki.

Zamrugałam. Mój mózg potrzebował chwili, żeby ogarnąć co się działo.

Pasek w czaszki.

Dobra, to była faktycznie gwałtowna zmiana i nie mogłam się na niego napatrzeć w szoku.

Zazwyczaj w końcu nosił zwykłe dżinsy, czarne, białe lub niebieskie, do tego raczej gładkie koszulki i czasem koszule. Zamiast swoich ulubionych czarnych Nike'ów na nogach miał czarne Conversy.

— Od zawsze? — Podszedł do mnie i zaczął śpiewać „Are you gonna be my girl".

Zaśmiałam się cicho, a on złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.

— „Więc raz, dwa, trzy, weź mnie za rękę i chodź ze mną, bo wyglądasz świetnie i naprawdę chcę, żebyś była moja."

Jego cichy, ochrypły głos powodował, że przez moje ciało przeszły dreszcze. Objął mnie drugą dłonią w pasie i przytulił mocniej, zbliżając usta do mojego ucha.

Wyczułam od niego zapach mięty i woń jego wody po goleniu.

— „Mówię, że wyglądasz świetnie i naprawdę chcę, żebyś była moja." — Jego palce zaczęły wystukiwać na moim biodrze rytm, jak gdyby grał na perkusji. — „Och, cztery, pięć, sześć, zabaw się. Nie potrzebujesz tych pieniędzy, kiedy wyglądasz właśnie tak, prawda, skarbie?"

Odsunął się trochę od mojej szyi, żeby na mnie spojrzeć. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko, znowu wystukując rytm, ale tym razem jego palce znalazły się pod moją koszulką.

Zaschło mi w ustach i odchrząknęłam, żeby wziąć się w garść.

— Jim... — Wyrwało mi się ciche westchnienie, zanim zdążyłam się ugryźć w język.

Nie możesz się na niego teraz rzucić, Liv.

Nie, to zły pomysł. Nie masz na to czasu. On zresztą też.

Ponownie się ku mnie pochylił i pocałował mnie w szyję, wymruczał w moją skórę kolejne wersy piosenki. Mocniej zacisnęłam dłonie na jego ramionach i westchnęłam.

— Też znam ten kawałek. Wierzę, że ich lubisz.

James zdawał się mnie nie usłyszeć, zbyt skupiony na cichym śpiewaniu. A może po prostu mnie nie usłyszał, bo zamiast powiedzieć to normalnie byłam w stanie jedynie z siebie te słowa wymamrotać.

Chociaż gdyby ktoś mnie zapytał, to upierałabym się przy pierwszej wersji.

Jego palce pod moją koszulkę powoli sunęły w górę, wzdłuż mojego biodra, aż na żebra. Zadrżałam lekko i poczułam gorąco rodzące się w dole mojego brzucha i rozchodzące się na całe moje ciało.

— Jak to jest, że tak łatwo przy tobie zapominam o wszystkim? — wymruczał mi wprost do ucha, a potem spojrzał na mnie pociemniałymi oczami.

Jak widać nie tylko ja musiałam walczyć sama ze sobą.

James położył drugą dłoń na mojej twarzy i pochylił się ku mnie niespiesznie, jakby czekał aż odpowiem na jego pytanie.

Wszystko super i w ogóle, ale akurat mój mózg wziął sobie wolne i poszedł spać. Nie byłam w stanie skleić żadnego sensownego zdania. A powinnam chociaż powiedzieć, że za jakieś pół godziny powinien być już na lotnisku.

Pocałował mnie w końcu, a ja przywarłam do niego ciaśniej, od razu pogłębiając zachłannie pocałunek.

Moje niecierpliwe ręce bez udziału mojej woli zaczęły zdejmować z niego koszulkę. Potrzebowałam czuć jego skórę przy mojej, teraz, już. Ta paląca potrzeba przyćmiła wszystko inne.

Przerwał pocałunek i zdjął koszulkę przez głowę. Idąc jego śladem zdjęłam swoją bluzkę na ramiączka, miałam na sobie tylko bieliznę i szorty. James zaczął rozpinać pasek swoich spodni. Jego długie, szczupłe palce muzyka szybko się z tym uporały. Na ten widok zaschło mi w ustach, nie dane mi jednak było długo się na niego gapić, bo ponownie wpił się w moje wargi. Jego język i usta wzięły w posiadanie moje, smakując mnie i badając na nowo. Jęknęłam cicho i pomogłam mu zsunąć z niego spodnie od razu wraz z bokserkami.

— Coś jest nie tak... — wyszeptał ochryple, pomiędzy pocałunkami.

Moje usta przyjemnie mrowiły od pieszczot, dolna warga była lekko opuchnięta od tego jak kilka razy ją zassał i zaatakował zębami. Nie żebym narzekała, uwielbiałam to. Spojrzałam na niego rozpalona.

— Co się dzieje? — odszepnęłam, nie wiedząc o co chodzi.

Złożył kilka wilgotnych pocałunków na moich ramionach i szyi, poświęcając dłuższą uwagę moim bliznom. Całe moje ciało pokryła gęsia skórka, zadrżałam lekko i przesunęłam dłońmi po jego torsie i brzuchu. Czułam pod gładką, ciepłą skórą jego twarde jak stal mięśnie. Miałam ochotę przesunąć po nich językiem.

— Nadal masz na sobie ubrania, to niesprawiedliwe — zauważył i musnął nosem ramiączko mojego biustonosza. — Tak być nie powinno.

— Ah tak... Faktycznie masz rację.

Uśmiechnęłam się mimowolnie i sięgnęłam dłonią na moje plecy, rozpięłam swój stanik i pozwoliłam mu opaść na podłogę.

Jego orzechowe tęczówki stały się niemal obsydianowe.

Już miałam zamiar sięgnąć do swoich spodni, ale złapał moją dłoń i powstrzymał mnie.

— Pozwól mi to zrobić, chérie...

Przygryzłam dolną wargę i kiwnęłam głową. Rozpiął drugą ręką powoli guzik moich spodni, a potem suwak. Stałam tak przed nim i pozwoliłam mu, żeby zsunął ze mnie szorty i bieliznę. A potem ścisnął delikatnie moją dłoń, nie odrywając ode mnie oczu nawet na chwilę.

Przysunęłam się bliżej i chciałam go pocałować, ale on tylko lekko cmoknął mnie w kącik ust i uśmiechnął się delikatnie.

— Zaczekaj — powiedział miękko i dodał coś po francusku, ale nic nie zrozumiałam.

Po poprzednim wybuchu pożądania myślałam, że będziemy się kochać szybko i gwałtownie, jak to mieliśmy w zwyczaju, ale nagle wszystko się zmieniło.

Zapomniał o pośpiechu, a ja naprawdę zapłaciłabym każdą sumę aby wiedzieć, o czym teraz myślał.

Pod wpływem jego intensywnego spojrzenia na swoim nagim ciele poczułam gorący rumieniec, oblewający moje policzki, szyję i dekolt.

— Wszystko w porządku? — wyszeptałam ledwie słyszalnie.

— Tak. Po prostu nie mogę się nadziwić temu, jaka piękna jesteś — odpowiedział i objął dłońmi moją twarz. Pocałował mnie powoli w oba kąciki ust, a potem w czoło.

Zaskoczył mnie tym wszystkim. I wzruszył.

Tak, wiedziałam, że mnie za taką uważał. Wiedziałam, że nadal mu się podobałam i mnie pragnął. Całą mnie, taką jaką byłam przed wypadkiem jak i teraz, z bliznami i krótkimi włosami. Wiele razy mnie o tym przekonywał wcześniej, kiedy mocno w to wątpiłam.

Ale mimo wszystko dobrze było to usłyszeć... Szczególnie że James to cóż, James. Rzadko miewał momenty, kiedy był romantyczny, czy kiedy udawało mu się zmienić moje serce w wosk, jak teraz.

— Dziękuję, Jim. — Uśmiechnęłam się lekko, a potem pocałowałam go.

Czułam jego ciało przy moim, jego gorąca skóra ocierała się o moją. Nasze języki walczyły o dominację, kiedy całował mnie coraz mocniej i namiętniej, ponownie zatracając się w pożądaniu.

Jego dłonie i usta były wszędzie. Pieścił moje ciało, docierając w każdy wrażliwy punkt, cicho pomrukiwałam nie będąc mu dłużna. Z zamkniętymi oczami sunęłam niecierpliwymi palcami po krzywiznach jego mięśni, pieszcząc go i sprawiając, że cicho sapnął przekleństwo.

Złapał mnie w pasie i uniósł, a ja owinęłam nogi wokół jego bioder i przycisnęłam go bliżej siebie. Oparł mnie o ścianę w kuchni i wszedł we mnie. Pocałunkami tłumił moje coraz głośniejsze jęki, kiedy się kochaliśmy, a on poruszał się coraz mocniej i szybciej. Wbiłam palce w jego ramiona, poczułam metaliczny smak krwi na języku. Któreś z nas musiało się skaleczyć o zęby, być może ja, ale rozkosz zalewająca moje ciało była tak przytłaczająca, że w ogóle nie byłam w stanie tego stwierdzić.

Doszłam z cichym krzykiem, zacisnęłam wokół niego mocniej swoje ramiona i nogi. James ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi, szeptał po francusku jakieś słowa, cicho pomrukując.

— Liv... — wychrypiał w moje ramię, wbijając się we mnie mocno i cicho jęknął, kiedy doszedł.

Sunęłam powoli dłońmi po jego wilgotnych od potu plecach. Całowałam jego ucho, policzek, wszędzie gdzie sięgnęłam. Czułam na swojej rozpalonej skórze jego przyspieszony oddech.

— Kocham cię — wyszeptałam, obejmując go jeszcze mocniej.

Moje piersi przywarły ciaśniej do jego torsu i nie byłam w stanie stwierdzić, które bicie serca należało do mnie. Czułam pod skórą jego szaleńczy puls, tak samo jak mój, które zdawały się zlewać w jedno.

— Je t'aime, chérie — odszepnął, a potem oparł swoje czoło o moje i spojrzał mi w oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro